„ Pisarz, który nienawidził kobiet…” – stojący przed miejscową kawiarnią Esti, mielił w gębie słowa, aż w końcu porządnie splunął, pierdnął, beknął i ruszył przed siebie, omijając szerokim łukiem lokal, w którym polskie intelektualistki, uważające się za mądrzejsze od austriackiego prezydenta oraz wiedeńskich elit, rozprawiały o miłości. Właśnie mądra Halina rozpoczynała wywód, wyrwany z mózgu poprzednika:
- „Przejrzysty styl Unterwegera i literackie wartości opisu jego dzieciństwa wywarły na mnie ogromne wrażenie” – jak pisała kiedyś w liście do sądu Elfriede Jelinek, domagając się warunkowego zwolnienia gamonia.
Uzależnienie od seksu również ominęło lokal i podążyło śladem tego, co po ludzkim Zoo chodzić uwielbia… dogoniło człowieka w momencie monologu myśli z duchem:
- Jebać głupie babsztyle, choćby wysoko nosy zadzierały. Pierdolić intelektualistki, które uważają się za niewiadomo co, bzykać młode galerianki i pukać zacofane kury domowe… o matko jedyna… jak ja mam w życiu przewalone… taki wrażliwy jestem. Na kurwy nie pójdę, bo zaraz im współczuję. Żadnej laski nie poderwę, bo na pierwszej randce rozmawiam o ślubie. Z katoliczkami mam podobny problem, bo na dzień dobry mówię o świętości dziewictwa. Z muzułmanką, to już w ogóle nic z tego, a o żydówkach… szkoda gadać. Może chociaż u murzynki mógłbym spróbować, ale zapisałem się nawet kiedyś na listę, w kolejkę, do takiej jednej, która dupy w burdelu w Ustce dawała, no i co z tego kurwa jego mać? Dwa miesiące musiałem czekać, takie miała wzięcie wśród białych Polaków, a jak mi tydzień z okładem został i już chuja trenowałem, żeby czasem Makumby się nie wystraszył, to zadzwonił alfons i powiedział:
- Nic z tego. Murzynka spierdoliła do Warszawy, zaliczka przepadła, chyba, że weźmiesz pan miejscową dziwkę z dziurą ozonową w zestawie.
… no i szlag trafił cały misterny plan, wrażliwy mężczyzna to dopiero ma przejebane. Z rozpaczy zostałem wolontariuszem i już umówiłem się na pierwszą randkę z taką jedną wrażliwą wolontariuszką, ale widzę, że na odchodne, przed spotkaniem coś jeszcze chce powiedzieć, więc zebrałem się w sobie, pokonałem strach i pytam grzecznie:
- Co się stało?
A ona na to:
- Właściwie to nic, ale kto z nas przyniesie prezerwatywy?
Zbaraniałem. Żaden kodeks honorowy, ani opowieści o wierności nie poruszają tak ważnego zagadnienia: Kto załatwia gumy?
Wyemancypowane babki czy wrażliwi mężczyźni? Z tego powodu odnalazłem forum internetowe, gdzie hasło przewodnie brzmiało: „ Wolicie kury domowe czy wyemancypowane kobiety?”. Jakiś Adam odpowiedział:
- Problemem jest to, że wszystkie cechy normalnej kobiety - piękno, dobro, dbanie o porządek i ognisko domowe, wychowywanie dzieci - zostały określone mianem "kura domowa". Gdy kobieta jest normalna, chce założyć rodzinę i się nią zajmować, to wiele jej koleżanek nazwie ją pogardliwie kurą domową. Właśnie tu jest problem, że zrobienie kawy w domu to od razu miano "kura domowa", a robienie kawy na każde zawołanie męża to "kobieta wyzwolona". Sprzątanie domu - kura domowa, sprzątanie toalet na dworcu w Anglii - kobieta wyzwolona, pracująca, niezależna. Czy zauważyliście, że ktoś nam robi sprytne pranie mózgu?
Jeszcze to całe robienie z kobiet mężczyzn. Że niby kobieta ma wszystko robić sama, być niezależna, zimna, silna, ambitna... czyli jednym słowem - ma być mężczyzną. I wiele kobiet w takie coś idzie, w karierę, dyplomy, a później się dziwią, że nie mają faceta, że nie mają rodziny...
Ja mam "kurkę domową" i bardzo mi z nią dobrze: ona też się cieszy, że zajmuje się tym co lubi i ma luzik. To ja jestem od zarabiania pieniędzy i załatwiania trudnych spraw i też się z tym bardzo dobrze czuję. A ona zajmuje się domem rodziną i jest bardzo fajnie: tak nas natura stworzyła i wszelkie próby zamiany ról czy partnerskiego podziału obowiązków skazane są na niepowodzenie, bo gołym okiem widać kto do czego się nadaje. Żaden mężczyzna nie wysprząta tak domu jak kobieta i żadna kobieta nie przeniesie mebli z taką łatwością jak mężczyzna. Nie ma co udawać, że jesteśmy tacy sami. Każdy ma swoje predyspozycje i pchanie wrażliwej dobrej kobiety do biura wielkiej korporacji jest jednym wielkim błędem.
Adaś wywołał masową dyskusję od której zmuliłoby nawet kormorana oraz, na pewno Jacka Unterwegera ze swoim przejrzystym stylem…
Uzależnienie seksualne również miało dość tego cyrku, bo skręciło tuż za rogiem w kierunku pobliskiego kościoła, cerkwi, synagogi i meczetu… w sobie tylko wiadomym celu. Esti został sam. Właśnie zbliżył się do kolejnego teatru wyobraźni, gdzie wystawiono modernistyczną sztukę: „O pisarzu, który został bogiem”, w trakcie której fanatyczna młodzieżówka rozszarpuje na strzępy zwolenników koncepcji: „Niech żyje kryzys wartości” , a na sam koniec Jadwiga Stachurowa pyta jak zawsze zdziwiona: Dlaczego oni robią z Edka boga?
Wola boża czyli chuć, bo inaczej nie można.
2Dzień dobry.
Podsumowując: Dla mnie tekst ma potencjał i jest czymś w co na pewno warto inwestować. Trochę żonglujesz tutaj kamerą i czytelnik może się gubić na co, i na kogo patrzy, oraz kto co zrobił. Warto, myślę, dać temu trochę odpocząć i po jakimś czasie zerknąć na to na nowo, tym razem jednak dbając żeby czytelnik miał jasną i klarowną sytuację, wiedział na co i kogo patrzy.
Mam nadzieję, że pomogłem.
W mojej opinii to zdanie jest za długie. Czytając je pod sam koniec traciłem oddech i musiałem je wymęczać. Coś takiego jako pierwsze zdanie w tekście nie przyciąga czytelnika, a raczej go odpycha.MAREL pisze: „ Pisarz, który nienawidził kobiet…” – stojący przed miejscową kawiarnią Esti, mielił w gębie słowa, aż w końcu porządnie splunął, pierdnął, beknął i ruszył przed siebie, omijając szerokim łukiem lokal, w którym polskie intelektualistki, uważające się za mądrzejsze od austriackiego prezydenta oraz wiedeńskich elit, rozprawiały o miłości.
Nie wiem co to ma być, ale mi się wydaje przekombinowane. Może zwyczajnie nie rozumiem artystycznego umysłu autora.
Nie wiem jak ten myślnik ma się do poprawnej budowy dialogów, niech się wypowie ktoś mądrzejszy, ale chyba to jest błąd. Swoją drogą ciekawy pomysł na taką mini retrospekcje.MAREL pisze: Dwa miesiące musiałem czekać, takie miała wzięcie wśród białych Polaków, a jak mi tydzień z okładem został i już chuja trenowałem, żeby czasem Makumby się nie wystraszył, to zadzwonił alfons i powiedział:
- Nic z tego. Murzynka spierdoliła do Warszawy, zaliczka przepadła, chyba, że weźmiesz pan miejscową dziwkę z dziurą ozonową w zestawie.
Ten wielokropek na początku wydaje mi się niepotrzebny. Można to zdanie śmiało zacząć normalnie.
Wydaje mi się, że "przed spotkaniem" powinno się potraktować jako wtrącenie i wrzucić w przecinki, ale niech się ktoś mądrzejszy wypowie bo ja z interpunkcją jeszcze nie za pan brat, jeszcze :wink:
Na moje to lepiej to zacytować w jakimś cudzysłowie a nie jak dialog wrzucać. Poza tym takie coś daje możliwość wrzucenia paru ciekawych kąsków, bo mógłbyś bardziej jak ludzie z internetów, czyli nie bawić się w 'ładność' zrezygnować gdzieniegdzie z wielkiej litery czy walnąć jakiś błąd w postaci urwania ogonka od ą czy ę. Żeby to wyglądało naturalnie, jak wyrwane żywcem z forum.MAREL pisze: - Problemem jest to, że wszystkie cechy normalnej kobiety - piękno, dobro, dbanie o porządek i ognisko domowe, wychowywanie dzieci - zostały określone mianem "kura domowa". Gdy kobieta jest normalna, chce założyć rodzinę i się nią zajmować, to wiele jej koleżanek nazwie ją pogardliwie kurą domową. Właśnie tu jest problem, że zrobienie kawy w domu to od razu miano "kura domowa", a robienie kawy na każde zawołanie męża to "kobieta wyzwolona". Sprzątanie domu - kura domowa, sprzątanie toalet na dworcu w Anglii - kobieta wyzwolona, pracująca, niezależna. Czy zauważyliście, że ktoś nam robi sprytne pranie mózgu?
Jeszcze to całe robienie z kobiet mężczyzn. Że niby kobieta ma wszystko robić sama, być niezależna, zimna, silna, ambitna... czyli jednym słowem - ma być mężczyzną. I wiele kobiet w takie coś idzie, w karierę, dyplomy, a później się dziwią, że nie mają faceta, że nie mają rodziny...
Ja mam "kurkę domową" i bardzo mi z nią dobrze: ona też się cieszy, że zajmuje się tym co lubi i ma luzik. To ja jestem od zarabiania pieniędzy i załatwiania trudnych spraw i też się z tym bardzo dobrze czuję. A ona zajmuje się domem rodziną i jest bardzo fajnie: tak nas natura stworzyła i wszelkie próby zamiany ról czy partnerskiego podziału obowiązków skazane są na niepowodzenie, bo gołym okiem widać kto do czego się nadaje. Żaden mężczyzna nie wysprząta tak domu jak kobieta i żadna kobieta nie przeniesie mebli z taką łatwością jak mężczyzna. Nie ma co udawać, że jesteśmy tacy sami. Każdy ma swoje predyspozycje i pchanie wrażliwej dobrej kobiety do biura wielkiej korporacji jest jednym wielkim błędem.
Dla mnie to jest zwykłe zdanie, nie coś z niedopowiedzeniem czy urwane, więc bez wielokropka.
Podsumowując: Dla mnie tekst ma potencjał i jest czymś w co na pewno warto inwestować. Trochę żonglujesz tutaj kamerą i czytelnik może się gubić na co, i na kogo patrzy, oraz kto co zrobił. Warto, myślę, dać temu trochę odpocząć i po jakimś czasie zerknąć na to na nowo, tym razem jednak dbając żeby czytelnik miał jasną i klarowną sytuację, wiedział na co i kogo patrzy.
Mam nadzieję, że pomogłem.
Wola boża czyli chuć, bo inaczej nie można.
3Oficjalnie powinienem się teraz obrazić. Jednak powiem ci w tajemnicy, że mi nie pomogłeś, ale spokojnie, wina leży po stronie mojej głupoty.
Wola boża czyli chuć, bo inaczej nie można.
4Ni cholery, bohaterowi nie wierzę. Kłamie jak z nut. Bo inaczej po co by się po kościołach, meczetach i innych synagogach szlajał? Jak z kurki Isis nie umie zrobić ani Kali, ani nawet ostatecznie Panny M, to niech on lepiej porno ogląda, bo i tak nic z niego nie będzie. To wewnątrz mężczyzny jest, nie na zewnątrz i nie chodzi o to, czy wrażliwy, tylko czy ślepy na jedno oko, czy na oba całkiem.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Wola boża czyli chuć, bo inaczej nie można.
5Cóż to za uwłaczający bohaterowi argument? Oglądać porno? Dokąd go to zaprowadzi? Świnia ma trzydziestominutowy orgazm, a światem nie rządzi, więc nie tędy droga. Co jest wewnątrz mężczyzny, mówić nie wypada, a o co chodzi? O to, żeby miał jaja. W każdych warunkach.Thana pisze:Ni cholery, bohaterowi nie wierzę. Kłamie jak z nut. Bo inaczej po co by się po kościołach, meczetach i innych synagogach szlajał? Jak z kurki Isis nie umie zrobić ani Kali, ani nawet ostatecznie Panny M, to niech on lepiej porno ogląda, bo i tak nic z niego nie będzie. To wewnątrz mężczyzny jest, nie na zewnątrz i nie chodzi o to, czy wrażliwy, tylko czy ślepy na jedno oko, czy na oba całkiem.
Wola boża czyli chuć, bo inaczej nie można.
6A dokąd on chce iść?
Mózg jest. Niektórzy mówią, że jeszcze serce. Ja jednak wolę mózg.
Cóż mu po jajach, skoro on ślepy niczym kret? Jajem świat będzie oglądał?
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Wola boża czyli chuć, bo inaczej nie można.
7Tam gdzie większość ludzi. Przed siebie, przecież chodzić w kółko, bądź cofać się nie wypada.
Testosteron jest, a mózg i serce to potem...
O, bardzo przepraszam. Jaja ważna rzecz, praktycznie najważniejsza. Oczy? Wystarczy wyjechać na drogę samochodem i po napotkaniu na skrzyżowaniu pierwszej z brzegu kobiety za kierownicą pojawia się pytanie: Gdzie masz kutwa oczy!? Zresztą do romantycznego postrzegania świata przez mężczyznę potrzeba i tak innego sprzętu.