Ognisko

16

Latest post of the previous page:

SirVimes pisze: Tu masz jedną postać. Rybak/wodnik.
nieprawda. A muskularny druh z odznaczeniami? A chłopcy? Esesmani? Do czegoś w opku byli potrzebni?
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

Ognisko

17
Do czego ty dążysz? Chcesz pokazac mi...co?
Chronologicznie Twoje zastrzeżenia. Opowiadanie jest złe. Nie, jest napisane poprawnie, zarówno językowo i stylistycznie. Narracja idzie płynnie, nie ma powtórzeń, jednak owszem, teraz napisałbym to lepiej.
Pomysł jest wtórny. Tu masz rację, prochem to nie jest.
Postaci nie są wyraziste. Nie do końca. Masz jednego potwora/rybaka i kilka postaci pobocznych, które nie spełniają tu żadnej istotnej roli. Ot są, żeby lepiej pokazać czym/kim jest wodnik.

Ponownie. Jeśli chcesz coś innego, osobistego, napisz mi prywatnie, to Ci wyślę. Marynistyczne też mam.

Ognisko

18
Widzę w Twoim opowiadaniu problem z nadmiarem, i to na kilku płaszczyznach.
SirVimes pisze: Wysoki, barczysty mężczyzna o ogorzałej twarzy właśnie powstał z swojego miejsca. W blasku ognia widać było jego nieskazitelny mundur i odznaczenia przypięte do muskularnej piersi. Drużynowy rozejrzał się uważnie po widocznych w migotliwym świetle płomieni twarzach i przemówił.
- Czuwaj drużyno. Dziś mam zaszczyt powitać w naszym gronie wyjątkowego gościa. To mieszkający po drugiej stronie jeziora rybak, a jednocześnie żołnierz ostatniej wojny. Sierżant brał udział w wyzwalaniu tych ziem i poprosiłem go w waszym imieniu aby opowiedział swoją historię z tym związaną - tu harcerz wskazał na świeżo przybyłego mężczyznę.
Drużynowy jest tu wyłącznie konferansjerem, kimś, kto wprowadza na scenę inną osobę. W związku z tym ani jego ogorzała twarz, ani muskularna pierś, ani nieskazitelny mundur nie mają żadnego znaczenia. Co więcej, mogłoby go w ogóle nie być. Opowiadanie to krótka forma, nie warto wprowadzać do niego osób i sytuacji zbędnych, gdyż one tylko niepotrzebnie obciążają tekst. Możesz po opisie miejsca i osób - noc, las, krąg harcerzy wokół ogniska, pomiędzy nimi starszy człowiek w mundurze - od razu zaczynać od opowieści żołnierza. Wystarczyłoby zwykłe Zaprosiliście mnie, żebym wam opowiedział o tym, co działo się tu w czasie wojny. Wiele zdarzeń pamiętam, ale jedno.... Sam fakt, że mamy harcerzy i kombatanta, jest jednoznaczny, nie wymaga obudowywania go dodatkowymi elementami.
SirVimes pisze: Nie mogłem wstać. Sparaliżował mnie strach, więc przez wiele godzin leżałem. Nie widziałem nic, tylko słyszałem odgłosy z moczar, ale to wystarczyło bym dygotał jak osika. Najpierw Niemcy się śmiali, ale potem.. Docierały do mnie głośne wrzaski: bólu, przerażenia, jakby ktoś obdzierał ich żywcem ze skóry. Słyszałem trzask łamanych kości, wypruwanych wnętrzności, ale nie to było najgorsze. Najstraszliwsze okazały się dźwięki uczty potwora. Mlaskanie, bekanie, ohydne odgłosy pożerania żywcem ludzi.
Dopiero pod wieczór odważyłem się podnieść z mojej kryjówki. Ciągnięty strachem ale i potworną ciekawością ruszyłem na brzeg moczar.
A tutaj mamy nadmiar potworności. Tzn. mamy już trzecią sekwencję, w której je opisujesz. Najpierw Niemcy i okaleczone ciała Polaków, potem Ona, która ujawnia swój potworny wygląd, a teraz skutki dzialalności Onej. Znowu powiem, że mniej znaczy lepiej. Rozumiem, że sześciu uzbrojonych żołnierzy poszło chętnie za cud-panną, ale co potem? Pięciu stało i patrzyło, jak ona pożera szóstego, a potem było ich czterech, a potem trzech... I co, nie próbowali uciec? Nie strzelali do bestii? Czekali na swoją kolej? Taki obserwator, który niczego nie widzi, tylko coś słyszy, a reszty się domyśla, to postać dla autora bardzo wygodna, ale dla czytelnika - mało wiarygodna. Istnieje takie zjawisko, jak zawieszenie niewiary, czyli wiemy, że coś nie mogło się zdarzyć, ale czytając o tym przyjmujemy, że autor osiągnął zamierzony efekt. Ale jednak posiłek złozony z sześciu żywych, sprawnych, mobilnych i uzbrojonych facetów w moim zawieszeniu niewiary się nie mieści.
SirVimes pisze: Na polanie równo ułożone leżały hełmy, klamry od pasa i broń. Obok nich potwór ułożył na kupę kości. Obgryzione doszczętnie z mięsa, ze śladami zębów, niektóre połamane i z wyssanym szpikiem.
Bardzo porządna była ta potworzyca. Jeszcze tak starannie oddzielała metal od części jadalnych, a potem posprzątała po sobie...
Za dużo tych efektów specjalnych, naprawdę. Chyba bardziej skuteczne byłoby rozwiązanie zbliżone do klasyki: sześciu żołnierzy chciało sobie poswawolić z panną, a ona - a niech tam, niech zamieni się w potwora - połamała wszystkim karki, rozszarpała gardła i zniknęła. Ten kanibalizm naprawdę wydaje mi się zbyteczny, gdyż raczej osłabia, niż potęguje wrażenie grozy. Bo sednem tej sytuacji nie są wyprute flaki i wyssany szpik, lecz kontrast: wyszła taka ładna panna w bieli i żołnierze spodziewali się czegoś zupełnie innego, niż to, co ich spotkało.
I wówczas Twój bohater nie musiałby przez kilka godzin przysłuchiwać się odgłosom ucztowania (znowu ta przesada!), lecz mógłby z bezpiecznego ukrycia obserwować pannę w akcji...

Aha: moczary - moczarów, gdyż jest ten moczar, a nie ta moczara.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

Ognisko

19
To może jeszcze raz ja...

Podtrzymuję, co napisałem w swoim pierwszym poście tutaj. W związku z powyższym, muszę się w większości nie zgodzić z opiniami naszych drogich Weryfikatorek. Krótka forma opowiadania nie uprawnia autora do nadmiernego skracania, bo po takim zabiegu może powstać forma za-krótka.

Posłużę się przykładem z popularnej powieści: "Czas pogardy", krótka scenka z gońcem Aplegatt. Przypomnę kontekst: goniec wiezie ważną wiadomość od jednego króla do drugiego. Ginie na szlaku od strzały elfickiego komanda. Na potrzeby fabuły powieści wystarczyłaby lakoniczna wzmianka, że zginął goniec i... koniec. Jednak mamy okazję przeczytać kilka rozbudowanych opisów dotyczących przeszłości tej postaci, jej motywacji, a także bieżącego zadania. Po co, skoro nie ma to znaczenia dla powieści? Ano po to, by zbudować opowieść. Buduje się ją z drobiazgów.

Podobnie tutaj, dostrzegam potrzebę wprowadzenia tych paru drobiazgów, jak barczysty drużynowy, jego wstęp, pykanie fajki.
Drużynowy zaczyna od "Czuwaj"? I dobrze, często to jest powitanie harcerskie, ale może służyć jako wezwanie do zwrócenia uwagi na coś istotnego. W obecności weterana jest to oznaka szacunku, swoisty hołd, jaki barczysty mężczyzna może w tej chwili złożyć zasłużonemu w boju żołnierzowi.
Wcześniej mógł snuć opowieść ktoś inny, drużynowy mógł dopiero dołączyć, cokolwiek mogło się tam stać, ale to tutaj nie jest istotne. Nie siedzieliby chyba całą grupą przy ogniu w milczeniu od zapadnięcia zmroku.

Kto położył obóz? A kogo to obchodzi? Jest już i to wystarczy.
Płomienie nie rzucają cienia? Bo rzucają je przeszkody umieszczone między źródłem światła a ekranem? I co z tego? Ten skrót myślowy jest lepszy, bo o wiele bardziej klimatyczny od prostego wyjaśnienia bazującego na optyce. Kolejny drobiazg do kolekcji.

Niemcy nie zareagowali na atak Wodnika? Hmmm, a walczyłaś kiedyś z Babą Wodną? Jak rzuci błotem, to przez dobrych kilka sekund nic nie można zrobić, dla szybkiego potwora to wystarczy do przetrącenia kilku karków. Dodajmy do tego efekt strachu na skutek przemiany laseczki w potwora i esesmani są ugotowani. Lub też, jak w niniejszej formie, pożarci na surowo.
Kanibalizm jest nieodzowny, bo to część natury potwora. Zresztą, w tym ujęciu nie jest to nawet kanibalizm.

Równiutko poukładane pozostałości po ofiarach? Cóż, tu trzeba by zapewne przeprowadzić badania nad naturą Trupojadów Wodnych, z których by pewnie wyszło, że to dzikie potwory są, jak zresztą większość demonów słowiańskich. Ale czasami Natura płata figle i trafiają się osobniki rozwinięte bardziej lub po prostu inaczej. Taka jest nasza zielonkawa przyjaciółka - ot, po zabawie lubi sobie zabawki równiutko poukładać.

Podsumujmy więc:
- usuwamy drużynowego, zastępując go lakonicznym wstępem, że zaraz będzie opowieść;
- dziadkowi zabieramy fajkę, bo po co mu;
- koleś opowiada swoją historię spłaszczając ją do suchych faktów; być może pomija fakt przesiedzenia całego dnia w krzakach ze strachu;
- na koniec wstaje od ogniska, żegna się i odchodzi w taki sposób, by nikomu nie ujawnić swej dzikiej potwornej natury.
Co nam powstało? Przykrótki zbiór przypadkowych zdań, z których da się zlepić formę, ale nie da się w nią włożyć treści.

Teraz uwaga ogólna, skierowana do całego Weryfikatorium. Za mocne są te weryfikacje. Za bardzo próbują ingerować w zamysły autorów. Zbyt mało pozostawiają miejsca wyobraźni i przekazowi artystycznemu tekstów.

Ognisko

20
siso pisze: Wcześniej mógł snuć opowieść ktoś inny, drużynowy mógł dopiero dołączyć, cokolwiek mogło się tam stać, ale to tutaj nie jest istotne. Nie siedzieliby chyba całą grupą przy ogniu w milczeniu od zapadnięcia zmroku.
byłeś harcerzem?
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

Ognisko

21
Jeszcze trochę i z powodu "Ogniska" wybuchnie trzecia wojna światowa :P Dajcie spokój ludziska: autor otrzymał konkretny odzew, zobaczymy teraz co z tym zrobi.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Ognisko

25
Tego szorta to chyba nogą pisałeś, przez sen. Oczy pękały jak to czytałem.
SirVimes pisze: wyślę Ci prywatnie, bo są zbyt intymne
mi wyślij! mi mi mi!
żartowałem.

Jest taki dział na Weryfikatorium, nazywa się GALARETKA PORZECZKOWA i tam możesz anonimowo wrzucić swój tekst o zabarwieniu erotycznym jak się krępujesz oficjalnie.

Ognisko

26
SirVimes pisze: Witajcie. Wiele myślałem co wrzucić, niech będzie i to.
Dlaczego je napisałem? Jakaś wizja w głowie. Zastanawiam się co poprawić, co zmienić, co zostawić.
Rozpętała się dyskusja, więc i ja się do niej dołączę. Zweryfikowano, więc wyrażę własną opinię.
Tekst czyta się szybko. Wydaje mi się, że przeznaczony był raczej nie dla dorosłych. Jakbym czytała powiastkę dla dzieci albo jedną z miejskich legend, która ma potęgować grozę i pobudzać wyobraźnię.
Noc była ciemna, niskie chmury zasłaniały sierp księżyca jak i liczne gwiazdy.
Jak zasłaniały, to skąd wiadomo, że były.
swoją historię z tym związaną - tu harcerz wskazał na świeżo przybyłego mężczyznę.
Jakby napisać konkretnie z czym,lepiej by mi się czytało.
jeńców czy cywili, powykręcane od bólu i cierpienia.
Widoczny jest dystans narratora, jakby opowiadał cudzą historię.
Wyruszyłem wcześnie, tamten punkt obserwacyjny był niebyt daleko, ot cztery kilometry, ale ja wiedziałem że muszę być ostrożny. Wszędzie dookoła rozciągały się bagna. Pamiętam, że tego dnia słońce nieznośne grzało, już po paru krokach mundur lepił się do ciała, a automat cholernie ciążył mi w dłoniach.
Ten opis mnie przekonuje.
Tam gdzie był kiedyś posterunek, stał teraz mały oddział dywersyjny. Sześciu Niemców w czarnych mundurach z trupimi czaszkami i podwójnymi błyskawicami
Trochę wygląda to tak, jakby mieli w rękach błyskawice, brakuje mi uściślenia.
Wtedy na polanę weszła Ona. Młoda dziewczyna, na oko dziewiętnastoletnia. Niezbyt wysoka, szczupła, ale z potrzebnymi krągłościami,
potrzebne to chyba złe słowo?
Jeden z nich coś do niej krzyknął i wymierzył z karabinu, ale pozostali szybko go rozbroili, i przechwalając się podeszli do dziewczyny. A Ona gestem zachęciła żołnierzy aby szli za nią, i ruszyła w tamtą stronę.
Zabrakło mi dialogu Niemców,którzy rozmawiali ze sobą o dziewczynie.
Widziałem jej prawdziwe oblicze tylko przez sekundę, ale to wystarczyło, bym spocił się ze strachu.
Nie wierzę, że żołnierz, który wiele przeżył, przestraszył się dziewczyny.
Potwór uważnie się na mnie popatrzył, uśmiechnął paskudnie i gestem pokazał abym milczał.
Niemcy nie spostrzegli niczego?
Mlaskanie, bekanie, ohydne odgłosy pożerania żywcem ludzi.
Raczej pochłaniania ich przez bagno,To bardziej wiarygodne.
Zapadał już zmierzch, w bladym świetle dostrzegłem pozostałości oddziału dywersyjnego. Na polanie równo ułożone leżały hełmy, klamry od pasa i broń. Obok nich potwór ułożył na kupę kości.

Dziwny potwór, bo wszystko posegregował i jeszcze pewnie policzył, ile jest sztuk broni. To niewiarygodne.
Obgryzione doszczętnie z mięsa, ze śladami zębów, niektóre połamane i z wyssanym szpikiem
Potwór się nie nasycił, bo szpik wysysał z kości?
Sylwetka mężczyzny zmalała, skóra na twarzy ściągnęła się odsłaniając wystające kości czaszki. Błysnął uśmiech złożony z pożółkłych, krzywych zębów. Włosy przerzedziły się, pokryły szlamem i wodorostami. Długie palce oblekła zielonkawa błona, kończyny wydłużyły jeszcze, obrosły liszajami.
Skoro sylwetka mężczyzny zmalała, bo się oddalił po eleganckim ukłonie, to jak można było dojrzeć w świetle ogniska szczegóły anatomiczne?

Added in 1 minute 48 seconds:
Kod zaznaczony niepotrzebny.
Poprawiłam edycję Nat.
Pisać może każdy, ale nie każdy może być pisarzem
Katarzyna Bonda

Ognisko

28
siso pisze: Podtrzymuję, co napisałem w swoim pierwszym poście tutaj. W związku z powyższym, muszę się w większości nie zgodzić z opiniami naszych drogich Weryfikatorek. Krótka forma opowiadania nie uprawnia autora do nadmiernego skracania, bo po takim zabiegu może powstać forma za-krótka.

Posłużę się przykładem z popularnej powieści: "Czas pogardy", krótka scenka z gońcem Aplegatt. Przypomnę kontekst: goniec wiezie ważną wiadomość od jednego króla do drugiego. Ginie na szlaku od strzały elfickiego komanda. Na potrzeby fabuły powieści wystarczyłaby lakoniczna wzmianka, że zginął goniec i... koniec. Jednak mamy okazję przeczytać kilka rozbudowanych opisów dotyczących przeszłości tej postaci, jej motywacji, a także bieżącego zadania. Po co, skoro nie ma to znaczenia dla powieści?
wiesz, ja jednak posłuchałbym Rubii, i nie mnożył bytów ponad konieczność, w literaturze naprawdę obowiązuje brzytwa Ockhama. A co do "Czasu pogardy" - to jest jednak powieść, a nie opowiadanie, poza tym część pentaksięgu, popularnie zwaną wiedźmińską sagą. Sapkowski mógł sobie więc pewnie pozwolić na trochę więcej, niż w opowiadaniach, co zresztą zdaje się, że podkreślał. Ale wiesz co? Mógłbym się nawet z Tobą zgodzić, gdyby "Ognisko" trzymało poziom z "Czasu Pogardy", gdyby tekst SirVimesa, szedł w paragon z dziełami (dziełkami?) AS-a, to machnąłbym ręką. Kłopot w tym, że nie trzyma.
Masz prawo do własnego zdania, autor "Ogniska" też zresztą, możesz wsłuchać się w to co mówią Weryfikatorki, albo i nie, sorry, że będę szczery - ale wielkiego znaczenia to nie ma.
Pozdrawiam.
I told my whole body to go fuck itself Patrick Coleman, Churchgoer

Ognisko

29
brat_ruina, Skąd pomysł, że intymny znaczy erotyczny? Opowiadanie w żaden spoób takie nie jest, ale dotyka bardzo osobistych spraw, chcesz to Ci wyślę prywatnie, nie to nie. Umieszczać go nigdzie nie mam zamiaru.

Dziękuję za słowa krytyki. Jedna rzecz, dlaczego układał kości w kupki a broń osobno? Potwór to rybak, więc czemu nie? Tutaj celem jest pokazanie, słowiańskich postaci mitologicznych przez pryzmat II WŚ

Ognisko

30
SirVimes, ale, że mu się chciało, jak się już nasycił. Wzorem legend i bajek potwór winien się zdrzemnąć po uczcie i zachrapać :D A on co? Pracowicie segreguje odpady.

Natasza, dziękuję za poprawienie edycji :)
Pisać może każdy, ale nie każdy może być pisarzem
Katarzyna Bonda

Ognisko

31
Nie tylko segreguje, ale jeszcze się nażarł jak lewiatan. Mięso z sześciu mężczyzn, chrząstki, szpik. Gdzie się to pomieściło?
Ja rozumiem, że magia, ale magia musi być wiarygodna (w przeciwieństwie do rzeczywistości)

SirVimes, na pewno musisz bardziej uważać na język. Wrzuć sobie w wyszukiwarkę "tego", albo nawet proste "się" i przejrzyj tekst pod tym kątem. Nie zawsze można je zamienić na coś innego, ale często da się i warto.
Na trzy akapity masz cztery razy wspomniany "posterunek", raz tylko zamieniony na "punkt obserwacyjny". Czy takie użycie języka było potrzebne? Czy było dobre dla opowieści?
Swoja drogą jaki to punkt obserwacyjny, skoro znajdował się na polanie?

Takich małych rzeczy jest sporo. Pisz, ucz się inaczej patrzeć na tekst i pisz dalej :)
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”