Nadmiar Rzymu i prawoznawstwa, zapewne sprawił, że zaczęłam zastanawiać się nad kolejną ściśle techniczną rzeczą związaną z pisaniem.
Jak długie są wasze rozdziały? (Mniej więcej ile słów/znaków/stron)
I czy macie jakieś szczególne preferencje co do kończenia rozdziałów albo zaczynania ich?
Może z hukiem (Bar wzięty!) lub bez huku (obiad zjedli i pojechali)?
W którym momencie dobitnie ucinacie, wybudzając czytelnika z transu?
3
Moje są dość nierówne, od 15.000 do 25.000 w tym co dziergam obecnie. Ale staram się trzymać widełek 20-25.
Co do samej treści. Mam bardzo brzydki zwyczaj zaczynać w środku akcji / zagajać, potem trochę retrospekcji, a koniec jakiś taki kontrapunkt. Chyba, że akcja się rozkłada między rozdziały, to wtedy bez retro, za to jakiś mały cliffhanger, albo taki pomost między rozdziałami.
Ale ja nie do końca się znam na pisaniu, po prostu sobie skrobię.
Co do samej treści. Mam bardzo brzydki zwyczaj zaczynać w środku akcji / zagajać, potem trochę retrospekcji, a koniec jakiś taki kontrapunkt. Chyba, że akcja się rozkłada między rozdziały, to wtedy bez retro, za to jakiś mały cliffhanger, albo taki pomost między rozdziałami.
Ale ja nie do końca się znam na pisaniu, po prostu sobie skrobię.
Ostatnio zmieniony ndz 23 lis 2014, 10:13 przez godai, łącznie zmieniany 1 raz.
4
Ja mam taką preferencję, by były w miarę po równo. Strasznie mnie irytuje w książkach, gdy jeden rozdział ma 20 stron, a inny 120. Po to są podrozdziały chociażby, jak chce się zamknąć jakąś myśl po prostu 
Więc nieważne ile stron, ale raczej symetrycznie. Czy rozdziały trzeba kończyć hukiem, nie wiem, na pewno nie każdy. Powiedziałbym, że jeśli tworzymy wielkie dzieło to przejście między tomem 1 a tomem 2 na pewno musi być z hukiem

Więc nieważne ile stron, ale raczej symetrycznie. Czy rozdziały trzeba kończyć hukiem, nie wiem, na pewno nie każdy. Powiedziałbym, że jeśli tworzymy wielkie dzieło to przejście między tomem 1 a tomem 2 na pewno musi być z hukiem

[img]http://i72.photobucket.com/albums/i182/ThePetro/promobar_zps2b9a5402.png[/img]
(...) Dla Historii liczy się tylko wielki cel, przymyka oczy na środki, które doprowadziły do niego. Wywyższa zwycięzców, gardzi pokonanymi. - Zbigniew Nienacki.
(...) Dla Historii liczy się tylko wielki cel, przymyka oczy na środki, które doprowadziły do niego. Wywyższa zwycięzców, gardzi pokonanymi. - Zbigniew Nienacki.
5
A ja lubię takie sytuacje;)Petro pisze:Ja mam taką preferencję, by były w miarę po równo. Strasznie mnie irytuje w książkach, gdy jeden rozdział ma 20 stron, a inny 120.
Ogólnie rzecz biorąc, co kraj to obyczaj. To są zagadnienia, gdzie trudno znaleźć złoty środek albo coś koło tego. To wszystko zależy.
Choć jeśli miałbym posłużyć się liczbami, to dla moich potrzeb najodpowiedniejszy jest przedział 30-60 k znaków. Ale ja mało w życiu rozdziałów napisałem.
6
Ja piszę od 3-10 tyś słów na rozdział. W większości trzymam się stałej normy, np.: przez kilka rozdziałów piszę w określonej granicy słów, jednak nie zawsze tak się da. Dla mnie rozdział to takie "opowiadanie w powieści" - ma temat, konkretny początek, rozwinięcie i zakończenie, coś z tego wynika i coś przekazuje. Cliffhangery już swoją drogą, ale kiedy występują, to wciąż dany temat jest zakończony i zamknięty. Skracanie czy przedłużanie na siłę jest właśnie tym - na siłę.
Zwykle rozpoczynam rozdział tam, gdzie skończyłam poprzedni. Można robić przeskoki czasowe, żeby przyspieszyć akcję (nawet powinno się od czasu do czasu), ale w większości nie lubię porzucać danego czasu i miejsca na rzecz kolejnych. Natomiast w kwestii budowy, to mówiono mi wielokrotnie, że mam stały schemat - najpierw spokojnie, potem się rozkręcamy, a na końcu bum! Ponoć to dobrze, bo kiedy czytelnik kończy czytać, chce od razu wiedzieć co dalej ;D
Zwykle rozpoczynam rozdział tam, gdzie skończyłam poprzedni. Można robić przeskoki czasowe, żeby przyspieszyć akcję (nawet powinno się od czasu do czasu), ale w większości nie lubię porzucać danego czasu i miejsca na rzecz kolejnych. Natomiast w kwestii budowy, to mówiono mi wielokrotnie, że mam stały schemat - najpierw spokojnie, potem się rozkręcamy, a na końcu bum! Ponoć to dobrze, bo kiedy czytelnik kończy czytać, chce od razu wiedzieć co dalej ;D
7
Ja - jako czytelnik - nie cierpię krótkich rozdziałów, bo mnie wybijają z rytmu w czasie czytania. Stąd dwadzieścia tysięcy znaków to dla mnie absolutne minimum, gdy piszę, ale to jest raczej sprawa upodobań.
Natomiast symetria w długości rozdziałów, to tak, zdecydowanie. Znaczy, powiedzmy że jakiś dwa razy dłuższy od przeciętnej się może trafić, ale nie więcej. Takie skrzywienie.
Zaczynać z hukiem i kończyć cliffhangerem - jak najbardziej, ale tylko kilka rozdziałów w całej powieści, bo kiedy to się robi w każdym, zaczyna nużyć.
A rozdział ucinam zwykle z dwóch powodów: albo przy przeskoku czasowym/między bohaterami (najczęściej), albo uznawszy, że zamknęłam pewien zbiór scen o wspólnym motywie (czyli, jak Phoe wspomniała - takie opowiadanie w powieści).
Natomiast symetria w długości rozdziałów, to tak, zdecydowanie. Znaczy, powiedzmy że jakiś dwa razy dłuższy od przeciętnej się może trafić, ale nie więcej. Takie skrzywienie.

Zaczynać z hukiem i kończyć cliffhangerem - jak najbardziej, ale tylko kilka rozdziałów w całej powieści, bo kiedy to się robi w każdym, zaczyna nużyć.
A rozdział ucinam zwykle z dwóch powodów: albo przy przeskoku czasowym/między bohaterami (najczęściej), albo uznawszy, że zamknęłam pewien zbiór scen o wspólnym motywie (czyli, jak Phoe wspomniała - takie opowiadanie w powieści).
8
Raczej symetryczne.
Za to bardzo ważne jest dla mnie znalezienie przez autora/autorkę rytmu opowieści - tj. wybaczę rozdział krótszy czy dłuższy, ale zakończony logicznie, zgodnie z wewnętrznym rytmem opowieści, niż ciachnięty bez sensu, aby się matematyka zgadzała.
Sam, jak łatwo się domyślić, staram się dopasować do tego, co powyżej napisałem
Za to bardzo ważne jest dla mnie znalezienie przez autora/autorkę rytmu opowieści - tj. wybaczę rozdział krótszy czy dłuższy, ale zakończony logicznie, zgodnie z wewnętrznym rytmem opowieści, niż ciachnięty bez sensu, aby się matematyka zgadzała.
Sam, jak łatwo się domyślić, staram się dopasować do tego, co powyżej napisałem

Mówcie mi Pegasus 
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak
9
Mnie wychodzą od 15 tys. znaków do 35 tys., przy czym najczęstsza długość to 22-25 tys. Jeden rozdział to przeważnie albo cały ważny epizod (np. konfrontacja bohatera z wrogiem), albo interludium pokazujące, co się dzieje równolegle w różnych wątkach w przerwie pomiędzy kluczowymi wydarzeniami. Zauważyłam, że kiedy prowadzę historię z punktu widzenia różnych postaci, fabuła zaskakująco ładnie dzieli się na rozdziały "sama" - wystarczy przyjąć zasadę, że każdy wątek zawieszamy w momencie, kiedy albo coś się właśnie wydarzyło, albo za moment się wydarzy (nie chodzi o wielkie cliffhangery, tylko o zgrabne zamknięcie sceny) i przechodzimy do innego.
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/
10
Jak dotąd wychodzi mi zakres 14-40 stron (Times New Roman 13 w Wordzie), przy czym górny pułap lub jego okolice osiągnąłem 3 razy (na 24 napisane rozdziały), dolny może ze 4, a zdecydowana większość mieściła się w granicach 25-35.
Zazwyczaj rozdział ma stanowić jakąś w miarę sensowną całość, a kończy się po jakimś istotnym wydarzeniu, ewentualnie, jeśli takowego nie zawiera (ale zazwyczaj jednak zawiera), kończy się w momencie gdy nadchodzi pora przeskoczenia z narracją w inne miejsce, czy do innych postaci. Zdarzają się też sporadycznie rozdziały, które są "po trochu o wszystkim" kiedy zachodzi potrzeba zbudowania szerszej podstawy pod jakieś wydarzenia, które się znajdą w rozdziale następnym, albo potrzebna jest swego rodzaju rekapitulacja, np na początku kolejnego tomu.
Czyli zasadniczo nic nowego
Zazwyczaj rozdział ma stanowić jakąś w miarę sensowną całość, a kończy się po jakimś istotnym wydarzeniu, ewentualnie, jeśli takowego nie zawiera (ale zazwyczaj jednak zawiera), kończy się w momencie gdy nadchodzi pora przeskoczenia z narracją w inne miejsce, czy do innych postaci. Zdarzają się też sporadycznie rozdziały, które są "po trochu o wszystkim" kiedy zachodzi potrzeba zbudowania szerszej podstawy pod jakieś wydarzenia, które się znajdą w rozdziale następnym, albo potrzebna jest swego rodzaju rekapitulacja, np na początku kolejnego tomu.
Czyli zasadniczo nic nowego

Siedzący na ławeczce dziadunio spojrzał w kierunku łowców, mrużąc oczy i jednocześnie, uniósłszy dłoń w niemal czarnoksięskim geście, zaczął dłubać w nosie.
http://narreweid.blogspot.com/
http://narreweid.blogspot.com/
11
BUEHEHEHE, ja się już od paru miechów pierdaczę ze swoim rozdziałem ósmym, który ma już prawie 90 000 znaków
Na szczęście niewiele mi już zostało do końca.


Jeżeli ktoś mi kiedykolwiek wyda moją śmieszną twórczość, to coś widzę, Petro, że jej nie pokochaszPetro pisze:Strasznie mnie irytuje w książkach, gdy jeden rozdział ma 20 stron, a inny 120.

12
To wynika z moich przyzwyczajeń, jak siadam do książki to czytam minimum jeden rozdział :-) (zależy ile mam czasu). Nie cierpię przerywać w trakcie jednolitego wątku (nawet podrozdziały nie pomagają ;P).
Zresztą, chyba też naturalne jest większe "szatkowanie" treści na rozdziały, by unikać dłużyzn i zwyczajnej nudy?
Zresztą, chyba też naturalne jest większe "szatkowanie" treści na rozdziały, by unikać dłużyzn i zwyczajnej nudy?
[img]http://i72.photobucket.com/albums/i182/ThePetro/promobar_zps2b9a5402.png[/img]
(...) Dla Historii liczy się tylko wielki cel, przymyka oczy na środki, które doprowadziły do niego. Wywyższa zwycięzców, gardzi pokonanymi. - Zbigniew Nienacki.
(...) Dla Historii liczy się tylko wielki cel, przymyka oczy na środki, które doprowadziły do niego. Wywyższa zwycięzców, gardzi pokonanymi. - Zbigniew Nienacki.
14
Zgadzam się - uważam, że każdy tekst powinien być uporządkowany wedle swojej wewnętrznej symetrii czy zasad przyjętych przez autora. Przy czym nie chodzi mi tu o określoną odgórnie do wszystkich dzieł "średnią długość rozdziału" (jak to absurdalnie brzmi!Petro pisze:Ja mam taką preferencję, by były w miarę po równo. Strasznie mnie irytuje w książkach, gdy jeden rozdział ma 20 stron, a inny 120.

Wydaje mi się, że podobną rolę do rozdziałów spełniają w teatrze akty - dają chwilę na refleksję, wewnętrzne podsumowanie.
Jako czytelnik lubię, gdy tekst jest gęsto podzielony, wzorowa pod tym względem jest np. Lalka. Panuje tam taki przyjemny ordnung. ;D
"Tylko zmysły mogą uleczyć duszę, tak samo jak tylko dusza może uleczyć zmysły."
"Ale najodważniejszy z nas boi się samego siebie."
"(...) geniusz trwa dłużej niż piękno."
Oscar Wilde, Portret Doriana Graya
"Ale najodważniejszy z nas boi się samego siebie."
"(...) geniusz trwa dłużej niż piękno."
Oscar Wilde, Portret Doriana Graya