Freddy i Myra - Cześć mamo, właśnie zabiliśmy sąsiada

1
Kolejny tekst-ćwiczenie. Tym razem próbowałem napisać coś humorystycznego, ale nie do końca przekonuje mnie ten tekst, dlatego wrzucam tutaj, żeby doczekać się opinii publicznej.



WWW Myra i ja przenieśliśmy ciało z przedpokoju na kanapę.
WWW- Co jest, do cholery? - zapytałem.
WWW- A... ale o co chodzi? -zdziwiła się dziewczyna.
WWW- Jak to: o co chodzi? Właśnie załatwiliśmy człowieka. I to bez żadnego powodu!
WWW- No nie bądź taki - oburzyła się Myra. - Przecież nas nie zaprosił.
WWWPodskoczyłem jakby porażony prądem.
WWW- Co...? Jak nie... nieważne. - Pauza. - Ale po co tu przyszłaś? I dlaczego walnęłaś go tym kijem baseballowym? Przecież on nic nam nie zrobił! - Byłem u granic wytrzymałości. Miałem dosyć sytuacji, która właśnie rozgrywała się na moich oczach, a żeby było mało, to byłem uczestnikiem tej chorej sytuacji.
WWW- No przecież ci mówiłam, że on od zawsze się chwalił, że ma najlepszą czekoladę w okolicy i nikomu nie chciał dawać. Chciałam się przekonać czy tak jest rzeczywiście.
WWWMoże jednak warto coś wspomnieć o nas. Tak więc nazywam się Freddy Evans i mam czternaście lat, a Myra to moja siostra i w tym roku skończy trzynaście. Mieszkamy w niewielkim miasteczku, takich których jest pełno na mapie, a nie rzucają się zbytnio w oczy. Mieliśmy wrodzony talent do wpadania w tarapaty. Tak jak i tym razem. Byliśmy wtedy u naszego sąsiada. Williama S.
WWWNie miałem pojęcia czy pan William nagle się przebudzi (oraz przede wszystkim czy jeszcze żyje). Myra była bardzo impulsywna i to ona wciągała swojego brata (czyli mnie!) w najdziwniejsze sytuacje, z których musiałem nas wyciągać.
WWW- Ale to już podchodzi pod przestępstwo, Myra. Nie możesz ot tak walić ludzi kijem baseballowym!
WWW- Dlaczego? - zdziwiła się niosąc woreczek z czekoladami z piwnicy. - Popatrz ile tego miał. A to sknerus! - warknęła z pełnymi ustami i kopnęła sąsiada w kostkę.
WWW- Bo po prostu nie! Zostaw go. A co jeśli nie żyje? - Byłem zaniepokojony i miałem wrażenie, że ten wybryk skończy się co najmniej w poprawczaku. Jak nie w więzieniu!
WWW- To trudno. I tak mnie wkurzał. - Myra usiadła na kanapie obok wykręconego pod dziwnym kątem Williama i rzuciła nagle tabliczką czekolady w brata. - Łap. Ja nie będę takim sknerą, jak ten dziad.
WWWWierzcie mi, zastanawiałem się czy zadzwonić pod 911 i powiedzieć... no właśnie. Co powiedzieć? Nie mógłem przecież ogłosić, że moja siostra właśnie zabiła sąsiada. Dostalibyśmy dożywotnie wczasy w psychiatryku.
WWW- Musimy stąd uciekać - rzekłem.
WWW- Co? Nie zgadzam się - odparła Myra.
WWW- Nie ma dyskusji... - Nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł. - Ja nie zdzierżę dłużej pod jednym dachem z tym sknerą. Chodź, wychodzimy.
WWW- Okej. Masz rację - przyznała dziewczyna i ruszyła w kierunku brata.
WWWPóki co nie jest źle, pomyślałem. Poza faktem, że jestem winny współ... czegoś zabójstwa. Współwinny? Nie, chyba było jeszcze jakieś słowo...
WWW- Co, myślisz, że dostaniesz wyrok za współudział w morderstwie? - zapytała dziewczyna śmiejąc się i wyrzucając papierek po czekoladzie.
WWWTak... właśnie to podejrzewam - przyznałem w duchu, ale nie powiedziałem nic. Za to wziąłem siostrę za rękę i pociągnąłem ją do domu.
WWWKiedy znaleźliśmy się w środku, to poczułem namiastkę bezpieczeństwa i mogłem się przez chwilę odprężyć przed telewizorem. Ale kiedy zacząłem oglądać jakiś film (western z Clintem Eastwoodem) i myśli zaczęły iść w przypadkowych kierunkach. Nagle wskoczyła myśl, a później nie chciała odejść, niczym natarczywa mucha. Chodziło o wspomnienie jak Myra uderza sąsiada... kijem baseballowym. Zapaliła się czerwona lampka. On został u niego... - pomyślałem. Wstałem i ruszył do drzwi.
WWW- Gdzie idziesz? - zapytała Myra i nie czekając na odpowiedź dodała: - Idę z tobą.
WWW- Nie, zostań tutaj, idę tylko po ten kij...
WWW- Właśnie, muszę go wziąć z powrotem. Idziemy!
WWWŻałowałem, że nie ugryzłem się w język. Nie miałem ochoty na więcej problemów przez siostrę. Od czasu, kiedy zadzwoniła (oczywiście dla żartu) do opieki społecznej, że nasz wujek (brat mamy) ją molestuje, to stwierdziłem, że ona jest niebezpieczna. Wtedy inspektorzy z opieki przyjechali i okazało się, że w rzeczywistości nic się nie stało, a wezwanie było fantazją dziewczyny, ale wujek zdążył stracić pracę przez głupie plotki. Myra w zupełności nie zdawała sobie sprawy z konsekwencji. Ani trochę!
WWW- A nie chcesz zostać w domu? - zapytałem niepewnie.
WWW- Nie.
WWWI tyle... - podsumowałem. Byłem zmęczony tą całą sytuacją.
WWWRuszyliśmy z powrotem do domu pana S. Gdy w końcu dotarliśmy, to okazało się, że pan William stoi na ganku i rozmawia z funkcjonariuszem. Miał obandażowaną głowę i kij baseballowy w ręku, który pokazywał policjantowi. Cholera, pomyślałem.
WWW- Chodź, oni mają mój kij. Powiem, że to mój - powiedziała Myra.
WWW- Zwariowałaś? Oni wsadzą cię do pudła - warknął chłopak.
WWW- Zawsze chciałam posiedzieć w pudle. - Chyba źle mnie zrozumiała...
WWW- Uwierz mi, że nie chcesz. - Nie miałem ochoty tłumaczyć jej, że pudło to więzienie.
WWW- No dobra. To co robimy?
WWW- Czekamy... - Szczerze to nie miałem pomysłu co moglibyśmy zrobić. Wiedziałem, ze mamy problemy. I to jakie! Byłem pewny, że teraz policja przyjedzie do nas i weźmie mnie wraz z siostrą na posterunek a potem... kto wie? Do rodziny zastępczej, poprawczaka, a może do zakonu? Wszystko jest możliwe.
WWW- Wracamy do domu. Musimy zrobić kilka pułapek. Nie damy się bez walki.
WWW- Okeeeeej - wrzasnęła na całe gardło Myra.
WWWBoże, dlaczego nie mam siostry z wyciętymi strunami głosowymi? - zastanawiałem się idąc szybkim krokiem.
WWWPrzez resztę popołudnia robiliśmy różne pułapki. Fałszywy schodek, który się zapada kiedy się na niego stanie (trzeci od dołu). W przedpokoju miałem woreczek z kulkami, żeby wysypać je na linoleum i obsmarowaną smarem podłogę na piętrze. Dzięki Kevinie Sam w Domu za pomysły. Bez ciebie musielibyśmy sami wymyślać wszystkie pułapki. Zastanawiałem się jeszcze czy nie przewiesić wiadra przez barierki przy schodach, ale ja miałem w planach uciec z domu w razie inwazji policjantów, a nie bronić go przed nimi.
WWWPo paru godzinach znudziło nam się siedzenie na kanapie i wyczekiwanie policji. Ja zastanawiałem się co powiedzieć mamie - Cześć mamo, właśnie zabiliśmy sąsiada... Nie. Musimy uciec stąd. Ale muszę mieć pewność, że oni nas chociaż szukają.
WWWMyra niemiłosiernie marudziła, że jej się nudzi, a ja byłem chyba aż nadto świadom tego, że mogę mieć problemy. Nieraz zastanawiałem się, czy Myra ma wycięty układ nerwowy, że nie potrafi oceniać prawidłowo sytuacji, czy po prostu jest taka głupia? Mama nigdy mi nie zdołała odpowiedzieć.
WWWSwoją drogą to jakoś pół godziny przed powrotem mamy z pracy postanowiłem pójść do Joe'go, żeby spytać się o wieści. Jego tata pracował w ratuszu i powinien wiedzieć o wszystkich nowinkach.
WWWOn mieszkał na tej samej przecznicy, więc nie miałem problemów z czasem. Doszedłem dość szybko i zadzwoniłem do drzwi. Czułem jakbym połknął gniazdo os. Nie mogłem powstrzymać mojego ciała, żeby przestało się trząść, chociaż nie było mi zimno.
WWW- Cześć, co cię sprowadza? - zapytał ciemnowłosy chłopak.
WWW- Hejka, a tak sobie przyszedłem spytać się o coś - odparłem.
WWW- Znowu chodzi o nowinki? Wbijaj.
WWWWszedłem i pognałem do jego pokoju. Po chwili dowiedziałem się, że ktoś zaatakował kijem baseballowym sprzedawcę, Williama Shakespeara w jego domu (oczywiście udałem, że jestem zaskoczony). On zgłosił na policję, że to był napad, ale zniknęła tylko jego czekolada, a twarzy bandytów nie pamięta (w tym momencie byłem na serio zaskoczony). Mają tylko ten kij, ale policjanci powiedzieli, że nie będą w stanie nic więcej zrobić.
WWW- W sumie żadnej wielkiej szkody nie było. On ma siniaka, tylko zniknęły jego czekolady z Niemiec - podsumował Joe.
WWW- No to nieźle - odpowiedziałem.
WWWDobra nasza! - pomyślałem i cieszyłem się w duchu, za to, że mieliśmy więcej szczęścia niż rozumu.
WWW- Coś jeszcze chcesz wiedzieć? - spytał.
WWW- Nie, muszę iść do domu, zaraz mama będzie. Będę miał co jej opowiadać. Na razie!
WWWWróciłem szybko do domu i przestrzegłem Myrę, żeby nikomu nie mówiła o dzisiejszych zdarzeniach, bo utrudnię jej życie w szkole. Nie miałem niczego złego na myśli, ale to był jeden z niewielu argumentów, które (z jakiegoś magicznego powodu) na nią działały.
WWWMama wróciła około dziesięć minut po tym jak ja przyszedłem od kolegi. Kiedy wchodziła do domu, to miała całkiem dobry humor, ale nie wiele trwało, żeby włączył się jej rage mode. Skończyło się na tym, że przez resztę dnia byłem zmuszony słuchać mamy jakimi to my jesteśmy brudasami, że doprowadziliśmy do takiego stanu dom i o bezsensie egzystencji. To ostatnie to było dla mnie trochę niezrozumiałe.
WWWMusiałem wysprzątać moje wszystkie pułapki (Fuck you, Kevin!). A gdy mama wpadła w fałszywy schodek, to myślałem, że wyjdzie z siebie i stanie obok (tak w każdym razie mówiła). Była wściekła, ale i tak doszedłem do wniosku, że to niewielka cena za dzisiejsze wydarzenia. Mogliśmy skończyć w jakiejś przypadkowej placówce.
WWWNigdy więcej nie pójdę za siostrą... - powtórzyłem sobie po raz tysięczny i najgorsza była świadomość, że nie wierzyłem w to.
Ostatnio zmieniony pn 01 wrz 2014, 12:30 przez Desfaq, łącznie zmieniany 1 raz.
Siła zamknięta jest w Tobie.
Otwórz swoją głowę.

2
W sumie nie znam się na absurdach, ale pozwolisz, że wpadnę? Tradycyjnie szybko, tylko co mi się w oczy rzuciło przy czytaniu :)
I co właściwie ćwiczysz?
Miałem dosyć sytuacji, która właśnie rozgrywała się na moich oczach, a żeby było mało, to byłem uczestnikiem tej chorej sytuacji.
Podwójnej sytuacji i było/byłem
Miałem dość tej chorej sytuacji, która rozgrywała się na moich oczach, a na dodatek byłem jej uczestnikiem! hmm?
Byliśmy wtedy u naszego sąsiada. Williama S.
Może bez tego S.? Mi brzmi sztucznie.
to ona wciągała swojego brata (czyli mnie!) w najdziwniejsze sytuacje, z których musiałem nas wyciągać.
może wyplątać?
Nie mógłem przecież ogłosić
mogłem i czasem nie zgłosić?
przyznała dziewczyna i ruszyła w kierunku brata.
dotąd miałem wrażenie, że o on wszytko opowiada, a tu jakby narrator trzecioosobowy.
Wiedziałem, ze
że
zastanawiałem się idąc szybkim krokiem.
jak dla mnie powinien być tam przecinek.
czy Myra ma wycięty układ nerwowy,
by uniknąć powtórzenia, proponowałbym siostrzyczka
przed powrotem mamy z pracy
kolejne powtórzenie, może jej?
żeby spytać się o wieści.
dziwnie brzmi. Może zapytać o
On mieszkał na tej samej przecznicy
Wystarczyłoby mieszkał
Mają tylko ten kij, ale policjanci powiedzieli, że nie będą w stanie nic więcej zrobić.
Ale? Raczej więc, bo ale to przeciwieństwo dwóch elementów, więc by pasowało, gdyby mogli złapać sprawcie, mając tylko tyle.

Ogólnie nie złapałem absurdu. Dla mnie to prawie jak obrazek zza okno. Sam pamiętam postrzelenie dwójki sąsiadów z kuszy...
Humor taki lekkich, bez przesady. Czytało się miło i przyjemnie, choć trochę ta Myra mi miedzy oczami lata od ilości wspomnień. Duży plus za chłopaka, polubiłem go tak łatwo, że w sumie nie wiem kiedy :) I tego ci trochę zazdroszczę, sam chciałbym tak umieć.
Tekst na mocne 7 w mojej ocenie. Dziękuję i powodzenia :cool:
-Może jak będę dużym chłopcem, ludzie będą mnie prosić o pomoc.
-Albo żebyś się przesunął.

3
No zdarzyło się kilka potknięć, ale to nas różni od robotów, no nie? :)

Cieszę się, że postać Ci się spodobała.
Sam nie wiedziałem do czego przyrównać powyższy tekst, a jak zacząłem szukać jakiegoś wspólnego mianownika, to skojarzył mi się (nie mam pojęcia czemu) Gombrowicz. To analogicznie wpisałem, że absurd. Oto cała historia.

A odnośnie ćwiczeń, to cały tekst jest ćwiczeniem. Chodzi o charakter, treść, fabułę i sam nie wiem jeszcze co.
Siła zamknięta jest w Tobie.
Otwórz swoją głowę.

4
Cześć,

Mogę powtórzyć coś, o czym wspominał Thug.
Myra i ja przenieśliśmy ciało z przedpokoju na kanapę.
Z miejsca do miejsca. Czyli z przedpokoju na kanapę w salonie lub jakoś tak. Brak określenia miejsca powoduje, że zdaniu czegoś brakuje.
I bardzo chciałbym wiedzieć jak czternastoletni chłopiec i trzynastoletnia dziewczynka przenoszą bezwładne ciało. Nawet jeśli założymy, że ofiara jest bardzo szczupła to i tak jest to dyskusyjne.
Podskoczyłem jakby porażony prądem.
"Jak rażony" jest naturalniej.
Miałem dosyć sytuacji, która właśnie rozgrywała się na moich oczach, a żeby było mało, to byłem uczestnikiem tej chorej sytuacji.
Niestety paskudne zdanie. Całkowicie do zmiany.
Mieszkamy w niewielkim miasteczku, takich których jest pełno na mapie, a nie rzucają się zbytnio w oczy.
Miasteczku takich? I jak miasteczka mają się rzucać w oczy?
Mieszkamy w niewielkim, nie wyróżniającym się niczym miasteczku.
Mieliśmy wrodzony talent do wpadania w tarapaty. Tak jak i tym razem. Byliśmy wtedy u naszego sąsiada.
Byliśmy wtedy czyli kiedy?
Myra była bardzo impulsywna i to ona wciągała swojego brata (czyli mnie!) w najdziwniejsze sytuacje, z których musiałem nas wyciągać.
Kolejne fatalne zdanie.
Przez impulsywność Myry często wpadaliśmy w tarapaty, z których zawsze starałem się nas wyplątać. Jakoś tak.
- Dlaczego? - zdziwiła się niosąc woreczek z czekoladami z piwnicy.
Z jakiej piwnicy? Przenieśli ciało na kanapę (czyli pewnie w salonie) , potem bohater opowiada nam o sobie i siostrze, a tu nagle piwnica. Przydałoby się chociaż zdanie, że poszła szukać czekolady.
Byłem zaniepokojony i miałem wrażenie, że ten wybryk skończy się co najmniej w poprawczaku.
Określenie morderstwa jako wybryk jest dziwne, pomijając, że słowo wybryk jest charakterystyczne dla dorosłych.
- Bo po prostu nie! Zostaw go. A co jeśli nie żyje? - Byłem zaniepokojony i miałem wrażenie, że ten wybryk skończy się co najmniej w poprawczaku. Jak nie w więzieniu!
- To trudno. I tak mnie wkurzał. - Myra usiadła na kanapie obok wykręconego pod dziwnym kątem Williama i rzuciła nagle tabliczką czekolady w brata. - Łap. Ja nie będę takim sknerą, jak ten dziad.
Jakim cudem narracja zmieniła się z pierwszoosobowej (byłem, miałem) na trzecioosobową (rzuciła w brata) ?
- Nie ma dyskusji... - Nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł. - Ja nie zdzierżę dłużej pod jednym dachem z tym sknerą. Chodź, wychodzimy.
Kompletnie nie zrozumiałem pogrubionego fragmentu.
Tak... właśnie to podejrzewam - przyznałem w duchu, ale nie powiedziałem nic.
Jeśli pomyślał to użycie zapisu dialogowego jest błędem.
Kiedy znaleźliśmy się w środku, to poczułem namiastkę bezpieczeństwa i mogłem się przez chwilę odprężyć przed telewizorem. Ale kiedy zacząłem oglądać jakiś film (western z Clintem Eastwoodem) i myśli zaczęły iść w przypadkowych kierunkach. Nagle wskoczyła myśl, a później nie chciała odejść, niczym natarczywa mucha. Chodziło o wspomnienie jak Myra uderza sąsiada... kijem baseballowym. Zapaliła się czerwona lampka. On został u niego... - pomyślałem. Wstałem i ruszył do drzwi.
Nieudany i chaotyczny fragment. Myśli i myśl (powtórzenie), myśl wskoczyła, użycie zapisu dialogu dla przemyśleń bohatera, literówka (ruszył) i zupełnie niepotrzebny wielokropek (w zdaniu o wspomnieniu).
- Gdzie idziesz? - zapytała Myra i nie czekając na odpowiedź dodała: - Idę z tobą.
Błędne użycie dwukropka.
Nie miałem ochoty na więcej problemów przez siostrę.
Wybacz, ale to brzmi paskudnie i jest absolutnie błędne.
Po pierwsze, "nie mam ochoty" to zwrot stosowany w towarzystwie czegoś o wydzwięku pozytywnym albo neutralnym. Nie mam ochoty na lody, na spacer, na film itd. Śmieszne jest użycie w stosunku do czegoś z definicji negatywnego. Nie mam ochoty na problemy, na ból brzucha itp. Po drugie, "problemów przez siostrę" brzmi źle. Problemów stwarzanych przez siostrę.
Od czasu, kiedy zadzwoniła (oczywiście dla żartu) do opieki społecznej, że nasz wujek (brat mamy) ją molestuje, to stwierdziłem, że ona jest niebezpieczna.
"Ona" do usunięcia.
Wtedy inspektorzy z opieki przyjechali i okazało się, że w rzeczywistości nic się nie stało, a wezwanie było fantazją dziewczyny, ale wujek zdążył stracić pracę przez głupie plotki.
W całości do zmiany. Wezwanie nie było fantazją a faktem, fantazją był powód wezwania. Mam też wrażenie, że wymyśliłeś dla postaci imię którego nie umiesz odmieniać i kiedy nie występuje w podstawowej formie zastępujesz je słowem "dziewczyna" , co wypowiadane przez brata brzmi dziwnie. Brat nie myśli o siostrze "dziewczyna".

Kiedy inspektorzy z opieki postanowili zbadać sprawę okazało się, że Myra wszystko zmyśliła. Jednak sensacyjna wiadomość zdążyła się już rozejść i wujek stracił pracę.
Może tak?
- Chodź, oni mają mój kij. Powiem, że to mój - powiedziała Myra.
- Zwariowałaś? Oni wsadzą cię do pudła - warknął chłopak.
Drugie oni do usunięcia. Albo oba.
- Zwariowałaś? Oni wsadzą cię do pudła - warknął chłopak.
- Zawsze chciałam posiedzieć w pudle. - Chyba źle mnie zrozumiała...
- Uwierz mi, że nie chcesz. - Nie miałem ochoty tłumaczyć jej, że pudło to więzienie.
Zauważ, że dziewczynka wie co to "współudział w morderstwie" a nie wie, że pudło to potoczna nazwa więzienia? Trochę to dziwne.
(...)obsmarowaną smarem(...)
Zmień, na "pokrytą" przykładowo.
Zastanawiałem się jeszcze czy nie przewiesić wiadra przez barierki przy schodach, ale ja miałem w planach uciec z domu w razie inwazji policjantów, a nie bronić go przed nimi.
Fragment do zmiany. "Ja" do usunięcia.
(...)ale w razie nadejścia policjantów miałem w planach raczej ucieczkę z domu, niż jego obronę.
Po paru godzinach znudziło nam się siedzenie na kanapie i wyczekiwanie policji. Ja zastanawiałem się co powiedzieć mamie - Cześć mamo, właśnie zabiliśmy sąsiada... Nie. Musimy uciec stąd. Ale muszę mieć pewność, że oni nas chociaż szukają.
Myra niemiłosiernie marudziła, że jej się nudzi, a ja byłem chyba aż nadto świadom tego, że mogę mieć problemy. Nieraz zastanawiałem się, czy Myra ma wycięty układ nerwowy, że nie potrafi oceniać prawidłowo sytuacji, czy po prostu jest taka głupia? Mama nigdy mi nie zdołała odpowiedzieć.
Swoją drogą to jakoś pół godziny przed powrotem mamy z pracy postanowiłem pójść do Joe'go, żeby spytać się o wieści. Jego tata pracował w ratuszu i powinien wiedzieć o wszystkich nowinkach.
On mieszkał na tej samej przecznicy, więc nie miałem problemów z czasem. Doszedłem dość szybko i zadzwoniłem do drzwi. Czułem jakbym połknął gniazdo os. Nie mogłem powstrzymać mojego ciała, żeby przestało się trząść, chociaż nie było mi zimno.
Cały fragment do zmiany. Jak teraz przekonał Myrę żeby została w domu?
Dobra nasza! - pomyślałem i cieszyłem się w duchu, za to, że mieliśmy więcej szczęścia niż rozumu.
Cieszyłem się "tym" albo "z tego", nie "za to".


Podsumowując.
Des, wiesz że to nie jest dobry kawałek.
Mnóstwo błędów różnego rodzaju znajduje się w tym tekście. Myśli bohatera zapisane jak dialogi, niezręczne zwroty, zaimkoza, powtórzenia, nadmiar wielokropków i trochę błędów logicznych.
Pokazanie sposobu w jaki myśli i odbiera świat dziecko, jest mam wrażenie diabelnie trudne, oddanie języka dziecka jest równie trudne. Bardzo ekstremalne zadanie postawiłeś przed swoim tekstem i niestety nie podołał on.
Co dziwne, pomysł ogólny mi się podoba.
Trenuj. Powodzenia.

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”

cron