To już trochę na marginesie tekstu, bardziej jako problem ogólny:
Gdyby w tekście Nataszy dziecko-narrator mówiło komuś to wszystko, opowiadanie byłby dla mnie lepsze
Czy nie jest tak, że monologujący bohater
zawsze mówi do kogoś? Do odbiorców? Do nas?
I przechodzę do następnego w kolejności
misiępodobania opowiadanka. "Rysa". Bardzo podoba mi się pomysł, ale wykonanie już mniej. Za lekko, za płytko. Widać, że pomysłowi w tym limicie znaków jest za ciasno. Dość długo zastanawiałam się nad tym, co napisał Jason:
Brakuje mi też wzmianki czego dokładnie dotyczy konflikt między narratorem, a jego partnerką.
Czy właśnie tego mi brakuje? Chyba jednak nie. Nie przeszkadza mi to niedopowiedzenie, tajemnica. Na poziomie konkretów nie muszę wszystkiego wiedzieć. Kamień to kamień, jest zamknięty, nie pokazuje wszystkiego. Ale brakuje mi chyba zejścia głębiej w emocje. Co, na przykład, bohater naprawdę ma na myśli, kiedy mówi o podpaleniu kamienia? Jak wyglądałby ten ogień po drugiej stronie metafory? Trochę za łatwe jest to tłumaczenie:
wolę żyć marzeniami. Pod takim tłumaczeniem siedzi zazwyczaj lęk:
nie chcę znać prawdy, bo się jej boję. Nie czuję w relacji pomiędzy postaciami ciężaru kamienia. Mocniej zaakcentowany lęk mógłby nadać ten ciężar. Chyba by się dało, nawet przy tak małym limicie znaków.