61

Latest post of the previous page:

Godhand pisze:A mnie z kolei dziwi, że od pisarza solidnie wykonującego swoją, niełatwą przecież, robotę oczekuje się jeszcze obowiązkowych kontaktów socjalnych. Pisarze jak to ludzie, są różni, i niektórzy z nich mogą na takie kontakty po prostu nie mieć ochoty.

G.
Znasz wesołego kierowcę autobusu? A jeżeli znasz, to ilu innych prócz niego? Ciężko, solidnie wykonujących swoją pracę?

Powiem tak - z tego, że napisałem książkę, dostałem jedno zaproszenie na konwent. Z tego, że mam stronę na FB, dostałem pięć.

Nie wiem, czy to ma sens i czy czemuś służy. W końcu ci czytelnicy, którzy poznali mnie na tych konwentach, i tak by mnie znaleźli, bo wykonuję swoją pracę, no nie?

;)

62
W dawnych czasach ludzie spotykali się co jakiś czas - na salonach u arystokratów i tam sobie dyskutowali o książkach, oglądali obrazy, wymieniali poglądy. Wymagało to de facto tylko odpowiedniego miejsca - tzn. kogoś kto ma willę i zaprasza np. raz w miesiącu czy częściej.

Tak żeby można było posiedzieć pogadać wypić herbatę czy wino. W takich salonach rodziły się tam rozmaite przyjaźnie. Jest nawet obrazek narysowany przez Żydówkę z Wiednia która prowadziła dom otwarty dla artystów, socjalistów i innych takich i naszkicowała jak lenin gra w szachy z nastoletnim hitlerem.

Istniały modne kawiarnie gdzie zbierali się poeci czy literaci by czytać swoje wiersze, chlać układać programy artystyczne i dyskutować.

np: https://pl.wikipedia.org/wiki/Mała_Ziemiańska

od strony organizacyjnej wymagało to życia na nieco innym poziomie niż my dzisiaj. Ze znanych mi pisarzy tylko jeden mieszka w wilii (ale u mamusi to chyba się nie liczy?) w dodatku hm... trochę daleko od centrum. Niby Rydllówka w Bronowicach za czasów "Młodej Polski" też była grubo poza Krakowem... ale za to ogród miała i jak panowie poeci darli ryja po nocach to nikomu nie przeszkadzali bo wokoło pola...

Kwestia masowości takiego spędu - 20-30 osób to już nie na mieszkanie. no i o sąsiadach też trzeba pomyśleć. Zechcemy pośpiewać o 22-giej a za ściana dzieci - kuso. Trzeba dom z salonem na jakieś 100 m2, ogrodem i tarasem.

Generalnie: jest opodal mnie dom który nadawałby się by prowadzić salon dla krakowskich literatów od fantastyki. Kłopot w cenie - 6 milionów.

taniej byłoby kupić restaurację i ustalić - jeden dzień w miesiącu zapraszamy tylko swoich. Było coś przy sąsiedniej ulicy - milion osiemset...

ech.

[ Dodano: Pią 04 Mar, 2016 ]
powiedzmy tak: kiedyś postulowałem by kluby miłośników fantastyki dla usprawnienia pracy organizacyjnej zaczęły inwestować we własne lokale. Ergo: trzeba skrzyknąć 200 ludzi zrobić zrzutkę po 5 stówek żeby było na wkład własny, kupić kawał suchej piwnicy w centrum miasta, stary magazyn do adaptacji, lub coś w ten deseń a potem spłacać spokojnie ze składek po 30-40 zł miesięcznie. Przez np 15-20 lat.

i jest miejsce na wszystko. Żeby pograć w PRG, zrobić pokaz offowych filmów, spotkanie z pisarzem z innego miasta, jednodniowy minikonwent, wystawę grafik młodych-zdolnych-od-nas, warsztaty malarskie, modelarskie, literackie - bez proszenia się w tzw. instytucjach.

Da się? TEORETYCZNIE tak :roll:

63
I co się z tym pomysłem stało?

Wiem, że offtop, ale druga sprawa: wyjaśni mi ktoś, dlaczego oba "związki" literackie sprawiają wrażenie nieistniejących? Przecież oni mają zaplecze i to niemałe. Nie czuję się totalnie zielony w literackim światku, ale nigdy nie słyszałem/czytałem by ktoś ten wątek poruszał.
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

64
TadekM pisze:I co się z tym pomysłem stało?
to co z większością moich dobrych pomysłów - wszyscy mieli w d... albo przekonywali mnie że to niepotrzebne, kłopotliwe a i tak się nie uda...

65
Andrzej Pilipiuk pisze:
TadekM pisze:I co się z tym pomysłem stało?
to co z większością moich dobrych pomysłów - wszyscy mieli w d... albo przekonywali mnie że to niepotrzebne, kłopotliwe a i tak się nie uda...
Typowa polska postawa. Mam wrażenie, że pod względem organizowania się, angażowania w sprawy społeczne, kulturalne, związkowe itd. jeszcze nam daleko do niektórych społeczeństw zachodnich. Owszem, i w Polsce zdarzają się zapaleńcy, którzy są gotowi poświęcić swój czas, zapał, energię i pieniądze dla sprawy, w którą wierzą, ale pozostałych 95% rodaków będzie w tym czasie stać obok i biernie obserwować (lub aktywnie zniechęcać). Z tego niezadowoleni, z tamtego niezadowoleni, ale jak ich zapytać, dlaczego nic z tym nie robią, to odpowiadają: a bo ja nie mam czasu, mam rodzinę, pracę, własne problemy na głowie... Ech...

66
nie powiem pod koniec lat 90-tych postulowałem w środowisku także dwa inne posunięcia

to był dla polskiej fantastyki okres czarnej dziury - naszych książek nikt nie chciał a jak ktoś je z wielkim fochem wydawał to płacił np 60-70 gr. od egzemplarza. Widziałem jak w tym okresie działa "Warmia". Zasugerowałem ze można by zrobić zrzutkę wśród pisarzy i założyć własne wydawnictwo na zasadzie czegoś w rodzaju spółki akcyjnej. Wyśmiano mnie.

Sukcesy Fabryki Słów i Runy, bardzo udany start wydawnictwa Ares2 (pierwszy wydawca miesięcznika ściena fiction) - nastąpiły po roku 2001 - 2-3 lata po tym jak ja apelowałem by olać wydawców branżowych i brać sprawy w swoje ręce... Skądinąd wiem jaki był kapitał założycielski "Fabryki" i powiedzmy była to kwota którą dziesięciu pisarzy mogłoby złożyć na kupkę bez totalnego zrujnowania budżetów domowych...

Drugie posunięcie sugerowane - skoro nakłady są marne wykorzystać wzrastającą falę potteromanii i zacząć pisać dla dzieciaków - wyhodować sobie przyszłych czytelników. Tu też mnie wykpiono. Jednak sukcesy Rafała Kosika pokazują ze potencjał do zagospodarowania istniał.

Oczywiście oba przedsięwzięcia można było połączyć.

67
Andrzej - własne wydawnictwo założyć to żaden problem, kwestia jest, że później trzeba sprzedać to co jest wydrukowane i tu zaczynają się schody. Najpierw każdy z Autorów uważa, że prawdziwe dzieło jest napisane przez niego, a nie przez X, Y, Z... Więc najpierw trzeba by było ustalić zasady wyboru książek do druku, później zrobić redakcję, korektę, oraz druk - który w tym przypadku jest najmniejszym problemem.
Kwestia sporna to sprzedaż oraz promocja.
Napiszę na swoim przykładzie i nie chce wydawać innych autorów. A dlaczego? - spytasz. Ano dlatego, że każdemu wydaje się iż on zrobił już to co powinien, czyli napisał książkę a teraz wydawca musi zadbać o jej sprzedaż, oraz reklamę. Nie znam człowieka, a tym bardziej autora, który będzie zadowolony z wyników sprzedaży, bo on zawsze będzie uważał, że sprzedać się powinno więcej i to tylko zła wola, lub nieumiejętność po stronie wydawcy powoduje mierne wyniki sprzedaży. Nawet nierozliczanie się hurtu z wydawcą jest winą tego ostatniego, choć on ma wszystko w umowie.
Prywatnie - nie zgadzam się na żądania hurtu co do wysokości ich marż i z pewnymi hurtowniami jeśli nie zejdą znacząco ze swoich żądań, nawet nie mam zamiaru rozmawiać. Co do wydawców którzy w ten sposób działają i [podobno] jakiś im idzie jest choćby taki przykład. http://wydawnictwosolaris.pl/
A jakbyś się zdecydował coś takiego uruchomić, to mogę być pierwszym który was wspomoże i dorzucę do puli biznesowej jakąś tam kwotę [np. tysiąc złoty - a możesz rozpisać akcje np. na 100 lub 1000 akcji [każdy po 1 tys. zł.] - w zależności jakie będzie zainteresowanie]. Dodam od razu, że ja z potencjalnego wydawnictwa nie będę korzystał, bo jako taki nie piszę fantastyki - póki co. :roll: Podzielę się także swoim doświadczenie - jeśli będziecie chcieli... Piłka po twojej [waszej] stronie...
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

68
Panowie, skoro wola jest, to czemu nie crowd-funding? Fantastyka (choć próbuję tutaj ukołysać cudze dziecko) ma taką bazę zaangażowanych fanów, że to nie powinien być kłopot, Twoje nazwisko, Andrzej, załatwia potrzebny rozgłos. A jak się dobrze pokombinuje to może nawet można zrobić to tak, żeby nie stracić aż 7,4% składki (tyle pobiera Polakpotrafi.pl).

Środki na "piwnicę" masz z projektu, a dalsze funkcjonowanie możesz finansować z założeń biznesplanu.
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

70
oo, takie wydawnictwo należące do paru tak popularnych pisarzy to byłoby coś. Plus autograf autora do każdego egzemplarza powieści i inne wydawnictwa by popadały :) w ogóle brakuje mi jakiegoś takiego wydawnictwa, które poza stroną internetową sklepu/wydawnictwa urządzałyby też glosne kampanie z pisarzami, zachęcające do sprawiania komuś prezentów w formie ksiązek (a przecież tyle okazji, urodziny, święta, śluby), wydawnictwa które urządzałyby konkursy polegajace na różnych testach znajomosci powiesci z wybranego okresu czasu, konkursy na fanficki, ktore pojawialyby sie wyróznione na stronie wydawnictwa, konkursy na okładki, konkurs na okreslonego tematu powiesc poza planem wydawniczym, w którym fragmenty tych kilku najlepszych zostałyby opublikowane na str i poddane glosowaniu czytelnikow (mogłabym sie długo jeszcze rozwodzic, ale nieważne), a w nagrody zestawy książek pięknie opakowane, takie przyjazne, mocno otwarte na ludzi, wydawnictwo na wypasie byłoby cool

no ale wiadomo ze to wszystko wymagaloby wielu zlotowek i zaangazowania :roll:
Będę śniła swoją baśń
Powrócę tutaj znowu
W mrocznych zamkach skryty skarb
Lecz jak?

71
Nie chcę tu psuć planów, ale raczej skoncentrowałbym się na czymś z warsztatami/pubem pisarskim. Mniejsza ekipa, mniej roboty, mniejsze ryzyko. Wydaje mi się, że na wydawnictwo to trochę - z całym szacunkiem - strata pieniędzy na obecnie ułożonym rynku. Tym bardziej, że wydawnictw nie brakuje, prędzej dobrych autorów. I odbiorców.
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

72
Ujmę to tak: obecnie staram się maksymalnie zintensyfikować pracę - przez co najmniej najbliższe 3-4 lata planuję docisnąć śrubę - i wydawać co najmniej trzy książki rocznie.

W tym szykuję kilka niespodzianek ;)

Dobijam 8 zbiór opowiadań bezjakubowych.
Mam już kilka fabuł pod opowiadania do 9-tego.

Kolejny Wędrowycz
Kolejne wampiry.

Dwa projekty ściśle tajne.

*

Jeśli wróciła/wraca/wróci koniunktura to zamierzam wydrzeć ile tylko się da.

Plany jak już zarobię tę mega-kasę?

Lokal pod rozmaitą działalność - jak najbardziej.
Własne wydawnictwo - raczej nie.
Wytwórnia skórzanych torebek
Filmy? Hmmm...

Ale raczej wszystko chciałbym robić za swoje.
Więkza swoboda działania i nie będzie zgrzytów jak splajtuję.

73
Pragnę zauważyć, że propozycja Andrzeja dotyczyła końca lat 90-tych.
"nie powiem pod koniec lat 90-tych postulowałem w środowisku także dwa inne posunięcia"
Nie jestem pewien czy zakładanie wydawnictwa ponad 15 lat później ma sens.

Zebranie w ten sposób funduszy dla klubu fantastyki też widzę w ciemnych barwach.

Największe szanse powodzenia miałby projekt z punktu drugiego:
"Drugie posunięcie sugerowane - skoro nakłady są marne wykorzystać wzrastającą falę potteromanii i zacząć pisać dla dzieciaków - wyhodować sobie przyszłych czytelników. Tu też mnie wykpiono. Jednak sukcesy Rafała Kosika pokazują ze potencjał do zagospodarowania istniał."
Czyli Andrzej mówi coś w stylu: "Słuchajcie za taką i taką kwotę stworzę cykl young adult - paranormal romans (czy co tam aktualnie młodzież gimnazjalna kupuje.) Później ebook dla wszystkich będzie darmowy (ewentualnie darczyńcy dostaną wersję papierową, ale wtedy trzeba w zbieranej sumie uwzględnić koszty druku i tego, że trzeba będzie to wszystkim porozsyłać.)"

Pytanie czy później książka dotarłaby do grupy docelowej (choćby i przez torrenty i chomiki) czy może przeczytaliby ją czytelnicy, którzy już znają i lubią Pilipiuka?

TadekM pisze:Nie chcę tu psuć planów, ale raczej skoncentrowałbym się na czymś z warsztatami/pubem pisarskim. Mniejsza ekipa, mniej roboty, mniejsze ryzyko. Wydaje mi się, że na wydawnictwo to trochę - z całym szacunkiem - strata pieniędzy na obecnie ułożonym rynku. Tym bardziej, że wydawnictw nie brakuje, prędzej dobrych autorów. I odbiorców.
Z warsztatami to byłby taki problem, zakładając że udałoby się zebrać wymaganą kwotę, że pewnie znaczna część darczyńców chciałaby z takich warsztatów skorzystać i weź tu zorganizuj coś dla np. tysiąca osób.
Ostatnio zmieniony sob 05 mar 2016, 22:34 przez G.Kudybiński, łącznie zmieniany 1 raz.

74
Pozwolę sobie mieć inne zdanie, tym bardziej, że nie darzę sympatii kursów pisania w klasycznym tego rodzaju stylu. A czekać aż się unormuje rynek książki, jest tym samym co oczekiwanie na wygraną w Toto Lotka. Chcesz coś zmienić, to wejdź na rynek i sam zmieniaj a nie czekaj aż ktoś inny to za ciebie zrobi.
Zamiast pubu autorskiego - [ bez obrazy, kto będzie przyjeżdżał poza sezonem do Andrzeja ] który nie mieszka w Krakowie ani innym wielkim miastem, które teoretycznie mogłyby nagonić piwoszy autorskich, nie ma to szans powodzenia. Wydawców jest rzeczywiście sporo, ale w większości takich którzy nie są zainteresowani propozycjami z tej półki. Powtórzę się, chcemy coś zmienić to sami wejdźmy na rynek i próbujmy to robić... :piwo:

Rozumiem, że Andrzej nie jest zainteresowany, więc nie ma sprawy - zaoszczędziłem tysiąc złotych. Okey - wydam to na swoją nową książkę w swoim wydawnictwie, do którego nie dokładam. Można powiedzieć, że co miesiąc mam coraz lepsze wyniki ekonomiczne...
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

75
Pomysłu warsztatów w tradycyjnej formie bronić nie będę - uważam, że u podstaw to głównie wyciąganie kasy. Pomysłu pubu, gdzie funkcje warsztatów przejęłyby posiadówy przy piwie - trochę bardziej. Stolica i nie tylko pokazują, że jest przestrzeń dla wyrazistych miejsc. To pod kątem pozasezonowym.

Co do wydawnictwa - tu masz, Naturszczyku, nieporównywalnie większe doświadczenie, więc i spierać się nie wypada. Ja wydawnictwa na razie nie szukam (tym bardziej fantastycznego). Mam natomiast wrażenie, że poza zarazą "wielkich" to brakuje też zwyczajnie jakościowych tekstów.
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

76
pomysły z własnym wydawnictwem - są z roku bodaj 1999.

czasy są zupełnie inne. Rynek jest zupełnie inny i co najważniejsze - w tamtej epoce nie było normalnych wydawców od fantastyki - a teraz są. Dostrzegłem niszę. Sam byłem za słaby by ją zająć, ale nie minęły 3 lata i została zagospodarowana.

teraz żeby wejść na rynek książki fantastycznej trzeba by mieć z milion zł i przez kilka lat po cichutku szykować stajnię autorów.

Wtedy to było po prostu oczywiste - jest masa fanów, sa autorzy - niektórzy bardzo doświadczeni i maszynopisy pleśniejące w szufladach, są ekranizacje Tolkiena podgrzewające głód, i brak "łącznika" - wydawcy.

Przez pierwszy rok lub dwa "Fabryka" wydawała niemal wyłączanie to co ludzie mieli w szufladach!!! W "Supernovej" leżało około 100 (!!!) nieprzeczytanych maszynopisów.

wystarczyło popukać w ścianę i próchno się wysypało...
*

Podobnie z serią dla dzieciaków diagnozę postawiłem słuszną.

I rok był podobny - 2000. I sam wziąłem się za realizację swoich postulatów - szlifowałem "norweski dziennik" i pisałem pierwsze dwa tomy "Operacji dzień wskrzeszenia" (serię obliczałem na 12-16 tomów).

wydawnictwo Siedmioróg które jako jedyne odpisało - oceniło że moje warunki są nazbyt wygórowane.

Proponowałem:

cykl 12-16 tomów.
4 tomy rocznie.
4 tyś za maszynopis a' 200 str. znrm.
jednorazowo - prawa dla nich na 5 lat niech drukują ile chcą.

kazali mi spadać na bambus.
potem pewnie żałowali :twisted:

a ja zarzuciłem projekt - z dwu tomów tnąc i doklejając zrobiłem jedną grubą powieść.

*

Szansę dostrzegłem nie tylko ja - mamy serie

FNiN Kosika (kilkanaście tomów + ekranizacja jednego z tomów)

"Magiczne drzewo" Maleszki (+ ekranizacje).

Romek Pawlak też poszedł w tym kierunku.

Tu nadal jest miejsce dla wielu autorów.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak pisać?”