Latest post of the previous page:
nieprawda. A muskularny druh z odznaczeniami? A chłopcy? Esesmani? Do czegoś w opku byli potrzebni?
Moderatorzy: Poetyfikatorzy, Weryfikatorzy, Moderatorzy, Zaufani przyjaciele
Drużynowy jest tu wyłącznie konferansjerem, kimś, kto wprowadza na scenę inną osobę. W związku z tym ani jego ogorzała twarz, ani muskularna pierś, ani nieskazitelny mundur nie mają żadnego znaczenia. Co więcej, mogłoby go w ogóle nie być. Opowiadanie to krótka forma, nie warto wprowadzać do niego osób i sytuacji zbędnych, gdyż one tylko niepotrzebnie obciążają tekst. Możesz po opisie miejsca i osób - noc, las, krąg harcerzy wokół ogniska, pomiędzy nimi starszy człowiek w mundurze - od razu zaczynać od opowieści żołnierza. Wystarczyłoby zwykłe Zaprosiliście mnie, żebym wam opowiedział o tym, co działo się tu w czasie wojny. Wiele zdarzeń pamiętam, ale jedno.... Sam fakt, że mamy harcerzy i kombatanta, jest jednoznaczny, nie wymaga obudowywania go dodatkowymi elementami.SirVimes pisze: Wysoki, barczysty mężczyzna o ogorzałej twarzy właśnie powstał z swojego miejsca. W blasku ognia widać było jego nieskazitelny mundur i odznaczenia przypięte do muskularnej piersi. Drużynowy rozejrzał się uważnie po widocznych w migotliwym świetle płomieni twarzach i przemówił.
- Czuwaj drużyno. Dziś mam zaszczyt powitać w naszym gronie wyjątkowego gościa. To mieszkający po drugiej stronie jeziora rybak, a jednocześnie żołnierz ostatniej wojny. Sierżant brał udział w wyzwalaniu tych ziem i poprosiłem go w waszym imieniu aby opowiedział swoją historię z tym związaną - tu harcerz wskazał na świeżo przybyłego mężczyznę.
A tutaj mamy nadmiar potworności. Tzn. mamy już trzecią sekwencję, w której je opisujesz. Najpierw Niemcy i okaleczone ciała Polaków, potem Ona, która ujawnia swój potworny wygląd, a teraz skutki dzialalności Onej. Znowu powiem, że mniej znaczy lepiej. Rozumiem, że sześciu uzbrojonych żołnierzy poszło chętnie za cud-panną, ale co potem? Pięciu stało i patrzyło, jak ona pożera szóstego, a potem było ich czterech, a potem trzech... I co, nie próbowali uciec? Nie strzelali do bestii? Czekali na swoją kolej? Taki obserwator, który niczego nie widzi, tylko coś słyszy, a reszty się domyśla, to postać dla autora bardzo wygodna, ale dla czytelnika - mało wiarygodna. Istnieje takie zjawisko, jak zawieszenie niewiary, czyli wiemy, że coś nie mogło się zdarzyć, ale czytając o tym przyjmujemy, że autor osiągnął zamierzony efekt. Ale jednak posiłek złozony z sześciu żywych, sprawnych, mobilnych i uzbrojonych facetów w moim zawieszeniu niewiary się nie mieści.SirVimes pisze: Nie mogłem wstać. Sparaliżował mnie strach, więc przez wiele godzin leżałem. Nie widziałem nic, tylko słyszałem odgłosy z moczar, ale to wystarczyło bym dygotał jak osika. Najpierw Niemcy się śmiali, ale potem.. Docierały do mnie głośne wrzaski: bólu, przerażenia, jakby ktoś obdzierał ich żywcem ze skóry. Słyszałem trzask łamanych kości, wypruwanych wnętrzności, ale nie to było najgorsze. Najstraszliwsze okazały się dźwięki uczty potwora. Mlaskanie, bekanie, ohydne odgłosy pożerania żywcem ludzi.
Dopiero pod wieczór odważyłem się podnieść z mojej kryjówki. Ciągnięty strachem ale i potworną ciekawością ruszyłem na brzeg moczar.
Bardzo porządna była ta potworzyca. Jeszcze tak starannie oddzielała metal od części jadalnych, a potem posprzątała po sobie...
mi wyślij! mi mi mi!SirVimes pisze: wyślę Ci prywatnie, bo są zbyt intymne
Rozpętała się dyskusja, więc i ja się do niej dołączę. Zweryfikowano, więc wyrażę własną opinię.
Jak zasłaniały, to skąd wiadomo, że były.Noc była ciemna, niskie chmury zasłaniały sierp księżyca jak i liczne gwiazdy.
Jakby napisać konkretnie z czym,lepiej by mi się czytało.swoją historię z tym związaną - tu harcerz wskazał na świeżo przybyłego mężczyznę.
Widoczny jest dystans narratora, jakby opowiadał cudzą historię.jeńców czy cywili, powykręcane od bólu i cierpienia.
Ten opis mnie przekonuje.Wyruszyłem wcześnie, tamten punkt obserwacyjny był niebyt daleko, ot cztery kilometry, ale ja wiedziałem że muszę być ostrożny. Wszędzie dookoła rozciągały się bagna. Pamiętam, że tego dnia słońce nieznośne grzało, już po paru krokach mundur lepił się do ciała, a automat cholernie ciążył mi w dłoniach.
Trochę wygląda to tak, jakby mieli w rękach błyskawice, brakuje mi uściślenia.Tam gdzie był kiedyś posterunek, stał teraz mały oddział dywersyjny. Sześciu Niemców w czarnych mundurach z trupimi czaszkami i podwójnymi błyskawicami
potrzebne to chyba złe słowo?Wtedy na polanę weszła Ona. Młoda dziewczyna, na oko dziewiętnastoletnia. Niezbyt wysoka, szczupła, ale z potrzebnymi krągłościami,
Zabrakło mi dialogu Niemców,którzy rozmawiali ze sobą o dziewczynie.Jeden z nich coś do niej krzyknął i wymierzył z karabinu, ale pozostali szybko go rozbroili, i przechwalając się podeszli do dziewczyny. A Ona gestem zachęciła żołnierzy aby szli za nią, i ruszyła w tamtą stronę.
Nie wierzę, że żołnierz, który wiele przeżył, przestraszył się dziewczyny.Widziałem jej prawdziwe oblicze tylko przez sekundę, ale to wystarczyło, bym spocił się ze strachu.
Niemcy nie spostrzegli niczego?Potwór uważnie się na mnie popatrzył, uśmiechnął paskudnie i gestem pokazał abym milczał.
Raczej pochłaniania ich przez bagno,To bardziej wiarygodne.Mlaskanie, bekanie, ohydne odgłosy pożerania żywcem ludzi.
Zapadał już zmierzch, w bladym świetle dostrzegłem pozostałości oddziału dywersyjnego. Na polanie równo ułożone leżały hełmy, klamry od pasa i broń. Obok nich potwór ułożył na kupę kości.
Potwór się nie nasycił, bo szpik wysysał z kości?Obgryzione doszczętnie z mięsa, ze śladami zębów, niektóre połamane i z wyssanym szpikiem
Skoro sylwetka mężczyzny zmalała, bo się oddalił po eleganckim ukłonie, to jak można było dojrzeć w świetle ogniska szczegóły anatomiczne?Sylwetka mężczyzny zmalała, skóra na twarzy ściągnęła się odsłaniając wystające kości czaszki. Błysnął uśmiech złożony z pożółkłych, krzywych zębów. Włosy przerzedziły się, pokryły szlamem i wodorostami. Długie palce oblekła zielonkawa błona, kończyny wydłużyły jeszcze, obrosły liszajami.
wiesz, ja jednak posłuchałbym Rubii, i nie mnożył bytów ponad konieczność, w literaturze naprawdę obowiązuje brzytwa Ockhama. A co do "Czasu pogardy" - to jest jednak powieść, a nie opowiadanie, poza tym część pentaksięgu, popularnie zwaną wiedźmińską sagą. Sapkowski mógł sobie więc pewnie pozwolić na trochę więcej, niż w opowiadaniach, co zresztą zdaje się, że podkreślał. Ale wiesz co? Mógłbym się nawet z Tobą zgodzić, gdyby "Ognisko" trzymało poziom z "Czasu Pogardy", gdyby tekst SirVimesa, szedł w paragon z dziełami (dziełkami?) AS-a, to machnąłbym ręką. Kłopot w tym, że nie trzyma.siso pisze: Podtrzymuję, co napisałem w swoim pierwszym poście tutaj. W związku z powyższym, muszę się w większości nie zgodzić z opiniami naszych drogich Weryfikatorek. Krótka forma opowiadania nie uprawnia autora do nadmiernego skracania, bo po takim zabiegu może powstać forma za-krótka.
Posłużę się przykładem z popularnej powieści: "Czas pogardy", krótka scenka z gońcem Aplegatt. Przypomnę kontekst: goniec wiezie ważną wiadomość od jednego króla do drugiego. Ginie na szlaku od strzały elfickiego komanda. Na potrzeby fabuły powieści wystarczyłaby lakoniczna wzmianka, że zginął goniec i... koniec. Jednak mamy okazję przeczytać kilka rozbudowanych opisów dotyczących przeszłości tej postaci, jej motywacji, a także bieżącego zadania. Po co, skoro nie ma to znaczenia dla powieści?
Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”