Oberżynizm

1
Dwa słowa na wstęp ;)

1. Nazwa - aubergine [ołberdżin] (eng) - bakłażan. Uznałem, że "Bakłażanizm" brzmi nieciekawie.

2. Tzw. "podtekst": dość niezamierzony, ale jak już jest to nie ma co rezygnować ;)



Zapraszam do króciutkiej lektury...



- Pamiętajcie, młodzi adepci! – Głos kapłana wydobywał się spomiędzy fałdów skóry i tłuszczu na jego głowie, prawdopodobnie twarzy. Mimo to słowa rozbrzmiewały po całej świątyni jak grzmot. – Pamiętajcie! Jesteśmy Bakłażanami!

- Jesteśmy Bakłażanami – powtórzyli stłoczeni w koło wyznawcy.

- Zaiste, zaiste... Dlatego powiadam wam, Bakłażanowie: nie idźcie tą drogą, idźcie tamtą! Albowiem tą drogą chodzą strażnicy miejscy, a niech was tylko zobaczą! Niech was zobaczą, powtarzam! Tedy będziecie wszyyyscy powieszonymi Bakłażanami! Każdy jeden! A po co się wiesza bakłany?

- Aby je zjeść! – posłusznie oznajmił tłum.

- Zaiste, zaiste... co ja tu jeszcze miałem... – Kapłan wyciągnął jakiś pergamin; mógłbym przysiąc, że z ludzkiej skóry. – A, tak: Historia Stworzenia!



Pomiędzy ludźmi zaplątała się sieć pomruków, coraz gęstsza i gęstsza. Co to starsze pająki szeptały „a nie mówiłem?!”, zaś ich młodsi koledzy posłusznie podawali sznur dalej. Tylko wyjątkowo wielki i dorodny trzmiel mógłby przerwać tę pajęczynę ludzkich umysłów – ktoś taki, jak guru stojący właśnie na podeście. Szczególnie, że byłby to wyjątkowo tłusty trzmiel...

Jakież to myśli nie kołatały się teraz w umysłach ludzi. Dla takich chwil warto ryzykować życie i przychodzić na spotkania z Prawdą... pomyślcie, Historia Stworzenia! I to w wykonaniu najtłustszego Bakłażanowianina świata.



Kapłan kontynuował; szepty mimowolnie ustały.



- Wiele już lat minęło, zaprawdę powiadam wam, od czasu, gdy mój mistrz opowiedział tę historię mnie. On z kolei usłyszał ją od swojego mistrza, który z kolei usłyszał ją od swojego, i tak dalej, i tak dal... CISZA! Ty, z lewej, powtórz! – Guru wskazał swoim wszechmocnym palcem na chłopca w pierwszym rzędzie.

- Emm... no więc, tego... znaczy się... miszcz miszczowi...

- NIE! źLE, źLE, źLE! NIEPOPRAWNIE! Wyznawcy, powtórz!

- Em – no - więc – tego – znaczy - się – miszcz - miszczowi.

- Nie, na wielkiego Bakłażana! – kapłan westchnął – Chłopcze, za karę zostajesz po kazaniu!



Po krótkiej przerwie na śmiechy i gesty mistrz ciągnął dalej.



- Zaiste, zaiste, zaiste... Niepamiętne to były czasy, gdy Stworzyciel dokonał swego dzieła... a stało się to za sprawą... – światła zgasły, gdzieś na górze zadudniły bębny – Chusteczki! Taaak, moi drodzy, chusteczki! Bowiem nawet stwórca musi czasem wydmuchać sobie nos! A gdy to już uczynił, to wtedy... właśnie wtedy... – Wokół kapłana zapłonęły wykwintne pochodnie; tłum cofnął się przerażony. – dokładnie wtedy... – mówił już prawie szeptem, żeby zaraz zawyć na tyle głośno, na ile pozwalały mu na to niemrawe płucka. – WYRZUCIł Ją DO KOSZA! Har – har – har!



Taki diaboliczny śmiech czasem się przydaje... pomaga zaplątać nową sieć, i w ogóle...

Stojąc w tej chwili w tłumie moglibyście stracić słuch. Poważnie! Okrzyki zachwytu, klaskanie i głupie „A nie mówiłem?!” zakłócały nawet Kazaniowe Bębny.

W dołach ofiarnych wyczerpywał się już proch; pod szerokie sklepienie wdrapywał się powoli gęsty dym, zwiastując nadchodzący koniec uroczystości.



- Do Kosza! Powiadam wam, Bakłażanowie: „Do Kosza”! Bowiem koszem tym była Ziemia, a jej brudem, podłym pomiotem, trucizną!!! ...byli ludzie. – „ooooo”, pomyślał mądrze tłum – I widział stwórca, że dzieło jego trucizną! TRUCIZNą, POWIADAM!!

- Trucizną!

- Jadem!

- Pomiotem!

- Zabić ludzi! ZABIć ICH!!!

- A STWóRCA BYł MąDRY i MIłOśCIWY! – Guru niewidzialnymi nożycami uciął niewygodne kawałki sieci. – I skrzyżował on swego jedynego syna, Stanisława I Bakłażana, z człowiekiem, a Chusteczkę zakopał! Odtąd na świecie istniały dwie rasy, pół-Bakłażany i ludzie! Oto, co Pan uczynił...

- Mistrzu, czy to znaczy, że jesteśmy pół-bogami? – „No właśnie, jesteśmy? Jesteśmy?!”.

- Bylibyśmy, drogie dzieci... bylibyśmy, powiadam! Gdyby nie Wielki Pies.

- Głupie psy, zabić je! Zabić je wszystkie!

- Milcz głupcze, bowiem nie znasz potęgi psów! – Kapłan pospiesznie odwrócił się do posągu w kształcie wilkołaka, odmówił na klęczkach jakąś inkantację i zwrócił się ponownie do tłumu. - Wielki Pies odkopał chusteczkę, przez co zabił Bakłażanów, i wszystkich, którzy choć w połowie ich przypominali! Bo czego potrzebują do życia bakłażany?

- Wody! – krzyknął rybak.

- Ziemi! – krzyknął ziemniak.

- Głupców, którzy ich słuchają! – krzyknął szpieg i zginął kilka sekund później.

- Nie, nie, nie, nie! Bakłażany mają alergię na psy, moje dzieci! I dlatego te kundle są takie straszne... – Mistrz wbił spojrzenie w podłoże.

- Ale co to ma wspólnego z... – zapytała staruszka; przypłaciła za to życiem.

- Panie, a więc kim my jesteśmy? – po raz wtóry odezwał się dociekliwy adept.

- Trudno to jednoznacznie określić, synu... jesteśmy czymś w rodzaju ćwierć-bogów, potomkami Bakłażanów splugawionymi przez ludzką rasę.



Zapadła cisza. Od czasu do czasu z tłumu wyfruwała jakaś cienka pajęczynka, jednak trzmiel czuwał. Jego ceremonia musiała być idealna. Ale przede wszystkim musiała być tak chaotyczna, żeby ta masa mięsa nie zrozumiała ani jednego słowa. Bowiem z niezrozumienia rodzi się zachwyt, a stąd do fanatyzmu dzieli nas tylko ta niewidoczna dla oka pajęcza linka...

Guru wznowił kazanie.

- Tak, młodzi adepci. Tak, Bakłażanowie! Tak, powiadam, zbliżyliśmy się wszyscy do odpowiedzi na wszystkie nasze pytania. Do czego dążymy? Kim jesteśmy? Jaki w tym wszystkim jest cel...? – Kapłan doskonale wiedział, że te pytania docierają do każdego miejsca w organizmie jego baranów. – Otóż, moi drodzy, jesteśmy ludźmi. A mimo to krąży w nas krew pierwszego Bakłażana, syna stwórcy! Nasz cel jest więc prosty... – Mistrz sam zadał sobie ból; fałdy tłuszczu na twarzy nie miały szans ułożyć się w uśmiech – Musimy dążyć do doskonałości! Tylko dzięki temu odrodzą się w naszych dzieciach pradawni, tak lepsi od ludzi! I w ten sposób to my wszyscy wskrzesimy dawnego Bakłażana, on zrodzi się z nas! A wtedy... zobaczymy. Stwórca czuwa. – pauza na rozkurcz mózgów i kontratak – Dziękuję, moi drodzy, to koniec na dziś. Zastanówcie się nad tym w domu! Acha... jeszcze jedno! Na za tydzień każdy niech napisze „dziesięć cech, dla których warto mieć uczulenie na psy”! żegnajcie!



Zdążył w samą porę, opary właśnie wykurzyły ostatnich słuchaczy na zewnątrz. Tak, stało się: ceremonia była idealna, a Wielki Trzmiel właśnie otrzymał w swoje ręce kilkunastu nowych wyznawców. Reszta ich wyda, to pewne, ale żniwo będzie wysokie, a kultyści posłuszni.

Tak, pora opuścić już to miasto...

2
Nazwa - aubergine [ołberdżin] (eng) - bakłażan. Uznałem, że "Bakłażanizm" brzmi nieciekawie.
Według mnie brzmi o wiele lepiej od ,,oberżynizmu". że nie wspomnę o tym, że kojarzy mi się z oberżynami.
- Pamiętajcie, młodzi adepci! – Głos kapłana wydobywał się
,,Głos" z małej.
słowa rozbrzmiewały po całej świątyni
W całej świątyni.
Co to starsze pająki szeptały
Bez ,,to".
- Em – no - więc – tego – znaczy - się – miszcz - miszczowi.
Wielokropki. Te myślniki wyglądają kiepsko. (I w dodatku chyba błędnie: powinno być bez spacji.)
- Nie, na wielkiego Bakłażana! – kapłan westchnął – Chłopcze, za karę zostajesz po kazaniu!
Zły zapis dialogów. Podałabym linka do odpowiedniej strony, ale jestem w szkole i nie mam czasu. W każdym razie szukaj w dziaje ,,Jak pisać?, ,,Poradnik wg kogośtam". ^^
wykwintne pochodnie
Pochodnie mogą być wykwintne?
Har – har – har!
To ma być onomatopeja śmiechu? Już to gdzieś słyszałam, ale nie pamiętam, gdzie. (Prattchet? Nie, chyba nie...) A poza tym bez myślników.
Jego ceremonia musiała być idealna. Ale przede wszystkim musiała być tak chaotyczna, żeby ta masa mięsa nie zrozumiała ani jednego słowa.
Mięsa? Myślałam, że to bakłażany. XD
Kapłan doskonale wiedział, że te pytania docierają do każdego miejsca w organizmie jego baranów.
??? o_O To ja już kompletnie nie wiem, z kim on gadał. (winky, ty bakłażanie jeden ty.)
– Otóż, moi drodzy, jesteśmy ludźmi.
Trza było tak od razu. XD
dziesięć cech, dla których warto mieć uczulenie na psy
Cech...?
żniwo będzie wysokie
Nie jestem pewna, czy żniwo może być wysokie.







Nie podoba mi się. Bez sensu. Pitu-pitu, pierdu-pierdu. Nic z tego nie wynika i jest zupełnie nieśmieszne, a chyba takie w założeniu miało być. (A poza tym winky to gbur.) Miało bardziej bawić czy skłonić do jakichś refleksji? To satyra? Niczego z powyższych nie przypomina. Jak dla mnie to taki trochę bełkot. Ale plus za styl - czyta się jak przez styropian.



Pozdrawiam.
Ostatnio zmieniony śr 12 gru 2007, 18:37 przez winky, łącznie zmieniany 1 raz.
Z powarzaniem, łynki i Móza.

[img]http://img444.imageshack.us/img444/8180/muzamtrxxw7.th.jpg[/img]

לא תקחו אותי - אני חופשי

3
To chyba satyra na religię, prawda? Podobał mi się styl, czytanie idzie jak z górki. Czy to część jakiejś większej całości? :?

4
Miałem być grzeczny. Miałem. Chyba nie potrafię.Spróbuję jednak.



Wpierw kosmetyka. Mały przykład i do boju.
A po co się wiesza bakłany?
Chyba zjadłeś literkę?

Nie lubię tekstów, w których co niektóre wyrazy pisane są z użyciem caps locka. Bardzo tego nie lubię. Rozumiem cel - jeśli chodzi o intonację na krzyk - ale można zrobić to w inny sposób - wykrzykniki i tym podobne znaczki. Zostańmy przy wykrzyknikach.

Następnie sztuczne przedłużanie wyrazów. Po co to? Tego, przyznam - nie rozumiem. Tak jak zastosowania tutaj słowa - miszcz. Taka infantylizacja żeby wskazać dziecinność umysłów słuchaczy? Czy w jakimś innym konkretnym celu?
Har – har – har!
Przyznam, że kojarzy mi się to z piratami. Har! Drink Rum! Tylko czemu?

Te kilka detali bije mnie po oczach na wstępie. Nawet nim zacząłem czytać.



Idźmy jednak dalej, nie stawajmy na pierwszym kroku.

Historia napisana jest w jakimś konkretnym celu? Ośmieszenie zakonu Jedi? Zgadłem?

A, na poważnie. Nie wiem czy opowiadanie miało śmieszyć, czy zmusić do namysłu. Namysłu? Nad czym? Jeśli nad religią to słabe oparcie sobie wybrałeś w tym tekście. To jakby słoń miał ustać na jednej zapałce.

A, może ukryte są tu jakieś rozważania nad sensem istnienia, czy chociażby bytem ludzkim? Może, ale ukryłeś je pod nie wciągającą opowiastką.

Serio, to opowiadanie jest nudne. Nie wiem czy to wina Twojego stylu pisania, jakieś maniery czy po prostu samej historii.



Na koniec:
- Emm... no więc, tego... znaczy się... miszcz miszczowi...

- NIE! źLE, źLE, źLE! NIEPOPRAWNIE! Wyznawcy, powtórz!

- Em – no - więc – tego – znaczy - się – miszcz - miszczowi.

- Nie, na wielkiego Bakłażana! – kapłan westchnął – Chłopcze, za karę zostajesz po kazaniu!
Czemu na końcu wszyscy wyszli? Przecież ktoś miał zostać za karę dłużej. Czyżbyś o tym zapomniał w trakcie pisania?

Zdecyduj się na jedną wersję "em", z jednym "m" lub dwoma. Wiem, można to odczytać jako dłuższe jęczenie, jąkanie (?), ale lepiej według mnie trzymać się jednej wersji.



Póki co mogę stwierdzić, że nie podobało mi się. To na pewno. żeby powiedzieć/napisać coś więcej musiałbym przeczytać coś innego. Coś dłuższego? Niekoniecznie. Wystarczy, że będzie napisane w innej tonacji. Będę mógł wtedy stwierdzić czy winą stylu jest znużenie jakie mnie ogarnęło w trakcie czytania tego tekstu.



Pozdro.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

5
Dzięki za komentarze.



Po pierwsze cel - tu nikt nie zgadł. Fakt, że to nic dziwnego, bo jest to jedna mniejsza część. A więc mówię: całość tej miniaturki ma "opisać" sposób, w jaki przywódca manipuluje ludźmi, stworzyć taką małą zupełnie bzdurną sektę i na jej przykładzie to wszystko zarysować.

śmieszne? Wyolbrzymione, z pewnością nie dla śmiechu.


Według mnie brzmi o wiele lepiej od ,,oberżynizmu". że nie wspomnę o tym, że kojarzy mi się z oberżynami.
Celowo, dziękuję.
Bez ,,to".


Zastanawiałem się nad tym... ale i tak postawiłem na swoim. ;)
Wielokropki. Te myślniki wyglądają kiepsko.
Tak, dziękuję za radę. Co do wszystkich uwag dotyczących zapisu dialogów - wiem, że mam z tym problemy. Już szukam tego magicznego linku ;f
Pochodnie mogą być wykwintne?
Oczywiście!
Har – har – har!
Miało być coś w rodzaju "whahaha"... nie wiem, dlaczego tak akurat napiałem. I tak, chodziło mi o piratów.
Mięsa? Myślałam, że to bakłażany.


A nie napisałem, że tłum ludzi...? ;p

Pająków tyż nima.
??? To ja już kompletnie nie wiem, z kim on gadał.
j.w
Cech...?
I uczulenie ja "sierść psów", a nie na psy. Nie besztajmy się nawzajem za bzdurne kwestie swoich bohaterów... ;p
Miało bardziej bawić czy skłonić do jakichś refleksji? To satyra? Niczego z powyższych nie przypomina. Jak dla mnie to taki trochę bełkot. Ale plus za styl - czyta się jak przez styropian.
Gdyby miało bawić, napisałbym rzeźnię z udziałem bakłażanów i dżemu. Patrz: notka wstępna ;)

Nie jestem pewien, czy w tym wypadku "czytanie jak przez styropian" można odczytać na korzyść.
To chyba satyra na religię, prawda? Podobał mi się styl, czytanie idzie jak z górki. Czy to część jakiejś większej całości?
Tak; dzięki; tak. Nie jestem pewien, jakiej religii, ale na pewno można to tak odczytać ;)
Nie lubię tekstów, w których co niektóre wyrazy pisane są z użyciem caps locka. Bardzo tego nie lubię. Rozumiem cel - jeśli chodzi o intonację na krzyk - ale można zrobić to w inny sposób - wykrzykniki i tym podobne znaczki. Zostańmy przy wykrzyknikach.
W tym wypadku ma to zasadnicze znaczenie. Niestety, mój kapłan lubi sobie pokrzyczeć, a musiałem oddzielnie zaznaczyć kwestie wyjątkowo ważne (dla tłumu). Zazwyczaj też nie lubię, gdy całe linie nagle stajasię drukowanymi literkami... w tym wypadku niestety było to konieczne.
Następnie sztuczne przedłużanie wyrazów.
Nad tym też się zastanawiałem. Chciałem jakoś pokazać sposób wymowy kapłana (niepotrzebnie, wiem ;f).
Czemu na końcu wszyscy wyszli? Przecież ktoś miał zostać za karę dłużej. Czyżbyś o tym zapomniał w trakcie pisania?
Uciąłem kilka zdań nieistotnych dla tej części. On po prostu uciekł, tyle mogę powiedzieć.



Co do stylu: osobiście nie uważam, aby był nudny do czytania. Ale jeszcze nie zasięgnąłem opinii, bo to pierwsze moje opowiadanie tak napisane.

...no i przepraszam za literówki w poście, mam kłopoty z klawiaturą.



Również pozdrawiam!

6
Przeczytane.

łehehe...



Pomysł: 4+

Ambitny, nie powiem XD



Styl: 4=

Troszkę kuleje. Te myślniki, wielokropki... Phe-he.

Mnie się czasem ciężko czytało.



Schematyczność: 4+

To nie jest schematyczne. Jednak przypomina mi ugrupowanie przyzywające smoka ze "Straż! Straż!" Terry'ego Prattchetta.



Błędy: 4=

Masz :D



Ocena ogólna: 4-



Powiem, że mi się podobało...
Are you man enough to hold the gun?

7
Cóż...



Powiało trochę Pratchettem, rzeczywiście. I wieloma innymi utworami, które w ten sposób ukazują religię.



Styl nienajgorszy, ja przeczesałem tekst bez trudności. Co prawda zabrakło jakiejś takiej wyraźnej wizji, mogłeś bardziej to rozwinąć, bo aktualnie kończy się, zanim na dobre się zacznie.



Treściowo jest słabiej, ale też nie tragicznie. Niczym oryginalnym nie błyskasz, ot znów przedstawiony schemat "Boss wszystich bossów i jego durne owieczki", tylko tło inne (Bakłażany). Brakuje lepszego zakończenia, aktualnie wydaje się bezpłciowe. No a to:


Acha... jeszcze jedno! Na za tydzień każdy niech napisze „dziesięć cech, dla których warto mieć uczulenie na psy”! żegnajcie!


wybitnie sztuczne. Jakbyś chciał na sam koniec sypnąć koniecznie jakimś żartem. Nie wyszło. Radziłbym to przerobić.



Podsumowując, narazie wydaje się nijakie. Ot, jest jakaś sytuacja, jakieś dialogi, ale tego nie czuć. Krótkie, ze średnich lotów zakończeniem.



Pomysł: 3=

Styl: 4=

Schematyczność: 3=

Błędy: ?
(nie zwracałem uwagi, wzoruj się na poprzednikach)



Ocena ogólna: 3



Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

8
Powiało trochę Pratchettem, rzeczywiście.
Nigdy w życiu nie przeczytałem niczego Pratchetta... aż z ciekawości kupię i zobaczę, czy macie rację.
Treściowo jest słabiej, ale też nie tragicznie. Niczym oryginalnym nie błyskasz, ot znów przedstawiony schemat "Boss wszystich bossów i jego durne owieczki", tylko tło inne (Bakłażany). Brakuje lepszego zakończenia, aktualnie wydaje się bezpłciowe.
Oj, jednak trzeba było tego nie dzielić na części... później wstawię part.2. ;)



Przepraszam za wszelkie negatywne wrażenia, dziękuję za oceny i

Pozdrawiam.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”