Dziewczynka (wczesna podstawówka/zerówka) rysuje w zeszycie penisa, nauczycielka widzi rysunek. Czy rozmawia się z takim dzieciakiem albo rodzicami, czy przechodzi się nad tym do porządku dziennego? Jakieś spotkanie z psychologiem albo inne bajery? Dziecko pochodzi z (na oko) normalnej rodziny. Może ktoś z Was się orientuje?
A gdyby to był przedszkolak, sytuacja jakoś by się różniła?
Wiem, że gdy chodziło o dziewczynkę z rodziny zastępczej, wciągnięty został we wszystko psycholog, kurator, prowadzone były rozmowy z rodzicami zastępczymi, wszystko pod kątem ewentualnego molestowania seksualnego. Nie wiem natomiast, czy "normalne rodziny" też się tak sprawdza, czy nikt się szczególnie nie przejmuje.
2
Gdy takie rysunki robi dziewczynka we wczesnej podstawówce lub zerówce, jest to dość niepokojący sygnał i nie powinno się w takiej sytuacji zaniedbać spotkania z psychologiem i rodzicami. Jednak ważny jest sam rysunek i kontekst. Przykładowo, jeżeli np. na rysunku rodziny ojciec ma penis, a dziecko - czyli w tym przypadku dziewczynka - też ma atrybuty płciowe, a inni są ich pozbawieni, to jest to niepokojące. Inaczej jest, gdy rysunek przedstawia niemowlę z zaznaczoną płcią - może to oznaczać, że dziewczynce narodził się niedawno braciszek i jest zafascynowana tym, jak on się rozwija. Jednak aby to stwierdzić, trzeba wezwać rodziców i porozmawiać z samym dzieckiem, ponieważ nie jest czymś zwykłym, by dzieci umieszczały narządy płciowe na rysunkach przedstawianych przez siebie postaci.
Rysunki w przypadku dzieci nie są nigdy zaniedbywane, ponieważ stanowią podstawę diagnozy stanu emocjonalnego dziecka. Jest to w ramach tzw. technik projekcyjnych, które są dość kontrowersyjne, ale niewiele mądrzejszych rzeczy wymyślono w diagnostyce dzieci.
Atrybuty płciowe na rysunkach dzieci zawsze wzbudzają niepokój, ponieważ rysunek dziecka przebiega przez określone stadia rozwoju i zarówno psychologowie, jak i pedagodzy, tych stadiów się po prostu uczą. Dzieci nie zawsze potrafią się wyrazić, rysunek zatem jest tym ważniejszy, czasem to na jego podstawie wykrywa się różne niepokojące rzeczy.
Tak więc, pedagog czy psycholog obecny w placówce (szkoła, przedszkole) powinien uruchomić jakieś działania.
Rysunki w przypadku dzieci nie są nigdy zaniedbywane, ponieważ stanowią podstawę diagnozy stanu emocjonalnego dziecka. Jest to w ramach tzw. technik projekcyjnych, które są dość kontrowersyjne, ale niewiele mądrzejszych rzeczy wymyślono w diagnostyce dzieci.
Atrybuty płciowe na rysunkach dzieci zawsze wzbudzają niepokój, ponieważ rysunek dziecka przebiega przez określone stadia rozwoju i zarówno psychologowie, jak i pedagodzy, tych stadiów się po prostu uczą. Dzieci nie zawsze potrafią się wyrazić, rysunek zatem jest tym ważniejszy, czasem to na jego podstawie wykrywa się różne niepokojące rzeczy.
Tak więc, pedagog czy psycholog obecny w placówce (szkoła, przedszkole) powinien uruchomić jakieś działania.
"ty tak zawsze masz - wylejesz zawartośc mózgu i musisz poczekac az ci sie zbierze, jak rezerwuar nad kiblem" by ravva
"Between the devil and the deep blue sea".
"Between the devil and the deep blue sea".
Re: Dzieciak maluje "nieprzyzwoity rysunek" w szko
4W idealnie odpowiedzialnym, międzynarodowym i globalnym systemie prewencji już w chwili podejrzenia powinno być uprawnienie przez policję do nalotu na dom podejrzanej osoby i sprawdzenie zawartości jego/jej szaf, komputera czy co by tam jeszcze nie wspomniało w swoich artykułach Kidprotect. Jak niewinny/niewinna - nie może mieć pretensji. Inna sprawa, że może mieć miejsce wrabianie np. polityka, ojciec Rydzyk swego czasu powiedział w RM, że pewien duchowny katolicki oskarżony w którymś z tropikalnych krajów o pedofilię mógł zostać w to wrobiony w ramach zemsty za przeciwidziałanie miejscowym układom mafijnym.olla pisze:Wiem, że gdy chodziło o dziewczynkę z rodziny zastępczej, wciągnięty został we wszystko psycholog, kurator, prowadzone były rozmowy z rodzicami zastępczymi, wszystko pod kątem ewentualnego molestowania seksualnego. Nie wiem natomiast, czy "normalne rodziny" też się tak sprawdza, czy nikt się szczególnie nie przejmuje.
Jak znajdę tą wypowiedż o. Rydzyka, to ją przytoczę.
Das Ewig-Weibliche zieht uns hinan.
Re: Dzieciak maluje "nieprzyzwoity rysunek" w szko
5Miseracordia, ty tak na serio?Miseracordia pisze: W idealnie odpowiedzialnym, międzynarodowym i globalnym systemie prewencji już w chwili podejrzenia powinno być uprawnienie przez policję do nalotu na dom podejrzanej osoby i sprawdzenie zawartości jego/jej szaf, komputera czy co by tam jeszcze nie wspomniało w swoich artykułach Kidprotect. Jak niewinny/niewinna - nie może mieć pretensji.
Słyszałaś kiedyś o problemie fałszywych wspomnień, wrabiania ludzi i tak dalej? Zdajesz sobie sprawą, jaką stygmatyzacją w naszej kulturze jest samo posądzenie kogoś o pedofilię?
6
Ze swojej strony chciałabym dodać, że, oczywiście, szkoła w pierwszej kolejności powinna poprosić o poradę psychologa, a potem ewentualnie w jego towarzystwie pogadać z rodzicami, ale zaznaczam, że we wczesnym wieku szkolnym fascynacja płcią przeciwną, opierająca się na zwykłej ciekawości (a nie seksualności!) jest czymś zupełnie naturalnym. Zależy, jakby ten rysunek wyglądał. Dziecka w swej ciekawości zbywać nie można, jeśli nie przekracza jej granic, lecz odpowiadać na jego pytania.
.
“People in their right minds never take pride in their talents.”
― Harper Lee To Kill a Mockingbird
“People in their right minds never take pride in their talents.”
― Harper Lee To Kill a Mockingbird
7
olla, zanim rozkręci się aferę koperkową to trzeba się dowiedzieć czy nie ma brata rówieśnika, lub starszego dojrzewającego. Chłopaki rysują siusiaki i to jest normalne. Może się wzorować na jego rysowaniu. Poza tym na murach, w kiblach, ławkach szkolnych jest cała gama przeróżnych choojków (i nie tylko) Myślę, że wystarczy spokojnie jeszcze chwilę poobserwować i na poczatek porozmawiać z dzieciakiem.
Miseracordia, odstaw dopalacze.
Miseracordia, odstaw dopalacze.
8
Dzięki za odzew :-) Wiecie, mnie zdecydowanie bardziej chodzi o to, co szkoła realnie robi w ch... tego... siusiakowej sytuacji (i rozmowa z rodzicami bardzo by mi pasowała do fabuły), niż o poradę co zrobić, gdy z obrazka dzieciaka wyskoczy nagle siusiak (chociaż kto wie, co się w życiu przyda ;-) )
10
Szkoła bardzo ostrożnie bada sprawę, rozmowa z rodzicami absolutnie nie jest priorytetem. Bo niby jak ma przebiegać? "Czy aby państwa córka nie jest gwałcona przez tatusia?" Nb. zdecydowana większość takich "alarmów" to wynik zbiegu okoliczności, a nie sygnał wskazujący na realne zagrożenie. I każdy doświadczony pedagog o tym wie. Rabanu mogłaby narobić jedynie niedoświadczona ( ale za to przekonana o swojej wszechwiedzy) psycholożka tuż po studiach. Nb. ja kiedyś miałem podobną sytuację: młoda nawiedzona z przedszkola, zainteresowała się dlaczego moje dzieci rysują wszystko na czarno, albo w ciemnych kolorach. Bo to przecież wiecie, na studiach uczą... Jej szczęście, że wezwała na rozmowę żonę, a nie mnie. Nb. zrobiła to wbrew przepisom, bez poinformowania dyrektorki ( ta by jej wszystko wyjaśniła, bo moje miasteczko małe i ludzie się znają). Ale panienka była tak pewna swego, że nie chciało jej się zachowywać nudnych formalności, które przewidziano przecież dla jednostek przeciętnych, a nie genialnych jak ona... Przywitała moją żonę półgodzinnym wykładem na temat co też może się dziać w naszym domu. Dopiero wówczas żonie udało się wtrącić, że obaj synowie są daltonistami i w związku z tym nie rozróżniają kolorów...olla pisze:Dzięki za odzew :-) Wiecie, mnie zdecydowanie bardziej chodzi o to, co szkoła realnie robi w ch... tego... siusiakowej sytuacji (i rozmowa z rodzicami bardzo by mi pasowała do fabuły), niż o poradę co zrobić, gdy z obrazka dzieciaka wyskoczy nagle siusiak (chociaż kto wie, co się w życiu przyda ;-) )
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
dr Samuel Johnson
12
Fakt. Chociaż u mnie to jeden z wątków pobocznych, za dużo gadania na ten temat nie będzie. Więcej o trupie.Mary Ann pisze:Każda informacja może się przydać do tworzenia realiów, klimatu![]()
[ Dodano: Nie 06 Mar, 2016 ]
No tak, realia nie ułatwiają pisaniaNavajero pisze: Szkoła bardzo ostrożnie bada sprawę, rozmowa z rodzicami absolutnie nie jest priorytetem.

[ Dodano: Nie 06 Mar, 2016 ]
Jako bezdzietna tykwa muszę stanowczo zaprotestować! Ja mam tylko masę pytańpan_ruina pisze: Najwięcej do powiedzenia o wychowywaniu mają właśnie takie bezdzietne tykwy:)

[ Dodano: Nie 06 Mar, 2016 ]
Navajero, piękna historia z tym daltonizmem

13
Przeważnie wychowawca. Z samym dzieckiem i kolegami/ koleżankami, które mieszkają blisko i bawią się z nim na podwórku. To wszystko pod jakimś wiarygodnym pretekstem, bo łatwo można stygmatyzować rodziców i samo dziecko. Czasami w ogóle nie ma rozmowy, o ile dziecko zachowuje się normalnie i zapytane wprost wyjaśni wiarygodnie skąd ten pomysł. W moim miasteczku sprawa jest prostsza: jeśli kiedykolwiek potrzebowałem jakichś informacji jako wychowawca, to pytałem jednej z kilku miejscowych, wszystkowiedzących plotkarek. I miałem wyłożone w detalach. Gdybym chciał, to pewnie by mi powiedziały kto z kim, gdzie i w jakiej pozycjiolla pisze:No tak, realia nie ułatwiają pisaniaA to ostrożne badanie to rozmowa z dzieckiem? Bo z lunetą pod oknami domu pewnie nikt się nie zaczaja. I kto rozmawia? Psycholog, wychowawca z psychologiem?

Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
dr Samuel Johnson
14
A gdyby dziecko generalnie zachowywało się normalnie (koledzy też twierdzą, że wszystko gra), za to pytane o rysunki powiedziało, że nie może powiedzieć, bo to tajemnica, a naciskane zaczynało płakać? Co byś wtedy zrobił? (to duże miasto, plotkary też są, ale zakładamy, że nie znasz tych, które znają rodzinę dzieciaka)Navajero pisze: Przeważnie wychowawca. Z samym dzieckiem i kolegami/ koleżankami, które mieszkają blisko i bawią się z nim na podwórku. To wszystko pod jakimś wiarygodnym pretekstem, bo łatwo można stygmatyzować rodziców i samo dziecko. Czasami w ogóle nie ma rozmowy, o ile dziecko zachowuje się normalnie i zapytane wprost wyjaśni wiarygodnie skąd ten pomysł.
15
Nie mam pojęcia. Nie uważam się za eksperta w tej dziedzinie. Na szczęście zetknąłem się tylko z pojedynczymi przypadkami molestowania, a wykrycie ich nie miało najmniejszego związku z rysunkami.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
dr Samuel Johnson