Nie wiem jak Filip, ale ja się gubię nawet przy wydanych pozycjach. I czasem sie zastanawiam 'w czym ja jestem gorszy?'. Jakkolwiek piszę, czasem się tak zastanawiam, jeśli chodzi o zarys sytuacji, no np. w scenach zbiorowych. Bo czytam i się gubię. Muszę wracać pierwszy raz, drugi raz. I trzeci do tego samego akapitu, na początek strony. I czytam ten dialog, który jest już nudny, ale muszę - żeby nie stracić orientacji kto co mówi i jak się zachowuje etc. Irytujące, a potem jeszcze ich chwalą, jak oni dobrze z tego wybrnęli.
Sceny zbiorowe są trudne, ale do napisania. Bardzo dobrze można je poprowadzić. I równie dobrze można je skiepścić. Na pewno sceny zbiorowe to wyczerpujące zadanie, żeby oddać ich klimat. Żeby dało się odczuć, że to faktycznie scena zbiorowa, a nie tylko zarysowane tło, którego czytelnik 'nie słyszy'. Fajnie się czytało opinie w sb, że się nie da. Tam wiele się nie da, pisanie tylko dla wybranych, literatura to sztuka i dusza, a nie jakaś tam rozrywka. Etc.
Napisałem kilka scen zbiorowych, nawet ja. Pomijam język, który u mnie galopuje i biedotę językową, może ze względu na mniejsze oczytanie. Ale staram się nadrabiać.
Co do artykułu:
Poczuj się jak reżyser.
Dla mnie to była podstawa, więc fajnie się zaczyna

. Tak widzę w wielu perspektywach pisanie. I najciężej oddać te obrazy 'filmowe' na kartkę papieru.
Nie pamiętam, ile scen zbiorowych napisałem. Kilka miałem, ale czułem w wielu przypadkach pustkę. Po prostu nie udało mi się tego odwzorować, co widziałem oczyma wyobraźni. Tylko jedno zakończenie mi nieźle poszło, głównie pod względem fabularnym. Wiele rzeczy z tego artykułu dobrze oddaje to, czym się posłużyłem przy tej scenie, czyli:
Rozbij dramat tłumu na serię prywatnych dramatów,
Skierujmy więc nasz obiektyw na trybuny. Mama ociera łzy wzruszenia, trener zaciska kciuki, kontuzjowany rywal zamyka oczy, przyjaciel i była dziewczyna bohatera przybijają piątkę. Wyłów te twarze z tłumu.
zgrupuj swoich bohaterów
Grupy bohaterów możesz sobie przeciwstawić,
Ale w moim przypadku nie zastanawiałem się nad tym:
Załóżmy, że wybrałeś z tłumu trzech bohaterów. Jak mają na imię? Magda, Marcin, Maja.
Imiona były takie, jakie musiały być. Więc można powiedzieć, że trzeba patrzeć na czytelnika, a nie tylko na czubek swojego nosa.
Dalej, nie stosowałem/nie stosuję się do tego:
Żeby ogarnąć chaos sceny zbiorowej, opowiedz o wszystkim z punktu widzenia jednego bohatera. Najlepiej takiego, który ma najwięcej do stracenia lub zyskania. W ten sposób wzmocnisz napięcie.
I cierpię? Nie wiem. Przed napisaniem kilku scen tak naprawdę nie wiem kto ma najwięcej do zyskania, a kto do stracenia. Rzucanie punktem widzenia nie podoba się wielu osobom stąd, a ja uważam, że można tym w pewien sposób manewrować tak jak mamy do czynienia z różnymi ujęciami kamery (zaraz ktoś wyskoczy, że literatura to nie film, więc uprzedzam). Nie podoba mi się to spojrzenie z jednej perspektywy, chyba, że klarownie przeskakujemy z różnych miejsc i jasno to zaznaczamy, bo przecież w scenach zbiorowych uczestniczy sporo osób. A patrzenie z punktu widzenia jednej dla mnie jest... nudne. Kiedy tak wszyscy wokoło. I robi się strasznie bezbarwne tło, jeśli zaraz nie nastąpi jakiś przełom, punkt przewodni w scenie.
Najgorzej przy scenach zbiorowych to z synonimami. One naprawdę mogą zbić z tropu czytelnika, nawet jeśli będzie to napisane po mistrzowsku. Jak na moje, wprowadzanie synonimów przy scenie zbiorowych jest bardzo zgubne. Chyba warto postawić na powtórki imion. Jednak na szczęście jest kilka osób, które popierają powtarzanie imion bohaterów, rzadszego stosowania synonimów i nie doszukiwania się ich na siłę. A całe młodzieńcze życie, kiedy pisałem bardzo słabo, słyszałem tylko, jak moimi błędami są powtórzenia. Jak na moje, nie w tym tkwi problem

.
Nie kontroluj jednak grupy nadmiernie. Pozwól bohaterom powiedzieć to, na co mają ochotę.
I o to chodzi. Tylko czy czasem to się nie kłóci ze spoglądaniem z perspektywy jednego bohatera? A może mieszam kwas z solą?
Scena zbiorowa to nie najlepszy moment, by wprowadzać nowych bohaterów i z tego powodu lepiej nie otwierać tak opowieści
A kończyć?

W mojej tej udanej

scenie zbiorowej pojawia się sporo nowych osób. Które mają swoje odzwierciedlenie i role do odegrania, ważna ich przynależność grupowa i ta właśnie siła grupowa. Gdzie potem dochodzi do konfrontacji. Jest tu sporo nowych twarzy, ale najpierw wprowadzałem ich gładko, a potem nie skupiałem się na detalach każdej z nich.
No i dialogi przy scenach zbiorowych. Cholernie trudne, ale to one w dużej mierze decydują o powodzeniu sceny zbiorowej.
Myślałem, że będzie poradnik, a tu luźny artykuł, który pokazuje manewry, na które samemu można wpaść przy większym obyciu z literaturą

.
Pisarz miłości.