Pokój z oknem na areszt śledczy

1
Wulgaryzmy.

AAAJak się mieszka koło aresztu śledczego, to się przywyka, że grypsują. Stoją i wrzeszczą do okien, albo do murów, jeśli akurat jest pora spacerniaka. Na całą ulicę, tak, ze słyszy się każde słowo. Nikt już nie zwraca na nich uwagi, to po prostu takie coleur locale.
AAARóżnie grypsują. Wygoleni, z łańcuchami i tatuażami, głębokimi barytonami: chłopaki mówią, że się rozprułeś, skurwysynu, nie masz życia na kwadracie chuju, pedale, kutasiarzu zajebany! Czasem przyjeżdżają rumuńscy mafiozi w mercedesie, którego Bóg jeden wie dlaczego uważają za świadectwo dobrobytu i się drą: szege szege szuru szuru. Raz na jakiś czas drżący falsecik farbowanej na głęboką czerń panienki w różowej kurteczce: misiu, misiu! Michałek tęskni! Niedługo się zobaczymy! Czasami nawet ktoś odpowiada: cztery dostanę! Albo: Gruby, powiedz Anecie, że jak się puści to ją zajebię!
AAATo wszystko oczywiście nie w zapisie literackim, z „ą” i „ę”, tylko w tysiącu dialektów małopolski.
AAANo i czasem przyjeżdżają oni. W renualcie. Czworo ich jest. Dwie kobiety i dwóch facetów, oni w płaszczach z wełny, z cygaretkami, one w butach na obcasie, sukienkach Emporio Armani. Jeden siedzi cicho; pali djaruma za djarumem z uwieszoną na ramieniu dziewczyną. Druga para jest głośniejsza. On wrzeszczy więcej: trzymaj się, Piotrek! Pamiętaj, że wszystko będzie dobrze! Inaczej krzyczy, z „ą” i „ę”.
AAAA ona, blondynka? Próbuje. Czasem nawet udaje się jej wydać z siebie głos, ale cichutko, na pewno nie tak, żeby dotarł do okien aresztu; gdy tylko zadrżą jej struny głosowe, milknie, speszona, widząc kogoś w oknie albo kasując wzrokiem przypadkowego przechodnia. Głos jej się łamie. Zawsze stara się wrzasnąć to samo: kocham cię.
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

3
Coś nie jest w porządku z zakończeniem. Jest zgrabne koncepcyjnie, ale zupełnie z kosmosu, prosto z bezimiennej przestrzeni odautorskiej. O ile obecność narratora schowanego za firanką jest bardzo silna, to ostatnie zdanie nagle wytrąca mu wszystkie atuty z ręki - on już nie obserwuje, nie domyśla się, nie rejestruje.
Niestety, bohater tego opowiadania, ten zza firanki znika w tym momencie, puenta już go nie dotyczy. Co stawia pod znakiem zapytania cały początek - po co było w ten sposób kreować tę scenę, skoro to autor ma ostatnie słowo? To, co mogło być najciekawsze w tym tekście, stało się nagle płaskie i oczywiste.
A dobrze się zapowiadało...
http://ryszardrychlicki.art.pl

4
Sepryot pisze:Czasem przyjeżdżają rumuńscy mafiozi w mercedesie, którego Bóg jeden wie dlaczego uważają za świadectwo dobrobytu i się drą
mercedesie, który Bóg jeden wie dlaczego, uważają za świadectwo...
którego czy który?
ja myślę, że który
po dlaczego nie powinno być przecinka?
Sepryot pisze:Jak się mieszka
Gdy się mieszka?
Sepryot pisze:Stoją i wrzeszczą do okien, albo do murów
A nie wrzeszczą w okna?
Sepryot pisze:Na całą ulicę, tak, ze słyszy się każde słowo.
Może lepiej: rozumie? albo słyszy i rozumie? Bo samo słyszy, niekoniecznie oznacza, że rozumiemy co krzyczą.
Sepryot pisze:kasując wzrokiem
taksując?
Sepryot pisze:Czworo ich jest.
zbędne IMHO
Sepryot pisze:Jeden siedzi cicho; pali djaruma za djarumem z uwieszoną na ramieniu dziewczyną.
Może stoi milcząc i paląc...? Bo skoro laska wisi na ramieniu? To jak on siedzi?
Sepryot pisze:Zawsze stara się wrzasnąć to samo: kocham cię.
Może lepiej: krzyknąć?

Nie bardzo się znam na redakcji (korekcie?) - może znawcy tematu się wypowiedzą?
Zakończenie mi się spodobało.

5
Sepryot pisze:Jak się mieszka koło aresztu śledczego, to się przywyka, że grypsują. Stoją i wrzeszczą do okien, albo do murów
Mam tutaj zagwozdkę. Nigdy nie spotkałam się z użyciem słowa "grypsować" na określenie stania i darcia mordy pod murem aresztu. Znam to słówko jako określenie przekazywania wiadomości raczej drogą cichą i bardziej pokrętną. No i poniekąd jako wyznacznik należenia do pewnej grupy więźniów, wiadomo...
Mogę się mylić (zawężać za bardzo), ale sygnalizuję, że mi to słowo tutaj nie pasuje.
Sepryot pisze:Różnie grypsują. Wygoleni, z łańcuchami i tatuażami, głębokimi barytonami: chłopaki mówią, że się rozprułeś, skurwysynu, nie masz życia na kwadracie chuju, pedale, kutasiarzu zajebany! Czasem przyjeżdżają rumuńscy mafiozi w mercedesie, którego Bóg jeden wie dlaczego uważają za świadectwo dobrobytu i się drą: szege szege szuru szuru. Raz na jakiś czas drżący falsecik farbowanej na głęboką czerń panienki w różowej kurteczce: misiu, misiu! Michałek tęskni! Niedługo się zobaczymy! Czasami nawet ktoś odpowiada: cztery dostanę! Albo: Gruby, powiedz Anecie, że jak się puści to ją zajebię!
Ten akapit bardzo mi się podoba. Fajnie, krótko, sprawnie scharakteryzowane postaci. Dobrze dobrany język.

Jeśli chodzi o zakończenie, to mam podobne odczucia jak kfk. Może niezupełnie, ale ten kierunek... Końcówka sama w sobie nie byłaby ani zła, ani dobra, ale wydaje się być faktycznie "doklejona" do reszty. I trochę za bardzo ckliwa, jak dla mnie. Przede wszystkim jednak wyrywa z wcześniejszego obrazu. Przestajemy obserwować scenę z okna, wchodzimy komuś do głowy. Niby... to może być też wyobrażenie/podejrzenie narratora, ale... jakoś na bieżąco, czytając tego nie czułam.

Ogólnie dobrze skonstruowany obraz, sugestywny, ale słabo zakończony... A może trochę za gwałtownie ucięty? W każdym razie coś na końcu nie gra.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

6
Adrianna pisze:
Sepryot pisze:Jak się mieszka koło aresztu śledczego, to się przywyka, że grypsują. Stoją i wrzeszczą do okien, albo do murów
Mam tutaj zagwozdkę. Nigdy nie spotkałam się z użyciem słowa "grypsować" na określenie stania i darcia mordy pod murem aresztu. Znam to słówko jako określenie przekazywania wiadomości raczej drogą cichą i bardziej pokrętną.
To po prostu używanie specyficznego języka. Można się drzeć :)
Adrianna pisze: Ogólnie dobrze skonstruowany obraz, sugestywny, ale słabo zakończony... A może trochę za gwałtownie ucięty? W każdym razie coś na końcu nie gra.
Mnie się podoba, tylko poprawiłbym styl. Np. w zdaniu: "Zawsze stara się wrzasnąć to samo: kocham cię.", zdecydowanie trzeba wymienić "wrzasnąć" na "krzyknąć". Zastanowił bym się też nad użyciem wulgaryzmów. Niektóre z nich to zwroty "tabu", których można użyć jedynie w określonych okolicznościach, to nie jest budka z piwem, grypsujący w więzieniu muszą przestrzegać pewnych zasad. Tu nie ma wolnej amerykanki. Mogliby też zwyczajnie bluzgać. Termin "grypsować" nakłada pewne ograniczenia.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

7
Navajero pisze:Niektóre z nich to zwroty "tabu", których można użyć jedynie w określonych okolicznościach, to nie jest budka z piwem, grypsujący w więzieniu muszą przestrzegać pewnych zasad. Tu nie ma wolnej amerykanki.
Ale oni się tak właśnie drą, słowo w słowo. :P
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

8
Sepryot pisze:
Navajero pisze:Niektóre z nich to zwroty "tabu", których można użyć jedynie w określonych okolicznościach, to nie jest budka z piwem, grypsujący w więzieniu muszą przestrzegać pewnych zasad. Tu nie ma wolnej amerykanki.
Ale oni się tak właśnie drą, słowo w słowo. :P
Znaczy to nie tyle grypsera co raczej zwykłe bluzgi. Być może z wyrywkowo użytymi terminami z żargonu. Ja kiedyś rozmawiałem ze starym grypserem i zapewniam Cię, że niczego nie skapowałem ;) Znaczy zdarzały się czasem zrozumiałe słowa, ale generalnie to było nie do zgrokowania. Zwroty w rodzaju: :"Jak przewalisz na pekiel parafię"...
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

9
To po prostu używanie specyficznego języka. Można się drzeć :)
Dziękuję za wyjaśnienie, Navajero :)

Chociaż nadal zastanawiam się, czy oni wrzeszcząc używają tego specyficznego języka w tych cytatach... W sensie, czy to określenie "grypsować" tu pasuje, bo że faktycznie tak się mogą drzeć, to wierzę.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

10
Użyłem takiego a nie innego określenia, bo pod nim właśnie znane jest to zjawisko wśród mieszkańców ulicy. Gdy się tu wprowadziłem, zapytałem jakiegoś przechodnia co robią rumuni krzyczący szuru szuru; jak się okazało, przechodzień był wracającym ze zmiany strażnikiem pracującym w rzeczonym areszcie. Jego lakoniczna odpowiedź brzmiała: "no, grypsują". Nigdy też nie słyszałem, żeby ktoś mówił inaczej. Ale równie dobrze to może być też element couleur locale, wyjaśniam po prostu, skąd w tekście to konkretne słowo. :P
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”

cron