Świetlik

1
WWW - Widzisz? Widzisz! Nie widzisz? - artykułował nieporadnie i powoli Tomuś. Już nie taki mały, ale jeszcze nie Tomek i z dala od Tomasza. Miał nadzieję przeskoczyć kilka szczebli, zamysł który nieustannie bombardowała siedząca tuż obok Aneczka, już nie Aniusia. Ubrani w prawie jednolite, wełniane sweterki, on w grantowy, z rękawami pełnymi psiej sierści, ona w różowy z fantazyjną, uplecioną w żółty kwiatek kokardką przy szyi, jak nierozpakowany prezent.
WWW - Ale to musisz mi pokazać. Ja nie widzę tylko dlatego, że coś jest.

WWW Drobny palec chłopca dotknął szklanej szybki, przez chwilę sunąc w różnych kierunkach, jak gdyby w zastanowieniu, jaki obrać kąt. Tomuś uśmiechnął się ściętymi niby od formy ustami. Chuchnął na taflę, patrząc jak rośnie mgła, powoli pożerajaca coraz większy fragment lustra, a gdy zabrakło mu tchu, nakreślił strzałkę, wskazującą drobne, roztańczone w szaleństwie światełko, skaczące po szybie jak gdyby miało zaraz wyskoczyć.
WWW - Widzisz?
WWW - Bo pokazałeś. Zanim zobaczę, musisz pokazać, albo pokazywać opisując. To chyba nie jak mówienie.
WWW - Nie rozumiem.
WWW - No tak, Tomuś.

WWW Po drugiej stronie widzieli starego pluszaka, który z dawna opuścił łóżko Tomusia, kiedy tylko ten zadecydował o rozpoczęciu mozolnej wspinaczki po drabinie bytów coraz doroślejszych. Teraz, jego duże łapki w ugniecionym futerku tańczyły ze świetlikiem, rosnącym najpierw w pszczółkę, potem szerszenia.
WWW - Jak pachnie szkło? - zapytał nagle. Lubiał tak przesiadywać, podobno robił to od pierwszego kroku poza kołyską. To spoglądając za szybę, to na coraz dłuższe włosy siostrzyczki. Też chciał mieć taki jasny, ładny warkocz.
WWW - Powąchałeś?
WWW - Ale nic nie czuję.
WWW - To co widzisz za?
WWW - Misia. I światełko. I las.
WWW - Jak pachną?
WWW - Miś pachnie tak, tak dziwnie, wierci w nosie. A las jest świeży, pachnie liśćmi i deszczem, i rankiem. Może pachnieć rankiem? - zapytał patrząc w duże, niebieskie oczy.
WWW - Może. Więc szkło pachnie dziwnie i świeżo i jak deszcz i poranek. Tak pachnie szkło.

WWW Szerszeń rósł, tańczył agresywniej z każdym gramem pęczniejącego ciała. Żądlił już las i ziemię. Strzelał piruetami iskier, trzeszczał i pachniał coraz wyraźniej.
WWW - Sprawdzę cię – zaśmiała się Aneczka. - To jaki zapach ma ognisko?
WWW - Mama mówiła, że to taki słodki, mówiła, opalenizna. O-pa-lenizna.
WWW - Ale nie. Tak pachną gałązki w ognisku. Jak pachnie ognisko? – zapytała ponownie, zdecydowana tym razem zbynio braciszka nie wyręczać.
WWW - No to jak? - rzucił z wyrzutem w głosie.
WWW - Piekłeś kiedyś kiełbaski, z tatą. Ty mi powiedz.
WWW - Było ciepło, prawie duszno. Trochę jak teraz, tylko bardziej. I no, tata miał te swoje perfumy na sobie, te które lubi, przecież wiesz. Te ładne. Pamiętam słońce, takie duże było słońce – narysował okrąg w coraz bardziej zaparowanej szybie. - I była ścięta trawa, ale blisko ogniska nie czułem.
WWW - Więc?
WWW - Więc ognisko pachnie jak perfumy taty, tylko trochę duszno.
WWW - Tak, tak pachnie ognisko.

WWW Las był już cały w szerszeniach, pszczołach i świetlikach. Raził w oczy jak słońce, eksplodował podnieconymi iskrami. Zrobiło się przeraźliwie duszno, Tomuś kaszlał, ale nie przestawał patrzyć, bo takiego lasu jeszcze nie widział, ale już wiedział jak pachnie i jak pachnieć powinien. W czarnej wyrwie dostrzegł krzyczącą mamę, ze szczekającym u nóg psem. Wołała kogoś, chyba jego, ale jemu było dobrze, tutaj, przed szybą. Las odchodził płatami, zostawiając za sobą sczerniały kamień.

WWW - Mógłbym cię przytulić? - zapytał siostrzyczkę z przyprószonymi dymem łzami, których nie potrafił powstrzymać, a powinien, żeby zostać kiedyś Tomaszem.
WWW - Wiesz, że nie. Też bym chciała.

WWW Jej piękny, długi kucyk lśnił jak las. Gdy mama wróciła ze szpitala, mówiąc, że zgubili tam Aneczkę, zamiast oczu miała głębokie jeziora z licznymi, suchymi już strumeniami. Był tak mały, że pamiętał jak przez mgłę, przez dym taki jak tutaj widział te oczy i słyszał słowa. Wiele dni później powiedziała, że Aneczka miałaby teraz piękny, długi warkocz i od tamtej pory sam takiego zapragnął, a siostrzyczka zapachniała twarzą mamy. Miętowymi chusteczkami i słodkim, rozmazanym tuszem.

WWW Aneczka złapała go za rękę. Zaskoczony, uśmiechnął się dużymi, niebieskimi oczami.
Ostatnio zmieniony wt 30 gru 2014, 11:15 przez UnNorm, łącznie zmieniany 1 raz.

2
Dobry tekst, bardzo ciekawy, wzruszający, pełen liryki, poetyki i enigmatycznego piękna. Z przyjemnością przeczytałem kilkakrotnie, chociaż jest smutny, przejmująco smutny. Potrafiłeś zbudować nastrój i ująć go w niezwyczajną formę.
ona w różowy z fantazyjną, uplecioną w żółty kwiatek kokardką przy szyi, jak nierozpakowany prezent.
Bardzo piękne porównanie.
Ja nie widzę tylko dlatego, że coś jest.
Prawdziwe i głębokie spostrzeżenie.
z rękawami pełnymi psiej sierści,
Ta sekwencja jest dla mnie niezrozumiała. Czy rękawy sweterka były zrobione z psiej sierści? Czy przylgnęła ona do niej, jak to psia sierść (kto ma w miarę kudłatego psa, to dokładnie wie o co chodzi) – ale wtedy należałoby to inaczej sformułować.
Tomuś uśmiechnął się ściętymi niby od formy ustami.
„od formy” również nie bardzo rozumiem.
Chuchnął na taflę, patrząc jak rośnie mgła, powoli pożerajaca coraz większy fragment lustra
„pożerająca” - literówka
Lubiał tak przesiadywać, podobno robił to od pierwszego kroku poza kołyską.
Chyba mało być „Lubił”.
Więc szkło pachnie dziwnie i świeżo i jak deszcz i poranek.
Drugie „i” niepotrzebne; ewentualnie mógłby być tam przecinek. Ale jeśli chciałeś przedstawić specyficzną formę tej rozmowy to może lepiej by było: Więc szkło pachnie dziwnie i świeżo i jak deszcz i jak poranek.
Choć oczywiście dziecko może mówić w przedstawiony przez Ciebie sposób.
zdecydowana tym razem zbynio braciszka nie wyręczać.
„zbytnio” - literówka
narysował okrąg w coraz bardziej zaparowanej szybie.
...na coraz bardziej...
zamiast oczu miała głębokie jeziora z licznymi, suchymi już strumeniami.
„strumieniami” - literówka
Ale to też bardzo piękne, przejmujące sformułowanie.

3
Aż mnie prąd popieścił. Pierwszy raz, na Twoje początkowe słowa. Dziękuję!
Drugi raz - kiedy zrozumiałem, co takiego odwaliłem. Na śmierć zapomniałem, że od dłuższego czasu piszę bez autokorekty i moje przekonane o poprawności oko zwyczajnie szukało wszystkiego poza literówkami. Strasznie przepraszam i jeszcze raz dziękuję. Wsio poprawione.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”