Terapia

1
Powiedzieli mi, że pisanie pomoże. Położyli przede mną kartkę i długopis, posadzili na krześle. Stali chwilę nade mną, oczekując jakiejś reakcji. Nie wiem, czego się spodziewali. Może myśleli, że zgniotę kartkę albo co gorsza, wpadnę w szał? ,,Wszystko może się zdarzyć'', mówili. ,,Pojebani z marginesu społecznego'', słyszałam jak na boku szeptali, kiedy doprowadzaliśmy ich do ostatecznych granic. Używali też na nas takich określeń jak chorzy, obłąkani, niepełnosprawni psychicznie. Ale to wszystko tylko wtedy, kiedy myśleli, że nie słyszymy. Chociaż my przecież dobrze wiedzieliśmy, jak jesteśmy postrzegani. Miejsce, w którym się znaleźliśmy, nadało nam nową tożsamość. Jakbyśmy nagle przestali być matkami, córkami, pracownikami, ludźmi, którzy marzą i czegoś pragną. Wyraźnie dało się to odczuć. My byliśmy ludźmi z Stąd, a Oni z Stamtąd. Dwie różne rzeczywistości, oddzielone przepaścią.
Powiedzieli nam, że pisanie pomoże ,,dostać się na drugą stronę''. Oczywiście nie usłyszeli tego wszyscy. Niektórym już nic nie może pomóc. Ja z nieokreślonych powodów dostałam szansę. Nie sądzę jednak, żeby pisanie w jakikolwiek sposób mi pomogło. Żadna z zastosowanych terapii na mnie nie podziałała. Jak dotąd byli wobec mnie bezsilni.
Nabieram ochoty na walnięcie w głowę dalej stojącą nade mną pielęgniarkę. Rzucam jej znaczące spojrzenie, ale dopiero, gdy proszę ją o odsunięcie się, oddala się o parę kroków. Chyba mocno przy tym gestykuluję rękami, bo pielęgniarka robi to bardzo pospiesznie. Wiem, że nadal przerażają ją moje jeszcze nie w pełni zagojone rany poniżej łokcia. Jest tu nowa i współczuję jej. Niełatwo się przyzwyczaić do Tej rzeczywistości, gdy całe życie miało się styczność tylko z Tamtą. Tutaj nigdy nie nadejdzie dzień, kiedy uznają coś za normalne. Dla mnie ,,normalność'' to względne pojęcie. W każdym z nas kryje się coś z socjopaty, histeryka, schizofrenika. Gdzieś tam w środku każdego z nas umiejscowił się zalążek depresji. Kierują nami emocje – pytanie, czy ulegniemy tym skrajnym.
Zdaje mi się, że pielęgniarka ulegnie zaraz niecierpliwości i wyrwie mi kartkę. Muszę wstać z miejsca i pokazać jej, ile zapisałam. Terapeuta powiedział, że nie muszę się obawiać, że ktoś przeczyta moje zapiski. I tak jest mi wszystko jedno. Nie zdołałam na kartce wypisać tego, co przeżyłam, a nawet jeśli – dla Nich jest to tylko jedna historia z wielu. Dla mnie – życie, którego nie pragnęłam otrzymać.
Ostatnio zmieniony ndz 31 maja 2015, 16:18 przez gochex7, łącznie zmieniany 2 razy.

2
To raczej wygląda nie na miniaturę, tylko na początek czegoś. Całkiem obiecujący.
gochex7 pisze:Położyli przede mną kartkę i długopis, posadzili na krześle.
Odwrotnie. Najpierw zapewne posadzili i dopiero wtedy mogli przed nią, siedzącą, położyć długopis.
gochex7 pisze:Używali też na nas takich określeń jak chorzy,
Podkreślone można wyrzucić.
gochex7 pisze:Oczywiście nie usłyszeli tego wszyscy.
Może: Oczywiście nie wszystkim
gochex7 pisze:Ja z nieokreślonych powodów
Nieznanych?
gochex7 pisze:Nabieram ochoty na walnięcie w głowę dalej stojącą nade mną pielęgniarkę.
Może tak: Rośnie we mnie ochota, by przyłożyć tej pielęgniarce, co nade mną sterczy.
gochex7 pisze:Rzucam jej znaczące spojrzenie, ale dopiero, gdy proszę ją o odsunięcie się, oddala się o parę kroków.

To bym rozbiła i wydłużyła. Bohaterka rzuca spojrzenie. Głupia krowa w kitlu dalej stoi. Bohaterka ma ochotę rozbić jej łeb, ale w końcu uprzejmie syczy przez zęby, żeby tamta się odsunęła.
gochex7 pisze:Jest tu nowa i właściwie to współczuję jej.
Po tym ataku agresji współczucie będzie fajnie kontrastować.

A wiesz, myślałam, że bohaterka w końcu okaże się kosmitką czy innym stworem fantastycznym. :) Trochę tu brakuje jakiejś niespodzianki na końcu. Niespodzianki związanej z jej tożsamością. I to jest naprawdę fajny początek, wstęp do czegoś...

zatwierdzona weryfikacja /Gorgiasz/
Ostatnio zmieniony pt 22 maja 2015, 08:56 przez Thana, łącznie zmieniany 1 raz.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

3
Zgodzę się z Thaną, że tekst sprawia wrażenie raczej początku większej całości niż zamkniętej miniaturki.
gochex7 pisze:doprowadzaliśmy ich do ostatecznych granic.
Lepiej brzmiałoby moim zdaniem: "do ostateczności"/"do granic wytrzymałości"
gochex7 pisze:Powiedzieli nam, że pisanie pomoże ,,dostać się na drugą stronę''. Oczywiście nie usłyszeli tego wszyscy. Niektórym już nic nie może pomóc. Ja z nieokreślonych powodów dostałam szansę. Nie sądzę jednak, żeby pisanie w jakikolwiek sposób mi pomogło.
Moim zdaniem trzeba by ten fragment przerobić, by nieco rozgęścić słówka "pisanie" i "pomoc" odmieniane na różne sposoby i łączone. Może "pisanie pozwoli "dostać się[...]"" itd.
gochex7 pisze:Dla mnie ,,normalność'' to względne pojęcie. W każdym z nas kryje się coś z socjopaty, histeryka, schizofrenika. Gdzieś tam w środku każdego z nas umiejscowił się zalążek depresji. Kierują nami emocje – pytanie, czy ulegniemy tym skrajnym.
Ten fragment mi się podoba.
Wcześniejszy natomiast (scena z pielęgniarką), choć treściowo ciekawy i fajny przez kontrast (niechęć do pielęgniarki, ale i współczucie), wydaje mi się być topornie napisany. Szyk w zdaniach nienaturalny, same zdania rozepchane jakoś zbędnymi słowami. Może przemyśl inne ujęcie tej sceny (rada Thany brzmi tutaj ciekawie).

Zakończenie jest nijakie - jeśli rozpatrywać je jako faktycznie zakończenie utworu, który jest zamkniętą całością. Jako otwarcie historii - bardzo dobre.

I to już bzdurka i takie luźne wrażenie (nie krytyka), ale jako czytelniczka jakoś żałuję, że nie mogę zerknąć tej narratorce przez ramię, spojrzeć na kartkę, zobaczyć jak wygląda. Czy jest zabazgrolona, czy zapisana maczkiem, czy są tam dwa zdania zapisane koślawymi literami (takie na odwal się), czy jeszcze inaczej... Skoro to pisanie jest takie ważne z punktu widzenia terapeutów, to może chociaż tak z oddali spojrzeć na to, co mówi o narratorce? Tak ponad tym, co ona sama na ten temat myśli? Dla mnie byłoby to ciekawe. Ale oczywiście to Twój tekst, Ty wiesz, co jest potrzebne w jego konstrukcji - ja się tylko dzielę odczuciem :)

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron