16

Latest post of the previous page:

Ten tekst nie jest beznadziejny, choć i nie genialny ( cokolwiek myślałby o nim autor :P). Po prostu, po przebiciu się przez pierwszą barierę w skład której wchodzą wszelkie typowe błędy początkujących ( tak, to masz już za sobą), stanąłeś przed kolejną o nazwie: "przerost formy nad treścią". Jak się przebijesz i przez nią, wejdziesz w obszar drukowalności. Jeśli nie, Wszechświat jakoś to zniesie ;)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

17
Na początek jedna uwaga:
badz pisze: Cytat:
Szkoda się marnować i silić na pseudochwytliwe teksty, pozbawione sensu

Zabawne, że pada to na Wery, w miejscu gdzie ludzie wstawiają głównie fantastyczną, mainstreamową papkę. Zresztą, literatura to nie rap, nie musi mieć przekazu, morału, puenty.
Na Wery ludzie mogą wstawiać, cokolwiek zechcą. Literatura nie musi mieć przekazu, morału, puenty - ale nie jest dobrze, jeśli nie ma tego wszystkiego na raz. Bo wtedy nie jest literaturą, tylko pisaniną. Z tego zestawu broniłabym przede wszystkim puenty.

A teraz przechodzę do tekstu.
badz pisze:Opowiem wam o Wujku Marianie
badz pisze:drzwi podpisały z Mariem cyrograf
badz pisze:Dom Mariana
badz pisze: pokój Maria
To jak on w końcu miał na imię? Marian i Mario to dwa odrębne imiona męskie, inaczej się też odmieniają.
badz pisze:w zastępstwie dla drugiej dzierżąc w ręku dębową laskę*.
W zastępstwie drugiej? Zamiast drugiej? Tak czy inaczej, kiepsko brzmi, gdyż z całego zdania wynikałoby, że Wujek Marian miał zwyczaj dzierżyć drugą nogę w ręku. Absurd absurdem, groteska groteską, lecz w tym przypadku widzę raczej koślawą składnię.
badz pisze:Kalafiorową lubił tak bardzo jak bardzo nie lubił swojej odciętej nogi.
Nie lubił swojej nogi i dlatego kazał ją odciąć? Znielubił ją dopiero po tym, jak mu ją odcięto? Czy może po prostu nie lubił braku tej nogi?
Jeśli będziesz tłumaczył, że to zamierzona wieloznaczność, to może uwierzę, lecz nie do końca. Intuicja mi bowiem podpowiada, że - patrz punkt powyżej.
badz pisze:Dom Mariana i Marioli pachniał jak szlugi i kalafiory.

Dom Mariana i Marioli pachnie jak szlugi kalafiory.
Może to miała być jakaś gra słów i znaczeń, lecz efekt końcowy nieodparcie kojarzy mi się z niechlujstwem przy redagowaniu tekstu.
badz pisze:Dzieci nie spłodzili, więc odziedziczyłem 1. wszystko, wszystko, czyli starą, drewnianą chałupę, pokój Maria i jego laskę. I mimo, że 2. ich trzy nogi nie postawiły kroków na posadzce domu od dobrych kilku lat, 3. nadal pachnie jak szlugi i kalafiory.
1. Powtórzenia czasem bywają zabiegiem stylistycznym, lecz tu nie widzę powodu ani sensu. Wystarczyłby dwukropek. ...odziedziczyłem wszystko: starą, drewnianą chałupę (z pokojem) Mariana i jego laskę. Podkreślanie, że narrator odziedziczył również pokój, jest trochę dziwaczne, skoro pokój mieścił się właśnie w tej chałupie. Co innego, gdyby były spory pomiędzy spadkobiercami!
2. Ich nogi nie stąpały... Podawanie liczby nóg to koncept raczej średni, lecz i tak wszystko rozkłada niechlujna składnia, gdyż wynika z niej, że trzy nogi należały do chałupy, pokoju i laski. Trzeba wyeliminować zaimek ich. Na przykład: nogi wujostwa nie stąpały...
3, CO pachnie? Albo zachowujesz to samo sformułowanie, co parę zdań wyżej, i wtedy piszesz: dom nadal pachnie jak..., albo rozstajesz się z tym porównaniem: nadal pachnie tam szlugami i kalafiorami.
badz pisze:stoi ogorzały Mario, ogorzały od gorzały,
Daruj sobie powtórzenie.
badz pisze:własnymi rękami go przeszukiwałem, w razie gdybyś jakaś stówka mu się w spodniach zawieruszyła.
Bez komentarza.
badz pisze:Maszyna nigdy nie została nabita.
Maszyna do pisania to nie armata. Zakładało się do niej taśmę z tuszem, nawiniętą na szpulkę, podobna szpulka służyła do przewijania zużytej już części taśmy. To nie miało nic wspólnego z nabijaniem czegokolwiek. W pokoju Mariana nie było po prostu ani śladu takiej taśmy (i kalki, jeśli chciało się mieć więcej, niż jeden egzemplarz tekstu).
badz pisze:To nie był dźwięk maszyny do pisania tylko brudnych palców Mariana, które bębniły o blat
Tu mam zastrzeżenie takie samo, jak Adrianna: klekotu maszyny do pisania nie da się pomylić ze stukaniem palcami o blat. Kompletnie nieprawdopodobne.
Ale: właściwie dlaczego Wujek Marian nie miałby pisać na maszynie bez taśmy? Ważniejszy byłby zresztą brak papieru, gdyż czcionka uderzająca w kartkę pozostawi na niej znak, nawet jeśli nie będzie taśmy. Natomiast bez papieru, jakieś ślady uderzeń powinny pozostać na wałku maszyny, po latach takiej eksploatacji. W każdym razie, to jest motyw do rozegrania: uparte stukanie w klawisze i brak jakichkolwiek materialnych efektów tej działalności.
badz pisze: pożegnał się z nami dawno temu, jeszcze w erze polaroida, wieszając się na kablu od suszarki.

Teraz moja kolej.
E, tam. Taki nagły zwrot w stronę narratora, o którym nic nie wiadomo poza tym, że miał wujka, nie ma sensu. Niczego nie zamyka, ale też i nie otwiera. Opowiadania absurdalne czy groteskowe też są podporządkowane regułom narracji. Taki myk, że narrator ma skłonności samobójcze, podobnie jak Wujek Marian, to strzał w próżnię, gdyż on i tak w opowiadaniu nie zaistniał, więc po co nam ta informacja?

Generalnie jednak, nie jest źle. Masz wyobraźnię i pewną swobodę w prowadzeniu narracji, a to wcale nie najgorszy punkt wyjścia do dalszych prób.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”