166

Latest post of the previous page:

Dobra, przełożę to na inne realia. Założenie: gram w teatrze, jestem aktorką. Zamiast iść na casting do roli, idę za kulisy do Klaty i mówię: "czy chciałby pan poznać mój talent, moje predyzpozycje?" Wrzucam mu kilka groszy do kieszeni i lecę pokazać swoje interpretacje do niego do domu, a nie na oficjalną selekcję, gdzie tysiące ludzi czeka w kolejce z pustką w portfelu.
SĘK w tym, aby pisać tak, żeby odbiorca czytał trzy dni, a myślał o lekturze trzy lata.

167
Sękówka pisze:Pomijanie naturalnej drogi - proponowanie krytykowi lektury - jest jak załatwianie interesu pod stołem, z pominięciem pewnej etykiety środowiskowej. Czyli trochę "na lewo".
Owszem, gdy założysz, że zapłacisz za ekspertyzę.
A gdy nie zapłacisz?
Wtedy sytuacja jest klarowna. Krytyk może napisać szczerze, co myśli, bo nie czuje na sobie żadnej presji. Proste.

Gdy prosisz kogoś znanego (niekoniecznie krytyka, dajmy na to celebrytę) i proponujesz mu pieniądze za recenzję/opinię/ekspertyzę - wówczas rzeczywiście (jak słusznie zauważyłaś) rodzi to dziwną (dwuznaczną) sytuację i wiadomo z jakiego powodu.

Ale gdy poproszę Dorotę Rabczewską, żeby przeczytała moją powieść i ona to zrobi, wyrazi swoją opinię (nieważne czy pochlebną czy wręcz odwrotnie) - wówczas sytuacja jest czysta i klarowna, bo jej opinia jest niezależna.

[ Dodano: Wto 28 Kwi, 2015 ]
Sękówka pisze:Dobra, przełożę to na inne realia. Założenie: gram w teatrze, jestem aktorką. Zamiast iść na casting do roli, idę za kulisy do Klaty i mówię: "czy chciałby pan poznać mój talent, moje predyzpozycje?" Wrzucam mu kilka groszy do kieszeni i lecę pokazać swoje interpretacje do niego do domu, a nie na oficjalną selekcję, gdzie tysiące ludzi czeka w kolejce z pustką w portfelu.
Oj, źle mnie rozumiesz. Taka sytuacja by była, gdyby pisarz debiutant poszedł do redaktora w wydawnictwie, dał mu łapówkę, żeby ten przepchnął jego powieść i żeby ją wydali. Nie trzeba szukać "Klaty" (czy jak tam się zwie Red.Nacz.), wystarczy wysłać dzieło do NR albo WFW ;)

A ja mówię o prośbie o recenzję (opinię, ekspertyzę) niezależną, obiektywną (i subiektywną równocześnie), taką która pomaga autorowi w lepszym funkcjonowaniu (pisaniu, tworzeniu etc...). Czyli dedykowaną autorowi, nie komuś innemu.

168
Gdy nie zapłacisz krytykowi za ekspetyzę tez nie wyjdziesz z tego czysto i ładnie. Tak źle i tak niedobrze. Bo a) to profesjonalista, który na tym zarabia, z tego żyje i z racji wykształcenia, kompetencji i doświadczenia należy mu się wynagrodzenie, nie proponowałabym krytykowi takiego układu, b) nieetyczne jest wynagradzanie pracy krytyka przez autora, nie proponowałabym krytykowi takiego układu. Reasumując: nie ma wyjścia, pisarz musi stanąć w kolejce do krytyka, tak jak aktor w kolejce w castingu do reżysera.
SĘK w tym, aby pisać tak, żeby odbiorca czytał trzy dni, a myślał o lekturze trzy lata.

169
Sękówka pisze:Gdy nie zapłacisz krytykowi za ekspetyzę tez nie wyjdziesz z tego czysto i ładnie.
Gdy zapłacisz, a ekspertyza zostanie między Wami (czyli między krytykiem a autorem) - co w tym złego? Fachowiec wykonał ekspertyzę, zleceniodawca za nią zapłacił i wykorzystał dla własnych celów (doskonalenia samego siebie).
Sękówka pisze:a) to profesjonalista, który na tym zarabia, z tego żyje i z racji wykształcenia, kompetencji i doświadczenia należy mu się wynagrodzenie
Nie musi się zgodzić na wykonanie ekspertyzy bezpłatnie. Proste. Nie zgodzi się, ekspertyzy nie wykona.
Sękówka pisze:nieetyczne jest wynagradzanie pracy krytyka przez autora
A przez wydawcę?
(gdy opinia krytyka jest pozytywna korzysta na tym nie tylko autor, ale i wydawca, hurtownik i księgarnia - ergo: żadna z tych jednostek/osób nie powinna płacić za recenzję wydanej książki krytykowi).

Czyli wychodzi na to, że krytycy nie powinni być powiązani z żadnym wydawnictwem, z autorami itd...
Wobec tego kto im zapłaci za ich pracę?
Uczelnia? (Nie bardzo to widzę)

170
Czyli jak coś zostaje między ludźmi, w tajemnicy, to już staje się etyczne? :) Kurde, dobre, podoba mi się. :)

Krytykom płacą uczelnie, pisma literackie, kapituły konkursowe itp. Czasem wydawnictwa, ale to raczej w przypadku recenzji wewnętrznych, do których nawet autor rzadko kiedy ma wgląd. Nie zawsze są to czyste ułady, bo redakcje często kładą nacisk na opinię krytyka, niemniej nie jest to relacja na linii autor- krytyk. Wyobrażasz sobie, że sędzia pilkarski jest równocześnie trenerem zawodnika?

[ Dodano: Wto 28 Kwi, 2015 ]
Podanie przykładu z łapówką dla wydawnictwa właśnie jest chybione. Ja doskonale rozumiem o co Ci chodzi i właśnie staram się wytłumaczyć, że Ty i wydawca to jak lud i jego rządzący. Albo inaczej: jak sejm i senat. Natomiast krytyk to trybunał konstytucyjny (cholera, to się czasem nie pisze z wielkich litera?) Krytyk jest jak organ kontrolujący. Niezależny.

[ Dodano: Wto 28 Kwi, 2015 ]
Dlatego właśnie - niezależnie od kwestii wynagrodzenia (bądż łapówki) - o publikację w wydawnictwie sie ubiegasz, składasz propozycję, podanie, a nie robisz tego samego w przypadku krytyków.
SĘK w tym, aby pisać tak, żeby odbiorca czytał trzy dni, a myślał o lekturze trzy lata.

171
Sękówka pisze:Czasem wydawnictwa, ale to raczej w przypadku recenzji wewnętrznych, do których nawet autor rzadko kiedy ma wgląd
Dokładnie o takie coś mi chodzi (recenzja wewnętrzna, tylko dla autora, żeby wiedział jak widzi jego konkretne dzieło fachowiec i mógł wyciągnąć wnioski, poprawić coś, zmienić).
Sękówka pisze:Krytykom płacą uczelnie, pisma literackie, kapituły konkursowe itp.
Uczelnie - oczywista sprawa (gdy tam pracują), czysta, jasna i klarowna.

Pisma literackie - analogicznie (choć tu już można się zastanawiać, bo pisma też muszą się z czegoś utrzymywać - głównie z reklamy i gdy reklamodawcą jest wydawnictwo, którego wydana książka jest w tym piśmie recenzowana, czy to jest do końca klarowna sytuacja?)

Kapituły konkursowe - znów pieniążki (od sponsorów) i znów pytanie: kto nim jest? Jeśli wydawnictwo, którego książki dany krytyk recenzuje? Hm...

Sama widzisz, wszędzie gdzie w grę wchodzą pieniądze, zaczyna być niefajnie.
;)

Najlepsza recenzja publiczna (otwarta i dostępna dla każdego), to od kogoś kto nie ma żadnego interesu w jej wyrażeniu :)
Czyli od Czytelnika :)

I tym może zakończę :)
Buziaki wieczorne i dzięki za miłą pogawędkę.

172
Masz pełną rację i to jest właśnie przykre, krytyką kierują pieniądze, a tam, gdzie nie mogły wejść, krytyka umarła, dlatego ja właśnie nie widzę powodu, by pogłębiać ten problem ingerencjami autorskimi.

[ Dodano: Wto 28 Kwi, 2015 ]
Trzym się, idę czytać, dobrej nocki! :)
SĘK w tym, aby pisać tak, żeby odbiorca czytał trzy dni, a myślał o lekturze trzy lata.

173
Fajnie że do zawodów twórczych przykładacie realia z innych działalności, np. pracy księgowej.

Tymczasem...
1. Działalność intelektualna w zakresie humanistyki najczęściej ma to do siebie, że nie wiąże się z poczuciem przymusu, ba, nawet nudne tematy zaczynają rozgrzewać, gdy się w nie wejdzie. Rodzaj i poziom zaangażowania szarych komórek bywa po prostu tak wysoki, iż nie sposób pamiętać o pierwotnym braku zaciekawienia.
2. Nie wszyscy ludzie robią równie wielką różnicę ze statusu społecznego, jak tu sugerowano. Historia literatury zna przypadki najzwyklejszej przyjaźni między krytykami literackimi a artystami, czy wprowadzania młodych w środowisko starych wyjadaczy. Inaczej mówiąc, można mieć po prostu szczęście i znać jakiegoś krytyka. Może to nie będzie osoba medialna, najbardziej uznana w środowisku czy z pierwszych stron gazet. Ale to może i dobrze. Bycie branżowym celebrytą jeszcze o niczym nie świadczy.
3. W przypadku recenzji wydawniczych książki takiej jak moja, piszący zawsze otrzymuje dostęp do recenzji. One są dla niego.
4. Porównanie kontroli recenzenta literackiego z kontrolą księgowej ze strony np. skarbówki jest w ogóle nie na miejscu. Zupełnie inne cele i konsekwencje. Skarbówka poluje ma oszustów, krytyk literacki nie zajmuje się polowaniem na złych autorów.

174
Księgowość i polityka bywają tak samo tworcze i kreatywne jak teatr i literatura. :)
SĘK w tym, aby pisać tak, żeby odbiorca czytał trzy dni, a myślał o lekturze trzy lata.

175
Sama księgowość, zwłaszcza rzetelna i niekonfrontowana ze swoją kreatywną siostrą jest jednak nudna.

Kiedyś gadałem z informatykiem o nauce i facet za nic nie chciał słyszeć o tym, by ta nauka wiązała się z jakimś podnieceniem czy wyższym przeżyciem... :P
\

176
Humanozerca pisze:Sama księgowość, zwłaszcza rzetelna i niekonfrontowana ze swoją kreatywną siostrą jest jednak nudna.
100% racji, a nawet 200. To jest tak przeklęcie nudna robota, że idzie oszaleć.
Po latach, gdy już byłam biegła w tym zawodzie zdarzało mi się kompletnie nie myśleć w trakcie księgowania, potrafiłam zabierać pracę do domu i wrzucając załóżmy 400 dokumentów w ciągu jednej "dniówki" domowej oglądać przy tym TV, gadać z rodzinką, znajomkami i nie popełnić ani pół błędu.
Mało tego, kiedyś księgowałam taką sporą partię dokumentów (jakieś 2000 zapisów księgowych) i obudziłam się w nocy, bo przyśniło mi się, że jedną FV źle puściłam. Wstałam rano, jadę do firmy, szukam tej faktury i faktycznie, zamiast netto wrzuciłam brutto. Oczywiście i tak by to wypłynęło (pełna księgowość), ale przytaczam to jako przykład do jakiego stopnia potrafi się mózg zlasować, skoro nawet podświadomie pracowałam (śpiąc).
To jest okropne, nudne, żmudne, jałowe, a przy tym szalenie odpowiedzialne (bo gdy człek się machnie, może być niefajnie).

177
Humanozerca pisze: 1. Działalność intelektualna w zakresie humanistyki najczęściej ma to do siebie, że nie wiąże się z poczuciem przymusu,
weź kredyt na mieszkanie i próbuj go spłacić pisząc książki to pogadamy o tym poczuciu :roll:
ba, nawet nudne tematy zaczynają rozgrzewać, gdy się w nie wejdzie. Rodzaj i poziom zaangażowania szarych komórek bywa po prostu tak wysoki, iż nie sposób pamiętać o pierwotnym braku zaciekawienia.
filozofia była dla mnie nudna. Po roku uczęszczania na przymusowe wykłady gdy głębiej poznałem temat jest dla mnie czymś skrajnie odrażającym.
2. Nie wszyscy ludzie robią równie wielką różnicę ze statusu społecznego, jak tu sugerowano. Historia literatury zna przypadki najzwyklejszej przyjaźni między krytykami literackimi a artystami, czy wprowadzania młodych w środowisko starych wyjadaczy.
współczesność zna przypadek zrobienia dziecka młodej pisarce którą wprowadzano w środowisko i załatwienie jej zamiast alimentów nagrody literackiej... :?
Inaczej mówiąc, można mieć po prostu szczęście i znać jakiegoś krytyka.
wybierz nazwisko, ustal adres, weź na ramię kratę dobrej wódy - jak wątroba wytrzyma po tygodniu będziesz miał kumpla krytyka.

szczęście będzie potrzebne tylko po to by zastać go w domu.

quote]3. W przypadku recenzji wydawniczych książki takiej jak moja, piszący zawsze otrzymuje dostęp do recenzji. One są dla niego.[/quote]

nie załapałem.
4. Porównanie kontroli recenzenta literackiego z kontrolą księgowej ze strony np. skarbówki jest w ogóle nie na miejscu.
słusznie - recenzent raczej nie wsadzi nas do pudła ani nie zniszczy dorobku całego życia. Może nasmrodzić, może podstawiać nogę, ale jeśli mamy zdrowe serce i mocne nerwy nie dostaniemy od tego zawału ani wylewu.
Zupełnie inne cele i konsekwencje. Skarbówka poluje ma oszustów, krytyk literacki nie zajmuje się polowaniem na złych autorów.
no nie wiem - na mnie Paweł Dunin-Wąsowicz polował długie lata stosując jako nagonkę akolitów-przygłupów którym obszernie udostępniał łamy swojego czasopisma. Poza mną wyzłośliwiali się te nad kilkoma innymi autorami z branży. :?

178
weź kredyt na mieszkanie i próbuj go spłacić pisząc książki to pogadamy o tym poczuciu :roll:
Nie wziąłbym kredytu, nawet gdybym potrzebował kasy. Wchodzenie w stresowe sytuacje szkodzi. O moje potrzeby mieszkaniowe się nie martw.
filozofia była dla mnie nudna. Po roku uczęszczania na przymusowe wykłady gdy głębiej poznałem temat jest dla mnie czymś skrajnie odrażającym.
Jak się studiowało w mocno lewicowym środowisku filozofii UW, to są takie skutki. ;)
Nie jestem kobietą. :P
[quotewybierz nazwisko, ustal adres, weź na ramię kratę dobrej wódy - jak wątroba wytrzyma po tygodniu będziesz miał kumpla krytyka.
Ale ja już mam znajomego od teorii i historii krytyki literackiej, czyli coś piętro wyżej. :P
3. W przypadku recenzji wydawniczych książki takiej jak moja, piszący zawsze otrzymuje dostęp do recenzji. One są dla niego.

nie załapałem.
Jak przeczytacie moją książkę, to może załapiecie. :P

179
Humanozerca pisze:Tymczasem...
1. Działalność intelektualna w zakresie humanistyki najczęściej ma to do siebie, że nie wiąże się z poczuciem przymusu, ba, nawet nudne tematy zaczynają rozgrzewać, gdy się w nie wejdzie. Rodzaj i poziom zaangażowania szarych komórek bywa po prostu tak wysoki, iż nie sposób pamiętać o pierwotnym braku zaciekawienia.
a ja się z tym zgadzam. Bardzo.
Np. czytam Lesia Narracja i transcendencja. Od ideologii do poetyki science fiction i to jest jak dobra książka z sensacyjną akcją, choć mnie sf tak sobie interesuje jako gatunek.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

180
Andrzej Pilipiuk pisze:no nie wiem - na mnie Paweł Dunin-Wąsowicz polował długie lata stosując jako nagonkę akolitów-przygłupów którym obszernie udostępniał łamy swojego czasopisma. Poza mną wyzłośliwiali się te nad kilkoma innymi autorami z branży.
Chcesz powiedzieć, jak obecnie Pollak nad Grzebułą? :wink:
Jakoś mam wrażenie, że debiutanci mają tendencję do budowania postaci złego i głupiego wydawcy, a post-debiutanci zwani także pisarzami, jeszcze gorszego i wręcz debilowatego krytyka...
A może więcej szacunku dla jednych i drugich? Może jednak Pollak i Wąsowicz mają trochę racji? Zamiast toczyć wojnę, czasem lepiej zrozumieć wroga :)
http://ryszardrychlicki.art.pl

181
kfk pisze:debiutanci mają tendencję do budowania postaci złego i głupiego wydawcy
Może nie tak kategorycznie ;)
Ja mam klasyfikację na normalne i niegrzeczne.
Normalne to wszystkie które odpowiadają, wysyłają wiadomości (nieważne, że odmowne), mówią dlaczego nie przyjęli propozycji, można z nimi porozmawiać. Niegrzeczne: zero odpowiedzi, zero wiadomości, zero możliwości rozmowy z wielce ważnymi panami/paniami redaktorami, odrzucające z założenia wszystkich poza uznanymi sławami. I sorry, ale do takich wydawnictw szacunku nie mam i mieć nie zamierzam.


kfk pisze: jeszcze gorszego i wręcz debilowatego krytyka...
Jeszcze nie jestem na etapie bycia sławną pisarką (obym kiedyś na nim była), i raczej nie oceniałabym kogokolwiek tak mocnymi słowami (jako człowieka), raczej mogłabym ocenić ich ocenę (jako krzywdzącą, sprawiedliwą, rzetelną, powierzchowną, tendencyjną, rzeczową, merytoryczną itd...) lub ewentualnie ją ignorować.
kfk pisze:Pollak nad Grzebułą?
A to jest żenada stulecia.
I to nie Pani Grzebuła zachowuje się żenująco, tylko ten Pollack. Moim skromnym zdaniem oczywiście.

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”