61

Latest post of the previous page:

Jeszcze o Kordegardzie chciałam. Według mnie to jest dobrze poprowadzony wątek i pokazuje coś niezwykle ważnego. Bo Piotrek siedzi w klatce zbudowanej na trzech filarach: miłości, korkociągu i Wiadomym Pytaniu. To klatka z grubego szkła, które zniekształca rzeczywistość. Żeby się do Piotrka dostać, trzeba albo mieć klucz (Grzesiek), albo się włamać (Artur). Kordegard jest na zewnątrz, dlatego jest dla Piotrka niepoznawalny. To symbol tego wszystkiego w życiu, czego Piotrek nie dostrzega albo dostrzega w sposób zniekształcony, a przez to nieodwołalnie traci. Traci to tylko dlatego, że to nie ma związku z Laurą, a więc dla niego jest nieistotne, niewyraźne albo w ogóle niezauważalne. Nie tylko nałóg to więzienie, współuzależnienie też. Nie tylko uzależniony nie widzi rzeczywistości, współuzależniony też. Ta powieść to kawał psychologicznego mięsa, sporo jest tam także sytuacji symbolicznych, ja np. atak sów także odczytałam jako symbol. Sowy (sowa - strażnik biblioteki, dawca zimnej, racjonalnej mądrości) mogłyby rozbić tę klatkę. Ale Piotrek na to nie pozwoli, bo kocha. Wie, od początku wie, że Laura "nie da rady", ale Wiadome Pytanie - poczucie winy wsparte na miłości, nie pozwoli mu na wyciągnięcie z tej wiedzy racjonalnych wniosków.

Edit: I tak oto napisałam trzy tysiące postów na Wery. ;)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

62
Patryku, coraz bardziej interesuje mnie Twój tekst, zamierzam nad nim usiąść :) Z zamieszczanych opinii czytelników wynika, że pomysł oraz jego realizacja są wyborne :)
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

63
Thana pisze:2. Zakończenie jest idealne. Coś wspominasz w podziękowaniach o osobie, która inspirowała końcówkę - wyślij tej osobie kwiaty! Każde inne zakończenie byłoby złe.
Zakończenie długi czas spędzało mi sen z powiek. Sam nieustannie zastanawiałem się, jak to się skończy. Chyba dopiero będąc w ponad połowie prac nad książką zrozumiałem jak.

Jeśli chodzi o ratowanie końcówki, to pierwotnie [SPOILER] Piotrek nie podnosił z ziemi nadziei, tylko zostawiał ją w zaspie. Moja przyjaciółka przekonała mnie, żeby postąpić inaczej.[/SPOILER]
Thana pisze:Pewnie nie umiałabym tego dobrze uzasadnić, ale strasznie mi to przypomina prozę Chiny Mieville'a (bardzo lubię).
Nie znam, ale bardzo mnie zaintrygowałaś. Na pewno się zapoznam. :)
Natasza pisze:Thana, u nas też będzie znany!
Gratuluję, Patren
Nataszo, oby. ;) I dziękuję!

Thano, dziękuję Ci bardzo za ciepłe i mega interesujące słowa. Bardzo mnie cieszy, że zwróciłaś uwagę na wątek współuzależnienia. Przez długi czas - z racji głębokiej niechęci do pytania "o czym to?" - miałem przygotowaną taką krótką formułkę-odczepkę, z której byłem zadowolony, bo wydawała mi się trafna: że "Śnieg widmo" jest o alkoholiźmie i magii. Dopiero po jakimś czasie stwierdziłem, że to nie jest do końca trafne, bo jeszcze bardziej niż o alkoholiźmie, ta powieść jest właśnie o współuzależnieniu.
Marcin Dolecki pisze:Patryku, coraz bardziej interesuje mnie Twój tekst, zamierzam nad nim usiąść :)
Świetnie. :) Zapraszam.

To bardzo ciekawe, co mówicie o Waszym stosunku do Laury.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

64
Patren pisze:Przez długi czas - z racji głębokiej niechęci do pytania "o czym to?" - miałem przygotowaną taką krótką formułkę-odczepkę, z której byłem zadowolony, bo wydawała mi się trafna: że "Śnieg widmo" jest o alkoholiźmie i magii. Dopiero po jakimś czasie stwierdziłem, że to nie jest do końca trafne, bo jeszcze bardziej niż o alkoholiźmie, ta powieść jest właśnie o współuzależnieniu.
Ha! Odpowiedziałeś na pytanie, które chciałam zadać, ale zapomniałam: jak Ty to wydawcom streszczałeś? :)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

66
Dam Ci, Patren, jeszcze jedną drobną uwagę, nawet nie tyle krytyczną, co taką "na przyszłość": postaraj się przy tych metaforach nie grać dwa razy tą samą kartą. Za pierwszym razem metafora działa, bo jest nowa. Za drugim - już nie. Wiem, że bardzo trudno to wychwycić samemu, ale redaktor też nie zawsze wychwyci. W "Śniegu" masz kilka takich powtórzonych np. "pogujące serce". Lepiej by było, gdyby za drugim razem ono zrobiło coś innego.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

67
Thano, jestem świadomy kwestii, o której mówisz. To był mój zamysł, pewien eksperyment, który nadal nieśmiało kontynuuję w swoich pracach - powtarzanie niektórych metafor, udomawianie ich w swoim języku jako takie lokalne związki frazeologiczne. Coś na zasadzie: zrobiłem sobie śrubokręt, to wykręcę nim więcej niż jedną śrubkę. Jesteś jednak drugą osobą, która mówi o tym jak o potknięciu, więc prawdopodobnie nie funkcjonuje to tak zgrabnie, jak myślałem, że może będzie. ;)
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

68
Patren, Nie przejmowałbym się tym za bardzo. Thana jest znana z zauważania rzeczy niewidocznych ;)
Owszem, metaforyzacja stylu jest obecna, moim zdaniem nawet za bardzo (to chorobą dotykającą szczególnie debiutantów, którym wydaje się, że trzeba do każdego zdania napakować wszelkiego rodzaju informacji i zastosowanie metafory okazuje się rozwiązaniem idealnym i wysoce efektywnym) , ale jej negatywny wpływ równoważony jest w Śniegu przez liczne kolokwializmy.
To, co mówisz o budowaniu stylu z "modułów" jest ciekawe i chętnie zobaczyłbym kolejne teksty napisane w ten sposób, zakładając, że z każdym kolejnym metoda będzie się doskonalić :)
http://ryszardrychlicki.art.pl

69
smtk69 pisze:Thana jest znana z zauważania rzeczy niewidocznych ;)
No i bądź tu, człowieku, mądry: wyrzut to czy komplement? :)
smtk69 pisze:Owszem, metaforyzacja stylu jest obecna, moim zdaniem nawet za bardzo (to chorobą dotykającą szczególnie debiutantów, którym wydaje się, że trzeba do każdego zdania napakować wszelkiego rodzaju informacji i zastosowanie metafory okazuje się rozwiązaniem idealnym i wysoce efektywnym) , ale jej negatywny wpływ
Aha! Prowokacja! Guza szukasz! Pokłócić się chcesz! :twisted: ;)

Po pierwsze: skąd pomysł, że metafory mają na powieść wpływ negatywny, co? Mają pozytywny! Porównałam Patrena do dzikiego literackiego jazzmena i to był komplement, albowiem dzikie literackie jazzmeństwo jest zaletą! Bezwzględnie. I nie, "Śnieg" nie jest przeładowany. I nie, nie jest to choroba. Choroba początkujących autorów polega na czymś innym - na tym, że ich metafory są po prostu nieudane, nieadekwatne, niedobre. Natomiast metafory Patrena są po pierwsze - dobre, a po drugie - jest ich tyle, ile trzeba.
Ja wręcz odniosłam wrażenie, że jest ich za mało i stąd konieczność powtarzania. Panie, jazzman, ale Pan już to grał! Zapomniał Pan, że to już było? Konceptu zabrakło? - tak to odebrałam. A Patren powyżej odpowiada, że to było celowe, czyli wnisek taki, że zabrakło jakiegoś metakomunikatu o tej celowości w samym tekście (albo ja tego metakomunikatu nie zauważyłam). Jakiegoś: Tak, powtarzam, ale wiem, co robię, nie pyskuj, tylko słuchaj zabrakło.

Dla porównania: mamy przecież w "Śniegu" także powtórzenia całych scen i tam nie ma wątpliwości co do celu. Bo jeśli wracamy do tego pomieszczenia, gdzie facet gra na gitarze martwej kobiecie, wracamy w momencie, gdy już wiemy, kim ona jest i dlaczego on jej gra, to ta znana już sytuacja jest całkiem nową sytuacją. I pamiętamy swoje myśli z chwili, gdy widzieliśmy to wszystko po raz pierwszy, i zarazem teraz już wiemy, że to nie tak, jak myślisz, kochanie. Natomiast to serce zaczęło pogować i potem znów zaczęło, jakby nie robiło tego wcześniej. A myśmy słuchali tego jazzu uważnie i wiemy, że robiło.

Z innej beczki: książkę porwał teraz mój mąż, zatopił się w niej całkiem, podniósł na chwilę nos w połowie i rzekł: Jak na debiut, to to jest imponujące! :mrgreen:
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

70
Thana, Metaforyzacja w powieści, zaznaczam w powieści, wydaje mi się protezą, której autorzy pozbywają się wraz z rozwojem stylu. Ciężko mi teraz wytaczać przykłady, ale odnoszę wrażenie, że ciężar metaforyzacji na poziomie zdania przesuwa się stopniowo w stronę metaforyzacji opisu czy sceny. Zagęszczenie znaczeń spada, na czym korzysta czytelnik szukający powieści w powieści a nie zwielokrotniania za wszelką cenę poziomu odczytań. W tym celuje poezja i za to jej nie lubię ;)
Debiutant daje się zwieść tej pozornej łatwości zwielokrotnienia przekazu, przede wszystkim ze strachu, że debiut może okazać się jednocześnie końcem jego literackiej kariery. Więc pakuje na maksa aż waliza sie rozłazi. Poza tym, jeśli debiut jest jego pierwszą powieścią z reguły stanowi zbiór tysiąca pomysłów, wszystkich jednakowo ważnych i niezbędnych dla świata. Więc znowu upycha...
Dobrze, to były rozważania ogólne.
Teraz Śnieg... Powiem tak, od pierwszych stron bardzo sie obawiałem, że ta nieszczęsna metaforyzacja weźmie górę nad zdrowym redaktorskim rozsądkiem. Jednak tak się nie stało, jak pisałem wcześniej, Patryk znalazł równowagę stylistyczną. Mimo wszystko nadal uważam, że miejscami powieśc jest zanadto przeładowana (co nie znaczy, że zła, po prostu mogłaby być doskonalsza).
Z niecierpliwością więc czekam na kolejną powieść Patryka, która potwierdzi lub obali te moje powyższe herezje ;)
http://ryszardrychlicki.art.pl

72
kfk pisze:Raczej komplement
W takim razie: dziękuję. :)

I wygląda na to, że nie uda nam się pokłócić, bo na degustibusy zeszło.
kfk pisze:Zagęszczenie znaczeń spada, na czym korzysta czytelnik szukający powieści w powieści a nie zwielokrotniania za wszelką cenę poziomu odczytań. W tym celuje poezja i za to jej nie lubię ;)
Za wszelką cenę, to faktycznie nie. Desperacja rzadko wygląda dobrze. Ale tak w ogóle, to ja wielopoziomowość bardzo lubię i cenię. W powieści też. Prostotę, owszem, docenię, jeśli rzecz ładnie wykonana, ale jednak wolę, kiedy jest gęsto. I będę się upierać, że to nie sama obecność (albo brak) metafor świadczy o jakości utworu, tylko ich dobór.

Tylko że ja poezję lubię. I to wiele tłumaczy. :) Cóż, jeden woli orkiestrę symfoniczną, a drugi - harfę solo. Nie da się udowodnić wyższości jednego nad drugim.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

73
Thana pisze:Prostotę, owszem, docenię, jeśli rzecz ładnie wykonana, ale jednak wolę, kiedy jest gęsto.
Widzisz, jedno drugiego nie wyklucza, można być prostym w kompozycji zdania i wielopoziomowym w konstrukcji fabuły (użyć nawiązań itp). Można dorzucić wieloznaczności w opisach. Można... możliwości jest dużo :)
Z tych wszystkich środków metaforyzacja zdania wydaje się często zabiegiem najłatwiejszym, wszak pisać pezję każdy potrafi ;) (i za to jej nie lubię).
Wyższą szkołą jazdy jest zachować "powieściowość" w sensie narratorskiego oddechu długodystansowca i nie zgubić po drodze bogactwa odczytań.
http://ryszardrychlicki.art.pl

74
Thana pisze:A Patren powyżej odpowiada, że to było celowe, czyli wnisek taki, że zabrakło jakiegoś metakomunikatu o tej celowości w samym tekście (albo ja tego metakomunikatu nie zauważyłam). Jakiegoś: Tak, powtarzam, ale wiem, co robię, nie pyskuj, tylko słuchaj zabrakło.
Podejrzewam, że tego metakomunikatu rzeczywiście mogło zabraknąć. Pochylę się nad tym podczas aktualnych prac.
Thana pisze:Z innej beczki: książkę porwał teraz mój mąż, zatopił się w niej całkiem, podniósł na chwilę nos w połowie i rzekł: Jak na debiut, to to jest imponujące! :mrgreen:
Super. :) Daj znać, co myśli, jak skończy książkę.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

75
Thana pisze:A Patren powyżej odpowiada, że to było celowe, czyli wnisek taki, że zabrakło jakiegoś metakomunikatu o tej celowości w samym tekście (albo ja tego metakomunikatu nie zauważyłam).
Thano, ale pierwszą, fundamentalną zasadą analizy literackiej jest optymistyczne, ale konieczne założenie, że każdy zabieg stosowany w tekście ma charakter celowy. ;)
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

76
Sepryot pisze:pierwszą, fundamentalną zasadą analizy literackiej jest
Ja nie analityk. Ja czytelnik. :P
Patren pisze:Daj znać, co myśli, jak skończy książkę.
No to tak: po pierwsze powiedział, że o tej książce powinno być głośno i ma nadzieję, że będzie. Podobała mu się zdecydowanie, ze względu na wiarygodność psychologiczną, sposób prowadzenia postaci (też kibicował Piotrkowi), równowagę między osadzeniem w teraźniejszości a fantastyką (że nie ma, jak to ujął "nachalnej doraźności", choć stwierdził, że zaciekawiły go te światy i chętnie by o nich poczytał więcej), cały myk z Arturem. I też miał, jak ja, skojarzenie z powieściami Mieville'a, a konkretnie z "Miasto i miasto" (jeśli nie znasz, to polecam, rewelacyjna powieść).
No i oboje się zgodziliśmy, że dodatkową zaletą jest obicie gęby wciąż pokutującemu mitowi "artysty przeklętego". ;)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

Wróć do „Archiwum Pisarzy”

cron