Napisane specjalnie, by umieścić na tym forum. Jego zakończenie sprawiło mi wiele trudności i ciekawa jestem, jak mi wyszło.
- Mieszkasz tutaj? – usłyszał głos dziecka i odwrócił się w jego stronę. Ujrzał chłopca w swoim wieku, który usiłował wspiąć się na murek, na którym on już siedział.
- Widzę cię tutaj zawsze, gdy przyjeżdżam z ojcem. Ale to trochę dziwne, by ktoś mieszkał w świątyni. – Nieznajomy zakończył wspinaczkę powodzeniem i usadowił się tuż obok niego. Choć w sumie nie był do końca nieznajomym. Też go czasem widział, gdy ten przyjeżdżał wraz z ojcem do świątyni. To jednak pierwszy raz, gdy rozmawiają. Zazwyczaj najwyżej tylko gdzieś się mijali.
- Wyglądasz naprawdę dziwnie, wiesz? – zagadywał dalej chłopak. Wyglądał, jakby nagle zaczął się nim bardzo interesować.
- Dlaczego dziwnie? – odpowiedział mu w końcu. Przyjrzał się dokładnie chłopcu. Dla niego to on wyglądał dziwnie. Nikt w świątyni nie ubierał się tak jak on i jego ojciec. Ich stroje były skomplikowane i miały pełnio niepotrzebnych elementów. Dla niego były czymś niepraktycznym i niewygodnym.
- Nigdy nie spotkałem dziecka, które ma takie włosy. Wyglądasz jak staruszek. – zaśmiał się. – Jak masz na imię? Ja jestem Artur. – Chłopak przechylił się lekko do przodu i patrzył teraz na niego z dołu. Minęło kilka chwil, zanim uzyskał odpowiedź, jednak nie okazał po sobie zniecierpliwienia.
- Ai.
- To jakieś zdrobnienie? – spytał natychmiast Artur.
- Nie.
- To dziwne – zaśmiał się znowu.
- Moje imię też jest dziwne? – zapytał Ai lekko zdziwiony. Po chwili usłyszał, jak ktoś go woła. Gdy się odwrócił, zobaczył jedną ze swoich opiekunek. Pewnie była zła. Cięgle mu powtarzała, że ma nie wchodzić na ten murek. Stanowił on granicę między lasem, a terenami świątyni. Za nim był świat, z którego pochodził nowo poznany chłopak. Świat, w którym Ai najwyraźniej byłby uznany za coś dziwnego.
- Trochę. Nikogo nie spotkałem nikogo z podobnie brzmiącym imieniem. – Zdaje się, że Artur również zauważył zmierzającą w ich stronę wściekłą kobietę, bo zeskoczył z powrotem na ziemię. Po chwili Ai zrobił to samo. – Ale mi to nie przeszkadza - kontynuował chłopak. – Co ty na to, żebyśmy się zaprzyjaźnili?
- Słucham? – Ai spojrzał na niego, nie do końca go rozumiejąc.
- Będzie fajnie! Będziemy się mogli bawić za każdym razem, jak tutaj przyjadę. Co ty na to?
Zastanowił się przez chwilę. W świątyni są sami dorośli, którzy nie wyglądają na szczęśliwych, gdy muszą spędzać z nim czas. Zabawa z kimś w podobnym wieku mogłaby być czymś miłym. Zwłaszcza, że Artur nie wykazywał w stosunku do niego żadnej niechęci.
- Zgoda – odpowiedział więc i odwzajemnił uśmiech chłopaka.
- Daleko jeszcze? – zawył przeciągle Artur. Ai spojrzał na niego i zachichotał. Jego przyjaciel przypominał postawą zmęczonego życiem staruszka.
- Nie przesadzasz? Przecież niedawno co tutaj zeszliśmy – zwrócił się do niego.
Nie tak dawno minęli Złotą Bramę, będącą zejściem do podziemia i początkiem drogi do świątyni Zerbona. Podążali teraz wąskim korytarzem przypominającym opuszczoną kopalnię. Drogę oświetlały im tylko słabe pochodnie poustawiane w zdecydowanie zbyt dużych odległościach. Nie trudno było więc o potknięcie się. Prowadziła ich Zalia, kapłanka służąca w świątyni, do której zmierzali. Miała postawę dwudziestolatki, jednak po głosie można było poznać, że jest już kobiet w podeszłym wieku. Całe jej ciało było okryte błękitną szatą, spod kaptura widać było tylko niewielki fragment twarzy. Poznali ją zaledwie kilka godzin temu, ale już mogli odczuć, że nie jest do nich przyjacielsko nastawiona. Była szorstka i ciągle sprawiała wrażenie, jakby się czymś irytowała.
Oprócz niej, towarzyszył im również opiekun, przydzielony przez głównego kapłana w świątyni Aia. Miał on dopilnować, by wszystko potoczyło się bez przeszkód i ochronić przed potencjalnym zagrożeniem.
- Nie przesadzam! Myślałem, że świątynia Zerbona będzie tuż pod nami, a nie nie wiadomo ile kilometrów w głąb. – Oprócz postawy staruszka, Artur przejął również staruszkowaty sposób narzekania.
- To w celach bezpieczeństwa – wtrącił oschle ich opiekun. Ai jego również dzisiaj poznał. Był to mężczyzna widocznie zaprawiony już w boju. Jego twarz pokrywało kilka blizn, a brązowe włosy powoli zaczynały siwieć. Cały czas miał niezadowolony wyraz twarzy i wydawał mu się lekko straszny. Na pewno nie chciałby mu się czymkolwiek narazić. – Gdyby znajdowała się tuż pod ziemią, każdy mógłby się bez problemu do niej przekopać.
- Właśnie! – krzyknął nagle Artur. – Czy z tym też nie przesadzacie? Ostatnia pułapka mało mnie nie zabiła!
- Bo za bardzo bujasz w obłokach. Gdybyś był bardziej uważny, to nic by ci się nie stało. – Skwitował Ai, przyjmując karcący ton.
- I kto to mówi. Do ciebie godzinami można by się drzeć, a i tak nie zwróciłbyś uwagi – odparł Artur prychając. Najwyraźniej tak bardzo mu się nudziło, że postanowił rozpocząć kłótnię.
- Przynajmniej nie daję się zranić w ten sposób. – Wskazał ranę na ramieniu przyjaciela, zadaną wystającym ze ściany kolcem. – Nawet dziecko by to zauważyło.
Zalia zatrzymała się nagle i spojrzała na obu chłopców karcącym spojrzeniem.
- Od czasu przekroczenia Złotej Bramy jesteśmy na terenie świątyni. Okażcie trochę szacunku. – syknęła kobieta i ruszyła dalej korytarzem.
Kłótnia została zakończona, nim się właściwie zaczęła.
Ai i Artur siedzieli sami w jednej ze świątynnych pokoi. Artur opowiadał zawzięcie o jakiejś książce, jednak drugi chłopak w ogóle go nie słuchał. Zamiast tego wpatrywał się w przyjaciela z niezadowolonym wyrazem twarzy. Zauważył dzisiaj, że ten zaczął go przerastać. Już wcześniej się nad tym zastanawiał, jednak tłumaczył sobie to sterczącą na wszystkie strony blond czupryną chłopaka. Był pewien, że to ona sprawia wrażenie, że Artur jest wyższy, a tak naprawdę są wciąż tego samego wzrostu.
Gdy pierwszy raz się spotkali Ai był znacznie wyższy. Opiekunki twierdziły, że jest wyjątkowo wysoki jak na swój wiek. Źle więc się czuł z tym, że to on będzie niższym z ich dwójki.
- Nie uważasz, że Zerbon to naprawdę zły gość? – usłyszał głos Artura przebijający się przez jego myśli.
- Słucham? – zapytał, nie mając pojęcia, o co chodzi blondynowi.
- Przecież nikt miły nie grozi zniszczeniem świata co sto lat! – Artur wyglądał na oburzonego.
- Cóż… on go stworzył, więc chyba ma prawo robić z nim, co zechce – mruknął Ai. Uważał to za coś normalnego. Co sto lat trzeba było odprawić odpowiedni rytuał, by ułaskawić Zerbona, inaczej świat zostanie zniszczony. Nie zastanawiał się, czy to coś niemiłego ze strony boga.
- Nawet jeśli… to wciąż uważam to za podłe zachowanie. – Skrzyżował ramiona na piersi i wyglądał, jakby się na coś obraził. Prawdopodobnie na Zerbona. – To tak, jakbym dał ci ziemię i mówił, że ją zabiorę, jeśli co roku czegoś dla mnie nie zrobisz!
Ai przechylił głowę i patrzył przez chwilę w milczeniu na przyjaciela.
- Wiesz… - odezwał się w końcu. – Tak mniej więcej działa pańszczyzna.
Artura najwyraźniej zatkało.
Wyglądało na to, że przeszli do kolejnego etapu wędrówki. Zamiast powoli schodzących w dół korytarzy, szli teraz schodami. Schodami wyraźnie wyglądającymi na należące do świątyni. Były tak oświetlone, że mieli wrażenie, jakby byli na zewnątrz w ciągu dnia. I zdobione. Bardzo bogato zdobione. Złoto, kamienie szlachetne i płaskorzeźby. Wszystko się błyszczało i aż raziło w oczy. Dla Aia było to zdecydowanie za dużo. Może i świątynia, w której mieszkał również była tak zdobiona, ale większość czasu spędzał w znacznie skromniejszych pomieszczeniach.
- Ile właściwie tu jest schodów? – przerwał panującą już od bardzo długiego czasu ciszę Artur.
- Możesz policzyć, skoro ci się tak nudzi – odparła Zalia. Powiedziała to takim tonem, że przez kolejny bardzo długi czas nikt nie miał odwagi wydać nawet dźwięku.
Dla zabicia czasu Ai zaczął uważniej przypatrywać się płaskorzeźbą. Większość przedstawiała obrazy znane mu z książek. Reszta w jakiś dziwny sposób go odpychała. Niektóre momenty z życia ich bogów nie były… zbyt przyjemne. Morderstwa, gwałty i różne dewiacje. Czasem nie dziwił się, że Zerbon chce to wszystko po prostu zniszczyć.
- Nie uważasz, że to wspaniale? – Artur szczerzył się jak głupi i zachowywał, jakby osiągnął największy w życiu sukces. Ai również się uśmiechnął. Zachowanie przyjaciela było komiczne, ale on również cieszył się z podjętej przez kapłanów decyzji.
Był środek lata i większość czasu spędzali w świątynnych ogrodach. Siedzieli teraz na kocu rozłożonym na trawie i zajadali przygotowane im przez opiekunki kanapki.
- Gdy przyjadę następnym razem, zaczną mnie uczyć, jak odprawiać rytuał dla Zerbona. Jestem strasznie ciekawy, jak on wygląda. – mówił dalej Artur, wpychając sobie jednocześnie kolejną kanapkę do ust. Ai ledwo go zrozumiał.
- Powiesz mi potem, jak on wygląda? – spytał przyjaciela. Sam również był tego ciekawy. Podobno bardzo mało osób wie, jak się go odprawia.
- No jasne! – Blondyn zerwał się nagle z koca i odbiegł kawałek. - A teraz chodźmy się bawić!
Wygląda na to, że w końcu dodarli na miejsce. Schody prowadziły bezpośrednio do pomieszczenie, na którego środku mieścił się niewielki ołtarz. Miało ono ogromne sklepienie, które niknęło w górze w ciemności. Skały tworzące ściany były bordowego koloru. Po lewej i prawej stronie znajdowały się zwykłe drzwi, prowadzące prawdopodobnie do innych pomieszczeń świątynnych. Naprzeciwko nich z kolei stały olbrzymie, złocone wrota. Prowadziły one do pomieszczenia, w którym odbyć miał się rytuał.
Zalia od razu podeszłą do wrót i delikatnie je uchyliła. Ai i Artur weszli do środka, pozostała dwójka została w poprzednim pomieszczeniu. Usłyszeli tylko, jak drzwi głucho się zamykają, jednak nie zwrócili na to uwagi. Ją całą bowiem przykuł ogromny łańcuch ciągnący się tuż przed nimi. Ledwo byli w stanie objąć wzrokiem całą jego wysokość. Oba jego końce znikały w ciemności ogromnej jaskini.
- Niesamowite – westchnął Artur. Ai tylko skinął mu głową. Nie sądził, że będzie mógł zobaczyć na własne oczy ten mityczny łańcuch. Podobno spinał on cały świat w jedną całość, a jego zniszczenie równało się końcowi świata. Nie spodziewał się, że rytuał odbędzie się właśnie przy nim.
- Wciąż jesteś zły, prawda?
- Wcale nie jestem – odpowiedział natychmiast Ai. Artur uśmiechnął się smutno.
- Przecież widzę. – Usiadł obok niego i delikatnie szturchnął go w ramie. – Nic na to nie poradzę.
Białowłosy spojrzał na niego gniewnie.
- Naprawdę masz mnie za takiego bachora, który obraża się o tak błahe rzeczy?
- Tak trochę… - Po krótkiej ciszy obaj się roześmiali.
- Wciąż uważam, że to trochę bez sensu. Będę tam, więc i tak w końcu się dowiem, na czym to polega. Równie dobrze mogliby powiedzieć mi o tym już teraz. – Ai skulił się i objął kolana ramionami. Zauważył, że przyjaciel znowu posmutniał. Zaczął tak robić, odkąd rozpoczął naukę odprawiania rytuału. Coraz bardziej go to niepokoił, jednak w żaden sposób nie mógł z niego wyciągnąć, dlaczego tak się zachowuje.
- Po prostu mi zaufaj. Gdy już nadejdzie czas, wszystko ci powiem. – Artur pogłaskał go po głowie jak małe dziecko. Ai lekko się przez to naburmuszył.
- Skoro tak mówisz – odparł.
- Jeszcze trochę będziemy musieli się przejść – powiedział Artur i pokierował się w lewą stronę. Ai zareagował dopiero po chwili i podbiegł do niego, by mogli zrównać krok.
- Musimy dojść w jakieś konkretne miejsce? – zapytał.
- Tam, gdzie łączą się wszystkie te łańcuchy. – Wskazał na ten, który znajdował się tuż obok nich. Ai zauważył, że delikatna poświata w jaskini pochodzi właśnie od niego.
- Brzmi poważnie. – powiedział, nie odrywając wzroku od wielkiego łańcucha.
- Rytuał mający na celu uratowanie świata jest czymś poważnym. – Artur walnął go mocno w plecy, przez co prawie się nie przewrócił. – Nie dekoncentruj się.
Obaj się zaśmiali. Dalej szli już nie odzywając się do siebie. Ai kilka razy zastanawiał się, czy nie spytać o jakiekolwiek inne szczegóły dotyczące rytuału, jednak się powstrzymywał. Skoro Artur stwierdził, że powie mu w odpowiednim czasie, to musiał po prostu poczekać. Mimo to, im bardziej się zbliżała ta chwila, tym bardziej się niecierpliwił.
Gdy już zaczął myśleć o tym, jak bardzo ta jaskinia się ciągnie, ich droga najwyraźniej dobiegła końca. Dotarli bowiem do miejsca, gdzie kilkanaście łańcuchów przechodziło przez ten sam punkt. Spinało je razem coś przypominającego ogromny pręt. Sprawiał on jednak wrażenie, jakby miał się zaraz rozlecieć.
Ai miał już zapytać o to Artura, jednak ten podniósł rękę, nakazując mu się uciszyć.
- Wszystko w swoim czasie – powiedział, podchodząc bliżej do łańcuchów. Zatrzymał się na podwyższeniu tuż obok nich. Wyróżniało się ono od reszty otoczenia znacznie ciemniejszą barwą. – Nie stercz tak, tylko tutaj chodź.
Stanie przy tak ogromnych rzeczach było naprawdę przytłaczające. Ai czuł, że zaczyna coraz bardziej się denerwować.
- Spokojnie, to nie potrwa długo. Wszystko skończy się, nim tylko zauważysz.
- Poczułbym się lepiej, gdybyś mi już łaskawi wszystko wytłumaczył – odparł z wyrzutem Ai.
Zapanowała bardzo długa cisza. Przez ten czas uważnie się w siebie wpatrywali. Jednak Artur w końcu westchnął zrezygnowany. Przybrał przy tym ten sam smutny wyraz twarzy, który Ai widywał tak wiele razy w świątyni. Z jakiegoś powodu wywołało to u niego dreszcz niepokoju.
Blondyn odetchnął głęboko kilka razy, po czym wziął jeden, głęboki wdech.
- Ten cały rytuał to po prostu nic innego, jak zwykłe złożenie ofiary – powiedział w końcu. – I tak właściwie każdy mógł to zrobić, jednak ci wszyscy najwyżsi kapłani, w swojej chorej sadystyczności, ustalili, że to będę ja. Te całe ich wielkie nauki polegały tylko na tym, że powiedzieli mi, gdzie mam skręcić i co zrobić. Tylko i wyłącznie tyle, więc…
- Rozumiem – przerwał mu nagle Ai. Zauważył, że Artur zaczął się coraz bardziej trząść z każdym wypowiadanym słowem, więc pozwolił mu po prostu skończyć. Ten zaczął patrzeć na niego z dziwnym niedowierzaniem.
- Rozumiesz? Mówię o tym, że będę musiał cię za chwilę zamordować! – Chłopak do tej pory sprawiał wrażenie całkiem opanowanego, jednak w tej chwili prawdopodobnie coś w nim pękło.
- Na swój sposób, to całkiem logiczne rozwiązanie. – Ai postanowił więc pozostać tym spokojnym. – Zamiast więc tak bardzo się denerwować, powinieneś to po prostu już skończyć. Przecież i tak tego nie zmienisz.
Zapanowała krótka cisza.
- Chyba sobie żartujesz… - wyszeptał ledwie słyszalnie Artur. Sięgnął jednak pod ubranie i wyciągnął krótki nóż. – Ale masz rację.
Rytuał [opowiadanie fantasy]
2Przeczytałam pierwszą cząstkę - pogubiłam się w podmiotach:
W ogóle - warsztatowo jest przed Tobą kupa roboty.
chłopiec był na dole! (bo potem się wspina) czyli pochylać się musiał, by na niego spojrzeć. (a nie patrzeć w jego stronę)
to daje się odszyfrować, ale pozostaje pamięć trudu czytelniczego
Ujrzał rówieśnika (równolatka), który...

Zapamiętałam:
przyjeżdżał z ojcem (mnie nie trzeba dwa razy...
)
a patrzaj: dziecko się wpina, ale ten do niego wali zdanie, że dziwne itp. Jak ma bidak opowiedzieć? w trakcie wspinaczki?
Początek mnie nie zaczarował, wprost przeciwnie -zniechęcił!
drewniane, puste dialogi, brak furtki do świata w opisie czy dobrym, dynamicznym zdarzeniu.
O to musisz się postarać - o te furtki
W ogóle - warsztatowo jest przed Tobą kupa roboty.
w stronę głosu, prawda?
chłopiec był na dole! (bo potem się wspina) czyli pochylać się musiał, by na niego spojrzeć. (a nie patrzeć w jego stronę)
widzisz? wiek się wspina, i KTO siedział? - chłopiec?
to daje się odszyfrować, ale pozostaje pamięć trudu czytelniczego
Ujrzał rówieśnika (równolatka), który...
ech, ile się narrator musi nagadać że nieznajomy, ale że nie bardzo nieznajomy...Virne pisze: - Widzę cię tutaj zawsze, gdy przyjeżdżam z ojcem. Ale to trochę dziwne, by ktoś mieszkał w świątyni. -[Nat: drewno nie dialog] – Nieznajomy zakończył wspinaczkę powodzeniem i usadowił się tuż obok niego. Choć w sumie nie był do końca nieznajomym. Też go czasem widział, gdy ten przyjeżdżał wraz z ojcem do świątyni.

Zapamiętałam:
przyjeżdżał z ojcem (mnie nie trzeba dwa razy...

a patrzaj: dziecko się wpina, ale ten do niego wali zdanie, że dziwne itp. Jak ma bidak opowiedzieć? w trakcie wspinaczki?
to znaczy jak się ubierał? Szkoda nie gadasz "do wierzenia", a nie pokazujesz w opisie - tak się tworzy świat przegadany, a nie świat przedstawiony.
Początek mnie nie zaczarował, wprost przeciwnie -zniechęcił!
drewniane, puste dialogi, brak furtki do świata w opisie czy dobrym, dynamicznym zdarzeniu.
O to musisz się postarać - o te furtki

Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)
Rytuał [opowiadanie fantasy]
3Cześć.
Przeczytałem początek i koniec.
Fabularnie słabo. Emocjonalnie bardzo słabo. Niestety najwyżej dostatecznie w kwestii interpunkcji i poprawności zapisu dialogów. Najgorsze chyba we wszystkim to, że masz takie oto zdania: "Nikogo nie spotkałem nikogo z podobnie brzmiącym imieniem". Dla mnie to informacja, że nie przeprowadziłaś wystarczająco wnikliwej korekty własnego tekstu.
To nie jest to, czego oczekuje wybredny czytelnik. Naiwnością i innymi rzeczami wpasowuje się w literaturę dla młodzieży.
Jeżeli chcesz więcej konkretów, to napisz. Na razie tylko informacja na temat doznań z czytania.
Przeczytałem początek i koniec.
Fabularnie słabo. Emocjonalnie bardzo słabo. Niestety najwyżej dostatecznie w kwestii interpunkcji i poprawności zapisu dialogów. Najgorsze chyba we wszystkim to, że masz takie oto zdania: "Nikogo nie spotkałem nikogo z podobnie brzmiącym imieniem". Dla mnie to informacja, że nie przeprowadziłaś wystarczająco wnikliwej korekty własnego tekstu.
To nie jest to, czego oczekuje wybredny czytelnik. Naiwnością i innymi rzeczami wpasowuje się w literaturę dla młodzieży.
Jeżeli chcesz więcej konkretów, to napisz. Na razie tylko informacja na temat doznań z czytania.
Rytuał [opowiadanie fantasy]
4Aż parsknąłem ze śmiechuNatasza pisze: ...tak się tworzy świat przegadany, a nie świat przedstawiony.

I told my whole body to go fuck itself Patrick Coleman, Churchgoer
Rytuał [opowiadanie fantasy]
5Wygląda na to, że ten podmiot to będzie coś, nad czym będę musiała dłużej posiedzieć i czytać w kółko te zdania, by sprawdzić, czy jest dobrze. Bo w końcu pisząc to wiem, o co chodzi, więc nie widzę, że jest źle. Popracuję nad tym.
Co do opisów - to niestety zdaję sobie z tego sprawę. Chociaż troszeczkę dalej w tekst już jakieś są, to wciąż pewnie jeszcze zdecydowanie za mało. Zawsze bardziej się skupiam na tym, co się dzieje, a nie, jak wygląda. Jednak z kolejnymi tekstami idzie mi coraz lepiej, więc mam nadzieję, że następny, jaki tutaj wstawię, nie będzie tak straszny jak ten
MoRia, bardzo przepraszam za tamto zdanie, które prawdopodobnie powstało w wyniku modyfikacji. A tak się zastanawiałam, czy udało mi sie napisać bez żadnych błędów, czy po prostu jestem ślepa. Wiem, że to głupie tłumaczenie, ale niektóre rzeczy po prostu trzeba mi wytknąć, bym je zauważyła.
Jeśli masz jakieś uwagi, to chętnie je przeczytam.
Dziękuję za opinię. Postaram się zwrócić uwagę na te rzeczy podczas pisania
Co do opisów - to niestety zdaję sobie z tego sprawę. Chociaż troszeczkę dalej w tekst już jakieś są, to wciąż pewnie jeszcze zdecydowanie za mało. Zawsze bardziej się skupiam na tym, co się dzieje, a nie, jak wygląda. Jednak z kolejnymi tekstami idzie mi coraz lepiej, więc mam nadzieję, że następny, jaki tutaj wstawię, nie będzie tak straszny jak ten

MoRia, bardzo przepraszam za tamto zdanie, które prawdopodobnie powstało w wyniku modyfikacji. A tak się zastanawiałam, czy udało mi sie napisać bez żadnych błędów, czy po prostu jestem ślepa. Wiem, że to głupie tłumaczenie, ale niektóre rzeczy po prostu trzeba mi wytknąć, bym je zauważyła.
Jeśli masz jakieś uwagi, to chętnie je przeczytam.
Dziękuję za opinię. Postaram się zwrócić uwagę na te rzeczy podczas pisania

Rytuał [opowiadanie fantasy]
6Nie cukruj sobie, bywają straszniejsze;)Virne pisze:następny, jaki tutaj wstawię, nie będzie tak straszny jak ten![]()
Bardzo nie przepraszaj. Nie przystoi:)Virne pisze:bardzo przepraszam za tamto zdanie
Rytuał [opowiadanie fantasy]
7Wiele już napisano i nie lubię się powtarzać, ale faktycznie gubisz podmioty i to utrudnia czytanie.
Sam pomysł może nie jest bardzo odkrywczy, ale to nieważne. Widać, że uczysz się pisać większe całości, więc powiem, że wybrałaś ciekawy motyw: wędrówka przez kolejne kręgi wtajemniczenia, na końcu której staje się coś, czego nikt nie powinien się spodziewać. I prawie to przeprowadziłaś, jednak chyba dostaliśmy za wiele na raz. Myślę, że Artur miał szansę być bardziej tajemniczy, mniej koleżeński, mniej zwykły. On wie, co się stanie na końcu drogi i nie musi się zaprzyjaźniać z Ai. Nie ma takiej potrzeby.
Myślę, że nie do końca przemyślałaś swoich bohaterów - kim są, co robią i jak, w związku z tym, ich zaprezentować, jakie dać im atrybuty, jakie cechy.
Pisz, jeśli to Cię bawi i zajmuje, ale z rozmysłem buduj świat i bohaterów. Niech opowieść płynie, nie skacze. Powodzenia.
Za dużo "wyglądania".Virne pisze: - Wyglądasz naprawdę dziwnie, wiesz? – zagadywał dalej chłopak. Wyglądał, jakby nagle zaczął się nim bardzo interesować.
- Dlaczego dziwnie? – odpowiedział mu w końcu. Przyjrzał się dokładnie chłopcu. Dla niego to on wyglądał dziwnie. Nikt w świątyni nie ubierał się tak jak on i jego ojciec. Ich stroje były skomplikowane i miały pełnio niepotrzebnych elementów. Dla niego były czymś niepraktycznym i niewygodnym.
- Nigdy nie spotkałem dziecka, które ma takie włosy. Wyglądasz jak staruszek. – zaśmiał się. – Jak masz na imię? Ja jestem Artur.
dopiero co lub niedawno (bez "co")
Nie najzgrabniejszy ten opis bohatera. Zgrzyta niemal każde zdanie.
Rozpoczynasz w ten sposób dwa kolejne akapity. Nie pisz tak. Mnie to co zaprezentowałaś bardzo kojarzy się z kolejnymi etapami wtajemniczenia w grze. Twoja fabuła skacze, nie płynie. Nie ma w niej ciągłości wydarzeń i skutków. Przy tak krótkim tekście to bardzo irytujące.
Sam pomysł może nie jest bardzo odkrywczy, ale to nieważne. Widać, że uczysz się pisać większe całości, więc powiem, że wybrałaś ciekawy motyw: wędrówka przez kolejne kręgi wtajemniczenia, na końcu której staje się coś, czego nikt nie powinien się spodziewać. I prawie to przeprowadziłaś, jednak chyba dostaliśmy za wiele na raz. Myślę, że Artur miał szansę być bardziej tajemniczy, mniej koleżeński, mniej zwykły. On wie, co się stanie na końcu drogi i nie musi się zaprzyjaźniać z Ai. Nie ma takiej potrzeby.
Myślę, że nie do końca przemyślałaś swoich bohaterów - kim są, co robią i jak, w związku z tym, ich zaprezentować, jakie dać im atrybuty, jakie cechy.
Pisz, jeśli to Cię bawi i zajmuje, ale z rozmysłem buduj świat i bohaterów. Niech opowieść płynie, nie skacze. Powodzenia.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf