Opowiadanie w pierwszej osobie, a zwrot do czytelników.

1
Cześć,

Od kilku dni zastanawiam się, czy pisząc książkę w pierwszej osobie, powinienem stosować zwroty do czytelników:

Nie wiele mówiła, cały czas przesuwała palcem po swoim tablecie co rusz ukradkiem rzucając okiem na mnie. Podobało mi się to, chociaż prezencja mojej pasażerki nieco mnie onieśmielała. Jechaliśmy w totalnej ciszy, znacie to ? Gdy jedziecie autobusem, naprzeciwko Was siada nieludzko ładna kobieta, chcecie zamienić z Nią kilka słów, pochwalić wygląd, zapytać dokąd zmierza, zaprosić do kina czy na kawę chociaż, ale jedyne co robicie, to patrzycie na Nią, nie, gapicie się na Nią, gdy ona patrzy w okno, ale gdy zerknie na Was, uciekacie wzrokiem gdzieś na reklamę, to za okno, to na zegarek, to znowu za okno, pocicie się i znowu na zegarek a jak się już opamiętacie to ona wysiada. No. To tak mniej-więcej czułem się podczas tego kursu, nieśmiały jak dziecko, gdy ma wystąpić na Dniu Wiosny przed całą szkołą.

Od znajomego, któremu przesłałem część opowiadania, usłyszałem, że taka interakcja z czytelnikiem jest fajna, ale sam się zastanawiam czy nie jest to po prostu... tandetne.

3
Nie znoszę takiego "znacie to ?"
Nie lubię tego typu wtrętów w narracji, ani kierowanych do kilku osób, ani do pojedynczego czytelnika.
Nie, nie, nie.

Tak samo nie znoszę "przepowiedni", czyli gdy w narracji autor wtrąca: "nie wiedział, że właśnie widzi ją po raz ostatni".
Nie. nie, nie.

4
W opowiadaniu taki zabieg mógłby być uzasadniony i pożądany, oczywiście pod warunkiem właściwego zastosowania. W książce, na dłuższą metę, mógłby męczyć... Choć, wszystko pozostaje kwestią kunsztu.

Zastanów się jak Tobie będzie najwygodniej pisać i tak właśnie pisz - to Ty będziesz pierwszą osobą, która się zmęczy, więc męcz się jak najmniej. ;)

Pozdrawiam

5
Wszelkie zwroty kierowane bezpośrednio do czytelnika to repertuar chwytów retorycznych wywodzący się z dawnej sztuki oratorskiej (w tym również kaznodziejstwa). Miały przyciągać uwagę słuchaczy, skupiać ją na tych fragmentach, które mówcy wydawały się najważniejsze.
Nie przepadam za tym zabiegiem, chociaż w dawnych tekstach ma swój urok, z lekka staroświecki. Ale jednak wymaga naprawdę dużego wyczucia, żeby wypadł naturalnie. Ty dodatkowo skomplikowałeś sprawę, używając liczby mnogiej. Nie "ty", jakby narrator zwracał się do jakiegoś kumpla, co w narracji pierwszoosobowej byłoby nawet do przełknięcia, lecz "wy". I co, ja też należę do tej grupy, która nie śmie zagadnąć nieludzko pięknej kobiety? Doceniam urodę w każdym jej przejawie, ale żeby aż tak? ;D
Ostatnio zmieniony pn 31 sie 2015, 22:20 przez Rubia, łącznie zmieniany 1 raz.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

7
Dziękuję za wszystkie odpowiedzi.
Kilka błędów już znalazłem i poprawiłem.
Przyznam, że nie jest to dla mnie naturalne i chyba rzeczywiście z tego zrezygnuję, bo faktycznie to ja będę się najbardziej męczył.
Również zwrot do liczby mnogiej, w tym wypadku do kobiet jest mocno nie na miejscu.
I nie, stanowczo nie chodzi mi o efekt jak z bajki dla dzieci :wink:

8
Mi się to nie kojarzy z bajkami dla dzieci, tylko raczej z takim przymrużeniem oka, przypomnieniem czytelnikowi, że istnieje pewna "czwarta ściana", jak w teatrze. Jeżeli przekraczać ją umiejętnie, to może to być bardzo dobry zabieg, ale to zależy od kontekstu.
"ty tak zawsze masz - wylejesz zawartośc mózgu i musisz poczekac az ci sie zbierze, jak rezerwuar nad kiblem" by ravva

"Between the devil and the deep blue sea".

9
zwrot "nie gapcie się na nią" - to moim zdaniem zupełnie dopuszczalna konstrukcja.
nie jest to zwrot bezpośredni - raczej taki "pośredni"

zwrotów bezpośrednich "za mną drogi czytelniku" etc. nie stosuje się chyba od bardzo dawna.
ciekawy problem.

może nawet wyzwanie ;)

*

aha - jak dobrze napiszemy to czytelnik i tak łyknie.
Redaktor niekoniecznie

10
Jest dokładnie tak, jak napisała Wolha.Redna - chodzi o burzenie czwartej ściany. Jest to termin wywodzący się z teatru, gdzie niewidzialna "czwarta ściana" odgradza widownię od sceny.

Zabieg z burzeniem czwartej ściany to śliska sprawa i można się na tym przejechać. Oczywiście czasami może pomóc.
Wypowiadam się, bo lubię ten zabieg i często sam używam.
Ryzyko tego zabiegu jest związane z tym, że "wyciąga się" czytelnika ze świata przedstawionego, przypomina mu się, że czyta książkę, ogląda film czy sztukę teatralną. Generalnie musi się opłacać to zrobić, czyli w tej dygresji musi być coś wartego takiego ryzyka.
Po zakończeniu trzeba pamiętać, żeby czytelnika znów w ten świat wydarzeń wprowadzić, a to może nie być takie łatwe.
No i nie może być to zabieg jednorazowy, bo wówczas będzie za bardzo odstawał.

Kiedy takie coś wychodzi?
Z moich obserwacji wynika, że głównie w przypadku dzieł humorystycznych, a zwłaszcza przy absurdzie, bo wtedy i tak czytelnik ma pewien dystans w stosunku do tego, co czyta.
Może wyjść też w poważnych tekstach, ale wówczas powinna być narracja 1-os. i bohater powinien być przynajmniej trochę charyzmatyczny.
Wychodzi też przy gawędach np. "Cudowny wynalazek pana Bella" Bochińskiego.


Rubio, w ogóle przeszkadza Ci stosowanie "wy" zamiast "ty" czy tylko w tym przykładzie?
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

11
B. A. Urbański: akurat w tym przykładzie, gdyż "wy" kierowane jest do wszystkich czytelników, natomiast opisywana sytuacja angażowałaby niewątpliwie jedynie część z nich. Tzn. ja oczywiście wiem, że realistycznie podchodząc do tej kwestii, nigdy nie dałoby się osiągnąć stuprocentowej zgodności odczuć i reakcji pomiędzy narratorem a czytelnikami, do których tenże narrator się zwraca, ale na pewno są sprawy, w których ta korelacja byłaby lepsza. Np. jaki czytelnik ośmieliłby się powiedzieć narratorowi: a nie, sam współczuj choremu dziecku, mnie proszę do tego nie mieszać? :wink:
Narracja typu "posłuchajcie, drogie dziatki" ma, oczywiście, rodowód gawędziarski i dlatego sprawdza się jedynie w niektórych formach, bliższych przekazom mówionym.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

12
Pamiętam, że kiedyś mocno zastanawiałem się nad "ty" czy "wy". I w sumie nadal nie jestem pewien, które byłoby lepsze.
"wy" jest chyba bardziej gawędziarskie, a "ty" bardziej konspiracyjne. Co o tym myślisz?
Rubia pisze:Np. jaki czytelnik ośmieliłby się powiedzieć narratorowi: a nie, sam współczuj choremu dziecku, mnie proszę do tego nie mieszać?
Ja to jednak bez serca jestem, bo kilka razy tak miałem. Ale tylko dlatego, że miałem wrażenie, że narrator używa brudnych sztuczek, żeby zaskarbić sobie moją sympatię.
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

13
Ja to jednak bez serca jestem, bo kilka razy tak miałem. Ale tylko dlatego, że miałem wrażenie, że narrator używa brudnych sztuczek, żeby zaskarbić sobie moją sympatię.
_________________
Czyli jednak nie łykasz wszystkich zabiegów narratora. Prawidłowo ;D

"Wy" jest chyba mniej zobowiązujące, trzeba tylko wiedzieć, w jakiej sytuacji warto wyskoczyć z tą apostrofą. "Ty" wydaje się natomiast skierowane do konkretnej osoby. Zdarzają się i takie książki, gdzie wiadomo, kto słucha opowieści, chociaż sam nie jest zaangażowany - nie mówi ani słowa.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

14
Rubia pisze:Czyli jednak nie łykasz wszystkich zabiegów narratora. Prawidłowo ;D
Chyba że jestem głodny ;)
Ale niestety coraz częściej widzę takie zagrywki, jakby autor wziął poradnik "jak zrobić, żeby czytelnik polubił bohatera/kę" i tylko odznaczał.
Tak miałem przy "Igrzyskach śmierci". A szkoda, bo poza tym całkiem całkiem (minus wątek romansowy).
Rubia pisze:"Wy" jest chyba mniej zobowiązujące, trzeba tylko wiedzieć, w jakiej sytuacji warto wyskoczyć z tą apostrofą. "Ty" wydaje się natomiast skierowane do konkretnej osoby. Zdarzają się i takie książki, gdzie wiadomo, kto słucha opowieści, chociaż sam nie jest zaangażowany - nie mówi ani słowa.
Też tak kiedyś zrobiłem - narratorka opowiadała konkretnej osobie.
A w humorystycznych tekstach poradziłem sobie z problemem tak, że po prostu go naświetliłem.
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

15
W tych czasach bezpośrednie zwroty do czytelnika miałyby sens tylko w jakiejś konwencji. W innym przypadku wyszłoby pretensjonalnie.

W ostatnich pisaniach stylizuję relację autor - czytelnik na relację spiker radiowy - słuchacz.
ludzie cywilizują się nagminnie, a ja wciąż jestem dziki.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak pisać?”