Pisać zaczęłam, gdy pewna aktorka i pisarka, prowadząca zajęcia literackie w mojej podstawówce, powiedziała, że mam talent. Pewnie mówiła to co drugiemu smarkaczowi, ale większej motywacji do bazgrania w zeszytach naiwnych opowiastek mieć nie mogłam (i bardzo dziwnie się czułam, gdy po latach kolega obracający się w celebryckim środowisku opowiadał mi o jej imprezowych ekscesach - mojej mentorki z lat szczenięcych...). Bazgrzę w zeszytach do dziś, rzadziej męczę klawiaturę, literackie szkice całymi stosami walają się po moim pokoju. Mam cichą nadzieję, że z czasem urosły rangą z naiwnych dziecięcych opowiastek do czegoś, co ma jakiś styl, sens i przysłanie.
Od niedawna walczę z moim wewnętrznym zwierzyńcem - leniwcem i tchórzem - by wreszcie wziąć się za pisanie na poważnie, coś dokończyć, coś opublikować... Dojrzałam do tego, by dać sobie mentalnego kopniaka i ruszyć z miejsca
