16

Latest post of the previous page:

cranberry pisze:Powiem otwarcie, że kiedy umowa wygasa a numer czasopisma i tak wychodzi ze sprzedaży, to redaktor Parowski nie powinien Ci, Navajero, za bardzo stękać ;) No, chyba że umowa jeszcze nie wygasła.
Szczerze mówiąc nie pamiętam. Być może nie wygasła. Zresztą, poza umowami są jeszcze dobre obyczaje, a Parowski zawsze bardzo dobrze traktował autorów, więc wypadało mu odpłacić podobną kurtuazją. Ja wolę, żeby wszystko było jasne. Np. pisząc książkę dla NCK poinformowałem szefa FS, że wydam coś poza ich wydawnictwem, mimo, że nie miałem takiego obowiązku. Jednak jeśli współpracuje się z kimś przez dłuższy czas, warto dbać o to, aby wzajemne kontakty nie schodziły poniżej pewnego poziomu. Odrobina grzeczności jeszcze nikomu nie zaszkodziła :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

17
Jasne, moje kontakty z MP też zawsze były bardzo miłe, mimo że nigdy nie udało mi się nic u niego opublikować (ale jeden szort mu się podobał i będę się tym chwalić, a co! :D Tylko nie miał jak puścić luzem jednej miniaturki na 2k ).

Po prostu jakoś się odruchowo zjeżyłam na sugestię blokowania tekstu na przyszłość - zwłaszcza w przypadku pisma, gdzie nie ma możliwości zrobienia dodruku, kolejnego wydania, więc blokowanie jest tak naprawdę "po nic" (i tak splendor w razie dalszej sławy czy nagród spływa na "miejsce" premiery).
Anna Nieznaj - Cyberdziadek
Nocą wszystkie koty są czarne
Gwiezdne wojny: Wróg publiczny

18
cranberry pisze:Po prostu jakoś się odruchowo zjeżyłam na sugestię blokowania tekstu na przyszłość - zwłaszcza w przypadku pisma, gdzie nie ma możliwości zrobienia dodruku, kolejnego wydania, więc blokowanie jest tak naprawdę "po nic" (i tak splendor w razie dalszej sławy czy nagród spływa na "miejsce" premiery).
No więc wyobraź sobie, że dokładnie to robi NCK, jeśli chcesz puścić coś w ich Czasie Fantastyki...
Leniwiec Literacki
Hikikomori

19
cranberry pisze:Jasne, moje kontakty z MP też zawsze były bardzo miłe, mimo że nigdy nie udało mi się nic u niego opublikować (ale jeden szort mu się podobał i będę się tym chwalić, a co! :D Tylko nie miał jak puścić luzem jednej miniaturki na 2k ).
Moje też, a w dodatku - debiutowałem w NF parę lat temu opowiadaniem "Boży komandos".
cranberry pisze:Po prostu jakoś się odruchowo zjeżyłam na sugestię blokowania tekstu na przyszłość - zwłaszcza w przypadku pisma, gdzie nie ma możliwości zrobienia dodruku, kolejnego wydania, więc blokowanie jest tak naprawdę "po nic" (i tak splendor w razie dalszej sławy czy nagród spływa na "miejsce" premiery).
Patrzę w swoją umowę - nie ma ani słowa o blokowaniu czegokolwiek...
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

20
Ujmę to tak:

w moim przypadku była publikacja opowiadań w Fenixie i NF. Publikowałem je od wczesnej wiosny 1996-tego pierwsza książka ukazała się późną jesienią 2001-szego.

Nie potrafię policzyć ile wydałem ale encyklopedia fantastyki
http://encyklopediafantastyki.pl
podaje że było to ok 20 opowiadań o wędrowyczu i ok 10 opowiadań nie-o-wędrowyczu - jednak coś mi się zdaje ze te szacunki są ciut zaniżone.
dawałem jakieś opowiadania do informatorów konwentowych. etc.

Ergo: puściłem w świat ok. 30 tekstów nim ukazała się pierwsza książka.

Czasy były trochę inne - net dopiero raczkował.
A prasa papierowa w środowisku jeszcze się liczyła.

Dziś wymaga to innego instrumentarium, innych metod.

Wydaje mi się że zauważalne jest opublikowanie co najmniej kilkunastu tekstów. Wydaje mi się ze nadal nobilitujące jest publikowanie na papierze, choć dopuszczam myśl że liczące się portale internetowe zamieszczające teksty po ich uważnej selekcji i redakcji mogą już obecnie odgrywać ważną rolę w promocji początkującego autora.


*

Debiutowałem zbiorem opowiadań. Wydaje mi się że wygrałem bo:

a) ludzie znali Wędrowycza i mnie z Fenixa (21 tyś nakładu) i polubili tego wrednego dziadygę.

b) nazwisko bohatera było łatwe do zapamiętania i pojawiło się na okładce

c) okładkę zdobiła genialna grafika Andrzej Łaskiego.

d) nie miałem konkurencji - nikt nie pisał podobnej prozy

e) ludzie oczekiwali prozy osadzonej w polskich realiach i ta fala powoli wzbierała.

f) ludzie mieli apetyt na fantastykę humorystyczną.

g) uderzywszy wędrowyczem bardzo szybko dobiłem sukces innymi książkami pokazując jednocześnie że umiem pisać nie tylko o menelach.

Gdybym zaczął np. od zbioru opowiadań o Robercie Stormie czy dr Skórzewskim być może też bym się przebił ale obawiam się poważnie że byłby to sukces na ćwierć gwizdka.

Nie oszukujmy się: Masa ludzi czyta mnie bo łyknęła wędrowycza i chce zobaczyć co jeszcze naskrobał ten Pilipiuk.

I znowu: gdy ja debiutowałem książką mówiło się że "zbiory się nie sprzedają" nikt nie publikował zbiorów bo "zbiory się nie sprzedają" samosprawdzające się proroctwo - aż przyszła Fabryka Słów.

*

Zważywszy na głębokość kryzysu i plany wprowadzenia 23% vat na książki proponuję olać te akademickie rozważania i zająć się poszukiwaniem zawodu który da nam szansę przeżycia... :?

21
Różnie to bywa. Są tacy, co latami wypuszczają opowiadania w czasopismach i ani myślą wydawać książki (albo nie są w stanie, albo jeszcze inne siły i motywacje tutaj grają rolę). Są też tacy, co już po roku od debiutu w gazecie wydają książki. I tacy, co nawet jeszcze nie debiutowali w żadnej gazecie, a już mają książkę na koncie.
Biorę przykładowe trzy nazwiska, wprawdzie z literackiego świecznika, ale niech będzie, przecież jak debiutowali, na świeczniku nie byli. I oto:
Jakub Małecki: debiut na papierze w Nowej Fantastyce w 2007 roku. Debiut książkowy (zbiór opowiadań "Błędy") - 2008 rok.
Szczepan Twardoch: debiut na papierze w SFFiH w 2003 lub 2004 roku. Debiut książkowy (zbiór opowiadań) - 2005 rok.
Łukasz Orbitowski: debiut w gazecie SF w 2001 roku. Debiut książkowy dwa lata wcześniej - 1999 rok.

Posiłkowałem się Wikipedią, co do dwóch pierwszych autorów, pamiętam, tak było, co do Orbita, nie pamiętam, ale pewnie Wikipedia tu nie kłamie.
Ja wiem, czasy były inne, Pilipiuk nie mógł wtedy narzekać, wtedy nakłady rosły, nie malały.
Ale to nie jest tak, że nie da się zadebiutować zbiorem opowiadań. Rok-dwa-trzy po debiucie w czasopiśmie. Trzeba po prostu umieć pisać, robić to dobrze i możliwie często publikować. Takie jest moje zdanie i niech ono pokrzepia mnie i mnie podobnych.
Amen.

22
Nic nie piszę, by rząd miał zamiar dać 23% vatu na książki, to jest na ebooki. Prędzej zrównają do 5% ebooki niż książki papierowe.

[ Dodano: Sob 30 Sie, 2014 ]
Ten raport to stęk bzdur i atakowanie wszystkiego przez buraków-urzędasów. Mam nadzieję, że to coś nie wejdzie w życie. Wolałabym, żeby ebook spadł do 5% niż papierowe do 23%. Jest coś niejasnego, a Pilipiuk jak zwykle robi panikę..

24
Ja narazie siedzę na kasie w Empiku i jakoś kasę zarabiam, a pisanie traktuję jako hobby, ale chciałabym wydać jedną książkę w przyszłości, być może bardzo dalekiej, ale chciałabym to zrobić przed 30 :D

25
Wydaje mi się że zauważalne jest opublikowanie co najmniej kilkunastu tekstów. Wydaje mi się ze nadal nobilitujące jest publikowanie na papierze, choć dopuszczam myśl że liczące się portale internetowe zamieszczające teksty po ich uważnej selekcji i redakcji mogą już obecnie odgrywać ważną rolę w promocji początkującego autora.
Wydaje się, że bardzo ciężko spełnić oba warunki naraz, czyli opublikować kilkanaście tekstów i wszystkie na papierze. To znaczy, no... jest bardzo mało pism.
Może przy tak zwanym mainstreamie jest łatwiej, ale na przykład jeśli chodzi o fantastykę, mamy w tej chwili bodajże tylko NF... i ewentualnie Coś na Progu (chociaż oni robią ostatnio jakieś dziwne ruchy, nie wiem).
Pierwszy tekst w NF wyszedł na początku tego roku, drugi ma się ukazać dopiero pod koniec tego lub na początku przyszłego.
W tempie jeden tekst na rok... kilkanaście lat, zanim się stanie rozpoznawalnym na tyle, by uderzać do wydawnictw? x.x
Jeśli wliczyć portale internetowe, jest oczywiście łatwiej, ale ich znaczenie jest wciąż dyskusyjne i - co oczywiste - nie ma z tego pieniędzy.
Z kolei antologie pokonkursowe w ogóle wydają się niewiele wnosić, jeżeli nie są projektami dużych wydawnictw - jak antologie Fabryki Słów (chociaż ta po konkursie wojennym też zebrała raczej baty niż pochwały, więc bez fajerwerków).
Pomijam istnienie jakiś perspektyw czy naprawdę możliwości "na start" mocno zniechęcają? :|
jestem zabawna i mam pieski

26
Moim zdaniem, czasy się zmieniły - coraz mniej sensu ma pisanie opowiadań po to, aby nimi wyrobić sobie markę. Właśnie z tego powodu, że maleje ilość pism, spada ich prestiż, wreszcie - od rynku, na którym fantastykę wydają głównie firmy wyspecjalizowane w gatunku, przeszliśmy do rzeczywistości, w której fantastykę (nie tylko polską) publikuje wiele wydawnictw mainstreamowych.
Pisanie opowiadań nadal ma sens: to dobra szkoła warsztatu, warto także publikować w NF czy antologiach książkowych, o ile takie się trafiają.
Ale raczej trzeba się nastawiać na to, że aby zaistnieć naprawdę, należy napisać książkę (lepiej powieść). I to dobrą, taką, która pośród tysiąca propozycji zmieści się w trójce-piątce najlepszych.
Sorry, taki mamy klimat :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

27
A ja postanowiłem tak: kończę zbiór opowiadań, rozsyłam po wydawnictwach. Szansa, że się uda nie jest duża, ale zawsze jakaś jest. Jak się uda - pięknie. Jak się nie uda - spróbuję sprzedać opowiadania do pism, a w międzyczasie będę pracował nad powieścią.
Będę dawał znać za kilka miesięcy, czy doczekałem się jakiegokolwiek odzewu z wydawnictw.
Dzięki za porady.

29
Monivrian pisze:Ja narazie siedzę na kasie w Empiku i jakoś kasę zarabiam


Kurczę, może ja się tam zgłoszę - Macie jakiś etat dla biednej pisarki? - Tak, noszenie kartonów.
To w stylu - skończona historia sztuki i 12 lat pracy w sklepie żelaznym.
Monivrian pisze:ale chciałabym to zrobić przed 30
Bo po 30. to obciach nie z tego świata.

Przepraszam, ale nie można już spotkać nastolatki, która by nie twierdziła, że jest zbyt stara na cokolwiek. Irytuje mnie to niemożebnie. Zwłaszcza jak się pomyśli, że Leonardo miał chyba z 50 lat, jak stworzył "Ostatnią wieczerzę", Cervantes miał z 64, gdy sprzedał Don Kichota, Eco nie pamiętam ile, ale też nie był szczypiorkiem, gdy zajął się beletrystyką, a Goldinga NIKT nie chciał wydać (miał 42 lata gdy trzasnął "Władcę much") i tułał się z tym swoim jedynym maszynopisem, który mu zwracano (nie miał czasu i pieniędzy, by robić kopie), a potem i tak dostał Nobla.

Pociesza mnie, że Jezus do 34. roku życia pracował i żył u Mamy w domu ;) (biorąc pod uwagę błąd w wyznaczeniu daty narodzin, zginął w wieku 37 lat)
Andrzej Pilipiuk pisze:Fakt - warunki się zmieniają...
Nie da się już iść moim szlakiem...
Obawiam się, że w ogóle nie da się iść normalnym szlakiem. W pewnym programie ekonomicznym przedstawiono taki oto schemat - student w Chinach kupuje maleńki piecyk do placków i sprzedaje je na rogu. Po 4. miesiącach może zatrudnić pracownika i mieć dwa piecyki na dwóch rogach. Po 5 latach ma własny lokal, który spokojnie może rozwinąć w większą restaurację.
W Polsce small business jest zarzynany u podstaw, a studenta wykończyłby ZUS i niechęć prawa, urzędów i całej papierologii do pozwalania człowiekowi PRÓBOWANIA sił w małych, w miarę nieryzykownych przedsięwzięciach.

Nie wiecie nawet, jak mnie irytuje, że nie mogę nawet iść na lokalny Piknik z Książką z kartonem moich powieści, bo nie mam działalności gospodarczej :? Tak, bo na jednym, małym kartoniku obłowię się, że ho-ho i gorspodarka kraju upadnie :?
"Istnieje na świecie parę rzeczy ważniejszych niż pokój, a jedną z nich jest godne człowieczeństwo. Koncepcja, że ludzkość miałaby zrezygnować z wojen wyłącznie ze strachu, to poniżenie ludzkiej godności, zwłaszcza gdy w grę wchodzi strach przed czymś tak banalnym jak technika, którą ludzie sami przecież wymyślili" (Chesterton)

30
A to Empik oferuje etat? Bo jakoś mi się zakorzeniło, że większość pracowników to z agencji pracy, za stawkę godzinową...

Co do tej sprzedaży, owszem, masz rację, Kamiko, ja i tak nie sprzedawałbym w ten sposób, ale zasada mnie irytuje.
Aczkolwiek przykład z Chinami mocno legendarny, bo to jednak nie wygląda tak pięknie, koneksje i łapówki liczą się chyba nawet bardziej niż w Polsce :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

31
Romku, ale w Chinach nawet łapówka jest NORMALNA (!). Tzn. dajesz i masz. Właśnie na tym polegli u nas Chińczycy przy drogach. Dawali łapówki, ale NIC to nie dawało. Dziesięć łapówek dla dziesięciu osób skutkowało załatwieniem NICZEGO, w co nie mogli uwierzyć.

Co do Empiku, to mają pytanie w formularzu "Jakie są Pana/Pani oczekiwania finansowe netto (na rękę) na 3/4 etatu? "
"Istnieje na świecie parę rzeczy ważniejszych niż pokój, a jedną z nich jest godne człowieczeństwo. Koncepcja, że ludzkość miałaby zrezygnować z wojen wyłącznie ze strachu, to poniżenie ludzkiej godności, zwłaszcza gdy w grę wchodzi strach przed czymś tak banalnym jak technika, którą ludzie sami przecież wymyślili" (Chesterton)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”