(Na karku czuł dreszczyk emocji wzbudzony pisaniem pierwszego tematu na tak zacnym forum - zaprawdę mowa tu przecież o Weryfikatorium)

Kim - Tolkien - był możemy dowiedzieć się z różnego rodzaju publikacji elektronicznych czy papierowych, a także z opowiadań Christophera, który niejednokrotnie zdradzał tajemnice pracy z Ojcem. Wszelką wiedzę o życiorysie mistrza dostarcza Jego biografia, a charakter jaki skrywał przemawia do nas słowami, które spisał. Zdania krytyków i recenzentów, późniejszych pisarzy i wydawców zdają się być rzeczowe i profesjonalnie sformułowane, lecz czy w pełni oddają głębię świata w jakim pisarz żył? Traktują przecież o kunszcie i mistrzostwie z jakim John operował piórem, są dowodem na wielkie osiągnięcie literackie ówczesnego wieku i rzucają nowe światło na rynek wydawniczy. Jednak, odkładając nudną marketingową gadaninę w kąt, przyjrzyjmy się warsztatowi, przekazie, a przede wszystkim oddaniu włożonemu w stworzenie Tego wyimaginowanego świata.
Mitologia? Chyba z pełną świadomością można tak nazwać kosmogonię wymyśloną przez Tolkiena. Zauważmy, nie jest to przecież opowiadanie mające początek i koniec, z fabułą prowadzącą do tego drugiego, lecz nie pozwalającą na wyrwanie się z okowów ostatniego akapitu i poszybowanie w przestworza dalszej historii. Jest to świat. Całkowicie odrębny, samowystarczalny świat fikcji, który autor tworzył przez większą część swojego życia. Zdarzenia późne mają swój początek w zamierzchłej przeszłości, biorą z niej "odległe" tło akcji, natomiast sama przeszłość czerpie chwałę z doniosłości późniejszych zdarzeń. Wszystko ułożone jest w sposób przemyślany, nie ma mowy o błędzie czy potknięciu. Jesteśmy świadkami narodzin świata, pierwszych wojen o władzę nad nim, a także pojawienia się istnień różnych od Bogów - śmiertelnych. Czy nie przypomina to mitologii? Mitologii tak skrupulatnie dopracowanej, że ktoś mógłby zapytać "Gdzież ta kultura żyje". To właśnie zapewnia nam Twórca - poczucie realizmu. Czy komuś zdarzyło się słuchać audiobooka np. Władcy Pierścieni, do poduszki? Jeśli tak niech potwierdzi moje słowa. Czy ktoś siedząc przed swym domem i czytając którąś z powieści Tolkiena miał poczucie, że gdyby dano mu fajkę poczułby się jak w Rivendell? Każdy dialog, każda wypowiedź danego bohatera ukazuje nam Jego charakter, który w każdym przypadku jest różny od charakterów innych bohaterów. Różnice zdań, spory między antagonistami i protagonistami, poglądy danego bohatera, to wszystko jest niemalże namacalne. Przychodzi mi teraz na myśl konfrontacja Gandalfa z Denethorem, Boromira z Aragornem, Feanora ze swą rodziną, już nie wspominając o Yavannie i Aule, których spokojny spór o współistnienie drzew z krasnoludami był komiczny, smutny i nader wyrazisty w ich wzajemnej miłości.
Czytając "Listy" Tolkiena natknąłem się również na list, który wysłał do swojego dobrego przyjaciela tj., Lewis. Tolkien z niezbyt wielkim entuzjazmem podchodzi do twórczości przyjaciela, ponieważ przeciwny jest kreowaniu świata równorzędnego do świata rzeczywistego. Jak widzimy w Opowieściach, do Narnii można było się dostać jedynie przez szafę lub za pośrednictwem zaproszenia. Jak Wy, drodzy forumowicze, podchodzicie do tego zagadnienia? Czy swoje opowieści snujecie w wyimaginowanym świecie, czy pozostajecie przy ciężkim, lecz ukochanym - prawdziwym świecie.
Gdzieś czytałem również artykuł traktujący o przyznaniu Tolkienowi literackiej nagrody Nobla. Czy według Was, zasłużył on swoją pracą na tak zacną nagrodę? Czy może na kubeł fajkowego ziela i skromny pagórek w Shiree.
Dodam również małą ciekawostkę dla tych, którzy lubią robić mapy. Widziałem zdjęcie, na którym Tolkien siedzi w swoim gabinecie. Przed sobą ma niewielkie biurko, maszynę do pisania i stertę papieru. Biurko ustawione jest na środku gabinetu i stanowi jego całkowite wyposażenie. Niby nic dziwnego, gdyby nie ściany. Są one pokryte papierową tapetą, na której wyrysowano wszelkie rodowody, całą fabułę świata od powstania, aż po odpłynięcie Froda z Szarej Przystani, a na suficie widnieje mapa tyle, że bardziej szczegółowa niźli te zamieszczone w przekładach Polskich.
Ps. Tak należy podchodzić do sprawy

Czym dla Was jest twórczość J.R.R. Tolkiena? Przejawem mistrzostwa? Sposobem oderwania się od otaczającej rzeczywistości? Potężną kopalnią wiedzy o kunszcie literackim? Zwykłą opowiastką na dobranoc? Czy może na wskroś, nudnym przekładańcem w deszczowe dni, pełnym uciążliwych opisów i mnogości nazw własnych.
Zapraszam do dyskusji.