Na początku wyglądało to niewinnie, jakby gdzieś pękła rura. Woda powoli napływała wzdłuż krawężników, zalewając kratki kanalizacyjne.
Pierwsza fala to nie było nic spektakularnego. Ot, brudny kożuch z petami, plastikowymi butelkami i wszystkim, co nie tonęło.
Popiskując wyskakiwały gromadnie z okienek piwnic, instynktownie przeczuwając co się święci. Zbawienne okazały się dla nich okoliczne drzewa. Zastąpiły miejsca ptaków. Gdyby nie długie, cienkie, różowe ogony, to pośród liści nawet je przypominały.
Niektóre dorównywały wielkością kotom, upasione na resztkach jedzenia z pobliskiego dworca, zdolne by przeczekać kilka dni poszcząc.
Czekały aż nurt opadnie, gotowe na przeprawę, w poszukiwaniu suchego lądu i nowego pożywienia.
2
Podobają mi się te Twoje obrazki. Ten także - chociaż wydaje mi się, że wykonanie jest zbyt surowe. Chropowatość Twoich miniaturek też bywa ich zaletą, ale tu poszła, moim zdaniem, trochę za daleko:
"Na początku wyglądało to niewinnie" i zaraz "Pierwsza fala to nie było nic spektakularnego" - ten sam układ, podobna treść.
"Zbawienne okazały się dla nich okoliczne drzewa." - może "wybawieniem"?
"Gdyby nie długie, cienkie, różowe ogony, to pośród liści nawet je przypominały." - brakuje "by" w drugiej części zdania.
A treść... zapada w pamięć, chociaż ciekawa byłaby bardziej krwiożercza puenta
"Na początku wyglądało to niewinnie" i zaraz "Pierwsza fala to nie było nic spektakularnego" - ten sam układ, podobna treść.
"Zbawienne okazały się dla nich okoliczne drzewa." - może "wybawieniem"?
"Gdyby nie długie, cienkie, różowe ogony, to pośród liści nawet je przypominały." - brakuje "by" w drugiej części zdania.
A treść... zapada w pamięć, chociaż ciekawa byłaby bardziej krwiożercza puenta

Ptaki
5Niezłe 
Tylko ja bym zrobił klamrę: wychodzą i wchodzą, a ptaki pośrodku. W sensie: mocniej bym zaakcentował, że ptaki to tylko etap rozwoju, coś jak czas wylinki
Niemniej, to tylko degustibus. Lubię takie obrazki.

Tylko ja bym zrobił klamrę: wychodzą i wchodzą, a ptaki pośrodku. W sensie: mocniej bym zaakcentował, że ptaki to tylko etap rozwoju, coś jak czas wylinki

Niemniej, to tylko degustibus. Lubię takie obrazki.
Mówcie mi Pegasus 
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak
Ptaki
6Nie czuję się upoważniona do czepiania, ale...
Popiskując wyskakiwały gromadnie z okienek piwnic, instynktownie przeczuwając co się święci. - Brakuje mi przecinka, jeśli nawet nie dwóch.
Zbawienne okazały się dla nich okoliczne drzewa. Zastąpiły miejsca ptaków. - Drzewa zastąpiły miejsca ptaków? Wiem, co chcesz powiedzieć, ale zgrzytnął mi ten zwrot przed oczami. Niemniej w mojej głowie pojawił się obraz.

Popiskując wyskakiwały gromadnie z okienek piwnic, instynktownie przeczuwając co się święci. - Brakuje mi przecinka, jeśli nawet nie dwóch.
Zbawienne okazały się dla nich okoliczne drzewa. Zastąpiły miejsca ptaków. - Drzewa zastąpiły miejsca ptaków? Wiem, co chcesz powiedzieć, ale zgrzytnął mi ten zwrot przed oczami. Niemniej w mojej głowie pojawił się obraz.
Ptaki
8To jest fatalne. Powinno być: zajęły miejsca ptaków albo zastąpiły ptaki. I z poprzednim zdaniem trzeba pokombinować, bo teraz podmiotem domyślnym drugiego są drzewa, a nie te stworzonka, o których jest opowieść. A co się w ogóle stało z ptakami? Całość jest miło delikatna i niepokojąca równocześnie, ale mam wrażenie, że czegoś brakuje. Może kilku słów, może jakiegoś obrazu. Czegoś nieokreślonego mi brak.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka