— Słyszałeś jak Grześkowi odbiło? — zagadał Andy znad kieliszka taniego koniaku.
— Nie? Co? — zainteresował się Olek.
— Zaczał tworzyć nowy projekt, jak to nazwal - artystyczny.
— Ze niby ślubów już nie trzepie?
— Niby trzepie ale artystycznie.
— To jak?
— Wkurwił się. Nie wiem czym dokładnie, ale chyba miał dosyć tych szczeniaków ze ZPAFu co się ostatnio namnożyli jak grzyby po deszczu i postanowił podejść do swojej pracy bardziej konceptualnie.
— Dawaj, dawaj.
— Poza tym Karolinka go ostanio rzuciła, to też swoje dodało i niechętny jest związkom.
— No nie mów? Karolinka odeszła?
— Taa. Powiedziała, że zmarnował jej najlepsze lata życia, pieprznęła drzwiami i zagroziła, że mu te pierdolone zabawki przez okno wyrzuci, bo to tylko zabawki są i żadnej kobiety tym nie zaspokoi.
— Fetyszyzowali się znaczy?
— Co robili?
— No zabawki, znaczy członki sztuczne?
— Nie członki tylko o sprzęt foto jej chodziło.
— O kużwa! I co wywaliła?
— Nie. W ostatniej chwili wlasnym ciałem osłonił.
— Ech… Grzesio dzielny człowiek jest.
— No i słuchaj. Kobieta odeszła, potem szczeniak, ten od fotografowania pola z kapustą, którą owija folią aluminiową - wiesz, na jakiejś wystawie mu coś w twarz napluł i się Grzesiek wkurwił. Powiedział, ze gówno żreć będzie a też artystą zostanie.
— Aplikował?
— Nie. Ale do dziwki poszedł.
— No ale jaki związek dziwki ze sztuką?
— Hmm… No wiesz — zastanowił się przez chwilę Andy — jakby na to nie patrzeć to nawet całkiem spory.
— Historycznie?
— Historycznie też. Ale mniejsza z tym. Grzesio poszedł na Żródełko i wyhaczył taką fajną, rudą. Cud kobieta. Zielone oczka, biust taki, że…
— Gabrysię? — przerwał Olek.
— Gabrysię? Niby skąd mam wiedzieć? Nie przedstawiał jej.
— Ruda ze Żrodełka to Gabrysia.
Andy popatrzył z zaciekawieniem na kolegę, dopił koniak i skinął na przechodzącą kelnerkę wskazując pusty kieliszek.
— Nie ważne. Gabrysia, Mariolka - przyjemności nie miałem — ciągnął dalej.
— A żałuj, żałuj…
— Olo? O Grześku czy o Gabrysi?
— No przecież mówiłeś, źe Grzesiek Gabrysię wyhaczył — Olek zamilkł pod spojrzeniem kolegi.
— Wynajął rudą i kazał przyjść na ślub.
— Gabrysia się żeni?! — wybuchnął Olo zrywając się z krzesła.
— Aleksander! Opanuj się. Nikt się z nikim nie żeni a tym bardziej nie wychodzi za mąż. Siedź, słuchaj i nie przerywaj.
— OK. Andy. Przepraszam. Wzburzyłem się nieco.
— Widzę. Sluchaj. Kazał się jej ładnie ubrać i przyjść na najbliższy ślub jaki będzie robił. Ruda piękność siedzi w pierwszym rzędzie, zaraz obok rodziny panny młodej. Dekolt profesjonalny, fryz szałowy, oczu oderwać się nie da. Nie dziwne, że ojciec i brat przyszłej mężatki na bok gałami strzelają, a matce młodej twarz ze złości wykręca.
Ślub się zaczął, wszystko pięknie, ładnie. Grzesio jak zawsze, profesjonalnie się kręci, i wiesz, dochodzi do tego momentu, kiedy ksiądz się pyta czy ktoś ma coś przeciwko żeby związek zawrzeć. Wszyscy milczą, ktoś tam zerka po kościele i Mariolka w tym momencie…
— Gabrysia.
— Tak. Znaczy, Gabrysia w tym momencie rękę podnosi.
— Nie pierdol?!
— Nie pierdolę. Panna młoda zerka na młodego, a Grzesiu cyk, cyk, migawka mu napieprza jak katarynka. Młody stoi nadal uśmiechnięty, oczywiście mu się wzrok na Gabrysię skręcił, a Grzesiu cyk, cyk, cyk jak młoda mu bukietem po twarzy raz po razie. Kolcami od róży mu po ryju jedzie a ten nadał na Gabrysię zerka. Się działo.
— I Grzesiu to wszystko wycykał?
— Wszyściutko. I mówi, że to dopiero pierwsze z serii. A Gabrysi się tak spodobało, że mu już zapowiedziała, że za następny ślub zejdzie ze stawki. Mówi, że jeszcze tylko nad tytułem musi pomyślec, żeby wyrażał istotę. No i dopisał sobie do umowy, że młodzi za ulgę w rachunku zgadzają się na wykorzystanie zdjęć w projektach artystycznych.
— A kiedy nastepny?
— Dopijaj. W Świętym Krzyżu za dwadzieścia minut.
Fotografia ślubna
2Anegdota z lekkimi cechami prawdopodobieństwa, niepotrzebnie rozbudowana do rozmiarów opowiadania.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
Fotografia ślubna
3o rany, sieczka taka, że cieżko to czytać.
zajrzę wieczorem, bo na szybko: brak atrybucji dialogowych sprawia, że mozna się pogubic kto co mówi, interpunkcja lezy i to, na czym jest oparty tekst - dialogi - też, a całość wieje nudą i sztucznoscią.
chociaż koncepcja wkurzonej kobiety, usiłującej wywalić fotografowi sprzet całkim do mnie przemawia.
zajrzę wieczorem, bo na szybko: brak atrybucji dialogowych sprawia, że mozna się pogubic kto co mówi, interpunkcja lezy i to, na czym jest oparty tekst - dialogi - też, a całość wieje nudą i sztucznoscią.
chociaż koncepcja wkurzonej kobiety, usiłującej wywalić fotografowi sprzet całkim do mnie przemawia.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.
Fotografia ślubna
4Wyszły "gadające głowy", które w dialogu opowiadają sobie wszystko. Ciekawiej by było, gdyby akcja była przedstawiona w inny sposób.
Fotografia ślubna
5Ciężko się czyta przez liczne błędy.
Głupie błędy.
Ale... te dialogi nie są takie złe. Dobrze budowane zdania
Głupie błędy.
Ale... te dialogi nie są takie złe. Dobrze budowane zdania
Fotografia ślubna
6Dla mnie to zabawne przedstawienie kilku form zazdrości jednocześnie wpisane w męskie plotkowanie. Trochę chaosu w wątkach bardzo pasuje do plotkowania. Podoba mi się 

Fotografia ślubna
7Ja nie miałem problemów.
Mi się wydaje, że z reguły opowiadania są dłuższe, a to tylko taka miniatura. W każdym razie nie rozumiem, dlaczego to "niepotrzebnie". To dosyć surowa ocena.
Surowa dlatego, że w przeciwieństwie do większości tekstów, ten zdołałem przeczytać. Jest to całkiem w porządku. Olek czasem jest zbyt naiwny, jak postać z kiepskich dowcipów i trochę psuje odbiór ale mimo tego dałem radę. Może bardziej by mi się podobało, gdyby kolo Olo-dżolo mówił mniej i pozwolił opowiadać koledze.