Pasożyt
1Jak eliksirem upajasz się każdego dnia moim smutkiem. Obłędnie pływasz we łzach. Bez krępacji topisz nadzieję, wymazujesz marzeń smak. Ignorujesz krzyk w mej głowie, wyciszasz go irytacją, wspinasz się po porażkach zasłaniając twarz czarną maską. Pragniesz władać moim umysłem doszukujesz się wrót, pasożytujesz na mnie umyślnie, biegnąc po każdej z mych dróg. Bezbłędnie wyliczasz mi czas, śmiejąc się przy tym w twarz. Mimowolnie puszczasz lawę nienawiści, spoglądając okiem beztrosko jak wszystko powoli niszczy. I płonę z wycieńczenia, rysując swoją śmierć, nikt się ze mną nie żegna w samotności muszę odejść. Już ziemia mnie woła, swój gardziel otwiera, swym chłodem otula, nic już nie ma znaczenia. Moja dusza sztywnieje, kosą zbiera plony kostucha. Lecz mojego krzyku już nikt nie posłucha...