31

Latest post of the previous page:

Black Wind pisze: Osobiście spróbowałbym wydawać coś poza Polską dopiero wtedy, kiedy udałoby mi się uzyskać stabilną, dobrą pozycję na naszym rynku ;).
mając stabilną dobrą pozycję na naszym rynku spróbowałem.

niestety klapa.

Gdyby nie kryzys w Polsce powiedzmy mógłbym uciułać ze 30 tyś i spróbować wydać na Ukrainie np Oko Jelenia. Kłopot w tym że na razie wszelkie inwestycje trzeba odłożyć.

32
No tak, ale Ty Andrzeju miałeś powód sądzić, że coś może z tego wyjść. Natomiast jeśli kogoś nie chcą wydać w Polsce, to raczej ciężko sądzić, że odniesie wielki sukces za granicą (ja w każdym razie nie jestem tak wielkim optymistą, żeby inwestować kilka-kilkanaście tysięcy, opierając się tylko na własnym osądzie).

33
Mądrość przez Ciebie przemawia...

*

Bo wiecie dzieci - w życiu tak już jest. Zanim spróbujcie szturmu na Mount Everest to najpierw trzeba wdrapać się na Gubałówkę. Wyjdzie z Gubałówką - no to na Giewont... Wyjdzie z Giewontem - myślimy co dalej...

*

Gubałówkę zdobyłem (Polska)
Z Giewontem (Czechy) jakoś tam wyszło.
Na Rysy (Ukraina) postawiłem nogę ale szczytu - nie było szans - wróciłem lizać rany.
Mount Blanc (Rosja) to sobie obejrzałem z dołu (4 wydanie opowiadania).

Kuso.

34
Andrzej Pilipiuk pisze:Bo wiecie dzieci - w życiu tak już jest. Zanim spróbujcie szturmu na Mount Everest to najpierw trzeba wdrapać się na Gubałówkę. Wyjdzie z Gubałówką - no to na Giewont... Wyjdzie z Giewontem - myślimy co dalej...
Racja. Ja tak spojrzałem z bliska na Serbię, znaczy, opowiadanie tam opublikowałem w fajnym papierowym piśmie. I zobaczymy, co dalej, ale się nie napalam, główny kierunek natarcia to nadal Polska :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

35
Jeden z najpoważniejszych problemów związanych z próbą wydania tekstu za granicą dotyczy przekładu. Nawet świetny tłumacz-Polak nie ma wyczucia językowego takiego jak native, chociaż może bardzo solidnie wykonać powierzoną mu pracę. Można natomiast liczyć na to, że wydawca uzna tekst za dobry w takim stopniu, że będzie chciał nad nim dalej popracować. Trudno byłoby wydać kilkanaście tysięcy (a może i więcej) na translację wykonaną przez rodowitego Amerykanina, Anglika czy Niemca, zwłaszcza że nie ma jakiejkolwiek gwarancji powodzenia wydawniczego.

[ Dodano: Nie 28 Wrz, 2014 ]
Ciekawy tekst dotyczący publikowania w USA przez zagranicznych autorów:

http://publishingperspectives.com/2010/ ... n-america/

[ Dodano: Śro 08 Paź, 2014 ]
Jedna z okładek wydawnictwa Jupiter Garden Press, powalająca :D :

http://jupitergardenspress.com/shop/bjorns-mate/
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

38
Zdaję sobie, że wydanie książki za granicą w większości przypadków graniczy z cudem (nawet w Polsce nie jest to łatwe), w szczególności jeżeli chodzi o rynek amerykański, dlatego wcale nie myślę (przynajmniej w najbliższej przyszłości) się tam wbijać. Chciałabym zadebiutować na innym, anglojęzycznym polu np. Anglii. Od jednej pisarki, z którą utrzymuję kontakt wiem, że najlepiej by było najpierw znaleźć sb "agenta", tylko, że w Polsce nie słyszałam, żeby ktoś się u nas takim czymś zajmował (nikogo też takiego nie znalazłam w internecie). Doradziła także, wysłać ok 3 rozdziały swojej książki i streszczenie (bo, pytałam się także jaki mniej więcej kawałek tekstu powinnam wysłać do przeczytania agentowi, który jak mu przypadnie do gusty prześle tekst do wydawnictw).
Nie wiem czy komuś udało się przetłumaczyć i wydać swoją książkę na zagranicznym rynku, ale jeżeli jakieś osobie się poszczęściło to gratuluję oraz chętnie posłucham rad co należy zrobić, jak postępuję taki proces itd. Pozdrawiam ;D
Jeżeli nie potrafisz dojść prostą drogą do tego, by nie być pospolitym, to krzywą drogą na pewno do tego nie dojdziesz.

39
augustinech008 pisze:Zdaję sobie, że wydanie książki za granicą w większości przypadków graniczy z cudem (nawet w Polsce nie jest to łatwe), w szczególności jeżeli chodzi o rynek amerykański, dlatego wcale nie myślę (przynajmniej w najbliższej przyszłości) się tam wbijać. Chciałabym zadebiutować na innym, anglojęzycznym polu np. Anglii. Od jednej pisarki, z którą utrzymuję kontakt wiem, że najlepiej by było najpierw znaleźć sb "agenta", tylko, że w Polsce nie słyszałam, żeby ktoś się u nas takim czymś zajmował (nikogo też takiego nie znalazłam w internecie). Doradziła także, wysłać ok 3 rozdziały swojej książki i streszczenie (bo, pytałam się także jaki mniej więcej kawałek tekstu powinnam wysłać do przeczytania agentowi, który jak mu przypadnie do gusty prześle tekst do wydawnictw).
Nie wiem czy komuś udało się przetłumaczyć i wydać swoją książkę na zagranicznym rynku, ale jeżeli jakieś osobie się poszczęściło to gratuluję oraz chętnie posłucham rad co należy zrobić, jak postępuję taki proces itd. Pozdrawiam ;D
Pozwolę sobie zabrać głos w dyskusji, bo staram się śledzić rynek anglojęzyczny w kontekście wydawców, agentów i self-publishingu. Nie wydałam jeszcze książki, ale dwa moje opowiadania w języku angielskim zostały opublikowane: jedno przez magazyn sieciowy, drugie w antologii ebookowej.

1. Rynek amerykański to teoretycznie lepsza opcja, niż brytyjski, gdyż jest o wiele więcej wydawnictw i agentów.
2. W Polsce można znaleźć kilka agencji, ale zajmują się one rodzimym rynkiem. Kojarzę jedną, która oferuje reprezentowanie autora na rynku międzynarodowym, ale jest to opcja dostępna tylko dla autorów, którzy mają już jakąś pozycję w Polsce.
3. Żeby w ogóle podejść do szukania agenta lub wydawcy, powieść musi być już gotowa. Albo napisana po angielsku, albo przetłumaczona. W obu przypadkach musi być też zredagowana i to przez native speakera (wiem, co mówię, po 7 latach w kraju anglojęzycznym i posługiwania się tym językiem zarówno w pracy jak i w domu, wciąż potrzebuję oka "native'a" do wyłapania niektórych błędów). Można znaleźć tzw. "freelance editors", ale trzeba się liczyć z dużymi stawkami (minimum 700-1000$ za powieść długości 100tys. słów).
4. Niektóre wydawnictwa (orientuję się głównie w fantastyce, ale podejrzewam, że przekłada się to również na inne gatunki) przyjmują propozycje wydawnicze od pisarzy, ale większość wymaga pośrednictwa agenta. W obu przypadkach pisze się "query letter" zawierający "pitch" (polecam wygooglanie obu terminów, bo jest z tym trochę zabawy), do tego streszczenie powieści (w zależności od agenta - od strony do trzech długości) i trzy pierwsze rozdziały, albo 10 tysięcy słów (zależnie od tego, co jest krótsze). Niektórzy agenci proszą tylko o list i streszczenie na początek, więc trzeba dokładnie sprawdzić wymagania ("submission guidelines") na stronie konkretnego agenta. A wcześniej znaleźć takich, którzy zajmują się reprezentacją gatunków, w którym piszemy. I znów - wszystko musi być napisane świetnym angielskim (jedna literówka nie przekreśli listu, ale kulawa gramatyka - już tak), bo agenci często przyznają, że nie czytają dalej, jeśli list jest źle napisany.
5. Agent nie wysyła niczego do wydawnictw "jak mu się spodoba". Po przeczytaniu próbki prosi o całość i po przeczytaniu... często odmawia. Czyli etapy zainteresowania agenta to: query letter, tzw. "partial" (czyli przykładowe 3 rozdziały, czasem prosi o kilka więcej) i na koniec "full" (czyli cała powieść). Dopiero "tak" po trzecim etapie oznacza, że agent jest zainteresowany reprezentowaniem nas.
5. W gruncie rzeczy, tak jak i po polsku, lepiej zacząć od opowiadań, zwłaszcza, jeśli zamierzasz pisać po angielsku, a nie płacić tłumaczowi. Sławy i wielkich pieniędzy z tego nie będzie, ale wiele magazynów online ma mniejsze wymagania co do jakości języka, więc masz szansę się sprawdzić i przy okazji ktoś Ci za darmo zredaguje tekst (czyli możesz zorientować się, jakie są Twoje słabe strony). I próbować dalej.
6. Zastanów się, czy masz dość samozaparcia/motywacji, by się za to zabierać, bo tak jak i z pisaniem po polsku - zaczynasz od zera i wszystkiego musisz się nauczyć. To wcale nie jest droga na skróty, a i gwarancja sukcesu taka, jak w Polsce (rynek większy, ale i większa konkurencja). Bez dobrego powodu, żeby zacząć, warto sprawę przemyśleć, bo czeka Cię dużo ciężkiej pracy, a owoce będzie można zebrać dopiero po latach.

To tyle na szybko, bo temat niezwykle obszerny (jak i tamtejszy rynek). Większość informacji, które tutaj podałam, można znaleźć w sieci. Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że czeka Cię duuuużo czytania, żeby temat ogarnąć, znaleźć agentów/wydawców i zacząć się orientować w technikaliach.

40
http://www.dedicaces.us/manuscript.html#.VMTCBf6G8cU

Gdy zobaczyłem tę animację (uruchamia się po kilku sekundach), nabrałem rezerwy do wydawnictwa. Nie zdecydowałbym się do nich wysłać listu, gdyż im bardziej zależy na autorach niż odwrotnie. Przyznaje jednak, że zrobione z pomysłem :)
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

41
Hmmm... zależy co chcemy publikować.
Myślę, że książka już w momencie powstawania powinna być przeznaczona na export.
Taki jankes może by i zainteresował się powieścią w Polskich realiach, ale jednocześnie jeżeli miała by być to zrozumiała i porywająca książka dla Polaka, prawie na pewno nie będzie ona zrozumiała dla Amerykanina.

Tutaj już w momencie pisania trzeba by myśleć "po angielskiemu". Znaczy wziąć dużą poprawkę na ten język i np. konstruować zdania w sposób nienastręczający później bólu głowy u pro-tłumacza.

Podobnie jak i tematyka powieści :) Albo piszemy historię uniwersalną, nie zakotwiczoną zbyt mocno w naszej kulturze od początku, albo tracimy znaki na prowadzenie czytelnika za rączkę po naszym podwórku.

Zresztą niezłym odniesieniem są tutaj filmy. Polska kinematografia ma wiele do zaoferowania, a jednak sukces zagraniczny odnoszą nieliczne produkcje (wyjątki?). Jeżeli przyjrzymy się tym nielicznym, dostrzeżemy pewne uniwersalne zależności w odniesieniu do kultury i jej transcendencji na obce ziemie :roll:
Dalej można się przyjrzeć sukcesom innych obcych pozycji na amerykańskiej/anglosaskiej ziemi. Czym one zachwyciły czy zdobyły serca czytelników.

Kolejne pytania: Czy naprawdę się chce ryzykować i pisać pod obcą nutę... i czy wyjdzie to nam na zdrowie? Albo czy nasze dotychczasowe dzieła spełniają kryteria, które dają mu szansę na zewnątrz?

I nie to, że się nie da. Myślę, że młodsze pokolenia pisarzy będą miały na to spore szanse, gdyż i nasz świat jest coraz mniejszy i wpływy popkulturowe z USA są na porządku dziennym... Ktoś w końcu się wbija na tamten rynek.

42
Marcin Dolecki pisze:http://www.dedicaces.us/manuscript.html#.VMTCBf6G8cU
Gdy zobaczyłem tę animację (uruchamia się po kilku sekundach), nabrałem rezerwy do wydawnictwa. Nie zdecydowałbym się do nich wysłać listu, gdyż im bardziej zależy na autorach niż odwrotnie. Przyznaje jednak, że zrobione z pomysłem :)
Porównują się z takimi "wydawnictwami" jak Author House i iUniverse, z których oba na Preditors and Editors oznaczone są jako "vanity publisher" (czyli takie odpowiedniki naszego Novae Res) i nie rekomendowane.

Raptor, pocięłam Twoją wypowiedź, bo na niektóre fragmenty wygodniej odpowiedzieć zbiorczo.
Raptor pisze:Hmmm... zależy co chcemy publikować.
Myślę, że książka już w momencie powstawania powinna być przeznaczona na export.
Taki jankes może by i zainteresował się powieścią w Polskich realiach, ale jednocześnie jeżeli miała by być to zrozumiała i porywająca książka dla Polaka, prawie na pewno nie będzie ona zrozumiała dla Amerykanina.
Raptor pisze:Zresztą niezłym odniesieniem są tutaj filmy. Polska kinematografia ma wiele do zaoferowania, a jednak sukces zagraniczny odnoszą nieliczne produkcje (wyjątki?). Jeżeli przyjrzymy się tym nielicznym, dostrzeżemy pewne uniwersalne zależności w odniesieniu do kultury i jej transcendencji na obce ziemie :roll:
Raptor pisze:Podobnie jak i tematyka powieści :) Albo piszemy historię uniwersalną, nie zakotwiczoną zbyt mocno w naszej kulturze od początku, albo tracimy znaki na prowadzenie czytelnika za rączkę po naszym podwórku.
Nie zgodzę się. Chyba, że chcesz pisać zaangażowaną powieść traktującą o sprawie niszowej dla Polaków i tematem powieści uczynić dyskurs o rzeczach, o których tylko my dyskutujemy. W każdym innym przypadku historia czy kultura będą egzotycznym dodatkiem i mogą działać na korzyść powieści. Oczywiście przy założeniu, że powieść jest dobrze napisana.
Jakoś rok temu trafiłam w Strange Horizons na opowiadanie zatytułowane "Count Poniatowski and the Beautiful Chicken", nawiązujące do postaci historycznej i do wydarzeń wojennych w Polsce. Strange Horizons przyjmuje mniej niż 0,3% (tak, trzy dziesiąte procenta!) nadsyłanych tekstów, więc nie można powiedzieć, że publikują jak leci.
Filmy nie są dobrym odniesieniem, bo polska kinematografia (moim zdaniem) cierpi na chorobę rozliczania się z przeszłością i martyrologii, opowiadając o tym w sposób nieciekawy dla współczesnego widza, podczas gdy kinematografia światowa poszła do przodu. Z filmami jest u nas niestety tak, jak z próbą sprzedaży Poloneza komuś, kto jeździ Porche. Jak tylko wygrzebiemy się z zacofania, będzie prawdopodobnie lepiej. Testowałam to ze dwa razy na moim osobistym Amerykaninie. Efekt? "Seksmisja" z lat 80-tych bardzo mu się podobała. Odniesień komunistycznych nie wyłapał, ale film opowiadał o tym poprzez odniesienie do bardziej uniwersalnego problemu (wojna płci). Z kolei "Miasto 44" oglądał w polskim kinie, bez jakichkolwiek napisów i ze szczątkową wiedzą na temat powstania i film mu się bardzo podobał. Powiedział, że prawie nie odstaje od kina amerykańskiego. Czyli da się mówić o sprawach niszowych, tylko trzeba opowiadać tak, by przemówić do widzów z Zachodu.
Podobnie ma się sprawa z pisaniem, z tą różnicą, że nasza literatura nie jest tak zacofana jak kinematografia ;).
Raptor pisze:Dalej można się przyjrzeć sukcesom innych obcych pozycji na amerykańskiej/anglosaskiej ziemi. Czym one zachwyciły czy zdobyły serca czytelników.
Przypomina mi to trochę udział w kursie pisania, który podaje "przepis na bestseller" typu "najpierw musi być zawiązanie akcji, nie dalej niż na 5 stronie konflikt, musi być dwóch bohaterów pobocznych, w połowie książki dramat, a w dwóch trzecich - punkt kulminacyjny". Moim zdaniem nie tędy droga.
Raptor pisze:Tutaj już w momencie pisania trzeba by myśleć "po angielskiemu". Znaczy wziąć dużą poprawkę na ten język i np. konstruować zdania w sposób nienastręczający później bólu głowy u pro-tłumacza.
Raptor pisze:Kolejne pytania: Czy naprawdę się chce ryzykować i pisać pod obcą nutę... i czy wyjdzie to nam na zdrowie? Albo czy nasze dotychczasowe dzieła spełniają kryteria, które dają mu szansę na zewnątrz?
Jak wyżej. Mam wrażenie, że sprowadzasz pisanie książki i sukces na tamtejszym rynku do jakichś kryteriów, które trzeba spełnić (tymczasem trzy podstawowe kryteria to: świetny styl, interesujący bohaterowie i świetna historia). Myślenie po angielsku podczas pisania po polsku? Strzał w stopę. Wyjdzie książka koszmarna stylistycznie, którą może i będzie łatwiej przełożyć na angielski, ale będzie też zupełnie nijaka (a nijaki styl to pierwszy powód odrzucenia tekstu przez wielu agentów). Dobry tłumacz będzie potrafił oddać specyficzny styl autora i przełożyć go na język obcy. Nie zawsze jest to łatwe (np. cuda językowe Dukaja), ale w większości przypadków się da.
Ale ja i tak jestem zwolenniczką pisania w języku, a nie szukania tłumacza.
Raptor pisze:I nie to, że się nie da. Myślę, że młodsze pokolenia pisarzy będą miały na to spore szanse, gdyż i nasz świat jest coraz mniejszy i wpływy popkulturowe z USA są na porządku dziennym... Ktoś w końcu się wbija na tamten rynek.
Nie wydaje mi się, żeby wpływy popkulturowe mogły pomóc. Bo przecież kolejna książka o wampirze zakochanym w śmiertelniczce nie sprzeda się już tak dobrze. Zresztą mają już tyle rodzimych kopii, że nie trzeba im autorów z importu.
Naszą siłą jest właśnie "egzotyka", jaką możemy zaoferować amerykańskim czytelnikom, smak czegoś nieznanego: nieznana historia, nieznana kultura i nieznana mentalność. Trzeba tylko umieć napisać o tym tak rozkładając nacisk na poszczególne sprawy, by zainteresować czytelnik, a nie go zanudzić.

43
Preditors and Editors to świetna strona, jeśli ktoś kontaktuje się z wydawnictwami anglojęzycznymi, warto je sprawdzić w tym miejscu :)

Zdecydowanie radzę unikać Author Solutions, pomimo tego że firma w 2012 stała się częścią Penguin Group (ob. Penguin Random House).
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

44
Hmmmm... masz wiele racji Melfka.

Dobra książka obroni się w każdym języku.

Trochę za bardzo poszedłem na skróty w swoim rozumowaniu.
W kwestii publikacji może nie tyle muszą być spełnione jakieś konkretne kryteria, bez których się nie da osiągnąć sukcesu za granicą.
Chodziło mi raczej o to, że to co pozwala książce być dobrą, jednocześnie daje jej łatwość konwersji na inne języki. Z polskich dzieł nasuwa mi się jako przykład Masłowska z Wojną Polsko..., której to książki praktycznie sobie nie wyobrażam w przekładzie :) Styl ciekawy, bohaterowie barwni... ale konia z rzędem kto zdoła to przetłumaczyć w sposób właściwy. I czy taki nastolatek np. z Detroid czy NY potrafił by wynieść coś dla siebie z lektury.
Lem z kolei jest z powodzeniem tłumaczony na praktycznie cały świat... chociaż i po Polsku jest to lektura b. wymagająca. Fakt, że tematyka tego drugiego wydaje mi się dużo bardziej uniwersalna.
I mnie tu nie ganić za stawianie tych dwu autorów koło siebie, bo to tylko przykład ;)

No... czyli w sumie to się zapętliłem i wyszło na Twoje :/
Aby wydać książkę musi być ona dobra. Aby wydać ją za granicą musi być zatem wybitna ;)

45
Raptor pisze: Polska kinematografia ma wiele do zaoferowania,
że co!?
a jednak sukces zagraniczny odnoszą nieliczne produkcje (wyjątki?).
!? jakieś tytuły może?
Dalej można się przyjrzeć sukcesom innych obcych pozycji na amerykańskiej/anglosaskiej ziemi. Czym one zachwyciły czy zdobyły serca czytelników.
chińskie i japońskie zdobyły przyczółek w USA skoordynowaną akcją promocyjną ich koncernów z użyciem budżetu na promocję większego niż kasa którą obracają średniej wielkości polskie banki...
Kolejne pytania: Czy naprawdę się chce ryzykować i pisać pod obcą nutę...
nikt?
Albo czy nasze dotychczasowe dzieła spełniają kryteria, które dają mu szansę na zewnątrz?
;>

ok. moje nie spełniają.
nawet w kraju gdzie żyją ludzi najbliżsi nam mentalnie - na Ukrainie moje książki poniosły widowiskową klaaaaapę.
Ktoś w końcu się wbija na tamten rynek.
W USA? Z Polski? nie kojarzę...

aaa... jest jeden J.T.Gross - ale to chyba nie jest najlepszy przykład. :twisted:

[ Dodano: Pon 26 Sty, 2015 ]
Raptor pisze:Z polskich dzieł nasuwa mi się jako przykład Masłowska z Wojną Polsko..., której to książki praktycznie sobie nie wyobrażam w przekładzie :) Styl ciekawy, bohaterowie barwni... ale konia z rzędem kto zdoła to przetłumaczyć w sposób właściwy. I czy taki nastolatek np. z Detroid czy NY potrafił by wynieść coś dla siebie z lektury.
ja dobrze zrozumiałem?

nastolatek w USA wynoszący coś z książki Masłowskiej,
która to książka jest ciekawa i ma fajnych bohaterów!?

:shock:

hhmm... rozumiem że są ludzie którzy lubią chwilę chemicznego oszołomienia ale lepiej
nie łykaj więcej tego świństwa.

46
Andrzeju, obecnie możliwości wydania książki w USA tworzą prawie kontinuum: od samodzielnego zamieszczenia pracy np. na Amazonie (w takiej sytuacji sprzedanie 10 egzemplarzy byłoby już sukcesem) po umowę z Penguin Random House (mniej więcej tak prawdopodobne jak zajście w ciążę na skutek rozmowy telefonicznej). Wydanie e-booka na koszt małego wydawcy, nierzadko z opcją druku pojedynczych egzemplarzy na życzenie klientów, jest jednak możliwe, gdyż wydawca prawie nie inwestuje pieniędzy, a jedynie czas.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

Wróć do „...za granicą?”