pryzmat [obyczaj/fragment]

1
wulgaryzmy

- Pojedziesz ze mną? Potrzebuje wsparcia. Psychicznego. Bo z n i m rozmawiałam… - A. robi dramatyczną pauzę, a ja zaciskam palce na telefonie. Szybko, żeby zdążyć przed instynktem, podpieram kołkiem szczelnie zamknięte od kilku lat drzwi do szczerości i uśmiecham się krzywo do własnych skojarzeń, bo kolebie mi się po głowie stary kawał o rozmowie kwalifikacyjnej.

Nie znam g o. Ale i tak gnoja nie lubię. Są poziomy skurwysyństwa, których przekraczać nie wolno. O n wszedł w pustkę po wypadku jej męża i staranował każdą granicę przyzwoitości. Cynicznie i, co mnie nieodmiennie fascynuje mechanizmem ucieczki i wyparcia, za przyzwoleniem i zachęcany przez A. Ich relację wiąże patologiczna wymiana barterowa - on jej sporadyczną obecność i nieustanne, rotacyjne zainteresowanie Sztabu, ona mu seks, pieniądze i odskocznię od rodzinnej monotonii.

Po raz kolejny trafia mnie szlag na jej bezbrzeżną głupotę, że trwa w układzie wbrew faktom, logice i naszej bezsilnej frustracji, i na siebie, bo grzęznę w tym jej toksycznym gównie po kolana. Zastanawiam się dlaczego. I co mi to daje, bo co dostaje A., mam jasność – gdy podzielić ścieki na cztery, na głowę wypada znacznie mniej. Utonąć w tym nie można, ale już brodzić tak.

- I co? – pytam sucho.
- Powiedział, że jeśli żona mnie znajdzie, a podobno już jest blisko, bo ma detektywa, to on przyzna się do spotkań, ale dziecko nie jest jego. I mam przestać upierać się w tej kwestii. – A. wzdycha na końcu zdania, najwyraźniej podekscytowana i zdumiona własnymi słowami. Rozumiem, że musi poukładać wydarzenia. Wróć! – popycham wózek sklepowy – to kwestia zawłaszczenia uwagi. A. moimi emocjami wypełnia czarną dziurę wdowiego życia. Czemu ja tego słucham? – I jak żona się dowie, to z mojej winy i on wyleje mi kwas na twarz i naśle kolegów na dziewczyny. Pamiętasz?, rok temu poznał Martę na łyżwach, powiedział, że już ją znalazł na fejsie…

Nie pamiętam. Czyszczę pamięć jak uwalane gnojem buty przed wejściem do domu, natychmiast po zakończeniu każdej rozmowy. Zresztą, dla niej to nie problem. Mogę nie pamiętać. Nie potrzebuje moich wspomnień, ma swoje i referuje każde różnymi barwami w dowolnym kontekście przy kolejnych dyskusjach. Słuchając monologu A., zastanawiam się nad hierarchią - jako członek (nie podoba mi się konotacja, bo gdzieś podświadomie wędruje pomiędzy myślami wrażenie, że panna robi mnie w chuja. Emocjonalnie. Od trzech lat.) Sztabu Zarządzania Kryzysowego, czy jestem numerem jeden na liście, a do nich zadzwoni, jak już wyssie mnie do dna, czy już wcześniej przedstawiła całość i powtarza to samo czwarty raz, szukając brakujących elementów kompensacyjnej układanki.
- Przecież masz złożyć pozew…
- Ale jak złożę, on się wścieknie!
- Wścieka się non stop. Teraz będzie miał powód.
- Ale wtedy coś zrobi Marcie! Przecież jest świadkiem, wpisałam jej dane w pozwie! Boję się o nią!

Dusi mnie gniew. Próbuję racjonalnie ułożyć informacje: skoro bezpieczeństwo Marty ważniejsze niż potencjalne alimenty dla dziecka…

- Nie składaj pozwu.

Milczenie po drugiej stronie eteru daje szansę na złapanie oddechu. Popycham wózek z zakupami. Zakupów też, kurwa, nie lubię!

- I ty to mówisz? – słyszę autentyczne zdumienie.
- Zdecyduj, co ważniejsze.
- Nie mogę! On całkiem poważnie mówił, znam go! Jak przyjdzie pozew i żona zobaczy, odejdzie od niego, nie będzie miał nic do stracenia i zabije mnie i Martę! Musze ją ostrzec! I pozostałych świadków! I moich rodziców! – A. urywa monolog na granicy szlochu i westchnienia. Milczy. Ja też. Popycham wózek. Może nas rozłączyło…
Cisza.
Słyszę jej ciężki oddech, jak po maratonie, szybki, pocięty nierównymi, ostrymi jak zbite szkło emocjami.
Nie rozłączyło.
Szlag!

„Nie pytaj! – instynkt samozachowawczy ryczy mi w głowie paniką. - Nie pytaj! Kurwa!”

- Czemu rodziców?
- Powiedział, że pójdzie z matką do moich rodziców, wie, gdzie mieszkają, powie, że go wrabiam w dziecko! I że jestem dziwką, bo mu dałam pieniadze za sex…
- Jak mu płaciłaś, to on jest dziwką – zauważam przytomnie.
- W jakim świetle mnie to stawia? – A. jest autentycznie zdenerwowana. Albo w jej głosie odnajduję refleksy własnego wkurwienia. - Jego matka powie, że rozbijam rodzinę! A rodzina jest dla niego najważniejsza!
- Złóż pozew, potem się zobaczy. Jedna rzecz na raz.
- Ale jak złożę, on pozna dane świadków.

Głupieję.

- To nie składaj.
- Za co będę żyć? Przecież chcę siedemset pięćdziesiąt złotych, to pieniądze dla małej, i połowa za wyprawkę…

Dorzucam do wózka litrowego Tullamore Dew.

- Złóż pozew.
- Myślałam, że mi pomożesz! No nic, zadzwonię do Kasi, bo Jola nie mogła rozmawiać.
- Mhm.

Płacę i ładuję zakupy do bagażnika. W domu nalewam pół szklanki whisky, szybko wypijam do dna. Mało. Klnę jak szewc i powtarzam. Alkohol w końcu owija mózg wacianą izolacją, odcina i już nie zauważam gówna na wysokości kolan.
Otwieram laptop.
Messenger.
Grupa.
„Kurwa, co za dzień…”
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

pryzmat [obyczaj/fragment]

2
Ranga „Legenda pisarstwa” zobowiązuje.
A już w drugim zdaniu „potrzebuje” bez ę.
Już po tym mógłbym sobie darować dalszą lekturę, ale przeczytałem całość.
Cóż.
Twój utwór obok literatury nawet nie stał.
Ale!
Są takie programy w telewizji z kategorii „Czemu ja?”, „Cała prawda”, „ Dzień z naszego życia”.
I twój utwór doskonale nadaje się na podkład słowny do takowych.
I scenarzysta nawet średnio wprawiony w słownej oprawie tego typu produkcji wiele by nie miał do roboty z twoim tekstem, a statyści z kastingowej łapanki za pięć dych wydukaliby przekonująco przed kamerą tekst twój.
Się tu finansowo marnujesz.
Nie da się tego odpatrzeć.

Przypominam, że krytyka ma pomóc autorowi, a więc przede wszystkim ma być konstruktywna. Uwagi wyżej konstruktywne nie są. Upominam więc i proszę o trzymanie się zasad. WR

Added in 12 minutes 27 seconds:
@WR

O przepraszam za pardą!
Moja uwaga nie pomaga autorowi powyższego tekstu?
Tak to wygląda!
Jak scenariusz para/para/para dokumentu obyczajowego w telewizji wyjątkowo niskich lotów.
Gdybym ja przeczytał taką recenzję pod swoim utworem, to bym klawiaturę podeptał klapkiem.
Ale jeśli chcecie się tu klepać po plecach, to niech i tak będzie.

pryzmat [obyczaj/fragment]

3
refluks pisze:Już po tym mógłbym sobie darować dalszą lekturę, ale przeczytałem całość.
borze gęsty, płaczę nad twoim poświęceniem, ołtarzyk jakis może chcesz?, pean pochwalny czy wystarczy wizyta u psychiatry, żeby przerobić traume? :mrgreen:
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

pryzmat [obyczaj/fragment]

4
Ravva
czuję emocje narratorki i są konsekwentne, prawdziwe,narysowane grubą krechą hiperboli, ale to nie razi, to uwiarygodnia
.
ravva pisze: kolebie mi się po głowie stary kawał o rozmowie kwalifikacyjnej.

Nie znam g o. Ale i tak gnoja nie lubię.
- tego kawału? ;)

Ale dobre mini... Lepsze niż moje, bo żywe :)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

pryzmat [obyczaj/fragment]

5
No emocjami pisane i może dlatego miejscami chropawe, ale dobre. Chyba się nam rozwija Dżastina :P
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

pryzmat [obyczaj/fragment]

6
Natasza pisze: Ravva
czuję emocje narratorki i są konsekwentne, prawdziwe,narysowane grubą krechą hiperboli, ale to nie razi, to uwiarygodnia
.
ravva pisze: kolebie mi się po głowie stary kawał o rozmowie kwalifikacyjnej.

Nie znam g o. Ale i tak gnoja nie lubię.
- tego kawału? ;)

Ale dobre mini... Lepsze niż moje, bo żywe :)
tak mi sie kolebało, że wyjdzie niezręcznie, bo odniesienie wyróznienia może nie być czytelne.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

pryzmat [obyczaj/fragment]

7
ravva pisze: jako członek (nie podoba mi się konotacja, bo gdzieś podświadomie wędruje pomiędzy myślami wrażenie, że panna robi mnie w chuja. Emocjonalnie. Od trzech lat.) Sztabu Zarządzania Kryzysowego
Za dużo upchane do nawiasu. Nim czytelnik doczyta, zapomni, co było przed nawiasem. Poza tym wygląda to niezgrabnie, jakby autorka nie umiała wpleść informacji w tekst.
ravva pisze: Mało. Klnę jak szewc i powtarzam.
Co narratorka powtarza? Przekleństwa?
ravva pisze: Alkohol w końcu owija mózg wacianą izolacją,
Dlaczego akurat wacianą? Ten przymiotnik nie pasuje.
ravva pisze: A. wzdycha na końcu zdania
Bardzo niezgrabne zdanie. Lepiej byłoby: Powiedziawszy to, westchnęła.
ravva pisze: - Zdecyduj, co ważniejsze.
- Nie mogę! On całkiem poważnie mówił, znam go! Jak przyjdzie pozew i żona zobaczy, odejdzie od niego, nie będzie miał nic do stracenia i zabije mnie i Martę! Musze ją ostrzec! I pozostałych świadków! I moich rodziców! – A. urywa monolog
Jaki znowu monolog??? Monolog byłby wtedy, gdyby A. gadała do siebie przez dłuższy czas, a tu chwilę wcześniej odzywała się narratorka.
ravva pisze: Ich relację wiąże patologiczna wymiana barterowa - on jej sporadyczną obecność i nieustanne, rotacyjne zainteresowanie Sztabu, ona mu seks, pieniądze i odskocznię od rodzinnej monotonii.
Zdanie bardzo kulawe, pewnie dlatego, że w drugiej części zabrakło czasownika.

Niestety, nie podobało mi się, głównie ze względu na słaby język. Nawet nie czytałabym do końca, gdyby nie entuzjastyczny komentarz Navajero, którego zdanie bardzo cenię.

pryzmat [obyczaj/fragment]

8
kamienna pisze: Niestety, nie podobało mi się, głównie ze względu na słaby język.
Nie powiedziałabym, że masz słaby język.
Ja za to mam zastrzeżenia, co do sposobu, w jaki budujesz niektóre zdania - zdania złożone są w porządku dopóty, dopóki nie trzeba czytać ich kilka razy, żeby zrozumieć sens. Ja miałam problem choćby tu:
ravva pisze: O n wszedł w pustkę po wypadku jej męża i staranował każdą granicę przyzwoitości. Cynicznie i, co mnie nieodmiennie fascynuje mechanizmem ucieczki i wyparcia, za przyzwoleniem i zachęcany przez A. Ich relację wiąże patologiczna wymiana barterowa - on jej sporadyczną obecność i nieustanne, rotacyjne zainteresowanie Sztabu, ona mu seks, pieniądze i odskocznię od rodzinnej monotonii.

I tu:
ravva pisze: Słuchając monologu A., zastanawiam się nad hierarchią - jako członek (nie podoba mi się konotacja, bo gdzieś podświadomie wędruje pomiędzy myślami wrażenie, że panna robi mnie w chuja. Emocjonalnie. Od trzech lat.) Sztabu Zarządzania Kryzysowego, czy jestem numerem jeden na liście, a do nich zadzwoni, jak już wyssie mnie do dna, czy już wcześniej przedstawiła całość i powtarza to samo czwarty raz, szukając brakujących elementów kompensacyjnej układanki.
Ale generalnie, podoba mi się, na tle innych, umieszczanych tu fragmentów, wypadasz całkiem przyzwoicie :).

pryzmat [obyczaj/fragment]

9
Justyna_C pisze: na tle innych, umieszczanych tu fragmentów, wypadasz całkiem przyzwoicie
To ja jeszcze dodam, że teksty porównuję nie do innych zamieszczonych na tym forum (to nie miałoby sensu, gdyż niektórzy autorzy mają elementarne problemy z polszczyzną), tylko do utworów pisarzy drukowanych :P

pryzmat [obyczaj/fragment]

10
kamienna, czy ty nie przesadzasz z tymi poprzeczkami?
ad monolog - racja, waciaki i że "ładniej" by było tu, a "zgrabniej" tam, to kwestia gustu.
ad zdania złożone - nawiasowe jest do poprawy.

no dopszszsz, dzięki za komentarze, dziewczyny.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

pryzmat [obyczaj/fragment]

11
Podobało mi się! Język może i momentami na pierwszy rzut oka mało "pisarski", ale mimo to - dobrze dobrany. Narracja pierwszoosobowa więcej wybacza, ale i też zobowiązuje. Tu wszystko brzmi autentycznie, można z łatwością wejść w świat bohaterki. To się ceni. Jak dla mnie, jest bardzo Jeśli miałabym przed sobą całą powieść i przeczytała ten fragment - z całą pewnością pokusiłabym się na więcej. :)

Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, to mam podobne odczucia jak Justyna_C co do tych złożonych zdań. Trochę bez sensu jest powielać cytat, więc sobie daruję, ale o ile to pierwsze zdanie, które wskazała, jest, jak dla mnie, całkiem ok, o tyle pod opinią o tym drugim podpisuję się obiema rękami - baaaardzo zagmatwane, zapchane, praktycznie niezrozumiałe przy pierwszym czytaniu, a przecież nie o to chodzi. I strasznie tłoczno tam w tym nawiasie. Poprawiłabym.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”