Pomyliłam się. Czyli jak przestałam kochać feminizm

1
Świetlicki się pomylił, wyborcy PiS się pomylili, pomyliłam się i ja. I choć nie będę stawać w szranki w pojedynku o tytuł najbardziej rozczarowującej i dającej w twarz pomyłki, bo dobrze wiemy, kto byłby zwycięzcą, postanowiłam zrobić sobie drobny rachunek sumienia.
Czy kiedykolwiek nazwałam siebie feministką, mając pełną świadomość tego, czym feminizm jest – raczej nie. Od kiedy stałam się dojrzalsza i – o zgrozo! mądrzejsza – podchodzę do tego tematu ostrożniej. Lubię mówić, że feminizuję, ale nie lubię gnieździć się w jednym worku z radykalistkami ruchów feministycznych. Feminizm to ideologia, która mnie pociąga i która jest mi bliska, ale która nie jest i nie będzie nadrzędnym celem mojej aktywności.


Pomyliłam się
Pomyliłam się, kiedy myślałam, że w całym tym zamieszaniu chodzi o to, żeby kobiety mogły się realizować, żeby mogły robić to, na co mają ochotę. Żeby mogły przeskoczyć to, co mężczyźni przeskoczyli wiele, wiele lat wcześniej, czyli to, co narzuca im kultura. I owszem, zdaje się, że mogłoby o to chodzić, gdyby nie fakt, że jest tyle interpretacji tych celów, ile kobiet. Bo nie chodzi zupełnie o to, by kobiety wszczęły bunt – nie, nie będziemy rodzić, nie będziemy wychowywać dzieci ani wychodzić za mąż, nie będziemy nosić makijażu, depilować się. Nie! Nie, my będziemy to robić, ale tylko wtedy, kiedy poczujemy na to ochotę. Bo są wśród nas te, dla których największym szczęściem jest założenie rodziny i oddanie się roli matki i żony, i nie ma w tym niczego złego. W całym tym zamęcie i fali agresji ktoś zapomniał o tym, że walka też jest kobietą i nie należy jej odbierać klasy.

„Zachowujesz się jak baba!”
No pewnie. Jestem kobietą, więc jestem beznadziejnym kierowcą, nie znam się na sporcie, ale za to umiem ulepić zajebiste pierogi. Pewnie jestem obrażalska, kłótliwa, a jak mam okres, to bez kija nie podchodź. Dużo myślę o kosmetykach i jestem na bieżąco z promocjami w odzieżówkach. Potrafię konkretnie określić kolor wszystkiego, na co natrafi mój wzrok, a kiedy widzę smutny film, to płaczę jak baba. Jak baba. I nawet jeśli część z tych rzeczy jest prawdą w moim przypadku, to nie jest żadną regułą w przypadku innych kobiet. I mogłabym dać sobie spokój z pisaniem reszty tekstu, a zamiast tego wymieniać imiona i nazwiska znajomych mi dziewczyn, które totalnie nie wpisują się w ten zasrany stereotyp, ale po co? Kobieta nie musi funkcjonować jako obraz słabości i nadwrażliwości. Dlaczego najgorszą obelgą dla mężczyzny jest zasugerowanie mu, że zachowuje się jak kobieta? Czy naprawdę jest coś złego w byciu kobietą?

„Uśmiechnie się pani i wszystko się załatwi!”
Problem z realizacją jakiegoś projektu na uczelni. Pan, którego usług potrzebujemy, nie ma czasu lub ochoty na to, żeby nam pomóc. Z radą światłą i błyskotliwą przybywa prowadzący: „Uśmiechnie się pani i po sprawie!”. Banalne rozwiązanie! Koledzy, znając problemy z opornymi usługodawcami, sugerują, że my to mamy łatwiej. Owszem, mamy, bo jaki to problem uśmiechnąć się, rzęsami pomachać i włosami zarzucić, nawet jeśli nie mam ochoty kokietować wąsatego starszego pana? To drobne upodlenie, na którym niczego nie tracę, to jedynie wierzchołek góry lodowej. Ta zupełnie błaha sytuacja pokazuje coś bardzo złego, co we wschodnim społeczeństwie jest smutną normą. Kobiety Europy Wschodniej są trzydzieści lat do tyłu za kobietami Europy Zachodniej, jeśli chodzi o kwestię wynagrodzenia i dyskryminacji przez pracodawców. W jednym z wywiadów obecna liderka FEMENu mówi o tym, że na Ukrainie nikt nie chce zatrudniać kobiet na wyższych stanowiskach. Sugeruje się im, że skupianie się na karierze nie jest rzeczą kobiet, lub - zupełnie zwyczajnie - proponuje się kobietom stanowiska za seks. Dochodzi więc do sytuacji, kiedy potencjał kobiet, lata nauki i doświadczenia są niedoceniane, a jedyne, co ma znaczenie, to ciało. Kobieta nie jest traktowana jako podmiot, a jako przedmiot, a to już najwyższy rodzaj upodlenia. Warto jednak pozytywnie spojrzeć na tę kwestię, bo przecież zawsze pozostaje nam wybór: ściągamy majtki albo wracamy do domu.

Paskudne gęby z telewizji
„Solidarność” miała Wałęsę, SCLC miała Martina Luthera Kinga, a kogo mają polskie kobiety? Annę Zawadzką, która zasłynęła z bezsensownych prowokacji czy Katarzynę Bratkowską, która sama jest bezsensowną prowokacją? Normą jest, że polska telewizja ośmiesza osoby nieheteroseksualne, kiedy wpaja prostym, szarym ludziom obraz ludzi nieheteroseksualnych jako dziwadeł i odszczepieńców. Ale kiedy widzę, że pokazuje kolejne medialne dziwadła, sugerując, że takie właśnie są polskie feministki, otwiera mi się nóż w kieszeni. Bo nie jest nowością, że powodzenie każdej rewolty, sukces każdej partii politycznej czy popularność ideologii są w ogromnym stopniu zależne od tego, kto jest ich twarzą. Jeśli twarzą polskich feministek czy nawet kobiet w ogóle staje się ktoś, kto ośmiesza kobiety, nigdy nie dojdzie do zmian. Bo feminizm w takiej postaci, w jakiej promują go media, to cyrk. Cyrk, w którym żadna z nas nie chce być gwiazdą; którego żadna z nas nawet nie chce oglądać.

Pomyliłam się. Czyli jak przestałam kochać feminizm

2
ECH - skomentowałbym - tylko życie zbyt krótkie by się nieustannie żreć o politykę...

*

Dla mnie te wszystkie nasze organizacje feministyczne są potwornie sztuczne i fałszywe...

Po pierwsze - na zachodzie - wszelkie ruchy kobiece zaczynały od budowy bazy społecznej i od legitymizowania się wśród kobiet. Najpierw były kursy doskonalenia zawodowego, ochronki, domy samotnych matek, opieka nad robotnicami przybywającymi ze wsi, schroniska, garkuchnie etc.

Potem na tej podbudowie powstały ruchy formułujące postulaty społeczne i bardzo nieliczne polityczne.

W Polsce pozycja społeczna kobiet była tradycyjnie znacznie wyższa niż w krajach anglosaskich - przez 300 lat regularnie kolejne pokolenia mężczyzn wykrwawiały się w wojnach i powstaniach i to na kobiety spadały rozliczne obowiązki domowe, wychowawcze etc.

polskie feministki zachowują się jakby polskie kobiety nadal żyły w opresyjnej rzeczywistości panującej w okresie angielskiej czy niemieckiej rewolucji przemysłowej, a zarazem w sytuacjach gdy konieczna jest realna pomoc nie robią NIC z rzeczy które robiły ich poprzedniczki...

Przykład najprostszy: w Polsce działa ok 17 tyś fundacji. nie znam ani jednej która zostałaby założona przez działaczki feministyczne dla prowadzenia np. domu samotnej matki.

Pomyliłam się. Czyli jak przestałam kochać feminizm

3
Moim zdaniem, zanadto uprościłaś temat. Po pierwsze. Kto jest twarzą polskiego feminizmu? Kazimiera Szczuka, Magdalena Środa? A może Agnieszka Graff? czy Maria Janion? Katarzyna Paprota? Monika Płatek?
Po drugie, nie rozumiem, dlaczego deklaracja, że "babskie nie jest złe" ma być przeciw feminizmowi. Dla wyjaśnienia: mamy obecnie trzecią falę feminizmu. Pierwsza fala to było wtedy, kiedy kobiety walczyły o tak podstawowe rzeczy jak prawo do głosu czy wykonywania zawodów, które chcą. Druga fala nadeszła wtedy, gdy kobiety zaczęły się realizować poza domem, ale nadal były obciążone etatem domowym. O ile wiem, wtedy w zachodniej literaturze pojawiło się oddzielenie sex od gender. Trzecia fala feminizmu, czyli to, co mamy teraz, to właśnie odwrócenie pojęć, tj. nie to, że kobieta ma dorównać mężczyźnie, tylko że społeczeństwo ma docenić rzeczy tradycyjnie "kobiece", czyli np. zajmowanie się domem. tak więc postulat wyboru, który dotyczy obu płci (a także wszystkich osób z marginesu czy poza tradycyjnymi rolami - czyli do pojęcia gender doszło jeszcze queer). Mało tego, są różne nurty feminizmu :D w Polsce tradycyjnie utożsamia się feminizm z lewicowością, ale jest to mylne, ponieważ już od dawna w literaturze wskazuje się, że problemy białych kobiet z klasy średniej (których tradycyjnie dotyczyło zamknięcie w domach) są inne niż kobiet z klas niższych. Jeżeli ktoś myśli, że Polski ten problem nie dotyczy, to wystarczy porównać wypowiedzi M. Środy z wypowiedziami K. Paproty. Pierwsza z nich uważa, że kobiety mogą realizować się poza domem, bo mają panią do sprzątania, druga zaś twierdzi, że femnizm powinien zająć się problemami tej pani sprzątającej. tak więc mamy kwestię klasowości w obrębie feminizmu na przykład. A jak wiele rzeczy teraz dzieje się wokół macierzyństwa!
Tak więc imo temat przedstawiony dość powierzchownie, jest pewne pomieszanie pojęć - słowem, rzecz wymaga dopracowania.
"ty tak zawsze masz - wylejesz zawartośc mózgu i musisz poczekac az ci sie zbierze, jak rezerwuar nad kiblem" by ravva

"Between the devil and the deep blue sea".

Pomyliłam się. Czyli jak przestałam kochać feminizm

4
Jak patrze na taką środę to żałuję głęboko że kościół katolicki odszedł od dobrej tradycji palenia wiedźm na stosach :twisted:

Moim zdaniem nie ma sensu deliberować nad nurtami i falami feminizmu, bo różnice pomiędzy nimi są mniej więcej takie jak między narodowym socjalizmem hitlera a stalinizmem...

Dużo pustych słów a realne działania - wyłącznie destrukcyjne... Feministki niczego nie budują. Niczego nie tworzą. Dorobek polskiego feminizmu to jedna wielka czarna dziura do której łopatami sypane są pieniądze na wygodne życie działaczek...

Pomyliłam się. Czyli jak przestałam kochać feminizm

5
Bardzo chciałam uniknąć dyskusji na ten temat. :D
Wolha.Redna - przede wszystkim, to jest bardzo luźny, niemal pamiętnikowy tekst. Zupełnie rozumiem Twój zarzut - moim celem nie była dogłębna analiza problemu, ale zapis mojej refleksji nad tematem.

W Polsce, bo piszę właśnie o Polsce, nigdy nie było tak agresywnych i gwałtownych ruchów feministycznych, jak na zachodzie. Po części jest to kwestią tego, o czym pisze wyżej pan Andrzej - do odzyskania suwerenności w 1918 nas przecież w ogóle nie było na mapie, więc można powiedzieć, że społeczeństwo miało zupełnie inne problemy niż kwestia praw i wolności obywatelskich w państwie, którego nie ma. Poza tym, warto o tym wspomnieć, polskie kobiety były przodowniczkami w pewnym sensie, bo prawo wyborcze uzyskały już w 1918 roku, kiedy państwo się odrodziło, były więc jednymi z pierwszych kobiet w Europie, które mogły przystąpić do wyborów. '
Ponieważ w Polsce klasa średnia praktycznie nie występuje, rozbieżności pomiędzy problemami przedstawicielek różnych klas urastają do rozmiarów kosmicznej przepaści. Bo z jednej strony mamy problemy gospodyń domowych, a z drugiej problemy kobiet, które walczą o możliwość rozwoju kariery. Tego nie da się ujednolicić, bo problemy tych kobiet nie są tożsame. W konsekwencji, choć mówimy o feminizmie, nie ma szans, żeby zobaczyć przedstawicielki skrajnych klas postulujących o to samo. To jest jasne.
Ale gdybym zaczęła rozróżniać feminizmy w obrębie klas czy kultury (mówi się nawet o feminizmie katolickim przecież), musiałabym tematowi poświęcić całą pracę naukową. A na to nie mam ani czasu, ani dość wiedzy. Stąd jedynie zaznaczam w tekście, że feminizmów jest tyle, ile kobiet.

Dlaczego powołałam się na twarze pani Zawadzkiej i pani Bratkowskiej? Bo dawno nie widziałam, aby pani Środa lub pani Szczuka brały udział w debacie publicznej. Zwracam uwagę na to, co niedawno zauważyłam - że jeśli dochodzi do debaty publicznej na temat feminizmu, ale nie tylko, do studia zapraszane są właśnie te "dziwadła", o których piszę. To demonizuje feministki w ogóle, bez względu na nurt (pomijam już kwestię tego, że takie rozróżnienie w praktyce nie funkcjonuje i feministka to feministka dla większości społeczeństwa).

Temat macierzyństwa pominęłam, bo poświęciłam mu inny tekst. :)

Dziękuję!

Pomyliłam się. Czyli jak przestałam kochać feminizm

6
Brakuje tylko stwierdzenia, że feminizm kończy się, gdy trzeba wnieść lodówkę na drugie piętro :D
O co walczą współczesne feministki? O polepszenie warunków życia kobiet. Na pewno każdy słyszał o programach zdrowotnych dla kobiet. Krakowska organizacja „Przestrzeń kobiet” oferuje, na przykład, nieodpłatne szkolenia dla kobiet dotyczące sfery biznesu, kursy w zakresie działalności społecznej.
Tyle,że teraz słowo 'feministka" kojarzy się, na ogół, ze stereotypem kobiety agresywnej, roszczeniowej i złośliwej. Natomiast niewiele wiadomo o realnej działalności kobiet prócz tego, co serwują nam media. Nie dziwię się, że same kobiety nie chcą być kojarzone z feministkami.
Pisać może każdy, ale nie każdy może być pisarzem
Katarzyna Bonda

Pomyliłam się. Czyli jak przestałam kochać feminizm

7
Fantasmagorio, zamiast pisać i poprawiać, szukałem faktów o przepaści płacowej i pisałem tą odpowiedź. Jesteś mi winna
sporo czasu....
Nie chcę dyskutować o wszystkim, więc skupię się na kilku rzeczach
fantasmagoria pisze: „Zachowujesz się jak baba!”
No pewnie. Jestem kobietą, więc jestem beznadziejnym kierowcą, nie znam się na sporcie, ale za to umiem ulepić zajebiste pierogi. Pewnie jestem obrażalska, kłótliwa, a jak mam okres, to bez kija nie podchodź. Dużo myślę o kosmetykach i jestem na bieżąco z promocjami w odzieżówkach. Potrafię konkretnie określić kolor wszystkiego, na co natrafi mój wzrok, a kiedy widzę smutny film, to płaczę jak baba.
Stereotypy są na czymś oparte. W tym wypadku, kobiety _naprawdę_ rozróżniają, średnio, więcej kolorów, _naprawdę_ średnio więcej myślą o kosmetykach i _naprawdę_ w czasie okresu bywają rozdrażnione. Owszem, są to średnie, ale umysł człowieka tak funkcjonuje, że automatycznie szufladkuje, po to, by móc się odwoływać do stereotypów w przypadku braku informacji o konkretach. Masz pretensję do tego, że ludzie zauważają różnice, średnie. Na tym właśnie polega mój problem z feminizmem.
Dlaczego najgorszą obelgą dla mężczyzny jest zasugerowanie mu, że zachowuje się jak kobieta? Czy naprawdę jest coś złego w byciu kobietą?
Nic. Dla kobiety jest obelgą "babochłop". OBelgą jest wyjście poza społecznie narzucone schematy.
„Uśmiechnie się pani i wszystko się załatwi!”
I znowu, masz pretensję do tego, że ludzie zauważają rzeczywistość. W USA np. kobiety dostają mniejsze wyroki za te same przestępstwa. I naprawdę widziałem dziewczyny, które się uśmiechały, zamachały rzęsami i dostawały, czego chcą. Przymusu nie ma, jest tylko dodatkowy środek, który dla faceta jest niedostępny. I jeszcze to "upodlenie"!
Kobiety Europy Wschodniej są trzydzieści lat do tyłu za kobietami Europy Zachodniej, jeśli chodzi o kwestię wynagrodzenia i dyskryminacji przez pracodawców.
To akurat jest kłamstwo

Obrazek

Europa Zachodnia jest _za nami_ jeżeli chodzi o tzw "lukę płacową".

https://www.ft.com/content/1e921f8a-e8e ... 144feab7de
Poland is the best performer in the EU, with 37 per cent of senior management jobs held by women, followed by the Baltic states of Latvia, Lithuania and Estonia. The EU average is 26 per cent, with the UK on 22 per cent and Germany, at 14 per cent, lagging behind.
W jednym z wywiadów obecna liderka FEMENu mówi o tym, że na Ukrainie nikt nie chce zatrudniać kobiet na wyższych stanowiskach.
Jeszcze zacytuj jakiegoś arabskiego szejka. Czy my żyjemy na Ukrainie?
Owszem, zdarzają się seks-skandale. Ale korupcja, mobbing dotyka nie tylko kobiet.

Dodam jeszcze, że patrząc na feminizm na zachodzie, gdzie ludzie tracą pracę za to, że mówią "his" w manual zamiast "their", albo bo facet facetowi powie dowcip, który podsłucha kobieta, to się cieszę, że jesteśmy "20-30 lat za zachodem". Dziewczyna w koledźu podrywa faceta, potem - facet idzie pokoju, ona wysyła koleżance SMSa - "idę uprawiać seks!" i idzie za nim. Po czym następnego dnia dowiaduje się, że facet nie ma zamiaru być jej chłopakiem. Facet zostaje oskarżony o gwałt i wylatuje z koledżu.

Chrzanię taki feminizm.

Powiem jeszcze, dlaczego JA nie jestem feministą.

Motte and bailey tactic
Zamek i domena. Nazwa typowej strategii. Zamek, to pozycja, w której się zamykamy, gdy nas ktoś atakuje. Domeną cieszymy się, kiedy nikt nie patrzy.

Zamek to "w feminizmie chodzi tylko o równe prawa dla kobiet!". Przecież nikt się temu nie sprzeciwi we współczesnym świecie, prawda? A domena to parytety, pisanie, że "graffiti przypomina kobietom, że można je zgwałcić", "jedzenie mięsa jest wyrazem patriarchatu", "każdy seks to gwałt". Kiedy ktoś atakuje jakąś absurdalną pozycję feminizmu, feministki cofają się do zamku, a po wygranej dyskusji wracają cieszyć się domeną.

Przekręcanie statystyk
To jest nagminne. Nie policzę ile razy zarzucano mnie artykułem o neuroseksizmie, który miał jeden problem - ignorował wszystkie najnowsze badania, na dodatek budując chochoły. "Luka płacowa", w której nie uwzględnia się dodatkowych czynników. Przemoc domowa, kiedy miesza sie dwa zjawiska (powszechną przemoc wzajemną, której ofiarami pada niemal tyle samo kobiet i mężczyzn, i bardzo rzadką przemoc poważną, której padają ofiarami w większości kobiety).

Patrząc na statystyki, które dostaję, nie mogę nie odnieść wrażenia, że albo podające je feministki celowo kłamią, albo nie znają podstaw metodologii naukowej czy statystyki.
http://radomirdarmila.pl

Pomyliłam się. Czyli jak przestałam kochać feminizm

9
szopen pisze: Dodam jeszcze, że patrząc na feminizm na zachodzie, gdzie ludzie tracą pracę za to, że mówią "his" w manual zamiast "their", albo bo facet facetowi powie dowcip, który podsłucha kobieta, to się cieszę, że jesteśmy "20-30 lat za zachodem". Dziewczyna w koledźu podrywa faceta, potem - facet idzie pokoju, ona wysyła koleżance SMSa - "idę uprawiać seks!" i idzie za nim. Po czym następnego dnia dowiaduje się, że facet nie ma zamiaru być jej chłopakiem. Facet zostaje oskarżony o gwałt i wylatuje z koledżu.

Chrzanię taki feminizm.

To nie jest feminizm.
Ale wypaczenie nazewnictwa następuje i czyni szkody w każdej dziedzinie w sumie.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

Pomyliłam się. Czyli jak przestałam kochać feminizm

10
Emancypacja kobiet stała się możliwa dzięki postępowi naukowo-technicznemu, który jest kołem zamachowym wszelkich zmian. Zwróćcie uwagę, że rola siły fizycznej maleje wraz z rozwojem cywilizacyjnym.
Sufrażystki walczące o prawa, których dzisiaj nie negują nawet zagorzali konserwatyści, spotykały się z ostracyzmem i były traktowane, jak przestępczynie.
Największe różnice między obu płciami dotyczą tematu prokreacji. Przynajmniej na razie. Ciekawi mnie, co sądzicie na ten temat:
http://nt.interia.pl/raporty/raport-med ... nId,965234
https://alicjaminicka.blogspot.com

Pomyliłam się. Czyli jak przestałam kochać feminizm

12
Alicja Minicka pisze: Sufrażystki walczące o prawa, których dzisiaj nie negują nawet zagorzali konserwatyści, spotykały się z ostracyzmem i były traktowane, jak przestępczynie.
dla porządku przypomnę że jednym z postulatów sufrażystek było zaostrzenie kar za aborcję i nakłanianie do aborcji :twisted:
jakoś mało kto o tym dziś pamięta.

inny zapomniany postulat - budowa mieszkań z mniejszymi kuchniami by kobietom było łatwiej po wszystko sięgać został zrealizowany w PRL

Pomyliłam się. Czyli jak przestałam kochać feminizm

13
Raubtier pisze: Jeśli chodzi o różnice płacowe to czy to nie wynika z tego, że kobiety są mniej agresywne w negocjacjach płacowych?
To również, ale także (wszystko średnio):
(1) Kobiety zachodzą w ciążę, przez co tracą miesiące pracy
(2) Kobiety biorą mniej nadgodzin
(3) Kobiety są mniej dyspozycyjne (w sensie, średnio mniej chętne do jeżdżenia po całej Polsce na żądanie pracodawcy)

Po uwzględnieniu powyższych, różnice w płacach znacznie się redukują. To, co zostanie, należy przydzielić po równo do mniejszej agresywności w negocjacjach i pewnie również dyskryminacji.
W Ameryce np. często się mówi o tym, że kobiety zarabiają 77 centów za każdego dolara. To skrajnie nieuczciwa statystyka, ponieważ oprócz wymienionych powyżej punktów, dodatkowo nie uwzględnia ona tego, że kobiety wybierają gorzej płatne zawody. Po wzięciu pod uwagę tego wszystkiego, _w USA_ młode, samotne kobiety zarabiają więcej niż młodzi, samotni mężczyźni w tym samym zawodzie, na tym samym stanowisku, z tym samym doświadczeniem, zaś ogółem się okazuje, że róznica to (z pamięci, nie zabijcie jak się zabiję) jakieś pięć do ośmiu centów (ale znowu, kobiety gorzej negocjują).

Przy czym, im wyższe stanowisko, tym większe różnice w zarobkach.
http://radomirdarmila.pl

Pomyliłam się. Czyli jak przestałam kochać feminizm

14
Andrzej Pilipiuk pisze:
Alicja Minicka pisze: Sufrażystki walczące o prawa, których dzisiaj nie negują nawet zagorzali konserwatyści, spotykały się z ostracyzmem i były traktowane, jak przestępczynie.
dla porządku przypomnę że jednym z postulatów sufrażystek było zaostrzenie kar za aborcję i nakłanianie do aborcji :twisted:
jakoś mało kto o tym dziś pamięta.

inny zapomniany postulat - budowa mieszkań z mniejszymi kuchniami by kobietom było łatwiej po wszystko sięgać został zrealizowany w PRL
Andrzej, potwierdzasz tylko to, co napisałam. Wszystko podlega ewolucji - także postrzeganie społecznych problemów. To, co kiedyś uważano za istotne, dzisiaj nas dziwi czy śmieszy. A co myślisz o artykule, do którego podałam link? To nie jest przecież science fiction.
https://alicjaminicka.blogspot.com

Pomyliłam się. Czyli jak przestałam kochać feminizm

15
szopen pisze: (2) Kobiety biorą mniej nadgodzin
(3) Kobiety są mniej dyspozycyjne (w sensie, średnio mniej chętne do jeżdżenia po całej Polsce na żądanie pracodawcy)
Dwa ostatnie punkty wynikają tylko z tego, że zazwyczaj jest społeczne oczekiwanie, że to kobieta zostanie z dzieckim jak jest chore itepe
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

Wróć do „Dziennikarstwo i publicystyka”