BABKA Zajęła jedno z wolnych miejsc i pociąg szarpnął ze złowrogim zgrzytem, budząc w niej niepokój czy aby na pewno zdoła dotrzeć na miejsce przeznaczenia. Ale siedząca obok niej starsza pani drzemała, trzymając w zaciśniętej dłoni różaniec z perłowych koralików, i hałas w niczym jej nie przeszkadzał. Anna po chwili wahania rozpięła płaszcz, ale nie zdjęła go. Zamiast tego mocniej ścisnęła trzymaną na kolanach torebkę.
BABKA Obraz za oknami przesuwał się coraz szybciej i szybciej. Pociąg turkotał miarowo, powtarzając monotonnie pewien rytm, w który sama zaczęła wpadać. Po drugiej stronie, pod oknem, siedział młody, porządnie ubrany mężczyzna. Położył na półce książkę Bogaty ojciec, biedny ojciec, Roberta Kiyosakiego, ale nawet po nią nie sięgnął, utkwiwszy wzrok w smartfonie. Chyba nie odpowiadało mu towarzystwo, bo raz po raz spoglądał wymownie na siedzącego obok pasażera. Dziurawe, poprzecierane spodnie, szara kurtka, zdecydowanie za długie, przetłuszczone włosy, puszka piwa w ręku… Rzeczywiście, pierwsze wrażenie robił niezbyt korzystne, ale to właśnie on zapamiętale czytał Tołstoja, a nie szpanował modną książką, jak ten ulizany elegancik.
BABKA Poczuła kłucie gdzieś w dole brzucha i odruchowo ścisnęła mocniej torebkę. Pewnie znowu torbiel. Akurat teraz, jakby nie miała większych problemów...
BABKA Wyciągnęła z torebki telefon i wysłała wiadomość, że będzie na dworcu za dziesięć minut. Wolała nie wracać sama. Poza tym, musiała powiedzieć o wszystkim Tomkowi. Osobiście. To nie była rozmowa na telefon. Gdy wyszła z budynku Izby Aptekarskiej pan Szymon, zaprzyjaźniony policjant, który często przychodził do nich do apteki po leki, które sprowadzali dla jego żony, już na nią czekał. Od razu wiedziała, że stało się coś złego. Wytłumaczył, że dzwonił do apteki i tak pani Tereska powiedziała mu gdzie można ją, Anię , teraz znaleźć. Zapewnił, że jest mu bardzo przykro. Zapytała, czy Policja kontaktowała się już z Tomaszem. Zaprzeczył, więc poprosiła, żeby tego nie robili.
BABKAPociąg z piskiem zatrzymał się na stacji, szarpiąc tak mocno, że prawie się przewróciła w drzwiach wagonu. Tomasz podał jej rękę, gdy wysiadała. Zachowywanie pozorów weszło mu już w krew. Ich znajomi żyli w przeświadczeniu, że ona i Tomek byli małżeństwem idealnym.
BABKA - Co się stało? – zapytał. – Samochód się zepsuł? Dzwoniłem do mamy, ale ma wyłączony telefon. Dziwne, bo koncert już chyba się skończył, ale może zapomniała włączyć.
BABKA Anna spojrzała na mężczyznę, który był jej mężem. Czarny prochowiec jeszcze uwydatniał jego szczupłość, a chabrowy szalik podkreślał błękit oczu. Znali się od dziecka, przyjaźnili, zawarli ten dziwny układ, a mimo to nie wiedziała, jak ma mu o wszystkim powiedzieć. Przez całą drogę powtarzała sobie, że powściągnie emocje, jak przy policjantach, że będzie silna, ale teraz łzy same zaczęły spływać po jej policzkach, wywołując strach w oczach Tomka.
BABKA - Wydarzył się tragiczny wypadek – zaczęła, starając się zapanować nad drżącym głosem. – Samochód, którym jechały nasze mamy zderzył się z ciężarówką. Zginęły na miejscu. Pan Szymek, znajomy policjant, odnalazł mnie, by przekazać, co się stało. W tej sytuacji nie mogłam prowadzić. Zostawiłam samochód na parkingu.
BABKA - Będę musiał go odebrać – zauważył rzeczowo.
BABKA Nie spodziewała się takiej reakcji, ale może po prostu był w szoku?
BABKA Wyciągnął z wewnętrznej kieszeni płaszcza chusteczkę, taką starą, z monogramem wyhaftowanym chyba jeszcze przez babcię i podał, by osuszyła twarz. Kiedyś zauważył, że jej wybitnie wrażliwa skóra źle reagowała na wilgoć i zimno, więc zakodował sobie, że nie powinien dopuścić do powstania zagrożenia.
BABKA Chciał odwieźć ją prosto do domu, ale po drodze zajechali jeszcze do apteki, bo Anna musiała powiadomić pracowników o śmierci właścicielki i poprosić, by to pani Laura zajęła się dzisiaj zamówieniami z hurtowni. Tomasz został w samochodzie. Zachował kamienny sposób, ale chyba nie chciał przyjmować dzisiaj kondolencji. Może potrzebował chwili samotności? Zawsze był dość powściągliwy, i ta cecha charakteru pomagała mu teraz utrzymać emocje w ryzach. To ona cały czas walczyła ze sobą, by się nie rozpłakać.
BABKA Gdy dotarli do mieszkania, nie zdjął płaszcza, tylko od razu sprawdził na tablecie połączenia z Zieloną Górą.
BABKA - Zaraz będę miał autobus – powiedział, trochę zaskoczony. – Za godzinę powinienem być z powrotem. Spróbuj trochę odpocząć. Mamy chyba melisę, prawda?
BABKA Dopiero gdy zamknął drzwi zorientowała się, że nie powiedziała mu na którym parkingu pozostawiła samochód. Sięgnęła po telefon, by wysłać wiadomość, po czym zdjęła buty i powiesiła płaszcz. Stała przez chwile w korytarzu, nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić. Nagle poczuła się tu zupełnie obco. Wiedziała, że ten dzień nadejdzie, ale miała nadzieję, że to nie będzie tak boleć. Może gdyby mama żyła… Przymknęła powieki, by powstrzymać czające się w kącikach oczu łzy, ale to nie zatamowało potoku smutku i żalu. Została zupełnie sama. Za miesiąc, może dwa, pójdą do sadu i rozwiążą małżeństwo. Tylko dlaczego wcale jej to nie cieszyło?
Małżeństwo... (początek powieści) obyczaj
2Bardzo mi się podobało, zwłaszcza sposób przedstawienia postaci Tomasza.
Literówka "sądu".
Literówka "sądu".
Pisać może każdy, ale nie każdy może być pisarzem
Katarzyna Bonda
Katarzyna Bonda
Małżeństwo... (początek powieści) obyczaj
3melodyka akapitu nieobecna, idąc przez most spadła mu czapka i zwykłe drewno: rozpięła, ale nie zdjęła, to jak chciała, ale się bałaimadoki pisze: Zajęła jedno z wolnych miejsc i pociąg szarpnął ze złowrogim zgrzytem, budząc w niej niepokój czy aby na pewno zdoła dotrzeć na miejsce przeznaczenia. Ale siedząca obok niej starsza pani drzemała, trzymając w zaciśniętej dłoni różaniec z perłowych koralików, i hałas w niczym jej nie przeszkadzał. Anna po chwili wahania rozpięła płaszcz, ale nie zdjęła go. Zamiast tego mocniej ścisnęła trzymaną na kolanach torebkę.
nic niewnosząca sztampowa obserwacja, mająca dokopać elegancikowi - założę się, że ma on swoją prefigurację w twoim otoczeniuimadoki pisze: Obraz za oknami przesuwał się coraz szybciej i szybciej. Pociąg turkotał miarowo, powtarzając monotonnie pewien rytm, w który sama zaczęła wpadać. Po drugiej stronie, pod oknem, siedział młody, porządnie ubrany mężczyzna. Położył na półce książkę Bogaty ojciec, biedny ojciec, Roberta Kiyosakiego, ale nawet po nią nie sięgnął, utkwiwszy wzrok w smartfonie. Chyba nie odpowiadało mu towarzystwo, bo raz po raz spoglądał wymownie na siedzącego obok pasażera. Dziurawe, poprzecierane spodnie, szara kurtka, zdecydowanie za długie, przetłuszczone włosy, puszka piwa w ręku… Rzeczywiście, pierwsze wrażenie robił niezbyt korzystne, ale to właśnie on zapamiętale czytał Tołstoja, a nie szpanował modną książką, jak ten ulizany elegancik.


wsiadła do pociągu, wyszła z apteki, pociąg zatrzymał się. ok, apteka to retrospekcja, ale tak beztrosko zasunięta budzi wątpliwości
tak, życiorys do czasów dzieciństwa aż prosi się o opowiedzenie przy informowaniu o wypadku - to najlepszy moment i na 400 stronach powieści lepszego się już nie znajdzieimadoki pisze: Anna spojrzała na mężczyznę, który był jej mężem. Czarny prochowiec jeszcze uwydatniał jego szczupłość, a chabrowy szalik podkreślał błękit oczu. Znali się od dziecka, przyjaźnili, zawarli ten dziwny układ, a mimo to nie wiedziała, jak ma mu o wszystkim powiedzieć. Przez całą drogę powtarzała sobie, że powściągnie emocje, jak przy policjantach, że będzie silna, ale teraz łzy same zaczęły spływać po jej policzkach, wywołując strach w oczach Tomka.

(i to drewno: "mężczyznę, który był jej mężem")
porażająca dramaturgia i realizm dialogów, ale w sumie zuch babka - bardziej przeżywa elegancika niż podwójną śmierćimadoki pisze: - Wydarzył się tragiczny wypadek – zaczęła, starając się zapanować nad drżącym głosem. – Samochód, którym jechały nasze mamy zderzył się z ciężarówką. Zginęły na miejscu. Pan Szymek, znajomy policjant, odnalazł mnie, by przekazać, co się stało. W tej sytuacji nie mogłam prowadzić. Zostawiłam samochód na parkingu.
zagrożenia


drewno straszne, poza tym kim jest Laura? nie żongluje się postaciami na starcie, bo tu już mamy chyba z pięć zbędnych, natomiast główni bohaterowie są patykiem pisani. takie fragmenty pisze się np.: wstąpiła do apteki wydać dyspozycje
płaszcz powiesiła, a co z butami zrobiła? jak już jest beznadziejna wyliczanka prozaicznych, nudnych, nic niewnoszących czynności, to trza być konsekwentnym i wszystko wyliczać. pewnie jak to baba, zostawiła rozrzucone na środku przedpokoju, nie korytarza, bo w mieszkaniu nie ma korytarzy, są tylko przedpokoje
mama to zginęła właśnie - a dopiero po chwili się wyjaśnia, że nie chodzi o smutek z powodu śmierci rodziców, ale rozwód
dzieci z kolei zamykają oczy, by stać się niewidocznymi
bo dziś zginęła jej matka?
łoł, łoł, łoł, mniejszych drzazg można by wyłapać jeszcze z pincet, ale nie o to chodzi. jest źle, wręcz bardzo źle, text wręcz jest modelowym przykładem paździerza, przykro mi, trzeba napisać to od nowa. chyba zamiast bić rekordy napisanych znaków w maratonie, powinnaś zaszyć się na parę miesięcy w bibliotece najpierw, zaczynając oczywiście od Tołstoja

Małżeństwo... (początek powieści) obyczaj
4Bohaterka ma serce z kamienia?
Dlaczego nie ryczy jak bóbr, nie wyrywa sobie włosów z głowy, nie wymiotuje i lub nie mdleje? Co ją wtedy obchodzą elegancik, menel i babeczka z przedziału?
Umarła jej matka. Z takiej straty się leczy miesiącami, a nawet latami, zaś w Twojej książce to drobiażdżek stojący daleko za rozwodem i nawet problemami z cerą.
Dlaczego nie ryczy jak bóbr, nie wyrywa sobie włosów z głowy, nie wymiotuje i lub nie mdleje? Co ją wtedy obchodzą elegancik, menel i babeczka z przedziału?
Umarła jej matka. Z takiej straty się leczy miesiącami, a nawet latami, zaś w Twojej książce to drobiażdżek stojący daleko za rozwodem i nawet problemami z cerą.
..
Małżeństwo... (początek powieści) obyczaj
5Mnie tylko męczy, jaki gej nosi chabrowy szalik...Czarny prochowiec jeszcze uwydatniał jego szczupłość, a chabrowy szalik podkreślał błękit oczu.

Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.
Małżeństwo... (początek powieści) obyczaj
6Mój mąż nosi chabrowy szalik, chociaż nie jest gejem. Sama mu go kupiłam do czarnego płaszcza

imadoki, jako zawiązanie akcji, sam pomysł jest całkiem niezły. Nagla śmierć obu matek daje małżeństwu szansę na rozwód - coś musi się za tym kryć, jakaś skomplikowana sytuacja życiowa. Takie komplikacje to materiał, z którego może powstać interesująca historia.
Niestety, wykonanie zupełnie mnie nie przekonuje. Twoi bohaterowie są papierowi. Anna nie musi szlochać ani rozpaczać, nie musi nawet płakać. Ale musi jakoś na tę wiadomość o śmierci matki reagować. W takiej sytuacji najbardziej prawdopodobne jest niedowierzanie i oszołomienie. (A tak przy okazji: ten "zaprzyjaźniony policjant" powiedział Annie że jej matka nie żyje, dodał, że mu przykro i zostawił ją na ulicy? Mógł się chociaż zainteresować, jak ona dotrze do domu, nawet zwykła znajomość w takiej sytuacji zobowiązuje do pewnej troskliwości). Anna może rejestrować, co czytają współpasażerowie, może dostrzegać rozmaite szczegóły wyglądu własnego męża. Ale czytelnik POWINIEN wiedzieć, że za tym się coś kryje, że ona przeżywa coś, co nią wstrząsnęło. To jest trudne zadanie dla autora, gdyż Annę dopiero poznajemy i nie wiemy, czy na co dzień jest spontaniczna i emocjonalna, czy taka właśnie powściągliwa i super-opanowana. Jednak choćby jakieś dwa zdania, że wiedząc, co ma powiedzieć mężowi, jednak w to nie wierzyła, że ciągle wydawało jej się się, że to nieporozumienie, że może policjanci się pomylili (albo podobnie, bo tu chodzi o JAKĄKOLWIEK jej reakcję) uprawdopodobniłyby jej zachowania. Tym bardziej, że Tomasz również nie pokazuje po sobie żadnych emocji, mamy więc dwójkę bohaterów, którzy reagują identycznie. Czyli właściwie nie reagują.
Tu jakiś ślad emocji w drżącym głosie, lecz gdyby zamienić "nasze mamy" na "dwie kobiety" mielibyśmy wiadomość w lokalnej telewizji. Normalnie nikt tak nie mówi.
Facet, który uważa, że jest odpowiedzialny za wrażliwą cerę żony, jest zjawiskiem jeszcze bardziej nieprawdopodobnym, niż nie-gej w chabrowym szaliku. A jeśli się zna na rzeczy, to powinien jej kupić krem do cery naczynkowej. Chusteczka po babci przyda się do otarcia łez, i tyle.imadoki pisze: Wyciągnął z wewnętrznej kieszeni płaszcza chusteczkę, taką starą, z monogramem wyhaftowanym chyba jeszcze przez babcię i podał, by osuszyła twarz. Kiedyś zauważył, że jej wybitnie wrażliwa skóra źle reagowała na wilgoć i zimno, więc zakodował sobie, że nie powinien dopuścić do powstania zagrożenia.
CDN.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
Małżeństwo... (początek powieści) obyczaj
7To jest pierwsza wersja, stąd tyle niedoskonałości. Zdaję sobie sprawę z własnych niedociągnięć, stąd ten tekst właśnie tutaj, by móc upewnić się, że to, co wydaje mi się błędem, rzeczywiście jest odbierane w ten sposób. Jedna uważam, że to nie powód, by się wyzłośliwiać i wycieczki osobiste traktuję jako brak kultury, a nie konstruktywną krytykę, a właśnie na tym ostatnim mi zależało. Niemniej jednak dziękuję za poświęconą uwagę i wracam do pracy.
Everything happens for a reason
Małżeństwo... (początek powieści) obyczaj
8i
pierwszych wersji nie wypada bronić jak niepodległości, więc to idealny moment, by się trochę pośmiać - przecież autora to nie może urazić, bo autor sam wie, że zaserwował czystej wody paździerz

niektórzy za brak kultury uważają wstawianie NIEDOPRACOWANYCH fragmentów, mimo, iż zasady działu jasno wymagają fragmentów DOPRACOWANYCH]

ithi edit: Smoke, bądź kulturalny i nie krzycz proszę. Skasowałam wielkość tego czerwonego.IMHO weryfka to nie okazja, żeby się trochę pośmiać, weź pod uwagę, że nie każdemu musi to odpowiadać, please.
Małżeństwo... (początek powieści) obyczaj
9Rubia, przepraszam, że się wtrącę, właśnie zastanawiające jest dlaczego Tomasz zachowuje obojętność wobec śmierci matki. Może czuł do niej żal?Rubia pisze:Mój mąż nosi chabrowy szalik, chociaż nie jest gejem. Sama mu go kupiłam do czarnego płaszczaPrzy szarych oczach i szpakowatych włosach wygląda całkiem, całkiem.
imadoki, jako zawiązanie akcji, sam pomysł jest całkiem niezły. Nagla śmierć obu matek daje małżeństwu szansę na rozwód - coś musi się za tym kryć, jakaś skomplikowana sytuacja życiowa. Takie komplikacje to materiał, z którego może powstać interesująca historia.
Niestety, wykonanie zupełnie mnie nie przekonuje. Twoi bohaterowie są papierowi. Anna nie musi szlochać ani rozpaczać, nie musi nawet płakać. Ale musi jakoś na tę wiadomość o śmierci matki reagować. W takiej sytuacji najbardziej prawdopodobne jest niedowierzanie i oszołomienie.Tu jakiś ślad emocji w drżącym głosie, lecz gdyby zamienić "nasze mamy" na "dwie kobiety" mielibyśmy wiadomość w lokalnej telewizji. Normalnie nikt tak nie mówi.Facet, który uważa, że jest odpowiedzialny za wrażliwą cerę żony, jest zjawiskiem jeszcze bardziej nieprawdopodobnym, niż nie-gej w chabrowym szaliku. A jeśli się zna na rzeczy, to powinien jej kupić krem do cery naczyńkowej. Chusteczka po babci przyda się do otarcia łez, i tyle.imadoki pisze: Wyciągnął z wewnętrznej kieszeni płaszcza chusteczkę, taką starą, z monogramem wyhaftowanym chyba jeszcze przez babcię i podał, by osuszyła twarz. Kiedyś zauważył, że jej wybitnie wrażliwa skóra źle reagowała na wilgoć i zimno, więc zakodował sobie, że nie powinien dopuścić do powstania zagrożenia.
CDN.
Nie wiem czemu innych dziwi chabrowy szalik, widziałam kiedyś żółty u mężczyzny, do tego żółte buty i nie wyglądał na geja, przecież bohater nie musi być szablonowy.
Jeśli zaś chodzi o postać Anny, to rzeczywiście wydaje mi się mało wyrazista. Siedzi w pociągu, rejestruje co się dzieje, wykonuje banalne czynności, a jednak brakuje choćby napomknienia, że myślami jest gdzie indziej.
Co do treści komunikatu to w rzeczywistości czasem brakuje słów i powtarza się się zasłyszany od policjanta raport Być może dla czytelnika nie brzmi to najlepiej.
Jeśli chodzi o podanie Annie chusteczki to widzę tu trochę niezręczny opis. Może Tomasz nie lubi, kiedy jego żona źle wygląda, nawet w ekstremalnych sytuacjach, a może to wyuczony gest, bo nieraz się zdarzało, że płakała?
Czy uważasz, że opowiadanie jest mało plastyczne?
Pisać może każdy, ale nie każdy może być pisarzem
Katarzyna Bonda
Katarzyna Bonda
Małżeństwo... (początek powieści) obyczaj
10To się okaże potem, jeśli ta obojętność jest całkowicie świadomie skalkulowana przez autorkę.
Mi natomiast chodzi o to, że oboje reagują prawie identycznie, są chłodni i mało emocjonalni. W życiu tak bywa, w powieści - to zły prognostyk, gdyż różnorodność zachowań, a więc i charakterów, jest jednym z podstawowych czynników, wiążących czytelnika z bohaterami. Co by przeszkadzało, gdyby Annie w pociągu łzy pociekły po policzkach, gdyby wyszła z przedziału, nie chcąc wzbudzać zainteresowania innych pasażerów, gdyby mąż przestraszył się, widząc ją w takim stanie? Albo gdyby rozkleiła się przy tym personelu w aptece?
No właśnie. Jak to mogło wyglądać? Weszła i powiedziała: pani Lauro, właśnie się dowiedziałem, że mama zginęła w wypadku, proszę zająć się z zamówieniami z hurtowni? Taka pospiesznie podana, skrótowa informacja to zmarnowana szansa. Przecież tu jest idealna okazja, żeby pokazać prawdziwe ludzkie reakcje na takie zdarzenie. I Tomasz mógłby sobie zostać taki poprawny, uważny, ale w gruncie rzeczy obojętny, Anna natomiast byłaby bardziej spontaniczna.
Też myślę, że to raczej sprawa niezręczności opisu.
Nie sądzę, żeby akurat "plastyczność" była tutaj artykułem pierwszej potrzeby :wink: Raczej prawidłowe uchwycenie reakcji i relacji międzyludzkich w konfrontacji z wydarzeniem, było nie było, ekstremalnym.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
Małżeństwo... (początek powieści) obyczaj
11Rubia, dziękuję za odpowiedź.
Imadoki, wybacz
Imadoki, wybacz

Pisać może każdy, ale nie każdy może być pisarzem
Katarzyna Bonda
Katarzyna Bonda
Małżeństwo... (początek powieści) obyczaj
12ithi, jedyne co w moich komentarzach może być uznane za niestosowne czy pozbawione kultury, to zalecenie, by autorka odłożyła pióro i w tym czasie udała się do biblioteki, gdyż na podstawie jakości przedmiotowego textu tylko taka rada przyszła mi do głowy. teraz jednak, gdy okazało się, że text jest z założenia najeżony błędami, tj. pierwsza wersja - pierwsze wersje takie bywają, a ja sądziłem, że to po prostu szczyt możliwości autorki - to moja rada traci rację bytu i należy uznać ją jako niebyłą
oczywiście podtrzymuję wszystkie pozostałe, odnoszące się już tylko i wyłącznie do textu, uwagi
jednakże logika jest nieubłagana, więc z powyższych jasno wynika, że na taką uwagę bym sobie nie pozwolił, gdyby autorka albo zastosowała się do wymagań działu, albo zamieściła stosowną adnotację
jest to, niestety, kolejny już raz, gdy autor w tuwrzuciu dostaje bęcki, a potem jest płacz, że został zjechany, bo nagle okazuje się, że text nie jest textem, ale w zasadzie jest szkicem szkicu - i robią się z tego niepotrzebne nieporozumienia
stąd moja prośba o podjęcie działań mających wyeliminowanie takich prowokacji

oczywiście podtrzymuję wszystkie pozostałe, odnoszące się już tylko i wyłącznie do textu, uwagi
jednakże logika jest nieubłagana, więc z powyższych jasno wynika, że na taką uwagę bym sobie nie pozwolił, gdyby autorka albo zastosowała się do wymagań działu, albo zamieściła stosowną adnotację
jest to, niestety, kolejny już raz, gdy autor w tuwrzuciu dostaje bęcki, a potem jest płacz, że został zjechany, bo nagle okazuje się, że text nie jest textem, ale w zasadzie jest szkicem szkicu - i robią się z tego niepotrzebne nieporozumienia
stąd moja prośba o podjęcie działań mających wyeliminowanie takich prowokacji

