O, temat dla mnie
Kiedyś napisałem opowiadanie, potem uznałem, że historia głównego bohatera nie jest skończona, więc napisałem kolejne. I jeszcze jedno. Wtedy się okazało, że to już 180kznaków, a ja nie mam ochoty się zatrzymywać. Wzruszyłem ramionami i jak Forest Gump pobiegłem dalej: wyszło 600k znaków podzielonych na siedem opowiadań podobnej długości, połączonych wątkiem główny.
Jakiś czas później napisałem kolejne opowiadanie, które też mi się spodobało, więc powtórzyłem poprzedni maraton: wyszło podobnie, czyli prawie 600k podzielonych na 7 tekstów. Teraz jednak pisałem bardziej świadomie: więcej połączeń między opowiadaniami, bohaterami i dość mocno zaznaczony wątek główny.
Ale już wystarczy, trzeci raz tak nie zrobię, bo teraz widzę wyraźnie szwy, które łączą poszczególne teksty. Niektóre opowiadania są lepsze, inne gorsze, jest też jedno, które zostało poświęcone, żeby pozostałe spiąć w sensowną całość. Podobnie z bohaterami: kilka ciekawych postaci tylko przemyka w pojedynczych opowiadaniach i potem już nie wraca. Dlatego potrafię sobie wyobrazić, że czytacza, a więc i wydawcę, taki podział zniechęca. Jest też męczący dla autora: uznałem, że w ramach kompozycji opowiadania powinny mieć podobną długość, więc przynajmniej dwa są jak wypchane zwierzaki: zapchane literacką trociną. Ale warto było to napisać, żeby się przekonać na własnej skórze, dlaczego pojawiają się opinie czytelników, że "autor lał wodę i dopychał kolanem opowiadania do pełnego zbiorku"
Na razie nie planuję wracać do takiego pisania, chyba że znowu mnie się zapali pod czaszką, że warto jakieś opko kontynuować
