J.R.R. Tolkien - mistrzem dla potomnych?

1
Gdyby ktoś pytał - potomnych literatów, czerpiących wenę i warsztat z życiowego dorobku jak i pośmiertnej spuścizny Johna Ronalda Reuela Tolkiena.

(Na karku czuł dreszczyk emocji wzbudzony pisaniem pierwszego tematu na tak zacnym forum - zaprawdę mowa tu przecież o Weryfikatorium) :)

Kim - Tolkien - był możemy dowiedzieć się z różnego rodzaju publikacji elektronicznych czy papierowych, a także z opowiadań Christophera, który niejednokrotnie zdradzał tajemnice pracy z Ojcem. Wszelką wiedzę o życiorysie mistrza dostarcza Jego biografia, a charakter jaki skrywał przemawia do nas słowami, które spisał. Zdania krytyków i recenzentów, późniejszych pisarzy i wydawców zdają się być rzeczowe i profesjonalnie sformułowane, lecz czy w pełni oddają głębię świata w jakim pisarz żył? Traktują przecież o kunszcie i mistrzostwie z jakim John operował piórem, są dowodem na wielkie osiągnięcie literackie ówczesnego wieku i rzucają nowe światło na rynek wydawniczy. Jednak, odkładając nudną marketingową gadaninę w kąt, przyjrzyjmy się warsztatowi, przekazie, a przede wszystkim oddaniu włożonemu w stworzenie Tego wyimaginowanego świata.

Mitologia? Chyba z pełną świadomością można tak nazwać kosmogonię wymyśloną przez Tolkiena. Zauważmy, nie jest to przecież opowiadanie mające początek i koniec, z fabułą prowadzącą do tego drugiego, lecz nie pozwalającą na wyrwanie się z okowów ostatniego akapitu i poszybowanie w przestworza dalszej historii. Jest to świat. Całkowicie odrębny, samowystarczalny świat fikcji, który autor tworzył przez większą część swojego życia. Zdarzenia późne mają swój początek w zamierzchłej przeszłości, biorą z niej "odległe" tło akcji, natomiast sama przeszłość czerpie chwałę z doniosłości późniejszych zdarzeń. Wszystko ułożone jest w sposób przemyślany, nie ma mowy o błędzie czy potknięciu. Jesteśmy świadkami narodzin świata, pierwszych wojen o władzę nad nim, a także pojawienia się istnień różnych od Bogów - śmiertelnych. Czy nie przypomina to mitologii? Mitologii tak skrupulatnie dopracowanej, że ktoś mógłby zapytać "Gdzież ta kultura żyje". To właśnie zapewnia nam Twórca - poczucie realizmu. Czy komuś zdarzyło się słuchać audiobooka np. Władcy Pierścieni, do poduszki? Jeśli tak niech potwierdzi moje słowa. Czy ktoś siedząc przed swym domem i czytając którąś z powieści Tolkiena miał poczucie, że gdyby dano mu fajkę poczułby się jak w Rivendell? Każdy dialog, każda wypowiedź danego bohatera ukazuje nam Jego charakter, który w każdym przypadku jest różny od charakterów innych bohaterów. Różnice zdań, spory między antagonistami i protagonistami, poglądy danego bohatera, to wszystko jest niemalże namacalne. Przychodzi mi teraz na myśl konfrontacja Gandalfa z Denethorem, Boromira z Aragornem, Feanora ze swą rodziną, już nie wspominając o Yavannie i Aule, których spokojny spór o współistnienie drzew z krasnoludami był komiczny, smutny i nader wyrazisty w ich wzajemnej miłości.

Czytając "Listy" Tolkiena natknąłem się również na list, który wysłał do swojego dobrego przyjaciela tj., Lewis. Tolkien z niezbyt wielkim entuzjazmem podchodzi do twórczości przyjaciela, ponieważ przeciwny jest kreowaniu świata równorzędnego do świata rzeczywistego. Jak widzimy w Opowieściach, do Narnii można było się dostać jedynie przez szafę lub za pośrednictwem zaproszenia. Jak Wy, drodzy forumowicze, podchodzicie do tego zagadnienia? Czy swoje opowieści snujecie w wyimaginowanym świecie, czy pozostajecie przy ciężkim, lecz ukochanym - prawdziwym świecie.

Gdzieś czytałem również artykuł traktujący o przyznaniu Tolkienowi literackiej nagrody Nobla. Czy według Was, zasłużył on swoją pracą na tak zacną nagrodę? Czy może na kubeł fajkowego ziela i skromny pagórek w Shiree.

Dodam również małą ciekawostkę dla tych, którzy lubią robić mapy. Widziałem zdjęcie, na którym Tolkien siedzi w swoim gabinecie. Przed sobą ma niewielkie biurko, maszynę do pisania i stertę papieru. Biurko ustawione jest na środku gabinetu i stanowi jego całkowite wyposażenie. Niby nic dziwnego, gdyby nie ściany. Są one pokryte papierową tapetą, na której wyrysowano wszelkie rodowody, całą fabułę świata od powstania, aż po odpłynięcie Froda z Szarej Przystani, a na suficie widnieje mapa tyle, że bardziej szczegółowa niźli te zamieszczone w przekładach Polskich.

Ps. Tak należy podchodzić do sprawy :)

Czym dla Was jest twórczość J.R.R. Tolkiena? Przejawem mistrzostwa? Sposobem oderwania się od otaczającej rzeczywistości? Potężną kopalnią wiedzy o kunszcie literackim? Zwykłą opowiastką na dobranoc? Czy może na wskroś, nudnym przekładańcem w deszczowe dni, pełnym uciążliwych opisów i mnogości nazw własnych.

Zapraszam do dyskusji.
"Jest piękna, urocza! Czasem jak ogromne drzewo w kwiatach, czasem jak biały narcyz, drobny i smukły. Twarda jak diament, łagodna jak światło księżyca. Ciepła jak promień słońca, zimna jak gwiazda. Dumna i daleka jak szczyt w śniegach, wesoła jak wiejska dziewczyna, która wiosną wplata stokrotki w warkocze."

"My decydujemy tylko o tym jak wykorzystać czas, który nam dano."

J.R.R. Tolkien - mistrzem dla potomnych?

2
Proza Tolkiena jest przede wszystkim dla mnie wspomnieniem dzieciństwa, to właśnie czytając jego trylogię, Hobbita i Silmarillion zacząłem przygodę z literaturą fantastyczną. Czy zasłużył na Nobla? Pewnie tak jak Lem, tylko ten drugi ma o wiele bogatszy dorobek. Ja cenię Tolkiena za język elfów - Quenyę i Sindarin. Za tę szczegółowość opisywanego świata, rodowody, mitologię, bóstwa. Za to, że przedstawia uniwersalne prawdy. Za to, że dzięki pani Skibniewskiej mamy w języku polskim już na zawsze "krasnoluda".

PS Mam i grałem w Wojnę o Pierścień firmy Encore - świetna gra. Grałem w karciankę. Prowadziłem RPG Middle Earth. Lubię gry komputerowe ze świata Śródziemia. Czyli całe życie z Tolkieniem w większym bądź mniejszym stopniu.

PS 2 Też uwielbiam pieczarki jak Hobbici. No piszę też powieść fantasy. ;)

J.R.R. Tolkien - mistrzem dla potomnych?

3
Tolkien jest klasykiem, ale mocno zmurszałym :) tj. nadal zachwyca jego światotwórstwo, ale już nie sposób snucia opowieści :) przy czym mówię o beletrystyce, bo jednak czym innym są glosy do literatury, a czym innym sama literatura piękna :)
Czas, kiedy go naśladowano - minął. Dziś fantasy poszła inną drogą, a JRRT jest klasykiem, którego młodsi najczęściej odrzucają.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

J.R.R. Tolkien - mistrzem dla potomnych?

5
Szerokość świata. To naprawdę warto poznać. Jeden z nielicznych pisarzy, który tworząc świat na potrzeby literatury, wymyślił mu tak wiele i tak dobrze, że w zasadzie niczym się to nie różni - zachowując różnice - od prawdziwych światów, które znamy z przeszłości, z prawdziwych dziejów. Co wiesz o Akadyjczykach? Rozumiesz, co chcę powiedzieć? To warto, na pewno.
Literatura - miły "Hobbit" dla dzieci, dziś już średnio czytalny "Władca", sporo paraliterackich, eseistycznych albo mających charakter mitów czy przypowieści form.
Warto znać, jeśli się pisze fantasy, ale jeśli jesteś tylko czytelnikiem - niekoniecznie :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

J.R.R. Tolkien - mistrzem dla potomnych?

6
Ale ja nie mówię o "znaniu" tylko zastanawiam się, co straciłam w nie-zachwycie Tolkienem!

Literatura fantastyczna gości w historii kultury od zarania, opozycja realizm i fantazja to podstawowy podział światów przedstawionych z uwagi na źródło wyobraźni. U Tolkiena fantasy jest całkowicie po stronie fantazji. Tym nie mniej mamy wrażenie że w powieściach Tolkiena spotykamy „starych znajomych" - to efekt zakorzenienia w kulturze swoistego rozumienia, przeświadczenia o współistnieniu alternatywnych czy mistycznych światów.

Added in 3 minutes 2 seconds:
Podstawą uniwersum Tolkiena jest baśniowo mityczna fantazja.

Tolkien sięgnął po mity Celtów Germanów, Ludów Północy i wykorzystał przestrzeń mitu jako źródło archetypów z wyobraźni ludowej. Pomimo zapożyczeń baśniowo-mitycznych system wartości, dekalog jest ze świata Biblii, świata chrześcijańskiego. Widzimy, więc ze początkiem uniwersum fantasy Tolkiena jest hybryda gatunków przedpiśmiennych,- mitów, baśni, legend. Wiele więc znałam i znam :)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

J.R.R. Tolkien - mistrzem dla potomnych?

7
E, takie ujęcie mi się nie podoba. Bo wiesz, można pojechać stwierdzeniem, że po co czytać coś późniejszego niż Szekspir, skoro wszystkie komedie i tragedie są zawarte w jego dziełach, wystarczy je uważnie przestudiować :)
A niektórzy by pewnie to przesunęli w stronę Iliady i Odysei :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

J.R.R. Tolkien - mistrzem dla potomnych?

8
Może zacznijmy od tego - wychowałam się na Tolkienie, na pewno ukształtował mnie światopoglądowo w wieku licealno-wczesnostudenckim. Nie przepadam za Hobbitem, jako dziecko lubiłam go, ale z pewnym dystansem (i absolutnie sobie nie mogłam wyobrazić postaci hobbita). Fani Tolkiena dzielą się na dwie grupy: tych od Władcy Pierścieni i tych od Silmarillionu. Dla tych pierwszych WP to książka idealna, ze swoją narracją, zamkniętymi ramami - no i tym czymś, co stało się potem podwojem fantasy od "magii i miecza". Ja się zaliczam do drugiej grupy - Władca był jedną z moich ukochanych książek, ale na pewnym etapie. Z Silmarillionu się nie wyrasta nigdy.

Co ciekawe, razi mnie w WP dokładnie to, z czym Tolkien w listach przyznaje, że miał problem. Wydawca chciał początkowo kontynuacji "Hobbita", bajkowej atmosfery. Dla niektórych przejście od hobbickich kąpieli i Toma Bombadila do zupełnie innej atmosfery Wojny o Pierścień stanowi o uroku książki. Mi to zwyczajnie zgrzyta, podobnie jak powrót hobbitów i wyrzucenie Sarumana z ich norek (!). Z drugiej strony, nikt (ja też) nie wyobraża sobie WP bez Froda i Sama. Ale gdyby wydawca nie nalegał na wesoły ton "kontynuacji Hobbita", jak Tolkien przez całe lata nazywał Władcę, książka zostałaby napisana w bardziej spójny sposób. Inna opcja - może w ogóle by nie powstała.

A z Silmarillionu się nie wyrasta. Ze stylu, z głębi, z postaci, z języka - to jest literacko doskonałe w swoim nieukończonym i pourywanym przecież stanie. To są prawdziwe legendy, "mitologia dla Anglii", a raczej dla świata. I nie starzeją się - styl od początku był "niewspółczesny", zresztą, Tolkien najpierw pisał ballady w staroangielskim metrum i aliteracji, a dopiero potem streszczenia prozą.

I cóż, to dzieło jest jedyne w swoim rodzaju. Nie znam żadnego innego pisarza, który tworzyłby charaktery i świat od strony przenikającego ten świat (sztucznego) języka. Może Wy znacie? Albo który uchwyciłby tak dobrze ducha naszych ludzkich mitologii i motywów, które są w jego ujęciu jednocześnie dobrze znane i cudownie obce. Trudno mi jest ująć to, co poruszył Tolkien, ale chyba zawiera się to w trzech pojęciach - piękno, tęsknota i śmierć. On umiał grać na tych strunach, cały jego świat gra.

I nie uważam, żeby język WP czy Silmarillionu "trącił myszką". Angielski starzeje się dużo wolniej niż polski, a oryginał czyta się inaczej niż przekład. Chyba, że Romek miał na myśli ilość opisów, czy sposób prowadzenia dialogów?

I jeszcze jedna ważna kwestia - sądzę, że Ch. Tolkien skrzywdził Silmarillion. Przypadło mu bardzo trudne zadanie - uporządkować spuściznę ojca i wydać nieukończoną, istniejącą w wielu wersjach książkę. I wierzę, że w latach 70. nie mógł zdziałać więcej. Ale teraz, gdy istnieje angielska wersja "Historii Śródziemia" gdzie wszystko jest opracowane, powinien wydać Silmarillion na nowo w nieokrojonej wersji! A byłaby to dwa razy grubsza, bardziej spójna i jeszcze ciekawsza książka :) Niestety zamiast tego Tolkien Estate odcina kupony od fragmentów, jak to było z "Dziećmi Hurina" czy niedługo prawdopodobnie z "Berenem i Luthien". Dlatego powiedziałabym, że wydawcy byli jednocześnie szczęściem i nieszczęściem Tolkiena. Umożliwili wydanie Władcy Pierścieni, co było dużym ryzykiem, i chwała za to. Ale właściwie wszystkie sugestie uczynione przez Tolkiena pod wpływem wydawcy - a potem wysiłki czynione przez spadkobierców, również pod wpływem myśli "ale co się ludziom spodoba", by "uzdatnić" Silmarillion - wyszły na gorsze. Identycznie zresztą jak zmiany wprowadzone przez Peteraz Jacksona w filmie. Tolkien po prostu wiedział lepiej ;)

A teraz ciekawostka - Tolkien został zgłoszony do nagrody Nobla za życia, chociaż pewnie nie miał o tym pojęcia. Zgłosił go C.S. Lewis, z którym Tolkien już dawno nie utrzymywał zażyłych kontaktów. Chyba na obu położył się w późnych latach pewien cień, gdy ich drogi się rozeszły.

J.R.R. Tolkien - mistrzem dla potomnych?

10
Nat, ale to dyskusja bez sens: fałszywa alternatywa: lubisz lodówkę czy pomidory :)

Galla, miałem na myśli ściśle sposób pisania. W WP dosyć jednoznaczni bohaterowie, ściany wyjaśnień, bywa że wielostronicowe, dialogi patetyczne do bólu, etc. Rozumiem tradycję, ale współczesna literatura, nie tylko fantasy, poszła w stronę realizmu (czasem nadmiernego) :)

Ja lubię twórczość Tolkiena, ale wątek dotyczy kwestii, czy on wciąż jest tak samo żywy dla czytelników, jak kiedyś. No nie jest... gdyby nie "Hobbit" w szkołach, to naprawdę procent czytelników, nawet czytelników fantasy, sięgających po niego, byłby niski. Pomagają ekranizacje, ale popatrz, ile osób na forach pisze, że się odbiło od książek :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

J.R.R. Tolkien - mistrzem dla potomnych?

14
"Tym nie mniej mamy wrażenie że w powieściach Tolkiena spotykamy „starych znajomych" - to efekt zakorzenienia w kulturze swoistego rozumienia, przeświadczenia o współistnieniu alternatywnych czy mistycznych światów."
"Widzimy, więc ze początkiem uniwersum fantasy Tolkiena jest hybryda gatunków przedpiśmiennych,- mitów, baśni, legend. Wiele więc znałam i znam :)"

Toż Ci piszę, że tak szukając, po co czytać Marqueza, skoro tych "starych znajomych" znajdziesz w literaturze wcześniejszej? :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

J.R.R. Tolkien - mistrzem dla potomnych?

15
Natasza pisze: Ale ja nie mówię o "znaniu" tylko zastanawiam się, co straciłam w nie-zachwycie Tolkienem!
Hmm, ciężko to ująć. Sądzę, że straciłaś możliwość oglądania, jak pod lupą, jak rozwija się nieznany świat przesiąknięty obcym językiem. A potem zbliżenia się do tego świata aż do poziomu poszczególnych osób. I zastanowienia się, dlaczego każdy świat wciąż upada.
Ale to nie każdy lubi, rozumiem. Ale w Śródziemiu nie czuje się fałszywie "wepchniętych" motywów z legend. Głównie przez to, że główni bohaterowie - Eldarowie - byli jednak zupełnie nową jakością.
Romek Pawlak pisze: Ja lubię twórczość Tolkiena, ale wątek dotyczy kwestii, czy on wciąż jest tak samo żywy dla czytelników, jak kiedyś. No nie jest...
To tylko stwierdzenie, mogę powiedzieć, że "jest" i pozostaniemy przy swoich odczuciach :) Tolkien zawsze był niestrawny dla wielu osób, z mojego pokolenia też. W klasie może 10% uwielbiało te książki. Pokolenie wcześniej, na studiach rodziców, podobnie - parę osób. Czy kiedykolwiek Tolkien w papierze wyszedł poza to 10%? I czy to mało?
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak pisać?”

cron