31

Latest post of the previous page:

Jason pisze:Z CV jest inaczej - tam można umieścić niestworzone rzeczy, które często da się zweryfikować w krótkiej rozmowie (np. biegła znajomość angielskiego).
Racja, ale chodziło mi raczej o pokazanie zaangażowania. Chociaż perspektywa, którą przedstawiłaś ma ręce i nogi : )

Byłbym wdzięczny, gdyby wypowiedział się jakiś wydawca (koncert życzeń :mrgreen: ).
Miało nic nie być, ale może podziała na panel Avatara? *hopefully* Podziałało! Wdzięczny, pozostawiam : )

32
Bloo pisze:Byłbym wdzięczny, gdyby wypowiedział się jakiś wydawca
Przyjmowanie tekstów to zazwyczaj postępowanie zgodne z wypracowaną przez każdego wydawcę indywidualną dla jego firmy procedurą. Dlatego raczej niechętnie widzi się tutaj wszelkie odstępstwa od tej procedury już na samym początku, bo zamiast ułatwić - tylko utrudniają dalsze postępowanie.

Podam prosty przykład - wydawca pisze na swojej stronie, że przyjmuje pliki w formacie doc. Więc wysłanie mu pdf-a albo wydruku jest raczej bez sensu.

Prawdopodobnie z owego formatu doc pliki są przekonwertowywane na mobi bądź epub i trafiają na przykład do selekcji, do recenzentów zewnętrznych bądź recenzji wewnętrznych.

Zrobienie tych formatów z wersji pdf jest cokolwiek utrudnione i wymaga wykonania dodatkowej czynności po stronie wydawcy, zrobienie ich z wersji drukowanej nie jest niemożliwe zupełnie, ale tego się raczej już nikt w wydawnictwie nie podejmie.
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

33
Na początku - bardzo dziękuję za odpowiedź.

Mam jednak pewien... konflikt informacji :)

W tym temacie - http://weryfikatorium.pl/forum/viewtopic.php?t=12 wyraźnie jest napisane:
Manta pisze:1.Forma przesyłania tekstów.

Nikt nie czyta propozycji przesyłanych mailem. Po pierwsze, z obawy o zawirusowanie komputera, po drugie, czytanie z ekranu jest niewygodne, uciążliwe i męczące. ZAWSZE wysyłaj swoje teksty wydrukowane na papierze. Właściwy format tekstu do tzw. standardowy maszynopis czyli 1800 znaków na stronie A4 czyli 60 znaków w wierszu i 30 linijek. Tylko takie teksty będą miały szansę na przeczytanie. Nie załączaj płytek CD ani dyskietek. Z obawy przed wirusami komputerowymi nie otwieramy ani CD ani dyskietek otrzymanych z nieznanego źródła.
Co prawda autor tego tematu nie jest wydawcą (z informacji, które udało mi się uzyskać), ale pisze on w imieniu Maga (rozumiem, że chodzi o wydawnictwo).
W zacytowanym przeze mnie fragmencie jest wyraźnie postawione twierdzenie (zawiewające absolutyzmem):
Manta pisze:Nikt nie czyta propozycji przesyłanych mailem.
Pan zaś pisze, że lepiej wysyłać mailowo (oczywiście zastrzega Pan, że to zależy co wydawca poda na swojej stronie).


Żeby rozwiać niejasności - jeśli na stronie wydawnictwa mamy podaną możliwość wysłania zarówno wydruku jak i pliku elektronicznego, z której opcji lepiej skorzystać?
Miało nic nie być, ale może podziała na panel Avatara? *hopefully* Podziałało! Wdzięczny, pozostawiam : )

35
Natalia Szczepkowska pisze:Zwróć uwagę na datę zamieszczenia tamtego posta - luty 2006.
Auć, faktycznie! Temat był podpięty, więc z góry potraktowałem go jako aktualny. Przez osiem lat na pewno sporo się pozmieniało (nie wiem na ile, dlatego moje pytanie pozostawiam nadal aktualne:
jeśli na stronie wydawnictwa mamy podaną możliwość wysłania zarówno wydruku jak i pliku elektronicznego, z której opcji lepiej skorzystać?
Dyskietki... Faktycznie, nawet nie zwróciłem uwagi. Dziękuję Natalia :)
Miało nic nie być, ale może podziała na panel Avatara? *hopefully* Podziałało! Wdzięczny, pozostawiam : )

36
Nie jestem wydawcą. Ale mam pewne obserwacje. Dotyczy to gł. nurtu.

1. Proces odpowiedzi w dużych wydawnictwach trwa miesiącami. Zdarzało się czekać nawet rok. Też zanosiłem wtedy teksty osobiście i szczerzyłem kły, ale - na logikę - po tym czasie, gdy ktoś sięga po tekst nie pamięta już nikogo sprzed roku. Chyba że ten ktoś przyjedzie na białym koniu, okryty jedynie płaszczem z własnych włosów.

2. Zasadniczo owo zaangażowanie nie ma znaczenia dla wydawcy. Dlatego, że widzi je jedna osoba, a decyzję i tak podejmuje kolegium redakcyjne. Zdarzyło się mi już, że ktoś w wydawnictwie był bardzo na tak z wydaniem, ale tekst nie przeszedł przez kolegium. Zatem ostateczną i jedyną ważną wartością jest tekst.
Może, MOŻE, kogoś obchodzi perspektywiczność autora, ale nie spotkałem się, żeby ktoś rzeczywiście wykazał zainteresowanie tym, że się pisze coś jeszcze (a załączałem listę publikacji i kilka laurów w konkursach). Rzeczy się robi po kolei i jeśli w pierwszy tekst nie wierzą całkowicie, nikogo nie obchodzi, że jest też drugi i trzeci.

3. Przede wszystkim należy dostosowywać się do życzeń wydawcy. Niektórzy chcą tylko elektronicznie, inni papierowo, inni krwią na własnej skórze. To powiedziawszy: gdy jest wybór papierowo/elektronicznie - wybrać papierowo. Nie zdarzyło mi się, żebym na propozycję papierową nie dostał żadnej odpowiedzi. Były one zwykle zdawkowe, ale były. Na propozycje elektroniczne jedni odpowiadają, inni nie (chociaż, np. p. Pacyńska z Fabryki Słów odpowiadała, ale to było z pięć lat temu). Trzeba sobie jednak zadać pytanie, czy chcemy aż tak wydać tekst i aż tak w niego wierzymy, żeby wydać - czasem - nawet kilkaset złotych na drukowanie kilkunastu kopii.

4. Wartość leży w zmuszeniu wydawcy do przeczytania. Mówię o tym, bo sam miałem sytuację, w której gdy wysłałem tekst sam został on odrzucono po dwóch tygodniach, a gdy działania podjął agent to samo wydawnictwo było tym, w którym redaktorka bardzo wierzyła w książkę i firma otarła się o wydanie (można by jednak powiedzieć, ze efekt końcowy ten sam).
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

37
Zostałem niejako wywołany do odpowiedzi (niejaki Bartek Biedrzycki"), więc powiem tylko tak:

- nie mam pojęcia, co Insignis sądzi na temat mojej książki, bo nikt od nich nigdy się do mnie nie odezwał,
- nigdy ja ani nikt z mojego otoczenia nie odzywał się do Insignisu.

To tyle w kwestii.

1) moją mikropowieść miałem zamiar puścić za darmo w ebooku, ale zanim to zrobiłem, pokazałem ją Michałowi Gołkowskiemu,
2) który zaniósł ją do FS, gdzie ktoś się z nią zapoznał, zaprosił mnie na spotkanie i
3) podjęto decyzję o wydaniu jej w FS,
4) książka nie jest "podpięta na siłę pod STALKERa" tylko wyszła w serii wydawniczej "fabryczna zona" (inna sprawa, że dotąd w tej serii ukazywały się tylko książki z szyldem STALKERa).

Mówię o tym wszystkim w materiałach promocyjnych :)

Z mojego punktu widzenia - super sytuacja, duże, znane wydawnictwo zgłasza się do kolesia, który opublikował dotąd drukiem kilka komiksów i jest totalnie nikim i proponuje debiut.

Myślę więc, że z debiutantami nie jest tak źle, w końcu debiutantem był też Michał Gołkowski - w jego sytuacji, o ile wiem, sam namówił FS do publikacji. Poszedł, przebrał się za stalkera i namówił ich do wydania swojego debiutu. Nie wiem, czy to było przed czy po Jadowskiej ;)

Plus teraz konkurs dla debiutantów na opowiadanie z uniwersum STALKERa.

Nie mogę więc, w sumie, wypowiedzieć się jakoś w temacie bardziej, bo nigdy nie szukałem wydawcy i nie wiem, jak FS reaguje w takich wypadkach.

38
Ja tylko dopowiem w kwestii wysyłania tekstów i opiszę, jak to wygląda u nas.

Przyjmujemy wyłącznie teksty wysłane mailem w formacie doc, odt, rtf.

Robimy konwersję na pdf, epub, mobi, bo w tej formie wysyłamy do selekcjonerów.

Dopiero po ich wewnętrznych recenzjach odpowiadamy Autorowi, co w normalnych warunkach zwykle nie trwa dłużej, niż dwa, trzy tygodnie.

[ Dodano: Śro 10 Wrz, 2014 ]
Natalia Szczepkowska pisze:luty 2006. Wtedy były inne realia, już fragment o dyskietkach powinien był dać Ci do myślenia ;)
Bez komentarza - osiem lat to cała epoka ;-)
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

39
godai pisze: 1) moją mikropowieść miałem zamiar puścić za darmo w ebooku, ale zanim to zrobiłem, pokazałem ją Michałowi Gołkowskiemu,
W takim razie fajnie wiedzieć, że Michałowi G. nie odbiła sodówka i umiał pomóc innemu debiutantowi - w przeciwieństwie do niektórych, co to tylko jojczą i na każdym kroku zniechęcają innych do wydawania ;)

Gratulacje zatem - i chyba fioletowy nick dla tego pana? :D
-- Paweł K.

To nie zabawa / Stara wiara / Niewdzięczność historii / Artysta

40
Wszystkie tego typu pytania przypominają mi sytuację, gdy młody adept piłkarski największą wagę przykłada do tego w jakich będzie grał korkach. Bo jak w zielonych, to się przypodoba trenerowi, a czerwone przynoszą mu pecha.
Każde wydawnictwo wyszczególnia na swojej stronie w jakim formacie autorzy mają podsyłać teksty. I to chyba jedyny warunek do spełnienia - z tych technicznych. Najważniejsze jest tekst (czyli, analogicznie, to jak grasz w piłkę. A czy ty na trening przyjeżdżasz samochodem czy hulajnogą i czy na plecach masz numer 7 czy 28 - kogo to obchodzi?). Trzeba pisać, pisać, aż napisze się dzieło. Reszta to pierdoły.

41
Óp tu masz racje. Ja piszę codziennie przynajmniej po dwie godziny i myślę, że tak za pięć do sześciu lat będę już naprawdę w tym dobry. Teraz jestem raczej poniżej przeciętnej :P

42
To recepta na sukces w podnoszeniu ciężarów, a nie pisaniu :) Można poprawić warsztat, ale nie da się wytrenować "literackiego" sposobu myślenia, tego co w uproszczeniu nazywamy talentem. To, albo jest, albo nie ma. Na Wery pojawiały się teksty nieporadne warsztatowo, ale takie, w których talent autora bił po oczach. Tu rozwój jest możliwy. W drugą stronę nie.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

43
Anakolut pisze:Gratulacje zatem - i chyba fioletowy nick dla tego pana? :D
Szczerze wątpię, żeby mi się należał. Może jak coś więcej wydam :)

44
Nie mi oceniać czy mam talent, więc uważam, że jestem przeciętny :P Gdy minie mi ten okres trzydziestu dni to wstawię jakieś opowiadanie na wery, bardzo chce żeby ktoś mnie ocenił i skrytykował, wytknął błędy. Moim zdaniem to dużo daje :D
Nigdy nikomu nie ufaj, Danielu, a tym bardziej ludziom, których podziwiasz. Bo nie kto inny, a właśnie oni zadadzą ci najboleśniejsze rany.

45
Navajero pisze:To recepta na sukces w podnoszeniu ciężarów, a nie pisaniu :)
A nawet w podnoszeniu ciężarów pewnie wszyscy zawodnicy na pewnym poziomie mają podobne treningi, diety, sprzęt i podobnie się przykładają - a jednak jedni zostają mistrzami olimpijskimi, a inni nie są w stanie zakwalifikować się do mistrzostw Polski. Tutaj też talent i predyspozycje grają rolę.

46
Óp pisze:Wszystkie tego typu pytania przypominają mi sytuację, gdy młody adept piłkarski największą wagę przykłada do tego w jakich będzie grał korkach. Bo jak w zielonych, to się przypodoba trenerowi, a czerwone przynoszą mu pecha.
Czuję się wywołany.
Wybacz dosadność, ale piszesz totalnie nie ad rem. Jedyne czego chciałem się dowiedzieć, to co zrobić, aby praca debiutanta została PRZECZYTANA, a nie jak zmusić/wybłagać wydawnictwo, by wydrukowało tekst.
To co napisałeś jest logiczne - koniec końców najważniejsze jest, by tekst pochwycił recenzentów (czy jak oni się tam zowią) i miał w sobie coś, co zdecyduje, że zostanie wydany, reszta to szczegóły. Swoją drogą, ktoś mądry kiedyś powiedział, że "diabeł tkwi w..." :)

Pozdrawiam ciepło.
Miało nic nie być, ale może podziała na panel Avatara? *hopefully* Podziałało! Wdzięczny, pozostawiam : )

Wróć do „Wydawnictwa”