Martwe ławice [Fantasy]

1
Około jedna trzecia opowiadania, sama w sobie dość zamknięta. Samiutki początek, bez wycinania czegokolwiek (a co ma odniesienia do późniejszych fragmentów). Wolałem nie męczyć czarnych oczu zbyt dużą dawką grafomaństwa :P . Miłego czytania.



Martwe ławice


WWW - Alchemiku, czemu błyszczą ci usta?
WWW - Bo pocałowałem złoto.

***

WWW Wszedł przez okno, razem z wiatrem skandynawskich klifów. Przysiadł przy wspólnym stole, między bazaltowymi posągami aniołów i Gargulcem, który skrzywił nos, rażony wonią kociego futra.
WWW - Wypuść go, bo się udusi – powiedziała Ran, wstając z przeciwległego krzesła.

WWW Rozpiął kurtkę, pozwalając rudemu dachowcowi odbyć wędrówkę po stole, między płonącymi szafirowo kandelabrami i pustymi miskami, po czym wskoczyć na nisko wiszący żyrandol.
WWW - Mały, ty myślisz, że jak wlecisz przez okno, to zgubisz pogoń? - zaśmiała się, zamykając morzu dostęp do wnętrza. Gargulec zawtórował rechotem gromkim jak lawina kamieni. Ukruszył przy tym jeden z szablastych zębów, na który spojrzał smutnym, granitowym okiem.

WWW Miała na sobie perliście białą suknię, kolorystycznie złamaną zielonymi, cyrkulującymi w górę pasmami, spiralnie, jak wyciągane z dna wodorosty. Jaśniała niczym gwiazda, była nią, tutaj, wśród dziesiątek wyciosanych w drewnie i kruszcu figur, wśród czerni zaciemnionej izby.
WWW - Skąd wiesz, że mnie ścigają?
WWW - Wiesz, jak ma na imię? - zmieniła temat, głaszcząc przy tym dłoń prawie dwumetrowego minotaura. Zastukała w onyksowe pazury bestii, która mocniej zacisnęła drugą dłoń na toporze.
WWW - Kto?
WWW - Kot, którego uratowałeś.

WWW Spojrzał na nią zdziwiony. Zaraz potem na rudzielca wystającego spod sukni, co chwilę w innym miejscu. Mruczał i drapał srebrzystą posadzkę.
WWW - Nie, nie wiem.
WWW - Młody, głupiutki Eryk. Czemu ratujesz istoty, których imienia nie znasz? Nie wiesz, że to niebezpieczne?
WWW - Wiem, że zrobisz to samo. Uratujesz mnie – odparł radośnie. Położył nogi na stole, pozwalając śniegowi kapać na świerkowe drewno.
WWW - Przespałeś się z Lokim, czy tak? Od kiedy w Wiedźmiej Twierdzy rodzą tak zuchwałe dzieci? Ty mnie nie próbuj – pogroziła wyciągniętym z czarnego pudełka dłutem. Nanosiła konieczne na racicach poprawki, nie w takt humorowi byka, który krzywił się przy każdym uderzeniu. - Bo tobie też wykuję lepszą formę.

WWW Na stole, tuż obok butów Eryka przycupnęła szklana sowa. Stanowiła miniaturowe odbicie pomieszczenia, globus mogący oprowadzić po galerii dziwacznych kształtów i niedokończonych rzeźb, wystających kończyn i dynamicznych kształtów. Dostrzegł w niej samego siebie, zaróżowione od mrozu, piegowate policzki, przysłonięte pojedynczymi kosmkami rudych włosów, skręcających w kierunku podbródka. Rozdmuchnął je na boki i poprawił dłońmi, wciąż niezadowolony z efektu.
WWW - To nie lusterko – zwróciła uwagę. Minotaur ryknął raniony zbyt silnym pociągnięciem. Raciczka dorobiła się zgrabnego wcięcia.
WWW - A całkiem wygląda. Trochę strasznie, ale przecież z moją twarzą. Nie mogę bać się własnej twarzy.
WWW - No widzisz, a jednak większość ludzi ucieka w przerażeniu. Czasem mi przykro, że zrobiłam jej krzywdę.
WWW - Marna cena za wyjątkowość.
WWW - Była wyjątkowa i przedtem. Miała piękne, granatowe pióra, przy lotkach przechodzące w czystą biel. Zawsze zadzierała dziób, jak orzeł znad ameryki. Miała nawet tą samą wolność w dużych, brązowych oczach.
WWW - Więc dlaczego?
WWW - Bo mogłam.

WWW Zza okien dobiegło wycie gońców lodowej pustyni. Psy były już blisko, ciągnąc na grzbietach ludzi z doliny, razem z ich bronią i rządzą mordu. Gargulec spojrzał nieprzyjemnie w śnieżny bezkres. Obnażył kły, jak nietoperz pikujący na ofiarę.
WWW - Dużo ich. Co się stało?
WWW - Obwiniają koty, banda zawszonych kundli.
WWW - O co takiego? W wiosce zaśmierdziało rybami, czy kocią sierścią?

WWW Gargulec kichnął na samo wspomnienie, pozbawiając się kolejnego zęba. Niedługo będzie musiał zostać przekuty ponownie, jak co kilkadziesiąt lat. Będzie stał nad łupinami własnego ciała, obrany z wierzchniej warstwy jak cebula, tęskniąc za potęgą dawnego majestatu, kiedy jeszcze z morza sięgał najwyższych klifów Norwegii. Granitowe oczy nie mogły uronić łzy. Być może potrafił płakać, ale nie powiedziano mu jak.
WWW - Blisko. Coś spłoszyło ryby na całym wybrzeżu. Znaczy się, zniknęły po tym jak znaleziono martwą ławicę, przy brzegu.
WWW - I wszystko poszło na koty?
WWW - Uznano, że koty nie lubią ryb, a ludzie kotów.
WWW - Koty w ogóle niewiele lubią – powiedziała w kierunku rudzielca śpiącego na centaurzym grzbiecie. - Analogia rzeczywiście błyskotliwa.
WWW - Na tyle, żeby wybić wszystkie dachowce. Nie do pomyślenia w tych czasach. Zabobony i ciemnota pędzą właśnie coby mnie rozstrzelać.
WWW - No bo przecież mity i magia nie istnieją, prawda? - mrugnęła porozumiewawczo. - Tutaj jest prawdziwy dziki wschód. Nie natrafisz na ekologa, bo oni boją się niedźwiedzi. Nie odwiedzi nas nikt z daleka, bo ciężki klimat, a cywilizacja raczkuje jak maszyny parowe. Raz tylko był u mnie francuz, ale jemu zimno było i nie podobały się rzeźby.
WWW - I pojechał?

WWW Nie przerywając pracy przy minotaurze, wskazała na jednego z kamiennych aniołów.
WWW - Został na dłużej.

WWW Przez okno wpadł odbezpieczony granat, ciągnąc za sobą sznur pylistego szkła. Zagrzmiał huragan dzwonów. Z ciemności wychynął stalowy wąż. Rozciągał się i kurczył jak akordeon, setkami wąskich segmentów. Każda z obręczy iskrzyła w kontakcie z posadzką, każda dźwięczała kościelnym wezwaniem, przy wszelkim ruchu.

WWW Był nienaturalnie szybki. Z każdym metrem przeczył własnemu ciężarowi. Przezroczyste ślepia prowadziły w ciemną otchłań wnętrzności, czasem tylko błysnąwszy stalą, przy gwałtowniejszym zakręcie. Otworzył uzbrojoną w dziesiątki drobnych igieł paszczę i złapał granat jeszcze nim ten zdążył dotknąć posadzki. Huk eksplozji wystrzelił ponad dzwonowe rejestry. Jedna z obręczy odkształciła się delikatnie.

WWW Nie czekał na więcej. Począł wypełzać przez rozbite okno, omal nie łamiąc framugi. Zdawał się nie kończyć, z ciemności wciąż nie wychynął kraniec ogona. Z zewnątrz dobiegły krzyki. Otworzyli ogień, kilka pocisków rozszarpało strzęchę chałupy, do której wraz z drobnymi słupami światła wpadły targane wiatrem płatki śniegu.

WWW Ran łupała przy kolejnym, niewielkim zwierzątku, którego kontury wyglądały znajomo. Nie przejmowała się dochodzącym z zewnątrz chaosem, nawet gdy osiągał apogeum. Wrzeszczeli coraz głośniej, chrupały łamane kręgosłupy i czaszki. Powietrze zapachniało wymieszaną z jodyną krwią.

WWW - Znajdziesz sprawców zamieszania, Eryku – powiedziała gdy rzeczywistość nieco ostygła, a bestia poczęła zwijać się na powrót. Kolejne segmenty wracały do środka, coraz silniej zroszone posoką, coraz bardziej amarantowe, z przebijającą przez morze krwi szarością.
WWW - Znajdziesz ich, bo tak trzeba, bo zamordowali koty i ryby...
WWW - … i ludzi – wtrącił.
WWW - Nie, ludzie zginęli przez ciebie, Eryku.

WWW Uśmiechnął się gorzko. Piegi znikły pod bladą skórą.
WWW - Zabierzesz ze sobą Gargulca, dasz mu posmakować słonych klifów. Odnajdziesz Nurznika, a on wskaże ci drogę.

WWW Wąż zniknął w skrytych przed światłem kątach izby. Eryk wciąż jednak słyszał dzwony, odbijały się echem między granicami jego czaszki. Cicha symfonia śmierci, po której została wyłącznie prowadząca do okna, czerwona struga.
WWW - Nurznik wie dużo, bardzo dużo. Musi wiedzieć, inaczej przegapi moment, w którym winien zagrać dla Jormunganda.
WWW - To chyba niedobrze, jeśli zagra?
WWW - Nie wiem. Nurznik będzie wiedział.

WWW Cholerny paradoks – pomyślał Eryk. Miał silne przeczucie, że nie przyjdzie mu więcej spotkać Ran, że gdy wyjdzie z izby i dotknie trzeszczącego pod stopami śniegu, za plecami nie będzie miał już nic poza prowadzącym w morze urwiskiem. Chciał zadać pytanie ułożone specjalnie na pożegnanie. Dobrze jest powiedzieć „pa” w taki właśnie sposób.

WWW Nie wiedział, czy zmyślała mówiąc kim jest. Nie wiedział, czy nie była zwykłą wiedźmą w chatce nad klifem, której kurza nóżka zniknęła pod warstwą skał i lodu. W trakcie tych wszystkich spotkań nauczył się przede wszystkim wierzyć. Wierzył, że kiedy zamknie drzwi, Gargulec szturchnie go w ramię, a gdzieś między morskimi turniami odnajdzie Nurznika, że na świecie jest więcej dziwów niż mógł sobie wyobrazić, że trzeba podejść do nich zuchwale i chwycić za poły niewidzialnego płaszcza, pod którym się kryją.

WWW Z całej wiary w nią, wynikało pytanie, które chciał uczynić pożegnalnym.
WWW - Czemu akurat rzeźbienie?
WWW - Mity nie mogą rozkazywać.

WWW Wychodząc, dostrzegł jak spod dłoni Ran wyślizguje się znajomy kot. Oczy płonęły mu szafirem, a skóra błyszczała kryształkami piasku opadającymi pojedynczo na ziemię, jak liniejąca sierść. Ziarnko po ziarnku, przesypująca się klepsydra.
WWW - Miała na imię Bastet i przybyła z południa – powiedziała Ran za chłopcem, który stał już po kolana w czerwonym śniegu.

WWW Po piegowatym policzku spłynęła samotna łza, której Gargulec pozazdrościł.
Ostatnio zmieniony ndz 17 sty 2016, 20:31 przez UnNorm, łącznie zmieniany 1 raz.

2
Cześć :wink:
Jest dobrze, ciekawie i bez głupich błędów, chociaż jest kilka zgrzytów.

Sam wstęp skojarzył mi się z Dzwonnikiem z Notre Dame. Nie żeby było to złe, po prostu pierwsze skojarzenie.
Miała na sobie perliście białą suknię, kolorystycznie złamaną zielonymi, cyrkulującymi w górę pasmami, spiralnie, jak wyciągane z dna wodorosty
Pogrubione niepotrzebne i zmieniłabym trochę kolejność: złamaną zielonymi, cyrkulującymi spiralnie w górę pasmami…
Jaśniała niczym gwiazda, była nią, tutaj, wśród dziesiątek wyciosanych w drewnie i kruszcu figur, wśród czerni zaciemnionej izby.
To zdanie mogłoby zostać rozbite na przynajmniej dwa mniejsze, np. kropka po gwiazda.
- Więc dlaczego?
- Bo mogłam.
Świetne

Cywilizacja raczkuje, ale w walce posługują się granatami? Chociaż z drugiej strony, mało podobnych przykładów mamy w prawdziwych świecie?
Każda z obręczy iskrzyła w kontakcie z posadzką, każda dźwięczała kościelnym wezwaniem, przy wszelkim ruchu.
Może najmniejszym?
Dobrze jest powiedzieć „pa” w taki właśnie sposób.
Tylko nie „pa”. Proszę…
"Idź więc, są światy inne niż ten."

---

"If you don't believe in even the possibility of magic, you'll never ever find it."

3
Hej,
Wszedł przez okno, razem z wiatrem skandynawskich klifów.
Bardzo mi się podoba to zdanie.
- Mały, ty myślisz, że jak wlecisz przez okno, to zgubisz pogoń? - zaśmiała się, zamykając morzu dostęp do wnętrza.
Ty zupełnie niepotrzebne. Nie wiem też do końca dlaczego ale wnętrze wymaga imho dookreślenia w postaci np. „pomieszczenia”. Przez sekundę odniosłem wrażenie, że chodzi o bogate wnętrze Ran :)
Miała na sobie perliście białą suknię, kolorystycznie złamaną zielonymi, cyrkulującymi w górę pasmami, spiralnie, jak wyciągane z dna wodorosty.
A tu trochę chyba zbytnio poszalałeś.
Po pierwsze, miałeś na myśli perłowobiałą, bo o słowie perlisty SJP mówi:
perlisty znaczenie:
1. składający się z wielu kropel, występujący w kroplach w kształcie pereł, pęcherzyków; kroplisty;
2. o śmiechu lub innych odgłosach: składający się z krótkich, szybko następujących po sobie dźwięków (np. perliste chichotanie)
Po drugie, nie jestem pewien ale ruch opisany jako cyrkulacja „w górę” to właśnie ruch po spirali, a jeśli tak, to mamy tu masło maślane.
Jaśniała niczym gwiazda, była nią, tutaj, wśród dziesiątek wyciosanych w drewnie i kruszcu figur, wśród czerni zaciemnionej izby.


Tylko drewnie i kruszcu? A wspomniany bazalt, który metalem (i tym samym kruszcem) wszak nie jest?
Zastukała w onyksowe pazury bestii, która mocniej zacisnęła drugą dłoń na toporze.


To samo co z bazaltem.
- Młody, głupiutki Eryk. Czemu ratujesz istoty, których imienia nie znasz? Nie wiesz, że to niebezpieczne?
- Wiem, że zrobisz to samo. Uratujesz mnie – odparł radośnie.
Siła sceny pada bo ona przecież zna jego imię.
Na stole, tuż obok butów Eryka przycupnęła szklana sowa. Stanowiła miniaturowe odbicie pomieszczenia, globus mogący oprowadzić po galerii dziwacznych kształtów i niedokończonych rzeźb, wystających kończyn i dynamicznych kształtów. Dostrzegł w niej samego siebie, zaróżowione od mrozu, piegowate policzki, przysłonięte pojedynczymi kosmkami rudych włosów, skręcających w kierunku podbródka. Rozdmuchnął je na boki i poprawił dłońmi, wciąż niezadowolony z efektu.
- To nie lusterko – zwróciła uwagę. Minotaur ryknął raniony zbyt silnym pociągnięciem. Raciczka dorobiła się zgrabnego wcięcia.
Globus znaczeniowo jest tu wzięty z kosmosu, byk natomiast to coś innego niż minotaur, różnica jest jak między koniem a pegazem.

I zgadzam się - "pa" rozwala tekst.
Użyłeś pożegnania wcześniej i chciałeś uniknąć powtórzenia, ok, ale trzeba to przeredagować bo "pa"... Nie może tak zostać.


Kompletnie nic z tego nie rozumiem poza oczywistą główną osią fabuły. Ale i tak mi się podoba. Jedyny problem jaki widzę to zbytnia miłość do przymiotników.


bazaltowymi posągami
płonącymi szafirowo
smutnym, granitowym okiem
perliście białą suknię
zielonymi, cyrkulującymi w górę pasmami
czerni zaciemnionej izby
onyksowe pazury bestii
srebrzystą posadzkę
zaróżowione od mrozu, piegowate policzki, przysłonięte pojedynczymi kosmkami rudych włosów
piękne, granatowe pióra
wolność w dużych, brązowych oczach
gońców lodowej pustyni
śnieżny bezkres

A to tylko do połowy tekstu. Oczywiście część tych określeń jest zasadna i wynika z obranej przez Ciebie metody na klimat tekstu, natomiast i tak mam wrażenie że jest tego za dużo. Ale może mi się wydaje.

Podobało mi się i chętnie przeczytam więcej.

Pozdrowienia,

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

4
Cholera... Te opisy... Momentami przesycone przymiotnikami, przesadzone. A z drugiej strony budujące klimat tego tekstu, który mnie pochłonął. Trzeba to zrównoważyć. Trzeba. Warto. Tylko bardzo, bardzo ostrożnie, żeby nie uprościć nazbyt. Bo wtedy ten czar może prysnąć.
Nie mam na chwilę obecną pomysłu, co tutaj podpowiedzieć. Ale będę to miała w głowie i wrócę do sprawy jeszcze.

Na pewno opowiadanie zapowiada się dobrze. Jest świetnie otwarte. Podoba mi się barwność opisów i tajemniczość sceny.
Lubię też takie mityczno-magiczne klimaty. Ran i jej posągi intrygują. Chętnie poznałabym ciąg dalszy.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

5
Wszedł przez okno, razem z wiatrem skandynawskich klifów.
Przecinek bym usunęła.
Miała na sobie perliście białą suknię, kolorystycznie złamaną zielonymi, cyrkulującymi w górę pasmami
Raczej "perłowobiałą". "Perlisty" nie jest określeniem koloru. Lepiej też zastąpić czymś wyrażenie: "kolorystycznie złamana". W sztukach plastycznych mówi się o złamanym kolorze, nie złamanym kolorystycznie przedmiocie, a złamanie polega na dodaniu innego koloru, nie na nałożeniu na siebie kontrastujących plam. Słowo "cyrkulującymi" należy zastąpić koniecznie, bo "cyrkulować" znaczy: "krążyć, przemieszczać się", a deseń chyba się nie przemieszcza, nawet na sukience czarownicy :). Może: "wznoszącymi się pasmami"?
Od kiedy w Wiedźmiej Twierdzy rodzą tak zuchwałe dzieci?
Czy po "rodzą" nie powinno być zaimka "się"?
nie w takt humorowi byka
To wyrażenie koniecznie trzeba zmienić, tylko nie wiem, jak :(. Może: "ku niezadowoleniu byka"?
Na stole, tuż obok butów Eryka przycupnęła szklana sowa.
Tu z kolei brakuje przecinka po "Eryka".
globus mogący oprowadzić po galerii dziwacznych kształtów i niedokończonych rzeźb
Zgrzyta mi ten oprowadzający globus. Może: "miniaturową mapę galerii"?
przysłonięte pojedynczymi kosmkami rudych włosów, skręcających w kierunku podbródka
Przecinek po "włosów" jest zbędny.
Minotaur ryknął raniony zbyt silnym pociągnięciem. Raciczka dorobiła się zgrabnego wcięcia.
Tu z kolei brakuje przecinka po "ryknął". Nie jestem też pewna, czy "raciczka dorobiła się" to dobre sformułowanie - przecież raciczka nic nie robiła, to i dorobić się nie mogła. Może: "w raciczce pojawiło się zgrabne wcięcie"?
Zawsze zadzierała dziób, jak orzeł znad ameryki.
"Ameryki" powinno być napisane wielką literą. Przyimek 'znad" nie jest tu chyba odpowiedni, bo Ameryka to nie rzeka. Nie wiem, co Ci poradzić, bo nie mam pojęcia, co chciałeś powiedzieć w tym zdaniu.
Psy były już blisko, ciągnąc na grzbietach ludzi z doliny, razem z ich bronią i rządzą mordu.
Usuń przecinek po "doliny". No, i "żądzą" koniecznie przez ż.
Obnażył kły, jak nietoperz pikujący na ofiarę.
Niepotrzebny przecinek po "kły".
Być może potrafił płakać, ale nie powiedziano mu jak.
Tu z kolei potrzebny przecinek po "mu".
Znaczy się, zniknęły po tym jak znaleziono martwą ławicę, przy brzegu.
Przecinek po "ławicę" do usunięcia. zmieniłabym też szyk na: "po tym jak przy brzegu znaleziono martwą ławicę".
Analogia rzeczywiście błyskotliwa.
Czy na pewno chciałeś tu użyć słowa: "analogia"? Nie ma w tym fragmencie niczego, co dałoby się określić w ten sposób.
Zabobony i ciemnota pędzą właśnie coby mnie rozstrzelać.
Po "właśnie" brakuje przecinka.
Raz tylko był u mnie francuz
"Francuz" wielką literą.
każda dźwięczała kościelnym wezwaniem, przy wszelkim ruchu.
Przecinek po "wszelkim" jest niepotrzebny.
czasem tylko błysnąwszy stalą, przy gwałtowniejszym zakręcie.
Niepotrzebny przecinek po "stalą".
Zdawał się nie kończyć, z ciemności wciąż nie wychynął kraniec ogona.
Tu przecinek zastąpiłabym myślnikiem.
Powietrze zapachniało wymieszaną z jodyną krwią.
Skąd w tej sytuacji jodyna?
- Znajdziesz sprawców zamieszania, Eryku – powiedziała gdy rzeczywistość nieco ostygła,
Po "powiedziała" koniecznie przecinek.
Wąż zniknął w skrytych przed światłem kątach izby.
Jeden wąż w wielu kątach? Ponadto z tego zdania wynika, że kąty izby były zasłonięte czy oddzielone od jej pozostałej części. Jeżeli o to Ci chodziło, to w porządku, ale jeżeli nie, to może lepiej napisać coś w rodzaju: "w kącie, do którego nie dochodziło światło". "Izby" można sobie darować, bo to wynika z treści.
Eryk wciąż jednak słyszał dzwony, odbijały się echem między granicami jego czaszki.
Podzieliłabym to zdanie na dwa. Po "dzwony" kropka, potem: "Odbijały się...". "Między granicami czaszki" to nie najlepsze sformułowanie, bo czaszka nie ma granic, tak jak nie ma ich na przykład kość udowa. Może lepiej: "wewnątrz jego czaszki".
po której została wyłącznie prowadząca do okna, czerwona struga.
Przecinek po "okna" jest niepotrzebny.
Nie wiedział, czy zmyślała mówiąc kim jest.
Dodaj przecinki po "zmyślała" i "mówiąc".
Z całej wiary w nią, wynikało pytanie, które chciał uczynić pożegnalnym.
Niepotrzebny przecinek po "nią". Nie rozumiem też sformułowania: "z wiary wynikało pytanie".
Wychodząc, dostrzegł jak spod dłoni Ran wyślizguje się znajomy kot.
Przeniosłabym przecinek o jeden wyraz, tak żeby był po "dostrzegł", a nie po "wychodząc".
kryształkami piasku opadającymi pojedynczo na ziemię, jak liniejąca sierść.
Tu przecinek jest niepotrzebny. Poza tym, to nie sierść linieje, tylko tracące ją zwierzę. Może napisz: "jak sierść liniejącego zwierzęcia".

No, to się nawymądrzałam :). W sumie zapowiada się ciekawie. Najwięcej poprawek wymaga interpunkcja. Sam pomysł jest interesujący, a żyjące posągi - bardzo oryginalne.
Andare avanti senza voltarsi mai.

6
Rządzą, rządzą, RZĄDZĄ! Głowa w piach i nie wychylam się przez kilka dni. Dobrze mi dali ostatnio numerek 404 w szatni. Wiedzieli, skubani.

Dziękuję wszystkim za komentarze i rzucenie światła na armię potworków, którą stworzyłem. Nie wszędzie się zgodzę. Niektórym bestiom do twarzy z wrzodami i wystającymi kośćmi.

aria_pura:

Cyrkulująca najlepiej oddaje obraz sukienki. Jakby pasma ją "obiegały". Chyba, że dotyczy to tylko wrażenia ruchu. SJP nie do końca rozjaśnia, ale chyba widziałem takie zastosowanie słowa.

Rodzą jest w porządku. Dodatkowo rysuje postać Ran - znaczy, zamierzone. Zdarza mnie się. Czasami.

Zastanawia mnie ten takt cały... jaki ja tu mogłem frazeologizm pomieszać i czy rzeczywiście.

Globus jest mapą, tyle że można powiedzieć - trójwymiarową. Znaczy - taki był tok myślenia. A teraz cała Ziemia w moim oku.

Przy "liniejącej sierści" wszelkie zmiany brzmią paskudnie. Co za ból! Gdyby to jeszcze nie było istotne, to bym zdmuchnął i zapomniał. A tak...

Adrianna:

Jest chyba gorzej. Zauważam tendencję w nowych tekstach, że to eskaluje. Nie we wszystkich, ale jednak. Walczę. Zasiekę monstrum mieczem. Najgorzej, że na ten czas podoba mi się to, pewnie przejdzie (w formie przesadzonej, znaczy się), jak chwilowa zajawka. Oby.

Godhand, Ashandria:

"Pa" wylatuje. Chociaż mam wrażenie, że odczuwam to słowo zdecydowanie inaczej niż większość ludzi. Tak po prostu.

Jeszcze raz wszystkim dziękuję. Z całą resztą wypunktowanych błędów się zgadzam i popracuję (chociaż nad przecinkami się dodatkowo pochylę, bo mnie niektóre wskazane zastanawiają i mózg z jakiegoś powodu blokuje próby korekty... tak jakby wiedział coś, czego sam nie wiem (ha! jak niemożliwe, jak możliwe). Powinienem zacząć się drania bać?)

7
Globus jest mapą, tyle że można powiedzieć - trójwymiarową. Znaczy - taki był tok myślenia. A teraz cała Ziemia w moim oku.
Masz rację, oczywiście, ale globus odwzorowuje całą planetę, nie pomieszczenie (przypomniał mi się dowcip jeszcze z PRL: Milicjant wchodzi do księgarni i pyta: "Czy macie wydawnictwa geograficzne?". "Oczywiście". "To poproszę globus Warszawy"). No, i na pewno globus nie może oprowadzać - o to głównie mi chodziło.
Andare avanti senza voltarsi mai.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”