Witajcie.
Takie coś mi się machnęło wczoraj. Według licznika, nieco ponad 3.000 znaków. W zasadzie mogę to potraktować jak wstęp do czegoś (znając mnie to raczej krótszej formy) lub ewentualnie okaże się, że to tylko wprawka. W każdym razie - fajnie będzie poznać waszą opinię na ten temat, czy opis wzbudza zainteresowanie, czy warto to rozwinąć, czy zaintrygowało was o co chodzi?
Ponure miasto ogarniał krwawy świt.
Rozlane niczym wielka tafla jeziora, zabarwione na czerwono obłoki, nie przysłaniały promieni wschodzącego słońca. Pieniące się jak fale przypływu, zmierzały z niewiadomego miejsca ku niewiadomemu celowi. Niebo, gdzieś powyżej nich błękitne kolorem nieskazitelnego szafiru, chowało się w blasku różu i karmazynu. Majestatyczny blask życiodajnego światła sączył się spomiędzy chmur. Dostojnie, przypominając świetliste, rycerskie kopie, promienie przebijały się w kierunku zasnutej kurzem, pyłem, spalinami i dymami pobliskich kominów szarej siatce ulic i bloków. Parszywy świat, w którym przyszło żyć milionom istnień, z wolna zalewała kolorowa fala światła. Iglice wieżowców tliły się w świetle poranka na podobieństwo świec umieszczonych w olbrzymich kandelabrach. Ze swoistą emfazą, wręcz egzaltacją, kolejne promyki penetrowały tchnącą smogiem miejską przestrzeń, przeglądając się w lustrach ogromnych okien, odbijając od szyb zaparkowanych samochodów, by zniknąć w końcu nie wiadomo gdzie – po prostu w przestrzeni, czy za zasnutym mgłą horyzontem, czy zwyczajnie nadając blasku martwym kolorom budzącego się życia.
Ponure miasto bardzo leniwie budziło się z nocnego snu. Kolejne auta przemierzały ulice jakby spowolnione, jakby niespiesznie, jakby nie miały dzisiaj nic szczególnego do roboty. Jakby ich jedynym celem było przebyć ten uciążliwie długi dystans pomiędzy początkiem i końcem drogi narzuconej im przez człowieka. Zresztą uczciwie należałoby przyznać – nieliczni jeszcze o tej porze piesi sprawiali wrażenie jakby im również niespecjalnie zależało na pokonaniu tych nudnych i monotonnych setek metrów, które codziennie muszą przejść. Niewielu z nich podnosiło wzrok na tyle długo by przyjrzeć się uważnie budynkowi górującemu nad całą miejską zabudową. Niewielu wręcz miało ochotę się mu zbyt długo przyglądać. Sformowany w kształt sześciokąta, wznoszący się kilkanaście metrów ponad całe miasto, niczym milczący strażnik, budził uzasadniony lęk, wymuszał pełne szacunku milczenie, powstrzymywał od komentarzy i nie dawał o sobie zapomnieć. Widzieli go nawet w snach.
W najgorszych koszmarach.
Każdemu, kto po raz pierwszy przybywał do miasta, upiorny gmach odsłaniał swoje nieludzkie oblicze już na wiele kilometrów przed granicami. Powoli wyłaniał się zza wzniesienia i sprawiał wrażenie jakby obserwował przybysza. Patrzył na niego, jakby chciał powiedzieć: „Z czymkolwiek przybywasz i po cokolwiek tu jedziesz, ja tu rządzę, ja tu pilnuję i ode mnie zależy, czy wyjedziesz stąd żywy.” Później, już w samym mieście, budowla wyłaniała się spomiędzy poszczególnych drapaczy chmur, kamienic i galerii handlowych, nieustannie przypominając o swoim istnieniu. Tak, aby nikt nie miał wątpliwości, że słowa wypowiedziane przy wjeździe do miasta, cały czas obowiązują.
Istotnie – patrząc na ten budzący grozę budynek, można było odnieść wrażenie, że jest on jednocześnie szczytem ludzkiej architektury, pomnikiem techniki i myśli budowlanej, hołdem dla całego rozwoju technologicznego, a zarazem z samego założenia ma przytłaczać każdego, kto ma odwagę mu się przyglądać, dławić każdą myśl, aż jedyne co pozostanie, to paść na kolana i wielbić postęp, który się dokonał przez ostatnie dwadzieścia lat.
Jajko, czyli coś się z tego wykluwa - wstęp do opowiadania/dłuższej formy
2No nieźle, nieźle.
Słońce wstaje nad miastem - jakieś tam 30 znaków, a ty z tego zrobiłeś 3000. Ledwo dobrnąłem do końca. Wybacz, ale zupełnie to nie w moim guście.
ka się obraca, żeby przybywający ze wszystkich stron widzieli, jaka upiorna.
I ma taki wielki megafon, i co godzinę, zamiast hejnału zapuszcza mrocznym: BUAHAHAHA!!!
No i nie ma to jak epickie zakończenie: zdanie na 430 znaków. Zresztą wcześniejsze podobne.
Dobra rada: spal ten tekst.
Słońce wstaje nad miastem - jakieś tam 30 znaków, a ty z tego zrobiłeś 3000. Ledwo dobrnąłem do końca. Wybacz, ale zupełnie to nie w moim guście.
Kolorowa bo? Bo w tym świecie słońce jest kolorowe? Układ disko-polo Słoneczny?
Jakby to ująć... Jakby twórca nie wiedział, co do końca chce napisać i czy w ogóle warto.Vesh pisze: Kolejne auta przemierzały ulice jakby spowolnione, jakby niespiesznie, jakby nie miały dzisiaj nic szczególnego do roboty. jakby ich jedynym celem było przebyć ten uciążliwie długi dystans pomiędzy początkiem i końcem drogi narzuconej im przez człowieka. Zresztą uczciwie należałoby przyznać – nieliczni jeszcze o tej porze piesi sprawiali wrażenie jakby im również niespecjalnie zależało na pokonaniu tych nudnych i monotonnych setek metrów, które codziennie muszą przejść.
To on jest jakimiś szkieletami dinozaurów, czy smoków obłożony, że już z kilometrów widać, że upiorny? A może to gmach przedstawiający wielkiego, straszliwego klauna o upiornej masce. I ta masVesh pisze:Budynek góruje nad wieżowcami kilkanaście metrów (11? 13?) i każdy przybywający już z kilometrów to zauważa. I co to znaczy, że budynek powstrzymuje ludzi od komentarza?Vesh pisze: Niewielu z nich podnosiło wzrok na tyle długo by przyjrzeć się uważnie budynkowi górującemu nad całą miejską zabudową. Niewielu wręcz miało ochotę się mu zbyt długo przyglądać. Sformowany w kształt sześciokąta, wznoszący się kilkanaście metrów ponad całe miasto, niczym milczący strażnik, budził uzasadniony lęk, wymuszał pełne szacunku milczenie, powstrzymywał od komentarzy i nie dawał o sobie zapomnieć.
Każdemu, kto po raz pierwszy przybywał do miasta, upiorny gmach odsłaniał swoje nieludzkie oblicze już na wiele kilometrów przed granicami.
ka się obraca, żeby przybywający ze wszystkich stron widzieli, jaka upiorna.
I ma taki wielki megafon, i co godzinę, zamiast hejnału zapuszcza mrocznym: BUAHAHAHA!!!
Ta, szczyt architektury bo góruje 10 metrów nad sąsiednimi, pomnik techniki i myśli budowlanej bo?Vesh pisze: Istotnie – patrząc na ten budzący grozę budynek, można było odnieść wrażenie, że jest on jednocześnie szczytem ludzkiej architektury, pomnikiem techniki i myśli budowlanej, hołdem dla całego rozwoju technologicznego, a zarazem z samego założenia ma przytłaczać każdego, kto ma odwagę mu się przyglądać, dławić każdą myśl, aż jedyne co pozostanie, to paść na kolana i wielbić postęp, który się dokonał przez ostatnie dwadzieścia lat.
No i nie ma to jak epickie zakończenie: zdanie na 430 znaków. Zresztą wcześniejsze podobne.
Dobra rada: spal ten tekst.
Uśmiechając się do deszczu mniej się moknie
Jajko, czyli coś się z tego wykluwa - wstęp do opowiadania/dłuższej formy
3Mam zawroty głowy, jak na karuzeli.Vesh pisze: Rozlane niczym wielka tafla jeziora, zabarwione na czerwono obłoki, nie przysłaniały promieni wschodzącego słońca. Pieniące się jak fale przypływu, zmierzały z niewiadomego miejsca ku niewiadomemu celowi. Niebo, gdzieś powyżej nich błękitne kolorem nieskazitelnego szafiru, chowało się w blasku różu i karmazynu. Majestatyczny blask życiodajnego światła sączył się spomiędzy chmur. Dostojnie, przypominając świetliste, rycerskie kopie, promienie przebijały się w kierunku zasnutej kurzem, pyłem, spalinami i dymami pobliskich kominów szarej siatce ulic i bloków. Parszywy świat, w którym przyszło żyć milionom istnień, z wolna zalewała kolorowa fala światła. Iglice wieżowców tliły się w świetle poranka na podobieństwo świec umieszczonych w olbrzymich kandelabrach. Ze swoistą emfazą, wręcz egzaltacją, kolejne promyki penetrowały tchnącą smogiem miejską przestrzeń, przeglądając się w lustrach ogromnych okien, odbijając od szyb zaparkowanych samochodów, by zniknąć w końcu nie wiadomo gdzie – po prostu w przestrzeni, czy za zasnutym mgłą horyzontem, czy zwyczajnie nadając blasku martwym kolorom budzącego się życia.
1. wywal p-opis i pokaż mi ten świat wolniej i bez ekstazy godnej objawień
2. uważaj na kopie i kandelabry (patrz: karuzel

3. mówiący budynek wywal, padanie na kolana też
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)
Jajko, czyli coś się z tego wykluwa - wstęp do opowiadania/dłuższej formy
4Zanim użyje jako podpałki do kominka, może na kilka dni do szuflady, żeby ostygł;)Namrasit pisze: Dobra rada: spal ten tekst.
Ten szort nie leżakował.
Jajko, czyli coś się z tego wykluwa - wstęp do opowiadania/dłuższej formy
5Ha, gdyby wyrzucić nagminne jakby; poprawić opis- z jednej strony radosnego różowego (różowego! nie czerwonego) poranka, który bez najmniejszego przejście staje się smogiem miasta; i do tego ujarzmić zdania obrazujące wieżowce = to przejdziemy do widoku koszmarnego gmachu.
I nie palić! Pomysł dobry tylko trzeba dopracować
tzn. niech swoje odleży i wtedy sam autor dostrzeże nieprawidłowości.
I nie palić! Pomysł dobry tylko trzeba dopracować

Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz
Jajko, czyli coś się z tego wykluwa - wstęp do opowiadania/dłuższej formy
6E tam, zima, lepiej do pieca wrzucić, póki ciepły, a kto wie, może z popiołu powstanie jaki feniks.
Uśmiechając się do deszczu mniej się moknie
Jajko, czyli coś się z tego wykluwa - wstęp do opowiadania/dłuższej formy
7Vesh,
Musisz się zdecydować, co chcesz pisać: poezję, czy prozę. Masz kilka fajnych porównań, i jeżeli by było takie jedno w tekście, dałoby sie znieść, ale jest ich za wiele. Oczywiście, wszystko rzecz gustu - są ludzie, którzy lubują się w barokowych, rozbudowanych porównaniach, ciągnących się zdaniach i tak dalej. Mam jednak wrażenie, że na tym forum zbyt wiele takich osób nie znajdziesz.
Niemniej jednak nawet prozę tzw "artystyczną" (ja wolę określenie "artystowską") trzeba umieć budować.
Za bardzo lubujesz się własną prozą. Piszesz tak, jakbyś co chwile mruczał do siebie "o, to jest dobre. Jeszcze tutaj mam czasownik bez określenia. Co by tutaj.. o, wiem. Dostojnie. To ładne słowo". W efekcie powstaje miszmasz. To tak, jakby ktoś nauczył się nut i zaraz zaczął komponować symfonię; dowiedział się o kilku muzycznych terminach i zaraz postanowił je wszystkie wypróbować.
Podsumowując: za dużo. Jeżeli chcesz zostać nowym Schulzem, Marquezem, Cortazarem - OK, idź w tym kierunku, ale wydaje mi się, że na tym forum nie znajdziesz zrozumienia (wątpię także, byś odniósł sukces wydawniczy). Nawet jeżeli chcesz iść w tym kierunku, to na razie masz zbyt chaotyczne zdania, zbyt.. trudno mi znaleźć słowa, które by oddawały moje odczucia, a zarazem by ciebie nie uraziły, więc trudno: zbyt nadęte, egzaltowane.
Zarazem trafiły ci się dwa porównania, które są dość ciekawe, nietrywialne i ewokują ciekawe obrazy. Proponuję ci ćwiczenie: napisz to samo, ale narzuć sobie limit dwóch akapitów, powiedzmy 1000 znaków (na początek, potem można skracać dalej). Tnij, tnij, tnij i nie zważaj na ból.
Musisz się zdecydować, co chcesz pisać: poezję, czy prozę. Masz kilka fajnych porównań, i jeżeli by było takie jedno w tekście, dałoby sie znieść, ale jest ich za wiele. Oczywiście, wszystko rzecz gustu - są ludzie, którzy lubują się w barokowych, rozbudowanych porównaniach, ciągnących się zdaniach i tak dalej. Mam jednak wrażenie, że na tym forum zbyt wiele takich osób nie znajdziesz.
Niemniej jednak nawet prozę tzw "artystyczną" (ja wolę określenie "artystowską") trzeba umieć budować.
Czy świt może ogarniać cokolwiek? Światło może zalewać miasto; świt może wstawać, zaczynać się; google daje mi raptem 6 wyników na "świt ogarniał" i osiem dodatkowych na "świt ogarnął". Jednym słowem jest to połączenie niespotykane i moim zdaniem nie do końca trafione. "Ogarniać" znaczy "rozprzestrzeniać się, zajmować większą przestrzeń, rozszerzać się", więc od biedy by pasowało. Masz jednak w jednym zdaniu trzy określenia "ponure miasto", "świt ogarniał miasto", "krwawy świt" plus szyk przestawny zdania - niby nic złego, ale brzmi bardziej jak pierwszy wers wiersza lub piosenki, niż prozy.
Znowu - przestawny szyk zdania i dwie informacje: obłoki są rozlane jak wielka tafla jeziora (takie porównanie nie do każdego trafia), co wywołuje wrażenie, że obłoki są płaskie i gładkie, że zasłaniają całe niebo;; i te obłoki nie przysłaniają słońca, chociaż zasłaniają całe niebo.
Błękitnego nieba (i to nieskazitelnie błękitne) nie widać. Widać różowe i czerwone obłoki. Informacja więc, że niebo jest błękitne nic nie wnosi: to tak, jakby pisać "mężczyźni zwykle są wysocy, ale Ziutek był niski", albo "dziecko miało czystą twarz pod warstwą brudu". Dalej masz "życiodajne światło", znowu nic nie wnoszącego do tekstu światło.
Porównanie bardzo fajne i MBSZ pierwsze trafione, ale zabite przestawnym szykiem zdania. Najpierw masz "dostojnie", potem nagle wtrącone zdanie podrzędne, i po sześciu słowach dopiero dowiaduję się że to "dostojnie" dotyczy "przebijały się".
Za bardzo lubujesz się własną prozą. Piszesz tak, jakbyś co chwile mruczał do siebie "o, to jest dobre. Jeszcze tutaj mam czasownik bez określenia. Co by tutaj.. o, wiem. Dostojnie. To ładne słowo". W efekcie powstaje miszmasz. To tak, jakby ktoś nauczył się nut i zaraz zaczął komponować symfonię; dowiedział się o kilku muzycznych terminach i zaraz postanowił je wszystkie wypróbować.
Niektórzy mogą się o to kłócić, ale mi się nawet podoba to porównanie. Znad wieżowców unosi się mgła, zabarwiona na czerwono przez światło. Ale po co te "olbrzymie kandelabry"?
Nie. Nie. Okropne zdanie. Za długie. "emfaza" jak dla mnie kojarzy się z emocjami. Promienie penetrujące coś z egzaltacją nie wywołuje u mnie żadnego skojarzenia, żadnego wrażenia. Cała część poczynając od "by zniknąć w końcu nie wiadomo gdzie" robi wrażenie pisania dla samego pisania. Ot, piszę sobie, bo lubię, nie wiadomo po co. Całe zdanie mogłoby figurować w poradniku "jak pisać, by wyglądać na grafomana". Musisz się oduczyć takiego budowania zdań.Vesh pisze: Ze swoistą emfazą, wręcz egzaltacją, kolejne promyki penetrowały tchnącą smogiem miejską przestrzeń, przeglądając się w lustrach ogromnych okien, odbijając od szyb zaparkowanych samochodów, by zniknąć w końcu nie wiadomo gdzie – po prostu w przestrzeni, czy za zasnutym mgłą horyzontem, czy zwyczajnie nadając blasku martwym kolorom budzącego się życia.
Wyłaniać się przywołuje ruch. Idę i widzę, jak coś się wyłania zza wzgórza. Siedzę, a tu zza wzgórza wyłania się startujący statek kosmiczny. Może inny by się o to kłócili, mi to nie pasuje.
Podsumowując: za dużo. Jeżeli chcesz zostać nowym Schulzem, Marquezem, Cortazarem - OK, idź w tym kierunku, ale wydaje mi się, że na tym forum nie znajdziesz zrozumienia (wątpię także, byś odniósł sukces wydawniczy). Nawet jeżeli chcesz iść w tym kierunku, to na razie masz zbyt chaotyczne zdania, zbyt.. trudno mi znaleźć słowa, które by oddawały moje odczucia, a zarazem by ciebie nie uraziły, więc trudno: zbyt nadęte, egzaltowane.
Zarazem trafiły ci się dwa porównania, które są dość ciekawe, nietrywialne i ewokują ciekawe obrazy. Proponuję ci ćwiczenie: napisz to samo, ale narzuć sobie limit dwóch akapitów, powiedzmy 1000 znaków (na początek, potem można skracać dalej). Tnij, tnij, tnij i nie zważaj na ból.
Jajko, czyli coś się z tego wykluwa - wstęp do opowiadania/dłuższej formy
8Zbyt poetycko, zbyt przesadnie. Zdania za długie, pogmatwane, nie dają jasnego obrazu. Czytało się bardzo ciężko, po tym tekście jestem mocno zmęczona, bo to jedna długa zbita cegła bez dialogów.
Ile masz lat? Pytam, bo też kiedyś przesadzałam z opisami.
Ile masz lat? Pytam, bo też kiedyś przesadzałam z opisami.
Kto czyta książki - żyje podwójnie. Umberto Eco
Jajko, czyli coś się z tego wykluwa - wstęp do opowiadania/dłuższej formy
9Mogę więc powiedzieć, że jestem z siebie dumny (tak całkowicie bez jakiejkolwiek samokrytyki). Pozwoliłem wątkowi i tekstowi trochę poleżeć, przeczytałem opinie, nad tekstem jeszcze nie usiadłem, ale jak ktoś słusznie zauważył - tekst jeszcze nie leżakował. Zasięgnąłem też opinii tu i ówdzie.
Przede wszystkim chyba powoli zaczynam łapać różnicę kiedy poszczególne elementy tekstu są "odpowiednie" a kiedy "przesadzone". Piszę chyba, bo na razie tylko tak mi się wydaje.
Po drugie, chciałbym bronić kilku rzeczy zawartych w tekście, które zrobiłem z premedytacją, ale nie obroniły się same, więc uznaję, że nie był to najlepszy pomysł. Głównie mam tu na myśli te powtarzane "jakby", które uznałem, że będą ciekawym zabiegiem.
Po trzecie - faktycznie, dając to tutaj, praktycznie sam do tego nie spojrzałem. Przyznaję bez bicia - mam problem z samokrytycznym podejściem do tekstu i dlatego zanim zacząłem coś ciąć uznałem, że będzie lepiej, jak ktoś mi zwróci uwagę co w pierwszej kolejności uciąć.
Dlaczego w ogóle przesadzam (przesadziłem) z opisami? Z dwóch powodów - za dużo się ostatnio naczytałem Lovecrafta i jestem dalej pod wrażeniem tego jak rozbudowane a zarazem przepiękne są jego opisy. To, że uczniowi daleko do Mistrza, było dla mnie pewne, ale chciałem spróbować. Poza tym - od czasu do czasu zdarza mi się ogólnie jakąś grafomanię popełnić (którą się nie próbuję nawet chwalić) i zawsze pierwszą rzeczą, na którą zwracam uwagę jest to, że moje opisy są bardzo ubogie. Zbyt ubogie. Napisałem, sądząc po opiniach - przegiąłem w drugą stronę, ale właśnie dlatego w ogóle dodałem ten tekst - teraz widzę, że choć prawdopodobnie poszedłem w dobrym kierunku, to zrobiłem o kilka kroków za dużo
W każdym razie za opinie dziękuję, postaram się to poprawić - zarówno błędy stylistyczne jak i merytoryczne (faktycznie, budynek, który ma górować nad miastem a ma kilkanaście metrów to spore nadużycie) - i polecę z tematem dalej. Albo wyjdzie z tego coś naprawdę dobrego, albo będę miał przynajmniej ciekawą wprawkę. I kolejny tekst zbliżający mnie do osiągnięcia tych kilku tysięcy tekstów, które powinno się spalić, zanim powstanie coś dobrego
Przede wszystkim chyba powoli zaczynam łapać różnicę kiedy poszczególne elementy tekstu są "odpowiednie" a kiedy "przesadzone". Piszę chyba, bo na razie tylko tak mi się wydaje.
Po drugie, chciałbym bronić kilku rzeczy zawartych w tekście, które zrobiłem z premedytacją, ale nie obroniły się same, więc uznaję, że nie był to najlepszy pomysł. Głównie mam tu na myśli te powtarzane "jakby", które uznałem, że będą ciekawym zabiegiem.
Po trzecie - faktycznie, dając to tutaj, praktycznie sam do tego nie spojrzałem. Przyznaję bez bicia - mam problem z samokrytycznym podejściem do tekstu i dlatego zanim zacząłem coś ciąć uznałem, że będzie lepiej, jak ktoś mi zwróci uwagę co w pierwszej kolejności uciąć.
Dlaczego w ogóle przesadzam (przesadziłem) z opisami? Z dwóch powodów - za dużo się ostatnio naczytałem Lovecrafta i jestem dalej pod wrażeniem tego jak rozbudowane a zarazem przepiękne są jego opisy. To, że uczniowi daleko do Mistrza, było dla mnie pewne, ale chciałem spróbować. Poza tym - od czasu do czasu zdarza mi się ogólnie jakąś grafomanię popełnić (którą się nie próbuję nawet chwalić) i zawsze pierwszą rzeczą, na którą zwracam uwagę jest to, że moje opisy są bardzo ubogie. Zbyt ubogie. Napisałem, sądząc po opiniach - przegiąłem w drugą stronę, ale właśnie dlatego w ogóle dodałem ten tekst - teraz widzę, że choć prawdopodobnie poszedłem w dobrym kierunku, to zrobiłem o kilka kroków za dużo

W każdym razie za opinie dziękuję, postaram się to poprawić - zarówno błędy stylistyczne jak i merytoryczne (faktycznie, budynek, który ma górować nad miastem a ma kilkanaście metrów to spore nadużycie) - i polecę z tematem dalej. Albo wyjdzie z tego coś naprawdę dobrego, albo będę miał przynajmniej ciekawą wprawkę. I kolejny tekst zbliżający mnie do osiągnięcia tych kilku tysięcy tekstów, które powinno się spalić, zanim powstanie coś dobrego
