Nadzieja

1
XXXXXCisza. Cisza przerywana szlochem. Ola siedziała w zupełnej samotności, tyłem do żelaznych drzwi, ukrywając zapłakaną twarz w dłoniach. Nie miała siły krzyczeć z bólu, rozdzierającego jej wnętrze od dłuższego czasu. Dziewczyna podkuliła kolana, objęła je rękami i kołysząc się zaczęła liczyć dni, które minęły odkąd znalazła się w pokoju, którego tak nienawidziła, a jednocześnie do którego czuła dziwną sympatię. Dni? A może siedzi tu już całymi tygodniami, miesiącami, latami? Ola straciła rachubę czasu. Wiedziała jedynie, że jest uwięziona tu już długo. Zbyt długo...
XXXXXPodniosła wzrok i rozejrzała się po pomieszczeniu, które ją przerażało, napawało lękiem, a jednocześnie wprowadzało (niezrozumiałą nawet dla niej) harmonię do istnienia Oli. Pokój był ciemny, obskurny i mały. Oświetlało go tylko światełko wpadające przez dziurkę od klucza tych przeklętych, żelaznych, ogromnych, jak wejście do pieczary, drzwi. Dziewczyna ich nienawidziła. Straciła wiarę, że kiedykolwiek się otworzą i pozwolą jej na opuszczenie więzienia.
XXXXXOla skupiła się na ścianach. Oglądała je po raz milionowy i za każdym razem nienawidziła ich jeszcze mocniej. Być może dlatego, że znajdowały się na nich litery i liczby przez nią wydrapane. W, D, M, O, 21, 04, 2015, 29, 09, 1998 – to tylko niektóre z nich. Wszystkie coś znaczyły, były odzwierciedleniem bólu, jaki przeżywała każdego dnia. Głębokie, kilkakrotnie poprawiane znaki na ciemnych, zimnych ścianach celi. Ola nigdy nie pisała pełnych słów, bała się ich. Obawiała się konfrontacji z nimi. „Litery są łatwiejsze, to tylko alfabet” - mówiła sama do siebie. Okłamywała się za każdym razem, gdy wypowiadała te słowa. Te znaki były istotne. Doskonale znała ich rozwinięcie, ale starała się ukryć to nawet przed sobą. Uciekała od prawdy, od zmierzenia się z przyczynami jej bólu. Chciała o tym wszystkim zapomnieć, ale nie potrafiła.
XXXXXNagle... Szmer... Serce Oli przyspieszyło... Strach... Łzy... Dziewczyna skuliła się, zatkała dłońmi uszy i zamknęła oczy, nie mogąc powstrzymać płaczu. Nie była sama w pokoju. ONE się obudziły. Wygłodniałe niczym samotne wilki. Złośliwy chichot i dyszenie odbijały się echem od ponurych ścian i dochodziły do jej uszu. Cztery istoty wyszły z głębi pokoju. Wszystkie wyglądały tak samo: ohydne, nagie, przygarbione, zdeformowane, przerażające. Ich długie ręce i kościste palce ciągnęły się po posadzce niczym niewładne, ich języki były ostre i cienkie niczym scyzoryki. Wielkie, puste, czarne oczy świdrowały swoją ofiarę, napawając ją strachem. Ogromne, ponadgryzane uszy wyłapywały jej płacz. Na ich obrzydliwych twarzach pojawił się grymas zadowolenia. Ola cierpiała, a to sprawiało im satysfakcję i potęgowało ich głód. Jej własne demony: Beznadziejność, Cierpienie, Rozpacz, Wspomnienie.
XXXXXZbliżyły się do niej. Dziewczyna wzięła głęboki wdech. Była gotowa... Demony zaczęły się nią bawić. Dotykały ją, ciągały po całym pokoju, lizały ostrymi językami, powodując rany na całym, ongiś aksamitnym i pięknym ciele. Rozrywały stare blizny swoimi ostrymi pazurami. Dla Oli trwało to wieczność, jednak ONI nie mieli w zwyczaju bawić się nią długo. Była zbyt delikatna, więc szybko się poddawała, padając w kałuży krwi i czekając aż demony odejdą. Wiedziała, że nie chcą jej zabić, nigdy też nie pozwoliliby odejść swojej jedynej ofierze. Gdy już się posilili, wrócili w najciemniejszy zakątek pokoju, wydając pomruki zadowolenia.
XXXXXOla leżała w bezruchu. Marzyła, żeby to wszystko się już skończyło. Chciała, by pewnego dnia przyszła do niej piękna, blada dziewczyna, przytuliła ją i powiedziała, że od tej pory wszystko będzie dobrze. Wiedziała, że to niemożliwe, przynajmniej na razie. Wierzyła jednak, że kiedyś JĄ zobaczy, a to będzie oznaczało koniec jej cierpień. Musi być tylko cierpliwa, choć nie było to łatwe.
XXXXXDrżąc na całym ciele, podczołgała się pod ścianę, zostawiając krwawe ślady na zimnej podłodze. Chłód posadzki koił przeszywający jej ciało ból, ale tylko na chwilę. Próbowała usiąść, była jednak zbyt słaba. Położyła się, myśląc o pokoju. Dopiero teraz zauważyła, że znajduje się tu mnóstwo rzeczy, które, podobnie jak znaki na ścianach, przywołują bolesne wydarzenia z przeszłości. Niebieski miś, z którym nie rozstawała się na krok będąc dzieckiem, tak wesoły i piękny kiedyś, dziś był nie do poznania. Przesiąknięty jej łzami, brudny, miał wyrwaną sierść, oko i nosek. Obok niego leżała pomięta, porwana spódniczka, w której tak lubiła chodzić do szkoły. Szkoły, której nienawidziła. Dalej leżała żyletka z zaschniętą krwią. Jej jedyna powierniczka problemów. Po całym pokoju były porozrzucane białe, okrągłe tabletki. Miały przywołać JĄ, ale krzyk był zbyt cichy. Dalej... Porozrzucane zdjęcia chłopaka i dziewczyny...
XXXXXDziewczyna zamknęła oczy. Miała dosyć tego pokoju, ale wiedziała, że nie może się z niego wydostać. Nie chciała na niego patrzeć, nie potrafiła, to sprawiało jej zbyt dużo bólu. Odwróciła się przodem do ściany. Znajdowało się tam zatarte, ledwo zauważalne i nadszarpnięte czasem słowo. Jedyne w całym pokoju. Brzmiało ono „nadzieja”.
"...Tak... chcemy, żeby Czarny Anioł zbawił dla nas świat
Zebrał Armię Wszechpotężną Nasz Niebiański Brat
Nawet jeśli zmieni przy tym w piekło cały kraj
Graj Muzyko Graj!
Obróci niewiernych wiarołomców znowu w proch
Nie pomogą groźby, nie pomoże matek szloch
Chcemy, żeby Czarny Anioł zabrał nas na BÓJ!!!
TRUJ ANIELE TRUJ!!!"
HUNTER - IMPERIUM TRUJKI

2
Od razu na wstępie powiem, że czytało mi się łatwo. Przyczyny tego upatruję głównie w niemal bezbłędnym formowaniu przez Ciebie zdań, zadowalającej interpunkcji i sporej dozie wyobraźni Autora. Tym co mnie tu drażni, to wyrwanie z kontekstu zdarzeń. Jest bohaterka, w takiej a takiej sytuacji, ale skąd? Dlaczego? Po co to opisujesz? Te pytania pozostają bez odpowiedzi, co stanowi spory minus dla przedstawionego fragmentu. Mam nadzieję, że wstawisz dalszy ciąg, w którym moje wątpliwości się wyjaśnią. Gdyby miało to nastąpić, to jestem zdecydowanie na tak.
Pozdrawiam.
..."Właściwe słowa na właściwym miejscu to prawdziwa definicja stylu"... /Jonathan Swift/

Re: Nadzieja

3
Risthar pisze:Dziewczyna podkuliła kolana, objęła je rękami i kołysząc się zaczęła liczyć dni, które minęły odkąd znalazła się w pokoju, którego tak nienawidziła, a jednocześnie do którego czuła dziwną sympatię. Dni? A może siedzi tu już całymi tygodniami, miesiącami, latami? Ola straciła rachubę czasu. Wiedziała jedynie, że jest uwięziona tu już długo. Zbyt długo...
To jak ona siedziała wcześniej? I skoro siedzi tak długo, to nie jest głodna? Ktoś ją krami?
Risthar pisze:Podniosła wzrok i rozejrzała się po pomieszczeniu, które ją przerażało, napawało lękiem, a jednocześnie wprowadzało (niezrozumiałą nawet dla niej) harmonię do istnienia Oli.
Dziwne jest to zdanie.
Risthar pisze:Nie była sama w pokoju. ONE się obudziły. Wygłodniałe niczym samotne wilki. Złośliwy chichot i dyszenie odbijały się echem od ponurych ścian i dochodziły do jej uszu. Cztery istoty wyszły z głębi pokoju.
To trochę dziwne, gdyż "pokój był ... mały" i pomimo światła wpadającego jedynie przez dziurkę od klucza, bohaterka była w stanie widzieć wyryte na ścianie litery. Jak więc mogła nie dostrzegać istot? Trochę to nielogiczne, chyba że tak właśnie miało być.

XXXXXZbliżyły się do niej. Dziewczyna wzięła głęboki wdech. Była gotowa... Demony zaczęły się nią bawić. Dotykały ją, ciągały po całym pokoju, lizały ostrymi językami, powodując rany na całym, ongiś aksamitnym i pięknym ciele. Rozrywały stare blizny swoimi ostrymi pazurami. Dla Oli trwało to wieczność, jednak ONI nie mieli w zwyczaju bawić się nią długo. Była zbyt delikatna, więc szybko się poddawała, padając w kałuży krwi i czekając aż demony odejdą. Wiedziała, że nie chcą jej zabić, nigdy też nie pozwoliliby odejść swojej jedynej ofierze. Gdy już się posilili, wrócili w najciemniejszy zakątek pokoju, wydając pomruki zadowolenia.
Risthar pisze:Drżąc na całym ciele, podczołgała się pod ścianę, zostawiając krwawe ślady na zimnej podłodze. Chłód posadzki koił przeszywający jej ciało ból, ale tylko na chwilę. Próbowała usiąść, była jednak zbyt słaba. Położyła się, myśląc o pokoju.
Nie udało jej się usiąść, a potem się położyła, jaką więc pozycję przyjęła pomiędzy tymi czynnościami, skoro wcześniej czołgała się po ziemi?
Risthar pisze:Dopiero teraz zauważyła, że znajduje się tu mnóstwo rzeczy, które, podobnie jak znaki na ścianach, przywołują bolesne wydarzenia z przeszłości.
Dopiero teraz zauważyła, czy te rzeczy się nagle pojawiły (bohaterka wszak długo siedzi w celi)? Bo skoro bohaterka jest w stanie odczytać litery na ścianie, to dlaczego nie widzi misia, ani białych tabletek.
Risthar pisze: Odwróciła się przodem do ściany.
Wcześniej leżała na ziemi, a teraz się odwraca do ściany, czyli że jak?

Czytało się w miarę ok, choć nieścisłości w logice wybijały czasem z rytmu. Odniosłem wrażenie, że to wizja kogoś kto próbował popełnić nieudane samobójstwo, ewentualnie za dużo jakiegoś specyfiku zażył. Ogólnie, nie przepadam za takimi ciężkimi tekstami, mimo wszystko, mam nadzieję, że moje uwagi okażą się pomocne.
Uśmiechając się do deszczu mniej się moknie
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”