Szachy były z obsydianu i kości słoniowej, figury też. Krzesła po obu stronach zawieszone w pustce/próżni. Naprzeciwko siebie siedziały dwie osoby. Obie wiedziały z kim mają do czynienia.
- Witaj, od długiego czasu bardzo chciałam się z Tobą spotkać - powiedziała Śmierć
- Niestety nie mogę przyznać się do podobnego afektu - rzekł Mężczyzna rozglądając się ze zdezorientowaniem
- Mało jest ludzi, którzy darzą mnie jakimkolwiek pozytywnym uczuciem, nawet samobójcy raczej nienawidzą życia, aniżeli kochają śmierć.
Mężczyzna nie skomentował tego w żaden sposób, stwierdził tylko.
- Wyglądasz zwyczajnie
- śmierć jest jedną z najzwyczajniejszych rzeczy, dlaczego miałabym wyglądać inaczej ?
Mężczyzna skinął głową na znak zgody, po czym spojrzał na swoje gładkie dłonie z palcami pianisty.
- Zapewne nie masz tutaj lustra ?
Śmierć bez słowa sięgnęła pod poły płaszcza i wyjęła srebrne zwierciadło.
- Och, znowu mam trzydzieści lat - stwierdził Mężczyzna przyglądając się sobie
- Mogę wybierać wasz wiek, pomyślałam że w dobrym tonie będzie sprowadzenie Cię tu w jego sile. Ile w ogóle miałeś lat jak zmarłeś ?
- Nie wiesz tego ?
- Wiem, ale byłam ciekawa czy skłamiesz.
Mężczyzna wzruszył ramionami. I podniósł rękę w nieokreślonym kierunku.
- Tam, prawie nigdy nie mogłem mówić co myślę, za to zawsze musiałem myśleć co mówię. Teraz nie widzę sensu by kłamać.
Mężczyzna przyjrzał się sobie dokładniej.
- W dodatku jestem przyzwoicie ogolony
- Tak. I ubranie. Schludna, prosta czerń. Tak jak lubisz. Dobrze Ci w czerni, choć mnie chyba nie.
Zapadła chwila milczenia. Gdy zaczęła się przedłużać, odezwała się Śmierć.
- Nie musimy się śpieszyć, istnieję już tyle, że nie znam pojęcia krępującej ciszy. Może sobie trwać, lubię pomilczeć, Ty przecież też.
- Lubię - przyznał się Mężczyzna
Milczeli. Określenie czasu byłoby absurdem. Jednak cisza trwała...
Pierwszy odezwał się Mężczyzna.
- A więc do tego sprowadza się śmierć ? Do gry w szachy ?
- Tak
- A jeśli ktoś słabo gra, albo nie umie ?
- To ma pecha
Mężczyzna uśmiechnął się. Śmierć zapytała.
- Uważasz, że byłeś dobrym władcą ?
- Dobrym władcą czy dobrym człowiekiem i według jakich kryteriów moralnych ?
- Jednym i drugim, według Twoich kryteriów, pytam o Twoje zdanie.
- Byłem skutecznym władcą, starałem się być dobrym człowiekiem i jako ten pierwszy i jako ten drugi zabiegałem o pokój i wolność.
- A, więc zależało Ci na ludzkości ?
- Na pokoju i wolności.
- To nie to samo ?
- Nie.
- A czy odbieranie ludziom wolności i życia przez Ciebie samego nie kłóci się z tym ?
- Nie da się odebrać wolności wrogom wolności, sami się jej pozbawili. Tak jak morderca sam pozbawia siebie prawa do życia.
- Przecież zabijałeś ludzi, czyli też byłeś mordercą.
- Zabijałem ludzi, nie mordowałem.
Znowu zapadła cisza, tym razem przemówiła Śmierć.
- Uważasz, że ludzie są jacyś z natury? Dobrzy albo źli ?
Mężczyzna uśmiechnął się gorzko.
- Im dłużej żyję, zabawne swoją drogą biorąc pod uwagę, że już nie żyję, tym bardziej dochodzę do wniosku, że nie ma czegoś takiego jak natura ludzka, jeśli przez to masz na myśli wspólne cechy wszystkich ludzi. Często słyszy się, że wszyscy ludzie pragną miłości,
znałem takich którzy nie pragnęli, albo że wszyscy ludzie potrzebują poczucia bezpieczeństwa, znałem takich którzy w bezpieczeństwie czuli się martwi, musieli stąpać na krawędzi śmierci by naprawdę żyć. W końcu mówi
się, że ludzie ogólnie chcą dobrze, ale są głupi, zostawmy tą drugą kwestię, co do pierwszej, to osoba która coś takiego wypowiedziała ewidentnie nie poznała wystarczająco dużo ludzi.
- Tym dłużej żyjesz... to znaczy, że kiedyś byłeś innego zdania ?
- Jako dziecko, czyli siłą rzeczy jako naiwniak myślałem, że ludzie są dobrzy, ale zostałem szybko skorygowany. To naturalne. Potem bardzo długo uważałem, że ludzie są źli. To było bardzo przydatne, bo oszczędzało masę
rozczarowań w życiu prywatnym i przydało mi się jako władcy oszczędzając masy kontaktów z ostrymi nożami na moim gardle...
- A zatem nie ma ani jednej rzeczy która łączy wszystkich ludzi ?
- Nie znam takiej rzeczy, ale jeśli przyjmiemy, że natura ludzi to po prostu ogólne tendencje większości, to w takim razie ludzkość jest po prostu leniwa, tchórzliwa i przeciętna...
Rozmówcy wspólnie poświęcili się milczeniu, uciętemu wreszcie przez Śmierć.
- A co sądzisz o życiu ludzkim ? Czy ma immanentnie negatywną wartość, a może pozytywną ? Na pewno słyszałeś o gnostykach, nie masz wrażenia że za całą materią kryję się szakradne oblicze okrutnego Boga-Demona, a nie opiekuńczego ojczulka ?
- Nie sądzę by za materią kryło się jakiekolwiek oblicze. Odpowiem być może bez polotu. Życie ludzkie ma taką wartość jaką nada mu jednostka, od niej zależy czy skaże się na zniszczenie, czy osiągnie szczęście.
- Wolna wola. Rzeczywiście bez polotu. Ale musisz przyznać, że są pewne czynniki zewnętrzne, niezależne od człowieka, które utrudniają jeśli nie uniemożliwiają osiągniecie szczęścia.
- Rzeczywiście - odpowiedział zimno Mężczyzna - trudno być szczęśliwym gdy na przykład jesteś przykuty do łóżka, a jedyna przyszłość jaka Cię czeka to ból. I więcej bólu. Nie mniej są ludzie, którzy po prostu bardzo
chcą być nieszczęśliwi, nie wiem z jakiego powodu.
- Masz na myśli tych co nie wiedzą nawet co to uśmiech ?
- A Ty wiesz ?
- Wiem.
Mężczyzna przyjrzał się uważnie twarzy Śmierci.
- Nie, nie chodzi tutaj o uśmiech. Może opowiem Ci anegdotkę, niewykluczone, że ją słyszałaś.
Śmierć podniosła brwi.
- O, w zaświatach jesteś dużo bardziej rozmowny, niż tam... anegdotki, opowiastki, istna dusza towarzystwa.
Mężczyzna zignorował słowa Śmierci, kontynuował.
- Otóż, był pewien psychoterapeuta, który miał wyjątkowo nieszczęśliwego klienta. Choć ten psychoterapeuta posiadał lata doświadczenia to nigdy nie spotkał tak smutnej osoby. Słuchał przez kilka dni o jej cierpieniu i poczuł się bezradny.
Postanowił użyć tanich sztuczek, zaczął mówić coś o cieszeniu się małymi rzeczami. Zwrócił klientowi uwagę, że nie dawno do miasta przyjechał cyrk, a w nim występował przezabawny klaun, który wszystkich rozbawiał. Ponoć nie dało się nie śmiać
podczas jego wystąpień. Polecił pacjentowi by ten wybrał się na takie przedstawienie. On odpowiedział, że to bez sensu, na to terapeuta zapytał, kim w ogóle jest z zawodu. Pacjent podniósł smutne oczy i rzekł. "Ja, ja jestem proszę pana tym klaunem".
- Smutny klaun - skomentowała Śmierć.
Mężczyzna skinął głową. Potem milczeli. Zakończył to Mężczyzna.
- Ludzie nazywali mnie zimnym potworem bez uczuć, ale Ty istniejesz już tak długo, że te musisz mieć wyjątkowo upośledzone, albo całkowicie zatracone. Zero pasji, radości czy smutku.
- Zgadza się, ale wiekowość to nie jedyny problem. W moim "zawodzie" nie wskazane jest przywiązywać się za nadto do ludzi. Nie mniej, a to chyba jakaś forma uczuć, Ciebie uważam za interesującą osobę.
Mężczyzna skinął głową i zapadła cisza. Tym razem przerwała ją Śmierć.
- Nie podziękujesz ? Nie czujesz się zaszczycony zainteresowaniem ze strony samej Śmierci ?
- Wiem, że jestem interesujący.
- A to się nie nazywa arogancja, czy tam pycha ?
- Czy biegacz, który zajął pierwsze miejsce w biegu i mówi "jestem najlepszy" jest arogancki, czy po prostu stwierdza prawdę ?
- Stwierdza prawdę i jest arogancki.
- Mówienie prawdy to arogancja ?
- Tylko jeśli jest ona pochlebna w stosunku do własnej osoby, takie wnioski przynajmniej wyciągam z rozmów z wami. Ludźmi. Jesteś przecież człowiekiem, tak ?
Mężczyzna milczał. Odezwała się Śmierć.
- Czy kiedykolwiek komuś współczułeś, komuś kto cierpiał ?
- Z powodu własnej głupoty, tudzież podłości czy jako osoba niewinna ?
- Powiedzmy, że jako osoba niewinna.
- Tak. A raczej - dodał po chwili - czułem oburzenie, czułem, że tak nie powinno być.
- A, jednak tak było.
Mężczyzna wzruszył ramionami. Zapadła cisza. W końcu ją przerwał.
- A zatem, znaczenia po śmierci nie ma spełnianie jakiś kryteriów moralnych czy prawnych, lecz umiejętność gry w szachy, zwycięstwo to nagroda, przegrana to kara ?
- Tego nie powiedziałam.
- Ale to zasugerowałaś, powiedziałaś, że jeśli ktoś gra słabo w szachy to ma pecha.
- Dobrze jest umieć grać w szachy. A byłoby to takie dziwne i nienormalne, gdyby za wygraną czekała karę, a za przegraną nagroda ?
- Byłoby nienormalne, ale nie byłoby dziwne. Tam - Mężczyzna wskazał głową w nieokreślonym kierunku - bardzo często za dobro otrzymywało się karę, a za zło nagrodę.
Śmierć słuchała, a potem wspólnie milczała z Mężczyzną.
- Przyjmijmy, że lepiej dla Ciebie będzie jeśli wygrasz. Boisz się, że gram lepiej od Ciebie, albo że czytam w Twoich myślach ?
- Cóż, miałaś troszkę więcej czasu ode mnie na doskonalenie się w grze... jednak głównie byłaś zmuszona by grać ze słabeuszami, jak się domyślam. Co do czytania w myślach. Jeśli byś to rzeczywiście potrafiła
wtedy rozmowa nie miałaby sensu, chyba że to dla Ciebie taki rodzaj zabawy, te pytania...
- Miałam bardzo dużo czasu i masz rację, nie potrafię czytać w myślach, wiem po prostu prawie wszystko o Twoim życiu, to znaczy o Twoich działaniach. Nie wiem co masz w głowie. Nie znam Twoich myśli, uczuć,
motywacji kryjących się za decyzjami.
- Jaką masz motywację żeby wygrać w tej grze ? Czy może jest to kwestia obowiązku ?
- Nie mam, niektórych ludzi prawie mi szkoda, o ile jeszcze rozumiem co to w ogóle znaczy. Jednak nie potrafię grać słabo, tak by celowo przegrać.
- Cieszę się, brzydziłaby mnie myśl, że wygrałem ponieważ przeciwnik mnie oszczędził, okazał mi łaskę.
- A nie brzydziłaby Cię myśl, że wygrałeś na przykład podstępem ?
Mężczyzna spochmurniał.
- Tam - powiedział tym razem nie wskazując żadnego kierunku - wygrywałem przez oszustwa, bardzo często. Teraz już nie muszę, tak jest lepiej. Nawet nie wiesz jak lepiej.
- Oszusta, morderstwa, intrygi, bycie dyktatorem. Czy to nie kłóci się z walką o wolność i pokój ?
- Uważasz, że bycie zniewolonym przez kolektyw jest przyjemniejsze, niż przez jednostkę ?
- Nie ale i tak kłóci się to chyba z wolnością ? Nie sądzisz ?
- Jak każdy przymus, dlatego nie miałbym żalu do osoby która zabiłaby mnie ze słusznych pobudek, jednak tak się nie stało, bo nigdy do tego nie dopuściłem.
- Taak, Twoja siatka szpiegowska była legendarna.
- Mimo tego - kontynuował Mężczyzna nie zrażony przerwaniem przez Śmierć - wszystko co robiłem, robiłem dla wolności i pokoju. Nikt kto był niewinny podczas moich rządów nie ucierpiał.
- I niczego nie żałujesz ?
- Nie. Nie żałuję niczego co zrobiłem, żałuje tylko tego czego nie zrobiłem...
- W życiu osobistym, czy publicznym ?
- w obu.
Zapadła cisza. Przerwał ją Mężczyzna.
- Wypytujesz mnie o to wszystko, bo myślisz że poznając mnie lepiej będziesz mogła określić moją strategię gry ?
- Ależ skąd. Po prostu jestem bardzo ciekawska. To jedyne co powstrzymuje mnie przed pogrążeniem się w apatii wiecznego jestestwa. Ciekawość świata, ludzi.
- I nie boisz się, że skłamię ?
- Sam powiedziałeś, że dość się w życiu nakłamałeś, teraz musisz czuć ulgę.
- Nawet nie wiesz jak wielką.
Zapadła cisza. Przerwała ją Śmierć.
- Jak oceniasz swoje małżeństwo ?
- Zawiązanie go było wtedy najlepszą polityczną decyzją.
- I tyle ?
- Chyba udało mi się ją w sobie rozkochać, co było bardzo użyteczne, nie musiałem się martwić o swoje plecy.
- Ale nigdy nie powierzałeś jej nic ważnego. Czemu ? W końcu bardzo niewielu osobom mogłeś zawierzyć.
- To, że być może mogłem jej zawierzyć, nie znaczy jeszcze, że chciałem to zrobić. Jej wartość była związana tylko z osobą jej ojca. Jako autonomiczny gracz w rozgrywkach politycznych, była bezużyteczna. Nie widziała tego co powinna widzieć, nie rozumiała
tego co powinna rozumieć i nie potrafiła stłumić emocji. Dlatego nie mogłem jej do tego wykorzystać, zbyt dużo ryzykowałaby.
- A, więc na swój pokręty sposób troszczyłeś się o nią.
- O to co mi dawała politycznie.
- Było to podejście czysto utylitarne ?
- Tak
- Miałeś nie kłamać.
- Załóżmy, że teraz skłamałem, skąd mogłaś o tym wiedzieć ?
- Nie mogłam, ale sprawdzałam Cię.
- Ale nie udało się. Nadal nie wiesz jaka jest prawda.
- Skoro to komplikujesz to zapewne odwrotna do tego co zadeklarowałeś.
- Pewności żadnej nie masz, bo i skąd ?
- Obserwuję ludzi. Wyciągam wnioski. Pewności nie mam, mam silne przypuszczenia. Z drugiej strony rzeczywiście nie ma powodu byś kłamał, szczerze nie wiem co o tym myśleć.
- Niezmiernie mi smutno z tego powodu.
- Sarkazm ? - Śmierć westchnęła - Nie rozmawia się z Tobą lekko.
Zapadła cisza. Ponownie przerwana przez Śmierć.
- Czy nienawidzisz swoich rodziców ?
- Nie.
- Nie ? Zostałeś przez nich porzucony, takie odczucia byłyby uzasadnione dla ludzi, jesteś przecież człowiekiem ?
- Nie nienawidzę ich, gdyż to wiązałoby się z jakimś stosunkiem emocjonalnym. Nie znałem ich i nie chcę ich znać, nic do nich nie czuję i nawet o nich nie myślę. Nie zasługują bym o nich myślał.
Cisza zawisła w powietrzu. Po raz kolejny zmieniła to Śmierć.
- Zabiłeś swojego przyjaciela. Wielu ich chyba nie miałeś, a jednak zabiłeś go.
- Tak. Sam wydał na siebie wyrok, ale w chwili gdy go zabijałem nie był już moim przyjacielem.
- To znaczy ?
- Był zdrajcą, kłamał i spiskował bez mojej wiedzy. Zatem stracił status przyjaciela. Stanowił zagrożenie dla władzy, za dużo wiedział więc nie mogłem oszczędzić mu życia.
- Niemal wszyscy spiskowali przeciwko Tobie, po prostu robili to bardzo ostrożnie, bo bali się Twojej wszechobecnej siatki szpiegów. Wszyscy też Cię okłamywali.
- Ale on wiedział więcej, niż połowa całego tego robactwa.
- A więc była to sprawa czysto państwowa ? Racja stanu ?
Mężczyzna skrzywił się.
- Nie lubię tego słowa.
- Pytam się czy motywacja była stricte polityczna.
Grymas przebiegł przez twarz Mężczyzny.
- A Twoja egzystencja czym jest motywowana ? Nie chodzi mi o istnienie, zakładając, że jesteś nieśmiertelna, czy raczej tak długo istniejesz jak długo ludzie umierają, ale o chęć trwania. Chyba posiadasz wolną wolę ? Czemu w ogóle rozmawiasz z ludźmi, czemu po prostu nie pogrążysz się w wiecznej nirwanie,
aż zapomnisz kim w ogóle jesteś ?
- Już Ci mówiłam. Jestem bardzo ciekawska, zawsze dowiaduję się czegoś nowego. Ale nie rozmawiam równie chętnie ze wszystkimi zmarłymi, z niektórymi zamieniam tylko parę słów.
- Nie jesteś w stanie nawet w żaden sposób wykorzystać tego nieskończonego ogromu informacji, który zbierasz. Nic nie możesz zmienić. Jesteś biernym odbiorcą. Zaprawdę żałosna egzystencja.
Mężczyzna myślał, że ujrzy jakąś reakcję na twarzy Śmierci. Nie ujrzał.
- To dosyć odważne zdanie biorąc pod uwagę, iż nie masz pewności co do tego jaką władzę posiadam. To było próba urażenia mnie, ta ludzka "złośliwość" ? Nigdy jej nie rozumiałam.
Przez chwilę Mężczyzna miał wrażenie, że usłyszał coś co brzmiało niemal smutno w Jej głosie. Przez chwilę. Potem zapadła cisza. Trwała dłużej niż dotychczas. Przerwał ją Mężczyzna.
- Oczywistością było dla mnie, że jakakolwiek świadomość w oderwaniu od materii i energii nie istnieje. Niemniej, zawsze lubiłem zgłębiać różne systemy wierzeń, zastanawiać się nad ich naturą, to znaczy jakie
funkcje pełniły dla ludzi, dlaczego w ogóle powstały i jak rozbudowywane i ewoluujące dogmaty wpływały na przyszłe wierzące pokolenia. Jako, że myliłem się, choć szczerze nie mam pojęcia jak to jest możliwe, to zastanawiam się teraz,
który z tych systemów jest prawdziwy ? Czy kanoniczne motywy życia po śmierci, takie jak piekło i niebo, czy jak tylko chciałabyś nazwać te miejsca, istnieją ?
Śmierć uśmiechnęła się enigmatycznie.
- A jeśli powiem Ci, że się nie myliłeś ?
- To znaczy ?
- Jeśli to wyjątkowo żywa i rozbudowana pośmiertna halucynacja, wywołana ciągłą aktywnością Twojego mózgu ?
- To znaczy, że Cię nie ma ? Rozmawiam ze sobą samym ?
- Jestem zjawiskiem. Kiedy ostatnio mogłeś rozmawiać ze zjawiskiem ? Kiedy ostatnio rozmawiałeś ze Snem, moim bratem ?
Śmierć uśmiechnęła się ponownie, obserwując zamyślone spojrzenie Mężczyzny. Odezwał się wyważonym głosem.
- Rzeczywiście. To jedyne możliwe wyjaśnienie. Zatem gdy procesy bio-chemiczne ustaną, halucynacja się skończy. Dalej czeka po prostu pustka.
- Smuci Cię to ?
Mężczyzna miał już świadomość tego, że ta rozmowa jest bez sensu, postanowił jednak zachowywać się jakby nic się nie zmieniło.
- Wręcz odwrotnie, niebyt nie jest taki zły.
- Nie ?
- Było Ci źle jak nie istniałaś ?
Śmierć zaczęła się zastanawiać nad czymś w milczeniu, po czym zapytała.
- Chciałbyś by istniało piekło i niebo, rozumiane oczywiście najogólniej ?
- Zależy jakie kryteria moralne by decydowały, o nagrodzie i karze, diabeł tkwi w szczegółach.
- Jeśli byłyby to Twoje kryteria moralne ?
- Tak, chciałbym by źli zostali ukarani, a dobrzy nagrodzeni. Ale wszechświata nie obchodzą moje chcenia i niechcenia.
Zapadła cisza.
- Zagramy tą partię ? - zapytała Śmierć z dziwną nutą w głosie, której Mężczyzna nie potrafił rozpoznać.
Przez chwilę było mu jej szkoda, momentalnie poczuł się z tym źle, postanowił potraktować ją uczciwie. Jak równego, bez litości.
- Nie. Nie będę z Tobą grał, teraz chciałbym... odpocząć. Czy mogę odejść ?
- Nikt i nic tutaj Cię nie trzyma - odpowiedziała Śmierć
Mężczyzna skinął głową. Ale nie wstał. Przynajmniej przez jakiś czas. Milczał.
Podniósł się nieprędko, spojrzał na Śmierć o zwyczajnej twarzy. Ta odezwała się pierwsza.
- Miło się rozmawiało.
- Też nie narzekam.
Znowu nastała cisza, w końcu przerwał ją Mężczyzna rzucając na pożegnanie.
- Miłego - po czym uśmiechnął się do własnych myśli uświadamiając sobie jak głupio to brzmi.
- Miłego - odpowiedziała poważnie Śmierć.
Mężczyzna zostawił Śmierć za sobą i odszedł. Szedł długo. Potem poszedł dalej. A dalej, niż dalej była nicość. I cisza.
4
Ach, czytałabym dalej. Świetny dialog. Reszta (może nawet niecałe 10% całości) jest słaba. Ale to nic.
Poza tym, nie chcę się czepiać, ale czytałeś to przed wrzuceniem? Coś nie tak z edycją tekstu, brakuje kropek itd.
Podoba mi się idea. Przemyślenia Mężczyzny wiele wnoszą. Sam bohater jest mocno intrygujący. Śmierć też.
Poza tym, nie chcę się czepiać, ale czytałeś to przed wrzuceniem? Coś nie tak z edycją tekstu, brakuje kropek itd.
Podoba mi się idea. Przemyślenia Mężczyzny wiele wnoszą. Sam bohater jest mocno intrygujący. Śmierć też.
..
6
Motyw dość oklepany, tzn znam motyw gry w szachy ( o darowanie życia) ze śmiercią z filmu "Siódma pieczęć" I. Bergmana. Dialog czytało się z z zainteresowaniem, a co do reszty to mało można powiedzieć bo jej nie po prostu nie ma. Częste powtórzenia na zakończenie akapitów typu: Przerwał milczenie mężczyzna, przerwała milczenie śmierć.
Mimo to podoba mi się pomysł próby nawiązania relacji ze śmiercią jako czymś z czym kontaktu niema (jednostronna fascynacja) i stworzenie responsywności właśnie z nią, obdarzając ją przez to osobowością. Zatem motyw oklepany, ale nadal żywy, i taki ma być. Przemyślenia bardzo ciekawe, dojrzałe, i wiele ważą.
Może sam sprobuję zrobić podobnie, ale w tym sensie, żeby po przegranej partii, śmierć czekała jakaś kara.
Mimo to podoba mi się pomysł próby nawiązania relacji ze śmiercią jako czymś z czym kontaktu niema (jednostronna fascynacja) i stworzenie responsywności właśnie z nią, obdarzając ją przez to osobowością. Zatem motyw oklepany, ale nadal żywy, i taki ma być. Przemyślenia bardzo ciekawe, dojrzałe, i wiele ważą.
Może sam sprobuję zrobić podobnie, ale w tym sensie, żeby po przegranej partii, śmierć czekała jakaś kara.
7
Oprócz interpunkcji pilnuj dużych/małych liter w dialogach.
Dłuższą chwilę milczenia, jaka zapadła, przerwała Śmierć.
Pierwsza odezwała się Śmierć.
Coś w tym stylu.
Niektóre zdania zbyt rozbudowane. Łatwiej się będzie czytać jak podzielisz na kilka mniejszych. Sam mam z tym problem to wiem, że nie jest łatwo czasem tak zrobić.
Praktycznie każda część dialogu kończy się: przerwała ją/ przerwał ją.
Ogólnie całość bardzo mi się podobała. Ciekawy koncept dialogu.
Jak dla mnie to zdanie jest do przeredagowania.Zapadła chwila milczenia. Gdy zaczęła się przedłużać, odezwała się Śmierć.
Dłuższą chwilę milczenia, jaka zapadła, przerwała Śmierć.
Pierwsza odezwała się Śmierć.
Coś w tym stylu.
Niektóre zdania zbyt rozbudowane. Łatwiej się będzie czytać jak podzielisz na kilka mniejszych. Sam mam z tym problem to wiem, że nie jest łatwo czasem tak zrobić.
Praktycznie każda część dialogu kończy się: przerwała ją/ przerwał ją.
Ogólnie całość bardzo mi się podobała. Ciekawy koncept dialogu.
God's in his heaven, all's right with the world.
9
O Bergmanie już ktoś wspomniał. Nie żebym czytał, wolę statki kosmiczne i świetlne miecze, ale pamiętam Maxa Von Sydowa jak grał w szachy z tym kimś w kapturze. To pierwsze co mi sięnasunęło przed oczy.
Trochę mi się gryzie, że Śmierci rozmawia po robocie. Wiadomo, że koleś po fajrancie zmywa sie dosyć szybko, żeby ewentualny klient nie miał szans na reklamacje usługi. No ale OK. Rozumiem, że demiurg mógł mieć nastrój na przebieranki.
Takie personifikacje hipotetycznych bytów wyższych są bardzo kuszące, ale czy Ci sie udało nie wiem. W moim odczuciu Twój byt zbyt dużo mówi i jest za bardzo poważny. Nie wierze, że istoty wyższe pochylające się nad małymi zwerzaczkami gadałyby w ten sposób. Bardziej pasuje mi wizja Pratchetta. Zakładając jednak, że to dialog wewnetrzny bohatera… No nic. Każdy sięprzekona jak to jest tymi rozmowami. Prędzej czy póżniej.
Trochę mi się gryzie, że Śmierci rozmawia po robocie. Wiadomo, że koleś po fajrancie zmywa sie dosyć szybko, żeby ewentualny klient nie miał szans na reklamacje usługi. No ale OK. Rozumiem, że demiurg mógł mieć nastrój na przebieranki.
Takie personifikacje hipotetycznych bytów wyższych są bardzo kuszące, ale czy Ci sie udało nie wiem. W moim odczuciu Twój byt zbyt dużo mówi i jest za bardzo poważny. Nie wierze, że istoty wyższe pochylające się nad małymi zwerzaczkami gadałyby w ten sposób. Bardziej pasuje mi wizja Pratchetta. Zakładając jednak, że to dialog wewnetrzny bohatera… No nic. Każdy sięprzekona jak to jest tymi rozmowami. Prędzej czy póżniej.