91

Latest post of the previous page:

Dobre pytanie. Wiele razy się zastanawiałem nad tym.
Dla dorosłych możesz pisać rozumem, sprzedać im ideę. Dzieci i nastolatki czytają głównie emocje - to stąd sukcesy "Zmierzchu" czy HP. Na pewno trudniej tu o niejednoznaczność, zaryzykuję twierdzenie, że w literaturze dla dzieci to w ogóle jest błędem, w wyższych kategoriach to już różnie bywa. Na pewno pisząc dla dzieci należy pamiętać o odpowiadaniu na pytanie, jeśli ono pada - tu się nie mylisz. W ogóle dzieci nie myślą jeszcze abstrakcyjnie, to określa nieco odmienny sposób konstruowania świata i relacji.

Oczywiście, znajdą się wyjątki, zauważam też różnicę na poziomie tego, co ma charakter stricte rozrywkowy - tu niektóre amerykańskie dzieła są fatalne, ale emocje wzbudzić potrafią :) - a literaturą z ambicjami, która jednak promuje zdecydowanie wyraźne charakterystyki postaci (co nie znaczy, że czarno-białe), jeśli problem, to z rozstrzygnięciem.

[ Dodano: Sro 29 Maj, 2013 ]
Jeśli ktoś z Was ma ochotę wziąć udział w chacie ze mną, zadać jakieś trudne, podchwytliwe pytanko, to zapraszam w ten piątek, czyli 31.05., o godzinie 21.00 na facebookową stronę: https://www.facebook.com/KsiazkaZamiastKwiatka
Zatem wszystko w Waszych rękach i klawiaturach. Ja będę czekać :)

[ Dodano: Czw 03 Paź, 2013 ]
No to ruszyła moja strona autorska w nowej wersji. Jej adres to: http://romualdpawlak.pl/
Będzie tam to, co zwykle na stronach pisarzy: mało obrazków, sporo do poczytania. W "Czytelni" udostępniłem fragmenty wszystkich książek, trochę opowiadań. A co jakiś czas w blogowej formule "Z pawlacza" pojawiać się będą wpisy nie o mnie i mojej radosnej pisaninie, lecz o tym, co mnie bawi, zachwyca albo... przeraża.
Smacznego :)
Dwie przykładowe notki:
http://romualdpawlak.pl/?p=320
http://romualdpawlak.pl/?p=480
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

93
Odwzajemniam życzenia :)

A nad czym pracuję? Nad książką dla dzieci, bo w lutym ukazuje się kolejna, wobec czego dobrze by było mieć propozycję na jesień. Nazywa się "Klątwa Ezechiela".
Wciąż piszę joannickie historie, ale bez ciśnienia na termin oddania, bo sytuacja na rynku fantastycznym i tak jest kiepska, więc nie widzę powodu do spinania się :)
No i dumam intensywnie nad scenariuszem do kolejnej animacji, bo w marcu może mi być potrzebna :)

Chociaż ostatnio chętniej nie pracuję niż pracuję, taka prawda. Ten rok to w dużej części praca w głowie, nie na klawiaturze. Otwieram kilka nowych dróg, a że pisze się głównie w głowie, to...
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

94
Romku, wybacz, że tak w wątku Twoim autorskim, ale nie chcę osobnego zakładać. Przeczytałam "Firmina"! Ładny! I po raz kolejny zaczęłam się zastanawiać, jak się mają opisy na okładce do tego, co w środku. Bo w opisie było podkreślone uzależnienie Firmina od pornografii. A to przecież wcale nie uzależnienie, tylko takie dość niewinne w sumie upodobanie i wcale nie centralna oś książki, tylko taki sobie smaczek... Mnie "Firmin" przypomina te poważniejsze (i smutniejsze) opowiadania z serii o Muminkach, zwłaszcza takie o Paszczaku, który pracował w lunaparku. I to jest najmocniejsze w tej książce - specyficzne, niełatwe emocje i klimat. Ale przecież nie mogli napisać na okładce, że "Firmin" przypomina "Muminki" bo wszyscy by pomyśleli, że to książka dla dzieci... I tak to z tymi opisami jest. Kupisz, przeczytasz i zazwyczaj się okazuje, że miał się ten opis do zawartości jak wół do karety. ;) Ale warto było. Dzięki za polecenie lektury!
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

95
To jak najbardziej pasuje do wątku - co pan autor czyta przed snem :)

Zgadzam się z Tobą, że akcentowanie pornografii było dosyć głupim zabiegiem marketingowym, powiem więcej: podejrzewam, że to jeden z filarów porażki tej książki na naszym rynku. Bo w istocie zgodzę się z Tobą, że to powieść bardzo klimatyczna, dosyć głęboka (dla mnie opis rozpadającego się świata Firmina był BARDZO poruszający).
Cóż, właśnie dlatego wierzę w polecanki osób mi znanych, mniej w marketing i recenzje "sponsorowane".

Identyczną drogą trafiłem kiedyś na Raspaila :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

96
Nostalgia to w ogóle strasznie trudna rzecz do opisania, a tu się udało. Zresztą miłość do Normana też była niesamowita! Alegoria wszystkich nieudanych miłości, nie? Jak łatwo popaść w łatwiznę i kicz przy takich emocjach, a tu nie - wszystko gra czysto, prawdziwie.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

97
Myślę, że to zagrało, bo zobacz kim jest autor? - starszy facet, filozof, dużo przeżył, dużo rozumie - to widać w tekście. Umie patrzeć na ludzi, rozumieć ich motywacje, umiał je opisać.
Dla mnie to jedna z lepszych książek ostatniej dekady i tylko wściekły jestem, że wydawca nie puścił kolejnych :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

98
Krew nie woda, czyli zjawisko kawitacji (politycznej)
CZ.1


W sumie niewiele wiem o zjawisku kawitacji, ale fajnie brzmi jako tytuł eseju o powieści Romualda Pawlaka. Krytyczne opisywanie powieści o polityce metaforą fizyki akademickiej jest karkołomne, ale daje frajdę. Polityki zresztą też nie rozumiem. Łączy je – politykę i kawitację – zasada wrzenia niczego (od cavum - pusty), a rejon objęty kawitacją (tudzież polityką), jest obszarem burzliwym i nieprzewidywalnym.

Rzecz z pozoru ma się tak: władzę w Polsce mają nieludzie różnego autoramentu, głównie zmyśleni w baśniach, podaniach i legendach, ciekawie osadzeni w archetypach przemiany ludzkiego w nie-ludzkie. Autor bawi się tym zmyśleniem (i zmyślaniem) jak dziecko i chichocze, gdy miesza porządki i sensy archetypiczne. I mi w głowie! Do tego podczas lektury schodziłam się okrutnie, czasami z ciężką zadyszką nawet, bo bohaterowie byli nad wyraz ruchliwi i ganiali mnie po Polsce w te i nazad, od Sasa do lasa i znowu nazad. Bywało, że się gubiłam i wtedy rozmyślałam o obłoku kawitacyjnym, powstającym za opływanym ciałem, czyli bąbelkach (z grubsza).

Żorż Ponimirski, rodem z Kariery Nikodema Dyzmy, pojawia się na politycznej scenie współczesnej podczas kampanii wyborczej do sejmu… Źle gadam – Ponimirski właśnie znika, ucieka i przez to zagraża wszystkim uwikłanym w politykę elitom wampirycznym, ghulowatym i zombicznym. Bo Żorż chce obnażyć prawdę. Ba! Prawdę przez P.
Znacie powieść Mostowicza, jej zakończenie? Tam Dyzma daje szwagrowi wybór – życie w psychiatryku pod fachową opieką lekarzy albo uznanie w Dyzmie władzy.
W powieści Krew nie woda minęło stulecie i porodziły się z hrabianki Ponimirskiej i charakternego Nikodema całe tabuny Dyzmiątek, skarlałych, zmiękczonych, znijaczonych, ale wciąż u politycznego steru. Tylko w głowie nieśmiertelnego (i nieleczonego psychiatrycznie) Żorża zdają się groźnymi wampirami i ghulami. Żorż zresztą wyobrażenie zapożycza z kultury masowej, z halloweennowych korowodów. Cukierek albo psikus.
Dla mnie to jest dużą wartością tej powieści – cudowny dystans autorskiego błazeństwa w opisie świata polityki. Mówiłam? Kawitacja! Bo podczas implozji bąbelków fale uderzeniowe powodują mikrouszkodzenia śrub (oraz mózgu polityków). Powoli, ale nieubłaganie.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

99
Krew nie woda, czyli refleksje spisane z fiszek
CZ.2



Przebijam się przez akcję, organizowaną trochę jak silva rerum w publicystce mediów, gdzie porządkiem jest telewizyjny (plus gadające głowy) czy gazetowy news. Ta konstrukcja fabuły mnie trochę męczy, stąd zaglądanie pod podszewkę struktury powieści.

Pierwsze – to świat fanatyczny, który stworzy rodzaj uniwersum, a przy tym wyłącza symbolicznie przestrzeń polityki z rzeczywistości. Czytelnik dostaje opowieść niby tak dalece wyabstrahowaną z prawdopodobieństwa, że staje się, o grotesko!, realna przez metaforę politycznych wampirów, zombi i ghuli – a wszystkie po jednych pieniądzach. Pawlak tworzy zasadniczo bohatera zbiorowego i dość grubymi kreskami, bez dbałości o szczegóły, trochę jakby to były wydzieranki ze zdjęć prasowych – ledwie obdarza rysami, indywidualnością, biografiami. Ja przez to nie spostrzegałam ich osobno, nie wyróżniali się dla mnie psychologicznie i dlatego nie dawali się polubić czy nawet identyfikować emocjonalnie w przebiegu zdarzeń. Za to ich dyskusje polityczne cytuje skrupulatnie i analitycznie, co potęguje poczucie, że to papierowe figury, swoiste przenośnie. Jeśli wartością powieści miało być obnażenie cynizmu klasy politycznej en mass, to chyba udane, ja nie wiem, bo jestem zwierzątko kompletnie apolityczne (chyba potrafię powiedzieć, kto jest premierem czy innym tuskiem) i nie bardzo rozpoznawałam aluzje do realnej polityki polskiej.
Mnie zauroczyły natomiast perełkowe drobiażdżki – postać Joanny Hedo i związany z nią motyw lustra-pułapki, dusza romantyka-patrioty u Ludwika czy Arkadiusz i jego przymusowa arkadia. Tam brałam oddech myśli (autor chyba też).Wydaje mi się, że te postaci nadawały inny wymiar powieści – tworzą rodzaj dyskursu z hałaśliwą i nadmuchaną jak żaba słomką, intrygą polityczną. Dla tych perełek watro było powieść przeczytać, wysłyszeć taki głos w zgiełku pękających kawitacyjnych bąbli.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

100
Z bardzo wieloma rzeczami się zgodzę. To co prawda jest powieść z bohaterami indywidualnymi, ale zarazem jest tu bohater zbiorowy równie ważny. (To zresztą jakaś faza w autorskim życiu, w pisanej teraz powieści obyczajowej mam podobnie.)
A w kilku przypadkach jesteś pierwsza, na przykład nikt dotąd nie zdeszyfrował Arkadiusza :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

101
Co ty, Romek wygadujesz, że nie piszesz już fantastyki?
Wampiry i ghule we wspólczesnej Wawie?
Typowe urban-fantasy : :wink:

Książkę kupiłem wczoraj, obiecuję, że przeczytam, ale narazie wygrał z Tobą King i jego "Dolores Claiborne". Trudno się od tego oderwać.

Pozdrawiam.

102
O, jeśli przegrywam z moją ulubioną książką Kinga, to nie problem :)

A z tą fantastyką to jest (moim zdaniem) tak: wciąż jej używam, ale zmienił się cel. "Krew nie woda" jest tego przykładem. Bo jasne, że to w obecnym kształcie jest urban fantasy. W formie. Ale kiedy spojrzysz na treść - no wiesz, testu brzytwy Lema ten tekst nie przejdzie, bo tu wampiry i gulasze są tylko literacką maską, raz że z powodów procesowych :) a dwa, to mi dało okazję pobawić się w popkulturę. Ale można by to samo opowiedzieć i bez kostiumu (i wysyłalibyście mi może paczki do cichego zakątka) :)
Inaczej po prostu piszę. Nie odżegnuję się jak Twardoch, ale mam świadomość, że cel sięgania po to rekwizytorium się zmienił.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

103
A w jakim celu sięgałeś wcześniej przy pisaniu po rekwizyty fantastyczne?

Inna sprawa, że jeszcze nie udało mi się dostrzec sensu w używaniu brzytwy Lema ;)
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

104
Czasem masz po prostu historie, których bez fantastyki nie opowiesz. Weź Chianga i jego genialne "Cykl życia oprogramowania" - jak inaczej chcesz opowiedzieć o skutkach obcowania z wirtualną rzeczywistością, co zastąpi identy?

Ja się na fantastyce wychowałem, całkiem inne czasy, ale też wiem, że to często jest świetne narzędzie. I o ile mój debiut, "Inne okręty", w drugim wydaniu wyszedł zmieniony, jako powieść niemal historyczna, to "Rycerz bezkonny" jest fantastyką, z której tej fantastyki nie wyjmiesz, bo dostaniesz całkiem inny tekst. Tam magia splata się z umownym średniowieczem w ramach pewnego pomysłu.

Są tematy, które znacznie lepiej opowiedzieć przy użyciu fantastyki, po prostu.
Ale są takie, gdzie ona przeszkadza albo trzeba ją wykorzystać w inny sposób, aby to miało sens. Stąd właśnie w "Krew nie woda" jest fantastyczna maska, ale tylko dlatego, że nie chciałem pisać doraźnej powieści politycznej, lecz nadać temu bardziej uniwersalny rys. Ale bez tej fantastyki też by się tekst bronił.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Wróć do „Strefa Pisarzy”

cron