Wrzucam tutaj kolejny tekścik, tym razem taki bardziej obyczajowy. Miało być normalnie, poważnie ale tak nie umiem. Miłej lektury oraz wyżywania się, za wszelkie uwagi już teraz dziękuję.
Opowieści zza łóżka
Biegł najszybciej, jak potrafił, lecz cios spadł nagle. Tym razem nie zdołał go uniknąć. Padł ogłuszony. Powoli dochodził do siebie, jednak wciąż trwał w bezruchu. Udawał martwego, w nadziei, że oszuka oprawcę i zdoła umknąć. Kolejne uderzenie zniweczyło jego plany.
– Aaa! Fuj! Przykleił mi się do kapcia – krzyknęła Iza, rzucając butem w kierunku koleżanki.
– Nie! Weź! – spanikowała Klaudia, odskakując.
Papuć uderzył o ścianę tuż pod półką, a potem wpadł za łóżko.
– Debilko, on mógł jeszcze żyć! – krzyknęła niższa dziewczyna.
– No przecież wiem – odparła Iza. – Dlatego go wyrzuciłam.
Studentki spojrzały na niewielką szczelinę pomiędzy ścianą a posłaniem, przysłanianą dodatkowo przez solidną deskę, na której trzymały książki. Obie wiedziały, że obecna sytuacja nie może trwać wiecznie: ktoś musiał wyciągnąć kapcia i sprawdzić, czy bestia zdechła na dobre.
– To twój papuć – przypomniała Klaudia.
– Ale twoje łóżko – odparła Iza.
– No weź, ja tam ręki nie włożę. Zresztą, może mi przecież wyleźć w nocy po kołdrze, wejść do ucha i jaja złożyć.
– Głupich filmów się naoglądałaś, pająki…
– To wcale nie z filmów! – wybuchnęła Klaudia. – We wsi mojej babci kiedyś taki pająk jednemu gościowi do ucha wlazł.
– Miejsca legenda – powątpiewała blondynka. – Choć w tym wypadku wiejska.
– Sama jesteś wiejska! – uniosła się ciemnowłosa dziewczyna, która była bardzo czuła na punkcie pochodzenia.
Od dziesiątego roku życia mieszkała na wsi, w domu babci, a jej rodzina prowadziła miejscowy sklepik. Przyszedł jednak kryzys, interes podupadł i rodzice Klaudi postanowili przenieść się do miasta – wybrali stolicę. Nowe miejsce przypadło krępej brunetce do gustu, poznała nowych ludzi, poszła na studia, całkowicie wypierając się korzeni. Te jednak nie dawało o sobie zapomnieć.
– Pomożesz mi odsunąć to łóżko? – zapytała Iza.
– Ja… – Klaudia spojrzała na zegarek. – Ja muszę iść na zajęcia – rzekła, zbierając się do opuszczenia pokoju.
– Głupia pinda – rzuciła pod nosem szczupła blondynka.
– Sama jesteś wiejska! – odpowiedziała z korytarza koleżanka.
Iza pokręciła tylko głową. Po chwili drzwi akademika trzasnęły i została sama. Odetchnęła. Nie mieszkało się im razem dobrze, lecz nie było nikogo, kto chciałby się wymienić na współlokatorkę. Musiały z tym poczekać do końca semestru albo znaleźć lokum na własną rękę. Druga z możliwości wiązała się niestety ze sporymi kosztami, na które żadna z nich nie mogła sobie pozwolić.
Izie zrobiło się chłodno w stopę. Spojrzała na nogi: jedna wciąż tkwiła w miękkim, pluszowym kapciu, ale drugiej ten luksus został odebrany. Jej odzienie spoczywało gdzieś w załóżkowej otchłani, przyozdobione truchłem pająka. Bo chyba nie przeżył?
Dziewczyna zadrżała na myśl o tym, że dwa ciosy mogły nie wystarczyć do powalenia insekta. Zwykle nie lękała się robaków, choć nie czuła też do nich żadnej sympatii. Nie wchodząc im w drogę, liczyła na to samo z ich strony. Niestety dzisiejszy okaz złamał zasady. Do tego był zdecydowanie ponadstandardowy, jeżeli chodzi o rozmiary i Iza sama była zaskoczona własnym aktem odwagi. Gdyby była sama, z pewnością uciekłaby z pokoju i poprosiła o pomoc któregoś z kolegów, ale przy Klaudii nie mogła okazywać strachu. „Głupia, ze wsi, a pająków się boi” uśmiechnęła się nieznacznie. Radość szybko jednak przeszła w lęk, kiedy przypomniała sobie rozmowę z Karolem, znajomym z roku: chłopak opowiadał o tym, jakie to bestie trzymane są przez studentów w akademiku. Pomimo oficjalnego zakazu niektórzy posiadali w pokojach myszy, szczury, węże oraz inne egzotyczne gady. Czy pośród tej gromady były pająki? Iza spojrzała na łóżko.
Nie wiedzieć skąd, nagle przed jej oczami stanęło wspomnienie z pierwszych dni na uczelni, kiedy to w poszukiwaniu sali minęła dwóch starszych studentów. Zupełnie przypadkiem usłyszała wtedy, jak rozprawiali o skorpionach.
„A jeśli to skorpion?” zadrżała. Przybiegła przecież zaraz po tym, jak usłyszała wrzaski koleżanki, bez namysłu zdjęła kapeć i zaczęła okładać insekta, ale czy na pewno był to pająk? Potwora dobrze widziała Klaudia, ale ona była przecież ze wsi i nie należało ufać jej słowom. Aby to sprawdzić, musiała odzyskać papeć. Bała się jednak sięgać pod łóżko, do tego wcale nie było to proste. Mebel od strony ściany posiadał wysokie, drewniane oparcie, utrudniające całe przedsięwzięcie. Jakby tego było mało, szczelinę od góry ograniczała solidna półka.
Iza zerknęła na stojący na biurku zegarek: do zajęć, o których wspominała Klaudia, było jeszcze dwadzieścia minut. A że droga na uczelnię zajmowała piętnaście, to zwykle o takich porach na korytarzu był największy ruch. Dziewczyna postanowiła wezwać kogoś na pomoc, choć miała świadomość, że naraża się na wyśmianie.
Wybiegła z pokoju, lecz nie zastała tłumów, na które liczyła. Tylko jeden, nieznajomy chłopak właśnie opuścił swoje lokum i zmierzał w jej stronę.
– Hej, mam sprawę – zaczęła niepewnie.
– Co? A! Tak? – Chłopak jakby dopiero teraz zauważył dziewczynę.
– Możesz mi pomóc?
– Z komputerem? – zapytał.
– Tak… znaczy nie, z czymś innym.
Iza zmierzyła nieznajomego z dołu do góry. Miał ciemnobrązowe włosy i ładne, jasnozielone oczy, oraz przyjemną aparycję, zaburzoną fatalnie dobranymi oprawkami okularów.
Jego ubranie także nie przedstawiało nic specjalnego, ot bluza z kapturem, wytarte dżinsy i mocno znoszone adidasy: obraz typowego studenta.
– A długo to zajmie? – zapytał, nie doczekawszy jasnych wyjaśnień. – Idę na laborki, mam tylko chwilę.
– Nie, chodź – Blondynka nakazała chłopakowi iść za sobą, i mogłaby przysiąc, że ten się zarumienił. – A tak w ogóle, Iza jestem.
Rumieniec na twarzy chłopaka był bardzo wyraźny.
– Iza – powtórzył ciemnowłosy.
– Tak, to ja. A ty jak się nazywasz? – spytała dziewczyna, przekraczając próg pokoju.
– Maciek. Maciek Nowakowicz, studiuję na wydziale Informatyki, informatykę. Drugi rok.
– Aha, super – udała zainteresowanie blondynka. Aż tylu informacji nie potrzebowała. – Możesz mi odsunąć łóżko, kapeć mi tam wpadł.
– Łóżko? – chłopak pytająco spojrzał na dziewczynę. Nie wyglądała na taką, która sama nie dałaby sobie z tym rady. Podejrzewał, że może jej chodzić o coś innego.
– Tak, odsuń je, a co myślałeś – odburknęła Iza.
– Dobra, odsunę. – Maciek zabrał się do pracy.
Nie wiedzieć czemu, mebel nie chciał się odsunąć bardziej, niż na kilka centymetrów. Chłopak nie miał czasu na rozwiązanie tego problemu, a że niewielka przestrzeń pomiędzy półką a deską uniemożliwiała zajrzenie za łóżko, musiał działać trochę po omacku.
Iza w tym czasie biła się z myślami. Jeżeli naprawdę miała do czynienia ze skorpionem albo jakimś jadowitym pająkiem, to właśnie narażała życie i zdrowie niewinnego studenta. A wszystko to dla kapcia z supermarketu, 15,99 za parę.
Na szczęście czarne myśli szybko czmychnęły, zastąpione najpierw zaskoczeniem, a potem zażenowaniem związanym z tym, co Nowakowicz wyciągał zza łóżka. Kawałki spleśniałego chleba i niedokończona paczka chipsów były niczym w stosunku do reszty: trzech prezerwatyw, strzykawki oraz ubrudzonej zapewne wymiocinami szmaty. Dziewczyna nie dowierzała, temu, co widzi oraz temu, że Maciek wyciąga to wszystko bez żadnych oporów. Nie chciała nawet myśleć, jakie to historie miałby do opowiedzenia wszystkie te przedmioty, gdyby tylko potrafiły mówić.
I wreszcie, na samym końcu, pomiędzy artefaktami z samych chyba piekieł, na łóżku (na szczęście Klaudi) spoczął zaginiony pantofel. Nie był to już jednak ten sam pantofel, tylko jego mroczna, plugawa inkarnacja.
– To ten? – zapytał chłopak, unosząc buta do góry. – Innych tam nie znalazłem.
– T-tak – odpowiedziała zszokowana dziewczyna.
– Dobra, fajnie, że mogłem pomóc. – Maciek uśmiechnął się, wyciągając rękę do dziewczyny. – To cześć, lecę na zajęcia... Może się jeszcze spotkamy? – spytał nieśmiało.
Iza błądziła wzrokiem pomiędzy chłopakiem, jego wyciągniętą ręką, a stertą śmieci, nie wiedząc, co zrobić.
– Ja… ja muszę do łazienki – rzuciła pośpiesznie. – Dzięki za pomoc, idź już.
– Ok. Idę – rzekł chłopak. – W razie czego mieszkam w pokoju 2003. Z też Maćkiem. Śmieszne, nie? – rzucił, będąc już przy wyjściu.
– Super śmieszne – odpowiedziała na pożegnanie Iza, której wcale nie było do śmiechu.
Opowieści zza łóżka
2Przeczytałem z ciekawości, co tam stworzyłeś
.
Zwykła obyczajówka. To jakiś trening czy część czegoś dłuższego?
Znam Twój styl, ale jednak ten obyczajowy trochę się różni od fantastyki, pewnie właśnie ze względu na gatunek.
Mi czytało się płynnie i bez zgrzytów, bo język był znacznie prostszy niż w Twoich tekstach, które czytałem wcześniej.
Całkiem śmieszna sytuacja, nawet życiowa
. Dobrze zapisana, dobrze oddana, bo nie odczułem pauz, tylko płynnie wszystko się działo. Z fabuły rozczarowała mnie końcówka... To znaczy, mogłem się tego spodziewać
. A strzykawki zza łóżka trochę mnie przeraziły, co tam się działo
.
Mi ciężko coś rozkładać na czynniki pierwsze, bo nie mam do tego umiejętności. Ale wpadło mi w oko to:
I tutaj:

Zwykła obyczajówka. To jakiś trening czy część czegoś dłuższego?
Znam Twój styl, ale jednak ten obyczajowy trochę się różni od fantastyki, pewnie właśnie ze względu na gatunek.
Mi czytało się płynnie i bez zgrzytów, bo język był znacznie prostszy niż w Twoich tekstach, które czytałem wcześniej.
Całkiem śmieszna sytuacja, nawet życiowa



Mi ciężko coś rozkładać na czynniki pierwsze, bo nie mam do tego umiejętności. Ale wpadło mi w oko to:

I tutaj:
Nie wiem czy jest potrzebne dopowiedzenie przy każdej wypowiedzi, czy może warto by już sobie odpuścić ostatnie 'odpowiedziała z korytarza'. Potem i tak jest: 'Iza pokręciła tylko głową. Po chwili drzwi akademika trzasnęły i została sama.' Więc wiadomo że koleżanka wyszła, a też z dialogu dwóch osób wiadomo, że to jedna drugiej odpowiedziała.
Pisarz miłości.
Opowieści zza łóżka
3Dzięki za uwagi oraz czujne oko do błędów (mi umknął).
.
Co do tych dopisek dialogowych, to chyba racja - nie doceniłem wyobraźni czytelnika.
Tak, to tak treningowo, jak zwykle. Ostatnio takie formy jakoś lepiej mi idą, bo coś dłuższego to wiesz, fabuła się zaraz rozrasta, bohaterowie wymagają opracowania, trzeba uważać gdzie co i jak

Co do tych dopisek dialogowych, to chyba racja - nie doceniłem wyobraźni czytelnika.
Uśmiechając się do deszczu mniej się moknie
Opowieści zza łóżka
4Szkoda, że takie krótkie, bo jakoś spodobała mi się ta historia z pająkiem. Wyglądało to trochę na taki zalążek romansu i w sumie taka historyjka o poznaniu się byłaby nawet zabawna.
Ten tytułu jakoś sprawił, że na poczatku miałam wrażenie, że dalszą część historii dopowie pająk wrzucony za łóżko. Byłoby nawet ciekawe, ale takie zakończenie też jest dobre.
Ten tytułu jakoś sprawił, że na poczatku miałam wrażenie, że dalszą część historii dopowie pająk wrzucony za łóżko. Byłoby nawet ciekawe, ale takie zakończenie też jest dobre.
Opowieści zza łóżka
5Dzięki za miły komentarz. Niestety, gdybym zaczął to rozwijać, to by się pewnie zaczęło rozrastać i rozrastać i jeszcze bym przypadkiem jakie fantasy z tego zrobił
.

Uśmiechając się do deszczu mniej się moknie