Latest post of the previous page:
pomysły z własnym wydawnictwem - są z roku bodaj 1999.czasy są zupełnie inne. Rynek jest zupełnie inny i co najważniejsze - w tamtej epoce nie było normalnych wydawców od fantastyki - a teraz są. Dostrzegłem niszę. Sam byłem za słaby by ją zająć, ale nie minęły 3 lata i została zagospodarowana.
teraz żeby wejść na rynek książki fantastycznej trzeba by mieć z milion zł i przez kilka lat po cichutku szykować stajnię autorów.
Wtedy to było po prostu oczywiste - jest masa fanów, sa autorzy - niektórzy bardzo doświadczeni i maszynopisy pleśniejące w szufladach, są ekranizacje Tolkiena podgrzewające głód, i brak "łącznika" - wydawcy.
Przez pierwszy rok lub dwa "Fabryka" wydawała niemal wyłączanie to co ludzie mieli w szufladach!!! W "Supernovej" leżało około 100 (!!!) nieprzeczytanych maszynopisów.
wystarczyło popukać w ścianę i próchno się wysypało...
*
Podobnie z serią dla dzieciaków diagnozę postawiłem słuszną.
I rok był podobny - 2000. I sam wziąłem się za realizację swoich postulatów - szlifowałem "norweski dziennik" i pisałem pierwsze dwa tomy "Operacji dzień wskrzeszenia" (serię obliczałem na 12-16 tomów).
wydawnictwo Siedmioróg które jako jedyne odpisało - oceniło że moje warunki są nazbyt wygórowane.
Proponowałem:
cykl 12-16 tomów.
4 tomy rocznie.
4 tyś za maszynopis a' 200 str. znrm.
jednorazowo - prawa dla nich na 5 lat niech drukują ile chcą.
kazali mi spadać na bambus.
potem pewnie żałowali

a ja zarzuciłem projekt - z dwu tomów tnąc i doklejając zrobiłem jedną grubą powieść.
*
Szansę dostrzegłem nie tylko ja - mamy serie
FNiN Kosika (kilkanaście tomów + ekranizacja jednego z tomów)
"Magiczne drzewo" Maleszki (+ ekranizacje).
Romek Pawlak też poszedł w tym kierunku.
Tu nadal jest miejsce dla wielu autorów.