Nie bez kozery, w oddzielnym bloku można też spisywać swoje wrażenia z "powszedniego" pisania w Maratonie Pisarskim - ktoś widać uznał, że systematyczne, codzienne pisanie, przynosi wymierne korzyści - nie tylko ilościowe, ale jakościowe również.
Tu też rodzi się problem, bo ile pisarzy - tyle pewnie podejść do pisania. Pewnego dnia zdębiałem, gdy usłyszałem Kinga, który mówił, że pisze do 10-ciu tysięcy SŁÓW dziennie! Trudno się dziwić, że tyle wydaje.
Inni znowu - czekają na flow, na natchnienie muzy - ponoć Kres pisał właśnie w ten sposób, przez dłuższy okres udawał analfabetę, a później, gdy już przyszło do pisania, to nie sposób było go oderwać od klawiatury, albo maszyny do pisania,. A Myśliwski znów mówi, że najlepsze rzeczy pisze się, w stanie "pisarskiej nieświadomości". Sporo na temat różnych podejść pisarskich można poczytać też w "Alchemii słowa" Parandowskiego.
Z tym tematem wiąże się też rozgraniczenie - ilościowe i jakościowe. Jak lepiej pisać? Idąc na jakość, to znaczy ślęczeć nawet pół roku, póki nie zapiszę się dobrego zdania, czy iść na ilość, i na przykład pisać kilkanaście tysięcy znaków, a później skreślać.
Inną kwestią, choć niejako związaną, jest kwestia wypalenia- czy można przedobrzyć z pisaniem? Nie raz i nie dwa można usłyszeć, że dany pisarz odcina kupony od swojej twórczości, że rozmienia swój talent na drobne. Czy jeśli zbyt często piszemy, to z czasem piszemy gorzej?
I ostatni problem (kurde, trochę się tego uzbierało) - to kwestia przerw. Na jaką przerwę można sobie pozwolić przy pisaniu? Tydzień, miesiąc, dwa? A może podejść do tematu tak jak Kres, albo mam historię do opowiedzenia, albo jej nie mam. Kres widać uznał, że nie ma, bo stwierdził, że kończy z pisaniem, a musiała to być bardzo trudna decyzja (swoją drogą, oglądałem ostatnio wywiad z Kingiem, i ten na pytanie młodej dziennikarki, czy jest coś w prozie, czego jeszcze nie próbował, a chciałby spróbować, zapomniał języka w gębie. Serio, widać było, że miał z tym pytaniem problem).
Dobra, można się wypowiadać, ja oczywiście rozumiem, że podejście do pisania, to sprawa jak najzupełniej indywidualna, ale chciałbym zapoznać się z Waszym zdaniem, i zdaniem purpuratów oczywiście. Kto pierwszy, ten lepszy

 I tak, jestem zdania, że codzienne pisanie podnosi także jakość, bo mózg przyzwyczaja się do przebywania w "stanie pisarskim", przywołuje go na żądanie i - z biegiem czasu - pisze się coraz lepiej. Nadmierne ślęczenie nad tekstem jest nieproduktywne, bo pisanie to przede wszystkim kwestia talentu, a dopiero potem warsztatu. Ten ostatni można szlifować do siódmej nieskończoności, ale talentu się nie nadsztukuje. Stąd IMO długie cyzelowanie nie zmieni podstawowej, literackiej wartości tekstu ( ta wypływa z talentu/ natchnienia), a jedynie pomoże udoskonalić napisany kawałek warsztatowo, co jest oczywiście wskazane, ale jako wartość dodana.
 I tak, jestem zdania, że codzienne pisanie podnosi także jakość, bo mózg przyzwyczaja się do przebywania w "stanie pisarskim", przywołuje go na żądanie i - z biegiem czasu - pisze się coraz lepiej. Nadmierne ślęczenie nad tekstem jest nieproduktywne, bo pisanie to przede wszystkim kwestia talentu, a dopiero potem warsztatu. Ten ostatni można szlifować do siódmej nieskończoności, ale talentu się nie nadsztukuje. Stąd IMO długie cyzelowanie nie zmieni podstawowej, literackiej wartości tekstu ( ta wypływa z talentu/ natchnienia), a jedynie pomoże udoskonalić napisany kawałek warsztatowo, co jest oczywiście wskazane, ale jako wartość dodana. Po prostu uważam, że nadmierne ślęczenie nad tekstem nie tylko nie da jakiegoś znaczącego skoku jakościowego, ale może przyprawić o nerwicę. Jak człowiek czyta to samo po raz setny, to zaczyna głupieć i panikować.
 Po prostu uważam, że nadmierne ślęczenie nad tekstem nie tylko nie da jakiegoś znaczącego skoku jakościowego, ale może przyprawić o nerwicę. Jak człowiek czyta to samo po raz setny, to zaczyna głupieć i panikować. Oczywiście, to dotyczy wyłącznie tekstów zamówionych albo oczekiwanych.
 Oczywiście, to dotyczy wyłącznie tekstów zamówionych albo oczekiwanych. 