Szlugi i kalafiory

1
Cześć, wstawiam takie małe coś. Nie zwalajcie się o interpunkcję, prawda jest taka że nadmiar przecinków mnie denerwuje.

*

Opowiem wam o Wujku Marianie, który nie miał nogi, pieniędzy i chęci do życia, ale miał starą maszynę do pisania, jeszcze starszą żonę Mariolę i pokój na strychu, do którego nikt nie miał wstępu.

Nikt, nawet a może zwłaszcza Mariola. Kiedy zdarzyło się, że wyszedł z domu, a zdarzało się to rzadko, bo robił zapasy papierosów i alkoholu na cały tydzień, ciotka różnymi sposobami próbowała wyważać drzwi. Nie było rzeczy w tym mieszkaniu, którą by we wrota Wujka Mariana nie waliła. Miotły, kombinerki, siekiery. Ale drzwi podpisały z Mariem cyrograf i nie poddały się nigdy.

Mariolka marudziła, że zdziwaczał on po tym jak ucięło mu nogę. Pisał co prawda, ale nie miał na imię Edward i nie skoczył pod tramwaj. Po prostu któregoś dnia wrócił do domu z jedną tylko nogą, w zastępstwie dla drugiej dzierżąc w ręku dębową laskę*. Stanął w drzwiach i spytał co na obiad, a ona nie zadawała więcej pytań.

A na obiad były kalafiorowa. Jeśli była rzecz, którą Mario lubił bardziej niż wódkę, to zupę kalafiorową. Kalafiorową lubił tak bardzo jak bardzo nie lubił swojej odciętej nogi. Kalafiorowa to była jedyna rzecz, która skutecznie wywabiała go z pokoju.

Pamiętam jak dziś – ciotka słyszy stukot wujkowej laski, nalewa zupy i stawia obok chleba na stole. Mario siada, odpala papierosa i milczy. Mówił, że papieros przed jedzeniem zwiększa apetyt.

Dom Mariana i Marioli pachniał jak szlugi i kalafiory.

Dom Mariana i Marioli pachnie jak szlugi kalafiory.

Teraz kiedy przechadzam się po domu, Wujka i ciotki już nie ma. Dzieci nie spłodzili, więc odziedziczyłem wszystko, wszystko, czyli starą, drewnianą chałupę, pokój Maria i jego laskę. I mimo, że ich trzy nogi nie postawiły kroków na posadzce domu od dobrych kilku lat, nadal pachnie jak szlugi i kalafiory.

Szlugi, kalafiory i mocz. Kiedy już pochowaliśmy Wujka trzy metry pod ziemią, wyważyłem drzwi jego pokoju. Ciotka na pewno zawiodłaby się – w środku nie było nic poza biurkiem, maszyną do pisania, popielniczką i setką słoiczków, butelek i misek wypełnionych moczem. Żeby nie wybijać się z rytmu pisania sikał gdzie się tylko da, byle nie kuśtykać do kibla. Wyobrażam sobie parodię reklamy wody mineralnej – stoi ogorzały Mario, ogorzały od gorzały, z jedną tylko nogą i mówi z hollywoodzkim uśmiechem na ustach: urynianka prosto z Ur.

Szlugi mocz, wóda i pot, to dziwny smród.

Siedzę w tym pokoju, który mógłby zaprojektować Dostojewski, jeśli tylko wybrałby nieodpowiedni zawód i żył w Polsce za komuny, i patrzę na maszynę do pisania. Dobrze pamiętam jej dźwięk, to puk puk, które rozchodziło się po całym domu. Wsadzam zżółkniętą kartkę i próbuję coś napisać. Żarty, myślę, nie ma tuszu. Rozglądam się dokładniej po pokoju, szukam choćby jednej zapisanej kartki.

Nie ma.

Nigdzie. Ani na stole, ani w szufladzie, a papierów Mario do trumny nie zabrał, bo własnymi rękami go przeszukiwałem, w razie gdybyś jakaś stówka mu się w spodniach zawieruszyła.

Maszyna nigdy nie została nabita. Kartki nigdy nie zostały zapisane. To nie był dźwięk maszyny do pisania tylko brudnych palców Mariana, które bębniły o blat i liczyły kolejne dni wujkowego, beznogiego życia.

Wujek lubił powtarzać, że ludzie wybitni od przeciętnych tylko tym się różnią, że ci pierwsi lubią pożegnania. Zakładam, że uważał się za wybitnego, bo pożegnał się z nami dawno temu, jeszcze w erze polaroida, wieszając się na kablu od suszarki.

Teraz moja kolej.





* Nikt tak naprawdę nie wie po co Wujkowi była laska. Mózg podpowiada, że albo dwie laski, albo żadna. Jedna i tak nie pomagała w chodzeniu, ale taki właśnie był Wujek Marian.
Ostatnio zmieniony wt 16 cze 2015, 19:08 przez badz, łącznie zmieniany 2 razy.

2
Tekst jako pokaz budowy obrazu i klimatu spodobał mi się. Opisujesz w prosty, sugestywny sposób. Trochę to dziwaczne, abstrakcyjne (ten powrót wujka bez nogi, wytrzymałość drzwi), ale stworzyło razem coś wyrazistego, co mnie wciągnęło. Nie do końca widzę w tym obyczaj - tak naprawdę brak tu ludzkich perypetii i ogólnie... normalnego życia - ale to akurat raczej bez większego znaczenia.
Może odrobinę chciałabym, by z tej ilustracji coś więcej wynikało - mam wrażenie, że to taki zdjęcie zawieszone w próżni. Ale zdjęcie, które przyciągnęło moją uwagę. Może dlatego chciałoby się więcej treści/opowieści... Po prostu konkretniejszego sensu.

Nie przebijałam się przez tekst w poszukiwaniu literówek czy przecinków ;) Narracja była, jak dla mnie, dość płynna i wciągająca, by uznać takie kwestie za pomijalne. Momentami coś zazgrzytało - czy to w kompozycji, czy może już w samych stwierdzeniach.

Kilka uwag:
Szlugi mocz, wóda i pot, to dziwny smród.
Zastanawia mnie, dlaczego dziwny? Powiedziałabym, że klasyczny smród meliny. Nierzadko można go poczuć przełażąc koło jakiejś kamienicy "do rozbiórki", czy włażąc w bramę starego budynku.
Już bardziej za "dziwny" uznałabym pewnie ten tytułowy zapach: szlugi plus kalafior.
badz pisze:Maszyna nigdy nie została nabita. Kartki nigdy nie zostały zapisane. To nie był dźwięk maszyny do pisania tylko brudnych palców Mariana, które bębniły o blat i liczyły kolejne dni wujkowego, beznogiego życia.
Nie bardzo wiem, jak on musiałby stukać, żeby dźwięk palców uderzających o blat pomylić z dźwiękiem maszyny do pisania. To jest zupełnie coś innego (no, wiadomo - jak dla mnie). Może bardziej pójść w stronę taką, że wybijał bez sensu coś na maszynie (nienabitej itd.).
badz pisze: * Nikt tak naprawdę nie wie po co Wujkowi była laska. Mózg podpowiada, że albo dwie laski, albo żadna. Jedna i tak nie pomagała w chodzeniu, ale taki właśnie był Wujek Marian.
Mocno uznaniowe, ale nie widzę za bardzo sensu w dawaniu tej uwagi w przypisie. Jej miejsce raczej jest w narracji. Niemniej dobrze, że sama uwaga jest.
badz pisze:Wyobrażam sobie parodię reklamy wody mineralnej – stoi ogorzały Mario, ogorzały od gorzały, z jedną tylko nogą i mówi z hollywoodzkim uśmiechem na ustach: urynianka prosto z Ur.
To mi się akurat wydaje zbędne. Ani zabawne, ani gorzkie. Nieciekawa wstawka po prostu.

I tyle ode mnie. Może ktoś podejmie się przenicowania zdanie po zdaniu i coś powyciąga. Ja po prostu obejrzałam zbiór sugestywnych zdjęć. Było klimatycznie.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

3
Zastanawia mnie, dlaczego dziwny?
Jest to tzw follow-up czyli wplecenie we własny tekst jakiejś hip hopowej frazy, pozdro Taco Hemingway.
Nie bardzo wiem, jak on musiałby stukać, żeby dźwięk palców uderzających o blat pomylić z dźwiękiem maszyny do pisania. To jest zupełnie coś innego (no, wiadomo - jak dla mnie). Może bardziej pójść w stronę taką, że wybijał bez sensu coś na maszynie (nienabitej itd.).
Myślałem o tym ale wyszłoby podobnie jak w Lśnieniu, a tego nie chciałem. Jeszcze nazwaliby mnie nowym S. Kingiem. A tak serio, w prozie nigdy nie zależy mi jakoś specjalnie na oddawaniu rzeczywistości.

Dzięki i proszę o więcej, jeszcze nie czuję się jakoś specjalnie skopany. A miało być tak ostro na tym Wery (to nie tak, że was prowokuję).

4
Wydaje mi się, że najmocniejszą stroną tego tekstu jest to, jak w tej krótkiej formie skondensowana jest interesująca i dość zaskakująca fabuła. Widzę w tym jakieś zacięcie groteskowe, gdyby to nawet zostało trochę bardziej rozwinięte, to myślę, że tekst były jeszcze ciekawszy. Odniesienia też mnie cieszą - Taco Hemingway i jego teksty są tu widocznie niejednorazową inspiracją.
Przyczepiłbym się właściwie do dwóch momentów. Mały dyskomfort sprawia mi fakt, że pomimo usilnych starań małżonki, narrator jakby bez problemu poradził sobie z wyważeniem drzwi. To jest tylko taka luka fabularna, którą - tak mi się wydaje - można by w rozwiązać w jakiś sprytny sposób.
Druga rzecz, to fragment z Dostojewskim:
badz pisze: Siedzę w tym pokoju, który mógłby zaprojektować Dostojewski, jeśli tylko wybrałby nieodpowiedni zawód i żył w Polsce za komuny
To trochę dla mnie niejasny obraz, lub może zbyt hermetycznie przemyślany. Gdyby tak dodać jeszcze sam, krótki opis pomieszczenia, może by to wyszło bardziej korzystnie.
Do samych błędów językowych, też nie będę się przyczepiać. Ogólnie jest to całkiem satysfakcjonujący kawałek prozy i z chęcią przeczytałbym czegoś takiego więcej. Tym bardziej, że zakończenie jasno daje do zrozumienia, że jest tam "coś dalej" ; )

6
Prawda jest taka, że brak przecinków denerwuje nas, czytelników.
Wstawiasz tekst dla innych, więc to im ma być wygodnie, nie Tobie.

Przeczytałam Twoje "takie małe coś" i nie mam pojęcia po co to napisałeś. Tym bardziej, że masz niezły styl (hmm... taki bardzo, bardzo nie oszlifowany, z GŁĘBOKO ukrytym potencjałem). Szkoda się marnować i silić na pseudochwytliwe teksty, pozbawione sensu (albo mające sens tylko dla ułamka wtajemniczonych inteligentów). Tego nikt nie kupi.

Twoja kolej, Młody. Bierz się za interpunkcję i pisz. Im więcej, tym lepiej. Trening czyni mistrza.

7
Dzięki wielkie za komentarze, ludzie.
Wstawiasz tekst dla innych, więc to im ma być wygodnie, nie Tobie.
To nie jest kwestia "wygodności", tylko bez przecinka w niektórych miejscach proza lepiej mi brzmi. Ale przyjmuję na klatę.
Przeczytałam Twoje "takie małe coś" i nie mam pojęcia po co to napisałeś.
Już odpowiadam. Albo nie, lepiej, sama sobie odpowiesz:
Im więcej, tym lepiej. Trening czyni mistrza.
Szkoda się marnować i silić na pseudochwytliwe teksty, pozbawione sensu
Zabawne, że pada to na Wery, w miejscu gdzie ludzie wstawiają głównie fantastyczną, mainstreamową papkę. Zresztą, literatura to nie rap, nie musi mieć przekazu, morału, puenty.

I chyba oczywistym jest, że nie wstawię na forum internetowe mięsa intelektualnego, bo zwyczajnie mi się to nie kalkuluje.

Bardziej chodzi mi o zweryfikowanie samego stylu, dlatego byłbym wdzięczny, gdybyś bazowała na konkretach. Podała przykłady i fragmenty, w których tekst nie trybi, jest pusty jak Doda w wywiadach oraz "pseudochwytliwy" jak reklamy jogurtu naturalnego.

Pozdr.

8
badz pisze:I chyba oczywistym jest, że nie wstawię na forum internetowe mięsa intelektualnego, bo zwyczajnie mi się to nie kalkuluje.
tak, to oczywiste, sęk w tym, że nikt nie wstawia tu swoich okrętów flagowych, więc siłą rzeczy każdy ma świadomość, że wstawiane teksty są tylko cząstką potencjału. więc skoro każdy wstawia tylko cząstkę, to siłą rzeczy są to miarodajne wartości. można więc wysnuć tezę: jaka cząstka taka całość.

twoja cząstka jest bezwartościowa, postać wujka nie jest w ogóle wykreowana, takich zdziwaczałych wujków są pierdyliony i dołożyłeś po prostu kolejnego, narrator nie jest bohaterem z krwi i kości, jest jedynie nośnikiem sankcjonującym użycie w tekście czasowników. fabuły na szczęście nie ma.
badz pisze:Bardziej chodzi mi o zweryfikowanie samego stylu, dlatego byłbym wdzięczny, gdybyś bazowała na konkretach. Podała przykłady i fragmenty, w których tekst nie trybi, jest pusty jak Doda w wywiadach oraz "pseudochwytliwy" jak reklamy jogurtu naturalnego.
konkrety? :D nie rozśmieszaj mnie. to tak jakby wziąć jakiekolwiek przemówienie dowolnego polityka w czasie kampanii wyborczej i analizować konkrety - jeśli by się tego podjąć, wyszłoby, że trzeba operować setkami miliardów złotych w tę lub we w tę, a to nie ma sensu. oczywiście w takich przemowach poszczególne zdania/postulaty mogą być poprawne/dobre/sensowne ale jako całość są bełkotem i tyle

9
takich zdziwaczałych wujków są pierdyliony i dołożyłeś po prostu kolejnego
Nie mówimy o komiksach, tylko literaturze. Co za tym idzie, postać nie musi być herosem z 3 penisami.
narrator nie jest bohaterem z krwi i kości
I nie miał nim być. Nawet jeśli bierze udział w akcji, to jest to tylko pretekst do pokazania Mariana.

W ogóle chyba Adrianna najlepiej odgadła moje intencje, nie zależało mi na psychologii, relacjach społeczno - kulturowych, tylko opisaniu pewnego obrazka.

I skoro już mówimy o polityce. Obaj wiemy, że w tej branży trzeba wylewać urynę na przeciwnika z innej partii, żeby wygrać wybory. Więc jest tak - jeden polityk zarzuca drugiemu brak moralności, mimo że sam gwałci po godzinach pracy (jakiej pracy fakt) małe dzieci. Ty zarzucasz mi pustosłowie, a sam lejesz wódę lepiej niż alkoholik, który po 20 latach wraca do nałogu. Gratuluję, panie prezydencie. Niedługo dostaniesz rozporządzenia od Brukseli jak dalej sprzedawać kraj.

Ok kończę adpersonamkę, bo mnie forumowe władze pogonią. Niech tekst broni się sam, tylko atakujcie z dobrej broni, bo miękka pięść Smoke'a niewiele szkód zadaje. Znaczy się poproszę konkrety.

PS no a jeśli idzie o psychologię, głębię, kaliber intelektualny etc, to postaram zrehabilitować przy następnym tekście.

10
Spokojnie, nie przyjmuj postawy tarczy strzelniczej i nie pozuj na młodego wilka otoczonego przez obławę.
Nie pierwszy raz piszesz, że Wery powinno twoją twórczość butować czy kopać. Oczywistym więc jest, że nie identyfikujesz się z forum i swoje centrum interesów literackich masz gdzieś indziej - i bardzo dobrze.
Widzisz, forum jest synergią użytkowników, a nie ciałem holistycznym, zasadniczo nie może więc pomóc Ci w zaspokojeniu syndromu ofiary. Lubisz stawiać się w pozycji: ja - reszta świata, lubisz być w centrum uwagi i ok - to bardzo fajne, też to lubię. Sęk jednak w tym, że do takiej postawy trzeba mieć jakieś podstawy.
Wracając więc do tekstu - tych podstaw nie ma. Oczekujesz konkretów po to, by rozprawić się z nimi publicznie i w samotności, co dałoby podstawę do dalszego życia w przekonaniu: ha, nic na mnie nie mają (nawet na tym złym wery), jestem wspaniały (a raczej wyjątkowy).

Rubia edit:
smoke, to jest miejsce na analizę tekstu, a nie tworzenie profilu psychologicznego autora.
Ostatnio zmieniony wt 16 cze 2015, 12:40 przez Smoke, łącznie zmieniany 1 raz.

11
Naprawdę uwielbiam domorosłych, internetowych psychologów, którzy po przeczytaniu kilka artykułów w VIVE o borderline i socjopatii, na podstawie kilku postów potrafią postawić diagnozę. Ja cię polubiłem Smoke, bo obaj lubimy komary, przekomarzanie i riposty, ale wolałbym pomówić o moim tekście.

Słyszałem różne żarty na temat Wery, dlatego się śmieję. Nie jestem w żadnej opozycji, tylko mało przebywałem na forum i nie znam ludzi za bardzo. A czego oczekuję? Jeśli ten tekst jest beznadziejny (wiem że nie jest, widziałem setki gorszych), chcę dostać rady, wskazówki, tipsy, które pomogą mi w lepszym pisaniu.

: )
ludzie cywilizują się nagminnie, a ja wciąż jestem dziki.

12
Z perspektywy zwykłego czytelnika:

1) "Kreatywna" interpunkcja irytuje
2) Kompozycja wygląda tak, jak gdyby autor sam nie mógł się zdecydować czego chce, przez co brak mu konsekwencji.
3) Sam sens umyka. Widzę, że autor miał jakiś pomysł, ale nie udało mu się go przekazać w sposób czytelny, a przede wszystkim treściwy.
4) Całość wydaje mi się niechlujna i niedopracowana.

Reasumując:
Uważam, że można było z tej historii wycisnąć wiele więcej i przedstawić w taki sposób, by poruszyła wyobraźnię. Tymczasem mimo, iż tekst jest krótki, to wzrok samoczynnie prześlizguje się po nim by jak najszybciej dotrzeć do końca. W dodatku bez wyrzutów sumienia - jaki szacunek autora taki i czytelnika.

Lubię tego typu teksty, ale ten jest po prostu kiepsko napisany.
Zapraszam: http://www.jacek-lukawski.pl

13
Diagnozę stawia się na podstawie materiałów dostępnych, nie postulowanych.

A co do rad i wskazówek mających polepszyć pisanie - nie popełniasz już typowych błędów i wypaczeń, więc skończył się etap udzielania rad oczywistych i bezdyskusyjnych, a zaczęła mordercza samotność długodystansowca.
Żadna więc rada nie może zostać przyjęta z automatu, a wszystkie potencjalne rady już znasz. Może potrzebujesz teraz zaufanej osoby do pracy 1 na 1, a nie zbioru przypadkowych opinii, zwłaszcza, że będą sprzeczne i mogą jedynie potwierdzić bądź zaprzeczyć twojej własnej ocenie tekstu.

Spróbuj więc spieniężyć pozytywne opinie, a porzuć niskich lotów prowokacje.

14
Autor jest zarozumiałym małym plują. Pozostaje ufać, że przejdzie mu to z wiekiem.

Rubia edit:
Radziłabym powstrzymywać się od takich komentarzy, bo w ten sposób pracuje się na czerwony krawacik.
Ostatnio zmieniony wt 16 cze 2015, 19:19 przez Arctur Y. Vox, łącznie zmieniany 1 raz.
Me ne frego

15
Ten tekst nie jest beznadziejny, choć i nie genialny ( cokolwiek myślałby o nim autor :P). Po prostu, po przebiciu się przez pierwszą barierę w skład której wchodzą wszelkie typowe błędy początkujących ( tak, to masz już za sobą), stanąłeś przed kolejną o nazwie: "przerost formy nad treścią". Jak się przebijesz i przez nią, wejdziesz w obszar drukowalności. Jeśli nie, Wszechświat jakoś to zniesie ;)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”