Mrok nocy powoli ustępował światłu dnia. Trakt pomiędzy pasmem wysokich drzew liściastych nie był często uczęszczany o tej porze. Według miejskiej legendy po tej stronie lasu grasował olbrzymi wilk który napadał na podróżnych o brzasku.
- Annet, myślisz że legenda którą nam opowiedzieli w wiosce jest prawdziwa? – spytał dość niskim tonem, rosły, czarnoskóry mężczyzna o wyjątkowo błękitnych oczach
- Może to wilk a może bandyci, zwyrodniali na tyle że rozum do wilka podobny mają – zawyrokowała szybko – to nieistotne, chcę ją tylko zobaczyć – słowa te zawierały nutę podniecenia
- Nie uważasz że przesadzasz z tym? Co prawda stracimy tylko jeden dzień drogi ale nie powinniśmy, ot tak, porzucać swoich rewirów
- Oj tam, oj tam, nic się nie stanie, a taka okazja zdarza się rzadko. Carl, sam chciałeś spotkać Joraha tak? Więc nie marudź, o zobacz, wioska! Za godzinę będziemy w Hoen! – entuzjazm aż ją rozpierał, nic dziwnego, za godzinę miała okazję zobaczyć swoją idolkę.
Annet dażyła Dietrich wielką sympatią. Wieść o tym, że trasę ich patroli będzie dzielić niecałe pół dnia drogi od miasta Hoen sprawiła, że bez wahania podjęła decyzję o drobnym przekroczeniu regulaminu. Była stanowcza, a raczej uparta, jak osioł pod górkę z dużym ładunkiem na wozie. Carl wyraźnie był przeciwny temu pomysłowi gdyż honorował zasady panujące w zakonie. Nie mógł jednak pozwolić by ich rozdzielono. To mogą zrobić tylko Ci których zakon uznał za wystarczająco potężnych. Carl zdawał sobie sprawę ze swojej pozycji w zakonie i wiedział że minie jeszcze trochę czasu zanim i oni dostąpią do tego zaszczytu. Nie miał więc wyjścia, wybrał mniejsze zło.
Annet Hostor, świeżo upieczone pisklę, opuściła Jamę niecałe pół roku temu, mimo to miała na koncie już kilkanaście polowań. Przez swoje ciemne kręcone włosy, szybką mowę i element którym władała, była zwana Czarną Błyskawicą. Niektórzy nawet żartowali że prędkością gadania nie ustępuje prędkości bojowej Dietrich. Nie zwracała na to uwagi. Miała jeden cel który wytoczyła sobie kiedy pierwszy raz usłyszała o Dietrich. Dorównać jej, a potem przewyższyć. Realizowała ten cel bardzo skrupulatnie. Miała niecałe dziewiętnaście lat a była zaliczana do czołowej piętnastki wojowników zakonu.
Była niską, mierzącą blisko sto sześćdziesiąt pięć centymetrów, szczupłą brunetką o jaskrawo złotych oczach. Standardowa skórzana kurtka i buty koloru brązowego, biała koszula oraz spodnie, przepasane żółtą chustą. Przy pasie wisiał miecz z podwójnym ostrzem. Na szyi, oprócz identyfikatora miała mały naszyjnik z emblematem „Błyskawica” w języku wschodnim.
Gdy zbliżyli się na skraj wioski w ich nozdrza uderzył ostry zapach stęchlizny. Spalone albo rozkładające się zwłoki zwierząt czy też ludzi nie wydzielały takiego odoru. Potrafili wyczuć wiele zapachów ale ten nie pasował do żadnego z którym wcześniej mieli do czynienia. Zatrzymali się parę metrów przed pierwszą chatą.
-Cholera, nic nie czuję poza tym smrodem – parsknęła Annet
-Nie podoba mi się to. W wiosce powinno już być słychać jakiś gwar a tutaj jest po prostu za cicho – dodał zniżonym głosem Carl
-Musieli sobie zrobić niezłe dożynki – pomyślała, zaraz potem na jej twarzy pojawił się mały uśmieszek
-Co Cię tak bawi? – szybko zwrócił jej uwagę
-Nic nic – zbyła go – idziemy?
-Tak ale powoli i po cichu, nie wiemy co tu się mogło stać.
Przechodząc za chatę ujrzeli dwie postacie leżące między domami, na twarzy Annet znowu zagościł uśmiech, większy niż poprzedni.
-Tak jak myślałam, schlali się niemiłosiernie. Widocznie mieli tu dożynki albo córka sołtysa brała ślub.
Carl chwycił rękę wieśniaka, po chwili ją odłożył i odwrócił się w stronę Annet.
-Nie do końca, on nie żyje
-Mówisz że zapił się na śmierć?
-Wygląda jakby ktoś go otruł
Nagle, z głębi wioski usłyszeli potężne zgrzyt, po czym ziemia lekko się zatrzęsła.
-Pójdę zobaczyć co się stało – rzuciła szybko, po czym zmieniła się w błyskawicę i wniosła się w niebo. Lądując po chwili z drobnym hukiem przed dziedzińcem.
-Czekaj, kurwa mać, czekaj – dotychczas spokojny, niski i zrównoważony ton Carla zmienił się nie do poznania. Sprintem ruszył w głąb wioski.
Wieś nie była duża, kiedy minął czwarte domostwo zobaczył wyładowanie elektryczne. Był niedaleko. Kiedy dobiegł do alejki prowadzącej do dziedzińca przed oczami dosłownie mignęła mu sylwetka Annet. Zaraz po niej postać, wysoka, z nienaturalnie długimi rękoma. Zręcznie odbił się od scian domów tworzących alejkę i wskoczył na dach. Okazało się że oprócz Annet i wielkiej postaci na dziedzińcu znajdował się ktoś jeszcze. Była zakapturzona, odwrócona tyłem do Carla, na płaszczu dostrzegł herb przypominający upadającego smoka. Postać inkaustowała jakieś zaklęcie, z ruchu rąk można było wywnioskować że składa pieczęcie z nieprawdopodobną szybkością. Kolejne wyładowanie, zwrócił się w stronę Annet. Za każdym razem gdy postać ją doganiała, ta broniła się swoim Ignisem, mieczem o dwóch ostrzach. Jej styl walki przypominał błyskawice tańczące po niebie. Szybko przeskakiwała i zmieniała pozycję.
-Carl! Nie dopuść żeby skończył tą inkantację! – wykrzyknęła
Doverson natychmiast oprzytomniał. Złożył ręce i wziął jak najwięcej powietrza w płuca, po czym z jego ust pod wielkim ciśnieniem wyleciał strumień wody. Zamierzał przebić maga na wylot. Gdy woda znalazła się w okolicy 3 metrów od zakapturzonej postaci uaktywniła się runy znajdujące się na ziemi, wcześniej niewidoczne, powstała bariera rozbiła strumień wody. Gdy tylko to zobaczył, przeraził się, smoczy element może zatrzymać tylko inny smoczy element. Wszelka magia, nawet najpotężniejsza, nie jest w stanie równać się ze Smoczymi Sztukami. Myśl ta na moment sparaliżowała Carla, to nie był mag, to pogromca smoków. Postać wykonała lekki obrót w lewo. Szkielet nagle odwrócił się i ruszył w jego stronę. Czarna Błyskawica postanowiła szybko wykorzystać tę sytuacje, wbiła Ignisa w ziemię po czym wykonała pięć pieczęci.
Wystawiła otwartą lewą dłoń do przodu, na niej oparła prawą pięść kciukiem skierowaną w wielką zakapturzoną postać. Po chwili z pięści wyleciała ledwo widoczna błyskawica, trafiła bezpośrednio w plecy postaci. Ta znieruchomiała, od niej wystrzeliły kolejne błyskawice w cztery strony świata. Nawróciły po przebyciu pięciu metrów i wyleciały w powietrze, uderzając z całym impetem w niemogącą się ruszyć ofiarę. Kompas błyskawic był jedną z najlepszych technik w repertuarze Annet. Płaszcz wraz z kapturem został doszczętnie zniszczony. Ich oczom ukazał się ponad dwu metrowy szkielet. Jego długie nienaturalne ramiona były zakończone równie długimi, ostrymi pazurami. Widok ten był tak nienaturalny że przez chwile znieruchomieli. Postać ponownie obróciła się lekko, nie przerywając rzucania zaklęcia. Potwór natychmiast odwrócił się w kierunku Annet i popędził w jej stronę. Carl nie był w stanie zareagować, szkielet wysunął prawą dłoń do ataku. Zabójczyni zasłoniła się swoim ostrzem. W ostatniej chwili jego dłoń weszła pod jej rękę zahaczając i wydzierając część trzewi razem z prawą ręką pechowej pogromczyni. Szkielet zgniótł rękę Annet po czym uderzył pięścią w zdezorientowaną zabójczynię. Odleciała na kilka metrów i upadła z impetem na ziemię.
-HOSTOR! – wydarł się Carl patrząc na to całe zamieszanie
Usłyszał potężne chrupnięcie, po czym poczuł za sobą czyjąś obecność.
-A Ciebie jak zwą, przyjacielu? – powiedział spokojnym tonem, po czym przeciął pogromcę wszerz na wysokości pasa.
Dwie połówki upadły na dachu, następnie rozpłynęły. Nie był to Carl tylko jego wodne odbicie, technika stworzona do dywersji. Zakapturzoną postać oraz szkielet otoczyła woda tworząc zamkniętą bańkę. Zza uliczki wyszedł Carl trzymając złożone ręce, widać było po nim że utrzymanie pieczęci sprawia mu dużo trudności.
-Annet! – wykrzyknął po raz kolejny, tym razem wołanie odniosło skutek, kobieta ocknęła się i zaczęła powoli i chwiejnie się podnosić
-Musisz stąd uciec, zawiadom kogoś w mieście, ja postaram się ich zatrzymać tak długo jak tylko potrafię. Nie martw się o mnie, poradzę sobie.
Anet wstała po czym z trudem wykonała parę gestów, zamieniła się w błyskawicę i wyskoczyła w górę, w stronę miasta. Wiedziała że z raną którą utrzymała nie zostało jej wiele czasu. Zdawała sobie sprawę, że jeśli nie powiadomi nikogo o tym co zaszło w tej wiosce, sprawy mogą przybrać bardzo zły obrót. -Ona i tak umrze – odezwał się zakapturzony mężczyzna – podobnie jak i Ty gdy tylko odwołasz tą technikę, a zrobisz to niebawem.
-Gówno o niej wiesz i gówno wiesz o mnie, nie wiesz z kim zadarłeś i prędko tego pożałujesz. Wierz mi, nie ujdzie Ci to płazem.
-Annet Hostor zwana Czarną Błyskawicą, Ty zaś jesteś Carl Doverson. Tak tak, zakon to potężna organizacja ale jej system jest, powiedzmy, wadliwy. Mam mówić dalej? – spod kaptura można było dostrzec szeroki uśmiech – takie płotki jak wy nie pokrzyżują moich planów, możesz mi zaufać w tej kwestii.
-Jakich planów? O czym Ty bredzisz? – spytał, zaskoczony wywodem tajemniczej postaci. Nagle bańka otaczająca ją pękła. Postać szybko przemieściła się w kierunku Carla wbijając mu rękę w pierś.
-To już nie ma znaczenia, nie sądzisz? – postać wyrwała z torsu Carla kamień wielkości serca. Carl spojrzał na zakapturzoną postać, po czym na dziurę w piersi. Obraz przed jego oczami powoli zamazywał się, aż w końcu jedynym co widział, była nieskazitelna biel. Ciało zabójcy upadło bez życia na ziemię.
W międzyczasie Annet udało się zamienić w błyskawicę i odskoczyć na znaczną odległość. Wylądowała niedaleko murów miejskich. Sił zostało jej niewiele, obraz przed jej oczyma zamazywał się. Nie mogła się jednak poddać, wiedziała że w Hoen jest Dietrich.
-Muszę…. dotrzeć tam…. za…. wszelką cenę. Muszą… się dowiedzieć. – powiedziała do siebie głośno dysząc ze zmęczenia, ciągle posuwając się do przodu.
2
Przecinek przed który.olbrzymi wilk który napadał
Przecinki: przed a może, przed że.Może to wilk a może bandyci, zwyrodniali na tyle że rozum do wilka podobny mają
Zdanie w stylu Yody. Zmień szyk.
Sprawdź przecinki w całej opce, nie będę dalej już przeklejał.
Nie przeczytałem całości, jak dla mnie nie powalające.
God's in his heaven, all's right with the world.
3
Tak, zdaje sobie sprawę że moja gramatyka kuleje. Pierwsze strony pisane były, by przelać historię na papier, nie zwracając uwagi na błędy ortograficzne i składniowe(w zasadzie nadal tak jest, z tym że pilnuje się coraz bardziej). Dziękuję za szczerą odpowiedź i czas poświęcony na przeczytanie moich wypocin.
4
Nie ma za co. Wszyscy, a przynajmniej większość z nas ( w tym Ja) jesteśmy tutaj żeby się uczyć pisania. Na przyszłość polecałbym jednak przeczytać i poprawić swoje prace przed umieszczeniem. Niektórych to zniechęca do dalszego czytania, a może się okazać, że praca jest tego warta.
God's in his heaven, all's right with the world.
5
Tu przecinek zbędny.amar pisze:biała koszula oraz spodnie, przepasane żółtą chustą.
A tu z kolei by się przydał po "o". W ogóle, to zdanie podzieliłabym na dwa.amar pisze:Więc nie marudź, o zobacz, wioska!
Po "gwar" przecinek, na końcu kropka.amar pisze:W wiosce powinno już być słychać jakiś gwar a tutaj jest po prostu za cicho – dodał zniżonym głosem Carl
Tu podział na dwa zdania (a właściwie równoważnik zdania "Nie do końca" i zdanie) absolutnie konieczny, bo po prostu nie wiadomo, co poeta miał na myśli - nie do końca (coś tam wymienione wcześniej), bo on nie żyje, czy on nie do końca nie żyje (więc może jeszcze da się go zreanimować).amar pisze:-Nie do końca, on nie żyje
Tę inkantację. "Zaklęcie" byłoby mniej pretensjonalne. No, i trudno mi wyobrazić sobie, że w ktoś walczący w pojedynkę z bardzo niebezpiecznym wrogiem jest w stanie o ma czas wykrzykiwać apele tej długości.amar pisze:Nie dopuść żeby skończył tą inkantację!
amar pisze: Zza uliczki wyszedł Carl trzymając złożone ręce,
"Blisko" trochę mi się kłóci z "niską". Ten przysłówek, jeżeli ma znaczyć "prawie", sugeruje, że stanowiąca punkt odniesienia wielkość (w tym przypadku 165 cm) nie jest taka mała.amar pisze:Była niską, mierzącą blisko sto sześćdziesiąt pięć centymetrów
Fragment do przeredagowania. Kto mianowicie był zakapturzony? Jeżeli ten ktoś wymieniony w poprzednim zdaniu, to "był zakapturzony i odwrócony". Zwłaszcza że potem jest o nim mowa w rodzaju męskim. I kto dostrzegł herb? No, i przecinek po "okazało się".amar pisze:Okazało się że oprócz Annet i wielkiej postaci na dziedzińcu znajdował się ktoś jeszcze. Była zakapturzona, odwrócona tyłem do Carla, na płaszczu dostrzegł herb przypominający upadającego smoka.
Co to znaczy "inkaustować"?amar pisze:Postać inkaustowała jakieś zaklęcie
Ponaddwumetrowy.amar pisze:Ich oczom ukazał się ponad dwu metrowy szkielet
Dla mnie to znaczy, że ostrze było częścią jej ciała. W sumie niewykluczone, wziąwszy pod uwagę, że to fantasy, ale jeżeli nie o to chodzi, to trzeba przebudować zdanie.amar pisze: Zabójczyni zasłoniła się swoim ostrzem.
Nielogiczne (czy nie miało być"uaktywniły się"?).amar pisze:Gdy woda znalazła się w okolicy 3 metrów od zakapturzonej postaci uaktywniła się runy znajdujące się na ziemi
Żadna magia itd.amar pisze:Wszelka magia, nawet najpotężniejsza, nie jest w stanie równać się ze Smoczymi Sztukami.
Upadły na dach i rozpłynęły się.amar pisze:Dwie połówki upadły na dachu, następnie rozpłynęły.
Zawróciły. Poza tym z tego zdania wynika, że ta ofiara fruwała w powietrzu, co mi się nie zgadza z wcześniejszymi fragmentami.amar pisze:Nawróciły po przebyciu pięciu metrów i wyleciały w powietrze, uderzając z całym impetem w niemogącą się ruszyć ofiarę.
Znaczy, trzymał odcięte komuś ręce? Bo tak jednoznacznie wynika z tego sformułowania.amar pisze:Zza uliczki wyszedł Carl trzymając złożone ręce
Po wyszarpaniu wnętrzności?amar pisze:-Annet! – wykrzyknął po raz kolejny, tym razem wołanie odniosło skutek, kobieta ocknęła się i zaczęła powoli i chwiejnie się podnosić
Tę technikę.amar pisze:podobnie jak i Ty gdy tylko odwołasz tą technikę, a zrobisz to niebawem
amar pisze:O czym Ty bredzisz?
Majuskulozaamar pisze:Wierz mi, nie ujdzie Ci to płazem.

zatwierdzona weryfikacja - Gorgiasz
Ostatnio zmieniony śr 03 lut 2016, 09:04 przez aria_pura, łącznie zmieniany 1 raz.
Andare avanti senza voltarsi mai.
Re: "Czyste Niebo"
6Pierwsze zdanie:
I ostatnie:
I zupełnie przypadkowe rodzynki:
No strasznie to zielone...
I co to wnosi ponad "Świtało"? Żebyś jeszcze dołożył jakieś informacje o porze roku, pogodzie, czy cóś, żeby długość zdania usprawiedliwić.amar pisze:Mrok nocy powoli ustępował światłu dnia.
I ostatnie:
Idąc? Pełznąc? Przegryzajac się przez glebę jak dżdżownica? (Jakos mam silne skojarzenia z tym ostatnim.)amar pisze:
ciągle posuwając się do przodu.
I zupełnie przypadkowe rodzynki:
Pomiedzy pasmem drzew a czym? I po co jakaś legenda, chyba normalne, że nad ranem jest wszędzie pusto? (Chyba że odbywa sie transport mleka do mleczarni, albo nocnego wypieku z piekarni.)amar pisze:Trakt pomiędzy pasmem wysokich drzew liściastych nie był często uczęszczany o tej porze. Według miejskiej legendy po tej stronie lasu grasował olbrzymi wilk który napadał na podróżnych o brzasku.
Mieszanie związków frazeologicznych strasznymi obrazami skutkuje.amar pisze: świeżo upieczone pisklę
To "świeżo upieczone pisklę" w pół roku?amar pisze: Miała niecałe dziewiętnaście lat a była zaliczana do czołowej piętnastki wojowników zakonu.
Emblemat w języku? (Sprawdź co to emblemat.) "Język wschodni"? (Popracuj nad kreacją świata.)amar pisze: emblematem „Błyskawica” w języku wschodnim.
Nerkowy? Żółciowy?amar pisze: postać wyrwała z torsu Carla kamień wielkości serca.
No strasznie to zielone...
7
Tekst ujmuje swobodą w podejściu do panujących w beletrystyce reguł. Nie ma tu puszonej, lewackiej ortografii, jest prosto, rzeczowo, po ludzku. Opisywane postacie są tak dobrze znane i lubiane, że rezygnacja z trzeciego, a może nawet i drugiego wymiaru okazała się śmiałym, lecz owocnym manewrem- postacie jednowymiarowe są modne teraz.
Podoba mi się dbałość o szczegóły jak np. wyliczanie metrów i centymetrów- to zdecydowanie konkretniejsze rozwiązanie niż plastyczne opisy.
Równoległy bieg akcji i przedstawiania realiów świata to zawsze atut, pozwalający w oka mgnieniu wdrożyć się tak w generalia jak i niuanse.
Z kwestii warsztatowych należy wspomnieć jeszcze wątpliwy zapis dialogów, kompensowany jednak przez ich głębię i dynamikę
Podoba mi się dbałość o szczegóły jak np. wyliczanie metrów i centymetrów- to zdecydowanie konkretniejsze rozwiązanie niż plastyczne opisy.
Równoległy bieg akcji i przedstawiania realiów świata to zawsze atut, pozwalający w oka mgnieniu wdrożyć się tak w generalia jak i niuanse.
Z kwestii warsztatowych należy wspomnieć jeszcze wątpliwy zapis dialogów, kompensowany jednak przez ich głębię i dynamikę
8
Smoke, tak długo jak to przeczytałeś, jestem wdzięczny.
A teraz, co do całości Twojej wypowiedzi, kipiącej wręcz sarkazmem:(tak to odbieram i pewnie tak miało być odebrane)
Chciałeś być zabawny, niestety nie wyszło. Mimo to, postaram się wychwycić wszystkie potrzebne informacje które posłużą do rozwoju mojego i mojej książki. Nie zrozum mnie źle, lubię i cenię konstruktywną krytykę. Irytuje mnie tylko sposób w jaki do tego podszedłeś. Zapomniał wół kiedy cielęciem był?
A teraz, co do całości Twojej wypowiedzi, kipiącej wręcz sarkazmem:(tak to odbieram i pewnie tak miało być odebrane)
Chciałeś być zabawny, niestety nie wyszło. Mimo to, postaram się wychwycić wszystkie potrzebne informacje które posłużą do rozwoju mojego i mojej książki. Nie zrozum mnie źle, lubię i cenię konstruktywną krytykę. Irytuje mnie tylko sposób w jaki do tego podszedłeś. Zapomniał wół kiedy cielęciem był?
9
Nie, nie zapomniał, dlatego może podzielić się doświadczeniem. Ze mnie też dworowano, mówiono, że nieco brakuje mi do Cortazara, odrobinkę.
Gdy minęła pierwsza złość i chęć odgryzienia się w komentarzu, napisałem tekst który zyskał wielką przychylność porównującej mnie sarkastycznie do Cortazara.
Zrób to samo. Napisz tekst, który spodoba się i będzie dobry. Po prostu.
Gdy minęła pierwsza złość i chęć odgryzienia się w komentarzu, napisałem tekst który zyskał wielką przychylność porównującej mnie sarkastycznie do Cortazara.
Zrób to samo. Napisz tekst, który spodoba się i będzie dobry. Po prostu.
