Jest to w sumie skondensowanie nieco bardziej rozbudowanego pomysłu, ale jestem an etapie próbowania różnych form. Poprawiam ten tekst codziennie od dwóch miesięcy i ciągle nie jestem zadowolony z rezultatu, ponieważ coś mi nie pasuje. Pewnie Wy pomożecie mi odkryć co, bo nie chcę być jak Joseph Grand, mam poczucie, że jeżeli nie narzucę sobie końca, to będę poprawiał ten tekst do końca życia. :wink: Mam pewną wizję, ale opartą raczej na impresjach.
Zdaję sobie sprawę, że mam kłopot z dialogami i wiarygodnym oddaniem rozmowy, stąd starałem się umieścić tych wypowiedzi jak najwięcej. Już nie przedłużam, czekam na krytykę.
**
WWW Na Placu Odkupienia noce wcale nie są przyjemne. Nie wiadomo w sumie, dlaczego ten pokrzywiony prostokąt - nie więcej niż dwieście na dwieście - wyrwał się miastu. Drzewa, które porastają to miejsce, wcale nie są stare, a zwalisty kościół – ani trochę zabytkowy. Plac nie stanowił nigdy scenerii żadnych godnych uwagi wydarzeń, nie został odwiedzony przez papieża ani nawet nie pełnił funkcji istotnego węzła komunikacyjnego. Nawet nie jest prawidłowo zaprojektowany, słowem – w swojej szarej nijakości sprowadza ze świata idei uśredniony przykład miejsca niegodnego uwagi.
WWWPo pewnej godzinie ruch na okolicznych ulicach coraz bardziej się zmniejsza, tramwaje jeżdżą coraz rzadziej, w witrynach gasną światła – aż w końcu Plac pogrąża się w miejskiej ciszy. Potem przez całą noc przerwą ją najwyżej jakieś pojedyncze krzyki – pijackie bądź nie, ewentualnie warkot silników autobusu nocnego, przemykającego szybko samochodu albo zapomnianej taksówki. Cisza rozchodzi się od środka Placu, jej epicentrum umiejscowiło się wokół szarego pomnika. Przedstawia on tę czy inną świętą, która, odwrócona plecami do szpetnej bryły kościoła, unosi niewidzące oczy i potężne ręce w niebo – zapewne po to, aby nie widzieć otaczającej ją brzydoty. Mówią, że kiedyś z palca wystrzeliwała woda, ale teraz kanał wokół postumentu wypełniają tylko gnijące liście. Pomnik wykonał jakiś beznadziejny artysta. Zdaje się, że miał za dużo barokowej fantazji, a za mało umiejętności. Tak mocno skupił się na – wciąż nieudolnej – szacie i jej załamaniach, że twarz pozostawił w wyrazie permanentnego obrzydzenia i rozpaczy. Nic dziwnego, że nikt nie chodzi nocą po Placu Odkupienia. Kto by chciał przecież oglądać tak brzydki i przygnębiający, a rzęsiście oświetlony pomnik? Po godzinie, kiedy pustoszeją ulice, stopniowo gasną też światła w domach. O tak, zgadza się - mieszkają tam ludzie. Za trzema z czterech przecznic okalających Plac, stoją trzy monolityczne pierzeje kamienic. Strzelają wysoko w górę, silnie wyprostowane. Zaprawdę, ogromna siła musi je utrzymywać, aby wciąż tak dumne, jak dumny jest ubogi arystokrata, godnie utrzymywały pion w obliczu ciężkiego betonowego kościoła i targowiska bez końca. Gdyby się przyjrzeć, wychodzi na jaw, że te kamienice zwykły być piękne, ale pewnie już same zapomniały, jak to było. Płaskorzeźby dawno poodpadały, balkony zabandażowano, a oślepione szyby zaklajstrowano dyktą. W nocy, kiedy robi się cicho, przypadkowy obserwator musi bać się tych niewidomych okien, bowiem każdy dźwięk głośno rozbrzmiewa pośród ogradzających Plac ścian. I w obliczu nieszczęsnego pomnika, wobec ciężkiego kościoła, opustoszałego targowiska i niedających żadnej ochrony drzew – taki obserwator musi wręcz drżeć z lęku o to, aby żadne z oczu się nie otworzyło, światło nie zapaliło, któraś z bram - nie rozwarła. Nie wiem jakim sposobem ten pokrzywiony prostokąt - nie więcej niż dwieście na dwieście - wyrwał się miastu. Co go do tego skłoniło? Można by zapytać mieszkańców, ale to bezcelowe – oni nie pamiętają o wczorajszym wieczorze ani nawet o tym, że jeszcze są ludźmi – skąd więc miałaby w nich przetrwać wiedza o miejscu, w którym się gnieżdżą? Zresztą, ja gwarantuję - nikt by ich nie chciał pytać.
WWWJak wspominałem, smutne są noce na Placu Odkupienia, a najgorsze w tej porze roku, kiedy jesień staje się zimą i jest wszystkim, i niczym, i sama nie wie czym i tę niepewność okazuje. Taka właśnie była ta deszczowa noc, kiedy niepewnym krokiem na Plac wszedł młody chłopak.
WWW Sam nie wiedział dokładnie jak tutaj trafił. Po wyjściu z klubu, bez portfela i godności, musiał przejść przez rzędy oślepionych domiszcz – albo (jeszcze gorzej!) przez pozostałości codziennego targu. Jakkolwiek by nie dotarł, usiadł na ławce obok pomnika. Kolejne uderzenia bezlitosnego wiatru niosły strugi lodowatego deszczu. Chłopak był kompletnie mokry, włosy opadły mu na czoło i oczy, ale nawet tego nie zauważył. Biczowany wodą i wichrem, gdy wilgoć dotarła do najgłębszych warstw ubrań i psychiki, wytrzeźwiał w końcu i pomyślał nad swoim położeniem. Pieniądze, które dostał na taksówkę - przepił. A potem wyrzygał. Te zresztą, które nie były przeznaczone na powrót, spotkał taki sam los. Zapłaciłby w taryfie kartą, ale portfel zaginął gdzieś pomiędzy fioletowym VIP-room’em, a czarną kabiną w klubowej łazience. Zmusił się więc do wstania i poszedł sprawić rozkład autobusów nocnych. Prawie godzina czekania. Długo, ale znajdował się w stanie, w którym było mu naprawdę wszystko obojętne. Nie obchodziły go nawet pojedyncze, wpatrzone w niego okna kamienic. Trząsł się cały, ale deszcz oczyścił jego duszę i ciało. Zasługuję na ten los, uznał, ja po prostu na to zapracowałem.
WWWSiedział tak i rozmyślał, kiedy nadeszła ona. Niczym się nie wyróżniała, była trochę młodsza, mogła mieć piętnaście, szesnaście lat. Kuliła się w lśniącej, sztucznej kurtce, na czoło miała nasuniętą ciemną czapkę z jakimś napisem. Usiadła na ławce obok i patrzyła przed siebie.
WWWW końcu, to ona zdecydowała się przerwać się milczenie.
WWW- Masz ogień? – spytała.
Chłopak rozpiął przemoknięty, kamelowy płaszcz i wyjął z wewnętrznej kieszeni zamykaną zapalniczkę.
WWW- Jeśli działa, to śmiało.
Nastolatka wstała, by sięgnąć urządzenie i usiadła obok niego. Wyciągnęła z torebki jasną paczkę.
WWW- Palisz?
WWW- Takich nie, dziękuję.
Parsknęła i, osłaniając płomień od wiatru, podpaliła papierosa.
WWW- To jakie niby?
WWW- Djarumy, tak przykładowo. Ale paroma innymi też nie pogardzę.
Przybyszce bardzo wyraźnie cisnął się na usta komentarz, ale akurat złapał ją atak kaszlu. Kiedy uspokoiła płuca, przez chwilę siedzieli w ciszy. Jasne było, że to nie jest komfortowy dla tej dziewczyny stan
WWW- Jak się nazywasz?
Powiedział. Zaśmiała się.
WWW- Ale beznadziejnie. A ja – Sandra.
Chłopak wysunął z kieszeni dłoń i zdjął skórzaną rękawiczkę. Chwilę patrzył wyczekująco, ale ona chyba tego nie widziała. Albo nie rozumiała co to znaczy.
WWW - Co robisz sama w tym miejscu?
WWW - Byłam już w gorszych, wierz mi.
Pomyślał wtedy, że chyba nie powinna się tym chwalić. Nieustępliwie wpatrywała się w pomnik. Po paru minutach przerwała milczenie.
WWW- Wiesz co, życie to jest jednak beznadziejne!
Zaśmiał się.
WWW- Chłopak? – zapytał.
WWW- Nie chłopak, już nie. Kretyn, skończony kretyn, zdradził mnie po pijaku ze swoją przyjaciółką.
Patrzył na nią. Na rozmazane, rozlane po twarzy czarne cienie, na zbyt wulgarne usta i na dwa palce, którymi trzymała papierosa. Chciał się zaśmiać, ale byłoby to niemiłe. Powtarzał w umyśle jej słowa, delektował się ich naiwnością. Zastanawiał się nad sposobem, w jaki zalęgły się w niej; zazdrościł jej tego.
WWW- Wybacz mu. Każdy robi błędy, naprawdę każdy, jesteśmy w końcu tylko ludźmi. Pewnie jesteś dla niego ważna, a przecież w grę wszedł alkohol - człowiek nie panuje wtedy nad sobą.
WWW- Ale tego po prostu nie można wybaczyć! Ja go kochałam!
WWW- Kochałaś? Naprawdę sądzisz, że można kochać mając kilkanaście lat? To znaczy, nie chcę brzmieć jak zgorzkniały staruch, ale naprawdę - raczej niemożliwe. Mam na myśli: teoretycznie pewnie tak, ale w realnym życiu to się nie zdarza. Mogłaś się najwyżej przywiązać. A jeśli się kogoś kocha, to chyba się nie przestaje się z takiego powodu, prawda?
WWWDziewczyna mruknęła coś wulgarnego.
WWW- Naprawdę, spróbuj mi uwierzyć. Ktoś może być dla ciebie bliski, lubisz go bardziej niż innych, może nawet o nim myślisz, ale to nie miłość. Teoretycznie może tak ci się wydawać, ale życie to weryfikuje. Miną dwa tygodnie i o wszystkim zapomnisz.
WWWPrychnęła i nic nie odpowiedziała. Niepoliczalnie dużo kropel uderzyło w bruk, zanim odezwała się ponownie.
WWW- Wcale nie jest tak łatwo wybaczyć. A ty? Masz kogoś? To pewnie wiesz jak to jest?
WWW- Nie.
WWW- Laski, kumpla, nikogo, kto by cię kiedyś zawiódł?
Chłopak zastanowił się. Przewinęły się przez jego myśli twarze wszystkich otaczających go ludzi, znajomych, z którymi chodził na imprezy, dziewczyn, które tam poznawał a potem zapominał, miałkich sylwetek, z którymi chodził na kawy i lunche, tych z którymi jeździł na wakacje i na narty oraz tych, z którymi mieszkał w domu.
WWW- Nie. Nie mam zupełnie nikogo.
WWW- Jezu, to musi być straszne – uznała dziewczyna.
WWW- Nie, tylko teoretycznie. W rzeczywistości jest wręcz przeciwnie: gdy nie mam nikogo, to do nikogo się nie mogę przywiązać, więc nikt mnie nigdy będzie mógł zawieść.
WWWZ drugiej strony pomnika dobiegło miarowe szuranie, jakby coś było ciągnięte po ziemi. Oboje zastygli w oczekiwaniu, Plac Odkupienia – może już wspominałem – nie zachęca do zawierania nowych znajomości. W świetle latarni zobaczyli starego człowieka. To znaczy, starego nie tyle samymi latami, ale siwego i pomarszczonego od ciężaru życia, alkoholu i niespełnionych marzeń. Jak na komendę wbili wzrok w pomnik, żeby nie słyszeć ewentualnych błagań. Podchodził bardzo powoli, dosuwając jedną nogę do drugiej.
WWW - Państwo wybaczą! Nie, spokojnie, ja nie chcę żadnych pieniędzy, ja widzę jak państwo patrzą i nie widzą, niech mnie tylko chwilkę posłuchają. Ja zauważyłem, że pan często mówi: „teoretycznie”. A to takie głupie mówienie, bo w teorii nic nie jest prawdziwe, wie pan, w praktyce może pan wygrać milion albo zostać pogrzebany żywcem, to jest wszystko możliwe, a w teorii ani trochę prawdopodobne.
Dziewczyna wzruszyła ramionami, ale chłopak pokiwał uprzejmie głową.
WWW- Rozumiem, w rzeczy samej.
WWW - Wiecie państwo – kontynuował przybysz– ja tu państwa nie pierwszy raz widzę. I ja widzę, że pan bardzo panią lubi, że pana pociąga ta pani.
WWW - Boże – zaśmiała się Sandra. – jesteśmy tu pierwszy raz i pierwszy raz się na oczy widzimy. Chyba za dużo alkoholu!
WWW - Oj, proszę, niech pani mi nie mówi nieprawdy, bo co jak co, ale tak jak wszystko mi w życiu nie poszło, tak pamięć mam dobrą.
WWWDziewczyna chciała zaprotestować, ale jej towarzysz uniósł dłoń, uciszając ją. Nie lubił lekceważenia starszych ludzi, bolało go ono. Myślał zawsze, że to właśnie jego dziadek mógł chcieć porozmawiać o swoim nieistniejącym już świecie, a zostać wyśmianym. Nawet jeśli ktoś wyglądał żałośnie, czasem zdumiewał go błysk pierwotnej mądrości w jego oczach. Tak było i z tym starcem.
WWW- Wiecie państwo co jest w życiu najważniejsze? Żeby być wiernym. I sobie, i innym, bo to się przecież łączy! Ja tu widzę, że pan bardzo elegancko wygląda, bardzo drogo i ładnie jest pan ubrany, ale niech pan nie zapomni o ludziach, niech pan nie przegapi okazji. Ja przegapiłem. Ja też miałem i ładny płaszcz, i dom wygodny, i rodziców świętej pamięci, i też bywałem szczęśliwy i lubiłem piękne panie, ale żem był to wszystko zaprzepaścił jeszcze zanim los by mi odebrał. Bo wiedzą państwo, źle robiłem, bałem się bycia szczerym i moje szczęśliwe życie uciekło razem z pewną panią. Bo my, mężczyźni, my się boimy mówić takich rzeczy jak: „ja ciebie lubię”, „ja ciebie szanuję”, „ja ciebie kocham”. To są słowa bardzo duże, ale też – słowa m a g i c z n e.
Bo one nasz los, wiedzą państwo, zaczarowują. Tylko trzeba być im wiernym. Bo jak pan tej pani powie: „kocham panią”, a potem minie wiele lat i pan zapomni o niej i powie tak innej, to ta pani – przepraszam bardzo – może pana nawet zabić.
WWWOboje milczeli, nawet dziewczyna się nie śmiała.
WWW- Bo los ciężko karze i doświadcza tych, którzy nie są wierni sobie i danym słowom; wiedzą państwo, ja jestem ofiarą tego losu. Ale to jest sprawiedliwy sąd i sąd, przed którym nie można uciec, a kary – odroczyć. Ale ja już nic nie narzekam! Także ja tak proszę, bo państwo są młodzi jeszcze, wszystko przed nimi, niech państwo szanują swoje słowo. Moi rodzice w grobie, moi dziadkowie w grobie, mi już nikt rad nie udzieli, ale państwo jeszcze mogą posłuchać.
WWW- Będziemy szanować, spokojnie, będziemy – zapewnił z uśmiechem chłopak. – Dziękujemy panu bardzo.
WWW- Oby państwo tego posłuchali, tego życzę. Trzeba zapamiętać: grunt to wierność wobec siebie i niezapominanie o innych.
Mężczyzna powoli odchodził, szurając, aż jego sylwetka zniknęła poza kręgiem latarni i rozpłynęła się w kurtynach deszczu.
WWW- Jak ja nie lubię takich starych, głupich dziadów. – powiedziała dziewczyna.
Jej towarzysz nie miał siły zaprotestować. Z bladym uśmiechem wpatrywał się w rozświetlone od miasta niebo. Lubił tak rozmawiać z przypadkowymi ludźmi, dowiadywać się czegoś o ich życiu, uczyć się od nich.
WWWDziewczyna zaświeciła komórką.
WWW- Dobra, ja lecę, mam za dwie minuty nocny. Miło było poznać i tak dalej.
Ruszyła alejką ku wyjściu ze skweru. Po chwili namysłu odwróciła się jeszcze na moment.
WWW - Wiesz co, w sumie jeszcze pomyślę nad tym idiotą. No może masz rację, spotkam się z nim. Zobaczymy co mi powie.
WWW Odpowiedziało jej milczenie i po chwili żaden ślad nie wskazywał na to, że oprócz siedzącego na ławce chłopaka, ktokolwiek inny odwiedził tej nocy Plac Odkupienia.
WWW Nie sprawdzał godziny. Chyba nawet chciał, ale nie mógł się do tego zmusić. Wpatrywał się w ciężkie, rdzawoczerwone sklepienie nad nim. Na krańcach – tam, gdzie jeszcze sięgał wzrok, ale już nie sięgało miasto – niebo przechodziło w nieprzenikniony obsydian. Było już bardzo późno, panowała ta najciemniejsza pora, kiedy świat zdążył zapomnieć o ciepłym zachodzie, a nic jeszcze nie zwiastowało pierwszych, porannych promieni, które miały rozświetlić od zewnątrz pokrywę chmur. Podświetlona wieża położonego parę ulic dalej kościoła była jedyną dominantą tego monolitu roztrzęsionych tumanów, tylko na niej wspierał się cały ich ciężar.
WWW Deszcz przestał już dawno padać, gdy milczący gość Placu Odkupienia wstał. Rzęsiste strugi i wycie wiatru zostały zastąpione przez nieregularnie skapujące na ziemię krople. Leciały z dachów, konarów drzew, gzymsów i rynien.
Całkowicie już trzeźwy, stanął przed pomnikiem. Niezapominanie o innych? Ogarnął go wewnętrzny śmiech, cały świat był przezabawny, a najbardziej - ten naiwny starzec. Nie, myślał, nigdy nie można ufać ludziom. Wszystko do niego wróciło. Upadł na kolana, znacząc spodnie plamami błota. Skrzypiące łóżko, cienie sosen na oknie. I tamte ręce, i lepka miękkość pościeli. A nade wszystko ta gorąca, obrzydliwa obecność, bliska na kilka centymetrów. Dysząca jak zwierzę podczas polowania. Albo jak myśliwy. Wtulona jak wilgotne liście w ziemię, przylegająca jak folia. Cały świat napierał tamtej nocy, przygniatał, dusił i dławił, wyduszał powietrze swoim pełznącym ciężarem. Dwa oddechy, ani przez moment zgodne. A może nie było ich dwa, może znacznie więcej? Rano zdradliwy, porozumiewawczy uśmiech i blaknięcie.
Odruch wymiotny zgiął ciało w pół i pobudził gardło do suchego kaszlu. Chłopak płakał, wiedząc, że nikt, nawet gdyby patrzył, nie mógłby tego zobaczyć. Że tylko w tym obrzydliwym miejscu może sobie na to pozwolić. Jego łzy mieszały się z ciężkimi, pojedynczymi kroplami i spadały na ziemię wokół pomnika.
WWWNie da się tak dłużej, po prostu się nie da – myślał – czasem swoich win nie da się odkupić. Nie da się odpokutować. Bez wybaczenia nie ma dalszego życia, nie ma żadnej przyszłości, bez niego nie idzie się do przodu. J a nie mam przyszłości. Wszyscy mówią o przebaczeniu i innych banałach, ale zapominają o jednej rzeczy, której nigdy nie musieli robić, która nigdy ich nawet nie zastanowiła. Można zapomnieć wszystko, naprawdę wszystko, ale najtrudniej jest wybaczyć samemu sobie.
WWWWiedział już co trzeba zrobić. To tkwiło w nim od dawna, ale dopiero teraz doszło do głosu. Wychyliło się z odmętów potężnego, bulgoczącego bagna wypełnionego wstrętem i rezygnacją. W milczeniu chłopak zmusił się do wstania i ruszył ku gęstym ciemnościom otaczającym zewsząd Plac Odkupienia. Do świtu pozostało jeszcze wiele godzin.
Plac Odkupienia [opowiadanie]
1
Ostatnio zmieniony ndz 22 lut 2015, 13:51 przez mnml, łącznie zmieniany 1 raz.
"Tylko zmysły mogą uleczyć duszę, tak samo jak tylko dusza może uleczyć zmysły."
"Ale najodważniejszy z nas boi się samego siebie."
"(...) geniusz trwa dłużej niż piękno."
Oscar Wilde, Portret Doriana Graya
"Ale najodważniejszy z nas boi się samego siebie."
"(...) geniusz trwa dłużej niż piękno."
Oscar Wilde, Portret Doriana Graya