Opowiadanie pyszałka

1
Wyobrażam sobie, że napisałem opowiadanie i choć można się z tego uśmiać, zostało wydrukowane. Zakładam, iż ktoś je przeczyta. Zachęcony, biorę się za kolejne, tym razem świadomie, wierząc w potrzebę jego napisania. Lecz następne też jest do chrzanu. Zacząłem więc pisać trzecie. Też o niczym, ale z mile widzianą pointą. Pointa, razem z opowiadaniem, znalazła się w druku i otrzymałem, na początek, wiązankę słów z otuchami.

Wyobrażam sobie, że nabrałem ochoty do istnienia w modnym kolorze pop, a profesja wziętego nudziarza zaczęła mi pasić. Przejęty sodową rolą, wziąłem się do tworzenia kobyły. Ale powieść w wydaniu efekciarza ma swoje za uszami: atrakcyjny wątek, miłosną i koniecznie trzymającą za grdykę akcję, obleśną i dziarską, dużo wyczynowego seksu, nieco egzystencjalnych muld, pomarańczowych zachodów słońca na tle westchnień i niedostępnych gór, pogwarki z najstarszymi góralami, bosymi filozofami zmierzającymi do życiowej prawdy po szkle, kontenery frazesów i żwawych przyśpiewek, rozterkowy zawrót głowy, sława, chwilowo modne znajomości, grube i romantyczne listy ze stekiem anemicznych gratulacji, telefaksy od rozdzierających cudze szaty nad nie swoimi upadkami, jakieś monstrualnie skąpe honoraria, a wszystko nafaszerowane troską o człowieka, spreparowane tak, by wyciągnąć z pióra następny przekaz.

Zgodnie z przepisem na rewelację, wziąłem się za tworzenie fabularnego pieścidełka. Powiedziałem sobie, że jeśli taka liryczna fujara jak X, mógł zmajstrować “Przygody Y w Z”, to tym bardziej ja, którym sporo chwil odślęczał przy czytaniu Jaspersa, Fromma i Blablaka, ja, który, nie chwalący, znam Cendrasa na wyrywki, a w małym palcu mam wszystkie nie napisane utwory Nabokova!

Obecnie, już po publikacji dzieła, które okazało się takie tam i było nieźle ambitną ramotą, jeszcze jedną książką, jakby powiedział Cortazar, uważam za minus powieści fakt, że w ogóle trzeba ją pisać. I dlatego wolę wyobrażać sobie, że napisałem opowiadanie, którego nikt nie przeczytał.
Marek Jastrząb (Owsianko) https://studioopinii.pl/dzia%C5%82/feli ... N9tKoJZNoo

nieważne, co mówisz. Ważne, co robisz.

2
uważam za minus powieści fakt, że w ogóle trzeba ją pisać.
Może to trwać latami, ale chyba dużo zależy od podejścia.
I dlatego wolę wyobrażać sobie, że napisałem opowiadanie, którego nikt nie przeczytał.
To ostatni zdanie bardzo mi się spodobało. Cała miniaturka zresztą też, lubię czytać o pisarzach.

3
Jak dla mnie, trochę to za krótkie. Ciekawe myśli, ciekawe podejście, ale tylko lekko zaznaczone, napomknięte prawie, aż się prosi o rozwinięcie i szersze omówienie, bo widać, że masz wiele do powiedzenia w temacie, ale z jakiś powodów wypowiedziałeś się tak skromnie i zdawkowo. I nie wiem, czy nie lepiej pójść w stronę eseju czy publicystyki.

4
Skondensowana pigułka całkiem lotnych przemyśleń, po zażyciu której ambicje pisarskie przemieniają się w luźny stolec, mówiąc łagodniej - słomiany zapał. Rozbawiła mnie taka lekko strawna miniaturka, jest w niej dużo ironii i nieco dystansu do tej profesji.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”

cron