Pytania do Małgorzaty Garkowskiej "ithilhin"

61

Latest post of the previous page:

Leszek Pipka pisze:
> Jej miejsce zajęła pisarka Małgorzata Garkowska, do której (a tak, przygotowałem
> się!) blogereczki z Lubimy czytać wzdychają z bałwochwalczym podziwem, zwłaszcza,
> gdy dysponują darmochą z wydawnictwa.

Rozdawanie darmowych egzemplarzy recenzentom to powszechna praktyka i bynajmniej nie każdy tak obdarowany bije autorowi brawo obiema płetwami, bywają i głosy krytyczne. Tak czy owak, to nie pomysł Ithi, więc po czorta ta ironia?


> Dlatego czuję się poniekąd zwolniony z obowiązku
> podtrzymywania Werowego ciepełka dla „naszych”.

Taaa, szczególnie Smok kultywuje tę tradycję :D Z tego co pamiętam było sporo głosów krytycznych ( nie tylko Smokowych) pod adresem twórczości niektórych fioletowych. IMO znowu przesadzasz.

> Bo mam cały worek zastrzeżeń i niechęci

Twoje prawo. Tylko po co to bicie piany? Masz coś do autora? Wal! Ale publiczne golenie mu głowy jest jednak pewną przesadą...

> Osoby dramatu są figurami o takim stopniu typowości, jak personifikacje w średniowiecznych
> moralitetach. Tu i ówdzie przyozdobione zostały cechami nadającymi indywidualny
> rys, ale próby pogłębienia charakterystyki sprowadzają się raczej do uszczegółowienia
> owej typowości. Jeśli dominującą cechą takiej na przykład Agnieszki jest płaczliwość,
> to z biegiem powieściowego czasu płacze coraz częściej i wystawniej. Nawet skok
> w bok, w końcu posiadający w swojej istocie komponenty zemsty i próby ukarania niewiernego
> mężczyzny, również jest płaczliwy.

Mnie to też denerwowało, o czym wielokrotnie informowałem autorkę :) Ale... Takie osoby można nierzadko spotkać w realu, więc trudno zarzucać coś pisarzowi, który po prostu przedstawił rzeczywistość, podobnie jak nie jest winą autorki, że część facetów ( a więc osób mających zupełnie inne podejście do życia) zgrzyta zębami czytając opisy rozmemłanego życia wewnętrznego bohaterki :P


> Jeśli Paweł jest ograniczonym, egotycznym s***wysynem,
> to jest nim coraz bardziej, montując jeszcze większe natężenie s***wysyństwa. Próby
> cieniowania postaci są, niestety, rachityczne i mało przekonujące.

I znowu ta sama uwaga: w realu większość s***wysynów pozostaje jak raz niecieniowanymi s***wysynami. Więc cała "wina" autorki polegała na opisaniu rzeczywistości...

> Tylko bohaterowie
> drugiego planu jakoś się bronią (matka, teściowa), być może dlatego, że szkicowani
> grubszą kreską pozostawiają obszar nieoznaczoności, z lekko tylko sugerowaną temperaturą
> odczuć, jakie powinien mieć czytelnik.

Ja miałem wrażenie, że konstrukcja psychologiczna postaci jest całkiem ok.


> A jak już jesteśmy przy szczególe, to wyjątkowo zirytowały mnie opisy garderoby,
> obecne nieomal na każdej stronie. Jakby Autorka usiłowała w praktyce zilustrować
> wyjątkowo durny pogląd, obecny w każdej wypowiedzi specjalistów od tematu, że „moda
> wyraża Twoją osobowość”. Ja pierdzielę... Jest w tych opowieściach o ubraniach pewien
> znamienny moment, mianowicie opisując jakąś kreację, Gosia pisze, że jest „z długim
> rękawem”. To jest język plotek u zaprzyjaźnionej krawcowej, albo z koleżankami przy
> kawie, nie język narracji powieściowej, gdzie rękawy w opisie ubrania powinny wystąpić
> dwa.

Mnie też to nieco irytowało ( jak chyba większość samców), ale ja - najwyraźniej w odróżnieniu od Ciebie - zdaję sobie sprawę, że kobiety właśnie tak postrzegają świat. Wygląd, a więc i ubranie, są dla nich bardzo ważne, a to wszak literatura kobieca.

> Narracja idzie monotonnie, sprawozdawczo, usypiając na tyle, że cząstkowe kumulacje
> nie są w stanie odpowiednio wstrząsnąć czytelnikiem.

Tu absolutny sprzeciw. Tempo jest dostosowane do typu powieści, to nie kryminał czy sensacja.


> Szkoda. Natychmiast, jeszcze w czasie lektury przyszło mi do głowy, że taki zarys
> fabularny mógłby być kanwą na przykład do wnikliwej rozprawy o dziedziczeniu losu
> i błędów życiowych (matka-ojciec, Paweł-Agnieszka i następne pokolenie), czy też
> niezgody na takie dziedziczenie. O sprzedawaniu moralności za wygodę. O toksyczności
> wzorców. O konflikcie nowoczesności z tradycyjnymi wartościami, albo o nieprzystosowaniu
> tych ostatnich do realiów współczesnego życia. I tak dalej. Bo dobra książka to
> nie tylko efektowna opowieść, ale i to, co się pod nią kryje. To, co się kryje w
> "Układance" (że niby prawo kobiety do szczęścia) jakoś mnie intelektualnie nie porywa.

Osobiście uwielbiam jak czytelnicy "uświadamiają" mnie jakie perspektywy przegapiłem, jakich wątków nie wykorzystałem i jak powinienem pisać, żeby dostać literackiego Nobla :P

Konkludując: mimo pewnych ( obiektywnych), choć IMO nie tak wielkich niedostatków i subiektywnego, typowo kobiecego podejścia do pewnych spraw, uważam książkę za dobrą. Bardzo ładny, plastyczny język, styl i psychologia postaci stawiają ją w rzędzie udanych projektów. Że nie jest idealna? A jaka jest? Jednak moim zdaniem plusy zdecydowanie przeważają nad minusami. Gdybym miał wystawić ocenę wg szkolnej skali, optowałbym za 4/ 4+. I tak towarzysze: autor szkoli się na mózgach czytelników! Pisanie do szuflady nie zapewni takiego doświadczenia jak wydanie książki. Nie wątpię, że kolejna powieść Gosi ( jak w przypadku każdego utalentowanego debiutanta) będzie lepsza.

Pytania do Małgorzaty Garkowskiej "ithilhin"

63
Romek Pawlak pisze:
> Mam wrażenie, że recenzent zapomniał właśnie o najważniejszym: o odbiorcy tej książki
> :)

nie zapomniał, wręcz przeciwnie, wyparł go ze świadomości: "I nigdy nie przyjmę do wiadomości argumentu, że target określa świadomość :-P "
leszkowi ubrania bohaterów z założenia przeszkadzają - vide konsekwencje :-P - moze lepiej, żeby goło latali?

kobiety lubią wiedziec, co bohater nosi i jak w tym wygląda, zwracamy na to uwagę i nie jestesmy fankami koszul z supermakretu i trabantów. i potrafimy płakać przez tydzień, bo mamy hormony, które wariuja w trakcie cyklu, więc jestesmy w stanie zrozumiec agę, która zdradziła męża nie dlatego, ze z "zemsty", tylko bo nie dostawała od niego ciepła, którego potrzebowała - vide relacje w tym małżeństwie.

leszek rozminął się całkowicie z przesłaniem książki.

Pytania do Małgorzaty Garkowskiej "ithilhin"

64
Navajero pisze:
> Rozdawanie darmowych egzemplarzy recenzentom to powszechna praktyka i bynajmniej
> nie każdy tak obdarowany bije autorowi brawo obiema płetwami, bywają i głosy krytyczne.
> Tak czy owak, to nie pomysł Ithi, więc po czorta ta ironia?

Ironia była wcześniej, tu akurat – tylko ogonek z odniesieniem się do zjawiska mało wiarygodnych recenzji, wyjątkowo irytującego. Nawiasem mówiąc nie adresowane imiennie do Gosi, która w wypowiedziach na SB pokazała duży dystans do młynka opinii na LC.

Navajero pisze:
> Taaa, szczególnie Smok kultywuje tę tradycję :D Z tego co pamiętam było sporo głosów
> krytycznych ( nie tylko Smokowych) pod adresem twórczości niektórych fioletowych.
> IMO znowu przesadzasz.

A tego akurat w czasie pobytu na Wery jakoś nie zauważyłem. Za to pamiętam usłużne piski entuzjazmu, szczere mniej więcej tak, jak uśmiech akwizytora Providenta.

Navajero pisze:
> Twoje prawo. Tylko po co to bicie piany? Masz coś do autora? Wal! Ale publiczne golenie
> mu głowy jest jednak pewną przesadą...

Nie goliłem. I raczej nie przypuszczam, żeby Gosia z powodu uczciwej recenzji zwątpiła w moją życzliwość do jej szanownej osobistości :-) pisarskiej i prywatnej.

Navajero pisze:
> Mnie to też denerwowało, o czym wielokrotnie informowałem autorkę :) Ale... Takie
> osoby można nierzadko spotkać w realu, więc trudno zarzucać coś pisarzowi, który
> po prostu przedstawił rzeczywistość, podobnie jak nie jest winą autorki, że część
> facetów ( a więc osób mających zupełnie inne podejście do życia) zgrzyta zębami
> czytając opisy rozmemłanego życia wewnętrznego bohaterki :P

Zgoda. Ale to jednak jest technicznie dyskusyjne – w fikcji, beletrystyce – zestawienie akurat takich typów, tak pokazanych. Traci się zaangażowanie czytelnika w konflikt (czyli podstawę fabuły) i w postacie bohaterów.

Navajero pisze:
> Mnie też to nieco irytowało ( jak chyba większość samców), ale ja - najwyraźniej
> w odróżnieniu od Ciebie - zdaję sobie sprawę, że kobiety właśnie tak postrzegają
> świat. Wygląd, a więc i ubranie, są dla nich bardzo ważne, a to wszak literatura
> kobieca.

Jest cały ocean między Murakamim, a Bradem Eastonem Ellisem.

Navajero pisze:
> Tu absolutny sprzeciw. Tempo jest dostosowane do typu powieści, to nie kryminał czy
> sensacja.

Zgoda. Ale to jednak coś innego – sprawozdać ciąg wydarzeń, a zagrać scenami. To kwestia relacji między epiką i dramatem.

Navajero pisze:

> Osobiście uwielbiam jak czytelnicy "uświadamiają" mnie jakie perspektywy przegapiłem,
> jakich wątków nie wykorzystałem i jak powinienem pisać, żeby dostać literackiego
> Nobla :P

Tak, wyskoczyłem przed orkiestrę z koncertem życzeń. W dobrej wierze. Spostrzeżeń pod rzeczonym koncertem nie cofam.

Navajero pisze:
> Nie wątpię, że kolejna powieść Gosi ( jak w przypadku każdego utalentowanego debiutanta)
> będzie lepsza.

Też mam taką nadzieję i jasno o tym napisałem w recenzji.

Romek Pawlak pisze:
> Mam wrażenie, że recenzent zapomniał właśnie o najważniejszym: o odbiorcy tej książki
> :)

Nie zapomniałem. Fetysz targetu do mnie nie przemawia. Bywały romanse, które (z braku innej lektury) zdołałem przeczytać bez specjalnego obrzydzenia.

ravva pisze:
> kobiety lubią wiedziec, co bohater nosi i jak w tym wygląda, zwracamy na to uwagę
> i nie jestesmy fankami koszul z supermakretu i trabantów.

Ty lubisz i nie jesteś fanką. To jednak różnica.

ravva pisze:
> leszek rozminął się całkowicie z przesłaniem książki.

Naprawdę?! Ravva, zrecenzuj, napisz coś więcej, niż „mąż mówił, że się dobrze czyta”, przecież z chęcią się czegoś nauczę...

Pytania do Małgorzaty Garkowskiej "ithilhin"

65
Leszek Pipka pisze: Przeczytałem „Układankę” jakiś czas temu. Zeszło mi z uzewnętrznieniem wrażeń, bo prowadziłem śledztwo. Utajnione, rzecz jasna, na domiar złego bezwynikowe. Nie znalazłem porywacza, a może nawet mordercy, winnego zaginięcia Ithilhin, jaką znam z Wery. Poetessy, wyznawczyni magii słowa, malarki krajobrazów i nastrojów, wreszcie mistrzyni krótkiej formy, nie raz i nie dwa opromienionej zwycięstwami w forumowych konkursach.
Drogi Leszku :)
Kobieta ma wiele twarzy :) Przykro mi, że Cię zawiodłam, ale czy nie sądzisz, że to nieco wina Twoich wygórowanych wobec mnie oczekiwań, którym raczej nigdy nie sprostam :(
Przecież wiele razy używałam słowa "czytadło", nie pamiętasz? I nie było to krygowanie się, tylko moja ocena tego co napisałam. I tego, co zdecydowałam się wysłać do wydawnictwa, które zdecydowało się wydać. Pewnie, że bym wolała nie zawieść tych Twoich oczekiwań, ale...
I mam nadzieję, że uda mi się jeszcze kiedyś napisać jakieś opowiadanie, które Ci się spodoba i które będzie w stylu Twojej "ithilhin z Wery".
"Układanka..." to jednak coś innego i chociaż wiem, że w moim stylu, to wiem też, że mimo wszystko to książka głównie dla kobiet. Oczywiście nie wszystkich, bo przecież nie wszystkim się musi podobać. Redna miała konkretne zarzuty i bardzo byłam jej wdzięczna za nie, także za to, że powiedziała mi je w cztery oczy.
Tak, uważam, że "literatura dla kucharek" jak to nazywam, nie z chęci obrażania kogokolwiek, jest też potrzebna i naprawdę to fajne doświadczenie obserwować odbiór swojej książki.
Leszek Pipka pisze:blogereczki z Lubimy czytać wzdychają z bałwochwalczym podziwem,
Wiesz, mam tam też oceny niskie :P
Leszek Pipka pisze: Mianowicie żadna z osób nie wzbudza sympatii, żadnej się nie kibicuje i za żadną nie trzyma kciuków. Co więcej, w zasadzie wszystkie budzą wk..., pardon, złość i zażenowanie. Kompletnie nie wierzę w przemianę Pawła,
Czuję się w obowiązku wyjaśnić, że ja również nie czuję sympatii do moich bohaterów. Założyłam, że mają wzbudzać emocje.
A co do przemiany Pawła - tym nie wierzącym w nią polecam poszukanie Agnieszki w prologu (który w sumie jest epilogiem). ;)
Leszek Pipka pisze: Heh, ubawiło mnie odkrycie, że Agnieszka w jednym miejscu jest opalona na brąz (w towarzystwie Piotra) a kilka stron dalej prezentuje stylową bladość (w towarzystwie męża). Redaktor przysnął, zaczem jako pierwszy czytelnik zupełnie się nie wykazał ;-),
Zlituj się i podaj mi stronę, bo szukam i nie mogę znaleźć. Na plaży Piotrek odkrywa jej jasne ramię, gdzie ten brąz?

W każdym razie bardzo dziękuję, że zechciałeś przeczytać moją książkę i o niej napisać.

Added in 2 minutes 47 seconds:
Navajero pisze: Konkludując: mimo pewnych ( obiektywnych), choć IMO nie tak wielkich niedostatków i subiektywnego, typowo kobiecego podejścia do pewnych spraw, uważam książkę za dobrą. Bardzo ładny, plastyczny język, styl i psychologia postaci stawiają ją w rzędzie udanych projektów. Że nie jest idealna? A jaka jest? Jednak moim zdaniem plusy zdecydowanie przeważają nad minusami. Gdybym miał wystawić ocenę wg szkolnej skali, optowałbym za 4/ 4+. I tak towarzysze: autor szkoli się na mózgach czytelników! Pisanie do szuflady nie zapewni takiego doświadczenia jak wydanie książki. Nie wątpię, że kolejna powieść Gosi ( jak w przypadku każdego utalentowanego debiutanta) będzie lepsza.
Dziękuję :* :oops:
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

Pytania do Małgorzaty Garkowskiej "ithilhin"

67
Eee tam, to nie tak :-)

Gosiu, nie pisałaś „Układanki' mając przed oczami ołtarzyk z moim portretem :-P więc o zawodzie nie może być mowy, najnormalniej nie mam do niego prawa. Z kolei kwestia oczekiwań jest naturalną konsekwencją tego, co pokazywałaś na Wery, to nie ja ustawiłem wysoko poprzeczkę poziomu tego, co miałem przyjemność – jako czytelnik – skonsumować. Opatrzenie już na starcie projektu etykietką „dla kobiet” wydaje mi się jakimś rodzajem koncesji ze szczerości pisania na rzecz sformatowania pod konkretny typ recepcji. Lecz jeśli uczyniłaś to świadomie, w zgodzie ze sobą, to cóż – moja opinia jest tylko jednostkowym głosem. I nie śmiałbym negować osiągnięcia, jakim jest wydanie książki w dobrym wydawnictwie – bo to jest osiągnięcie, co już nie raz mówiłem w kontekście „Układanki”.
Jasne, mógłbym wspomnianą opinię wysłać na priva, ale:
po pierwsze – tak, jak Rubii nie bardzo podoba mi się praktyka podskórnego życia forum, które konkuruje z oficjalnym,
po drugie – uczymy się i nabieramy doświadczeń. Ty w radzeniu sobie z informacją zwrotną, ja w formułowaniu opinii, ktoś – być może – w argumentacji na potrzeby ewentualnej dyskusji. Jeśli to nie jest jedna z ważnych funkcji forum literackiego, to nie wiem, co nią mogłoby być.

W wymianę myśli na temat „literatury dla kucharek” nie dam się wciągnąć :-P chociaż z zainteresowaniem przeczytałem poranną wymianę zdań na temat „literatury szkodliwej” i z całego serca solidaryzuję się z Wolhą :-)

Aha, nie dostałem egzemplarza z autografem :-P i nie dysponuję już tym, który czytałem, w związku z czym nie mogę podpowiedzieć strony. Pamiętam, że Agnieszka była opalona w scenie erotycznej i ze trzy razy do tego wracałem, dziwiąc się, że przeszło. Liczę na to, że skleroza nie zjadła mnie całkiem, albo nie zdarzyło się, że nie dość uważnie prześledziłem akcję, gdyby było inaczej to prędko zacznę sobie kopać ziemiankę, z której wstydliwie odszczekam pomówienie.

Pytania do Małgorzaty Garkowskiej "ithilhin"

69
> Nie zapomniałem. Fetysz targetu do mnie nie przemawia. Bywały romanse, które (z braku
> innej lektury) zdołałem przeczytać bez specjalnego obrzydzenia.

A to jest romans? No to najwyraźniej inne książki czytaliśmy :)

A co do targetu, wiesz, pozwolę się sobie nie zgodzić z Twoją niezgodą, bo ona prowadzi do absurdów w rodzaju oczekiwań czegoś, co w danej powieści z założenia nie wystąpi. Widać to zjawisko świetnie zarówno na przykładzie blogerek, które nie lubiąc i nie czytając np. fantastyki, biorą ja do recenzji i piszą durnoty, jak i w drugą stronę: krytyk oczekuje Tołstoja, a powieść z założenia Tołstojowa w duchu nie chce być.
To nie zmienia faktu, że ja dostrzegam słabości powieści Ith, ale czasem piszesz bzdury, jak np. w powieści adresowanej do kobiet narzekając na te rękawy, czyli opisy. Tak sobie myślę, że zapewne postrzegasz literaturę jako uniwersalną, w której kobiety i mężczyźni powinny pisać nieodróżnialnym (w sensie płci) stylem, ale to nieprawda, to konstrukcja sztuczna. Sporo rzeczy wynika z faktu, czy autor jest kobietą, czy mężczyzną. I czy pisze dla świata, dla kobiet, czy dla mężczyzn (oczywiście ujmując to to statystycznie, bo raczej zwykle są to rozkłady Gaussa).

Pytania do Małgorzaty Garkowskiej "ithilhin"

70
ithilhin pisze:
> hm. w tej scenie?
Raczej nie. Przecie widać. Przyjdzie odszczekać? Trudno. Jak nikt nie pospieszy z potwierdzeniem - odszczekam uroczyście.

Romek Pawlak pisze:
> A to jest romans? No to najwyraźniej inne książki czytaliśmy :)

A ja napisałem, że "Układanka" to romans? Choć po prawdzie, elementy charakterystyczne dla romansu posiada.

Romek Pawlak pisze:
> Tak sobie myślę, że zapewne postrzegasz literaturę jako uniwersalną, w której kobiety
> i mężczyźni powinny pisać nieodróżnialnym (w sensie płci) stylem.

Mniej więcej tak to postrzegam. Uniwersalność to trzon dobrej literatury, "targetowości" lepiej robi, jeśli jest jej tyle i tylko tyle, ile konieczne. O powinnościach raczej się nie wypowiadam, nie mam stosownych kwalifikacji.

Romek Pawlak pisze:
> ale czasem piszesz bzdury

Pewnie. Każdemu się zdarza, Romku, Tobie też :-P Gauss. Pareto też może być.

Romek Pawlak pisze:
> w powieści adresowanej do kobiet narzekając na te rękawy, czyli opisy.

Rękawy były w kwestii stylu i języka, o szczegółowości opisów garderoby już się wywnętrzyłem.

Pytania do Małgorzaty Garkowskiej "ithilhin"

71
Ponieważ nikt nie przybył z odsieczą :-) trza brać na klatę konsekwencje. Niniejszym uroczyście odszczekuję nieuprawnioną supozycję, dotyczącą niekonsekwentnego stanu zbrązowienia Agnieszki. Przepraszam Gosię i redaktora, najwyraźniej to ja przysnąłem, nie on.

A niezupełnie poważnie kończąc temat garderoby w literaturze serdecznie polecam to:

od 6:20

Pytania do Małgorzaty Garkowskiej "ithilhin"

72
Leszek Pipka pisze: Ponieważ nikt nie przybył z odsieczą :-) trza brać na klatę konsekwencje. Niniejszym uroczyście odszczekuję nieuprawnioną supozycję, dotyczącą niekonsekwentnego stanu zbrązowienia Agnieszki. Przepraszam Gosię i redaktora, najwyraźniej to ja przysnąłem, nie on.
no ale weź się nie wygłupiaj, przecież mówiłam, że to nie o to chodzi. :(
Leszek Pipka pisze: A niezupełnie poważnie kończąc temat garderoby w literaturze serdecznie polecam to:

od 6:20
:D
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

Pytania do Małgorzaty Garkowskiej "ithilhin"

73
Leszek Pipka pisze:
> Ponieważ nikt nie przybył z odsieczą :-) trza brać na klatę konsekwencje. Niniejszym
> uroczyście odszczekuję nieuprawnioną supozycję, dotyczącą niekonsekwentnego stanu
> zbrązowienia Agnieszki. Przepraszam Gosię i redaktora, najwyraźniej to ja przysnąłem,
> nie on.

dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie:
... z mleczną bladością Agnieszki... s. 221
dzień później:
... delikatną, miodową opaleniznę żony... s. 241

;)

Pytania do Małgorzaty Garkowskiej "ithilhin"

74
Zbawco :)
Za wcześnie szukałam.

A poza tym proszę Szanownej Publiczności o zwrócenie uwagi, że na stronie 241 Aga jest już po kilku randkach z Piotrem - łazili na plażę :P
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

Pytania do Małgorzaty Garkowskiej "ithilhin"

76
no nie.
między pękniętą gumką (mleczną bladością) a miodową opalenizną jest jeden dzień, świadczą o tym zdania:
... kontruje Agnieszka przerażona na wspomnienie ubiegłej nocy z Piotrem i pękniętej prezerwatywy...
i
... Żaden lekarz nie stwierdzi dwudniowej ciąży - odpowiada odruchowo

;)

Wróć do „Strefa Pisarzy”