"Gabriel" (powieść psychologiczna - prolog)

1
- Posypać Ci?
Pytanie wyrwało dziewczynę z letargu i sprawiło, że zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Widok okazał się dość zastanawiający, bowiem nie potrafiła rozpoznać miejsca, w którym się znajdowała. Siedziała po turecku na skraju grubego materaca będącego najwyraźniej czyimś łóżkiem i jeszcze przed chwilą gapiła się tępo w miejsce, gdzie kiedyś prawdopodobnie znajdowała się podłoga. Zapewne wciąż gdzieś tam była, jednak w tym momencie trudno to było określić, bo jedyne co mogła tam dostrzec to sterty brudnych ubrań, puszki po piwie, resztki jedzenia i Bóg wie co jeszcze. W powietrzu unosił się silny zapach dymu papierosowego, a samo powietrze niemal można było ciąć nożem. Okna były szczelnie zasłonięte aranżując coś na wzór nocy polarnej. Najwidoczniej mieszkaniec tego pokoju z nieznanego jej powodu skrupulatnie bronił się przed nadejściem świtu. Mimo to nie było tam kompletnie ciemno. Światło małej lampki znajdującej się na biurku po drugiej stronie pokoju i ekranu włączonego na nim laptopa z powodzeniem przedzierało się przez ciemność czyniąc pomieszczenie nieco jaśniejszym. Powstały w ten sposób półmrok pozwolił jej dostrzec młodego mężczyznę siedzącego przy wspomnianym wcześniej biurku. Nie widziała jego twarzy, ale wydawało jej się, że byli w podobnym wieku. Odwrócony do niej plecami robił coś na zagraconym blacie. Wtedy Sara przypomniała sobie, że ktoś zadał jej pytanie. Nie widząc nikogo innego niż on wydusiła z siebie w jego kierunku niepewne:
- Co?
Nieznana jej postać odwróciła się do niej i odparła:
- Pytałem czy Ci posypać, ale widzę, że nadal masz niezłą banię i nie potrzebujesz dokładki. - Chłopak zaśmiał się wracając do swojego zajęcia.
- Nie no co Ty, pewnie, że chcę. Zamyśliłam się tylko - odruchowo odpowiedziała Sara nie wiedząc na co właściwie się zgodziła.
- No to chodź i wal pierwsza.
Mówiąc to chłopak wstał od biurka odsłaniając będące na nim kreski białego proszku, nad którymi najwidoczniej pracował przez ten czas i wyciągnął w kierunku dziewczyny zwinięty banknot stuzłotowy. Sara machinalnie wstała z materaca i podeszła do wpatrującego się w nią człowieka. Odebrała od niego rulon i jeszcze na chwilę utkwiła swój wzrok w tajemniczym białym proszku. Następnie pochyliła się nad nim i głębokim wdechem zaaplikowała jedną z białych linii we własnym nozdrzu. Kosmiczny ból wypełnił jej zatoki, a gorzki smak używki spłynął po jej gardle.
- „Co na litość Boską...?!” - pomyślała Sara. - „Co to kurcze jest?! Aaa...!”
- I nad czym tak myślałaś? - zapytał nagle chłopak obserwując grymas wykrzywiający twarz dziewczyny, po czym sam nachylił się nad blatem i w taki sam sposób jak jego poprzedniczka pozbył się z niego drugiej kreski.
- Że co? - Sara ponownie była zbita z tropu.
- No mówiłaś wcześniej, że się zamyśliłaś. I nad czym tak myślałaś?
- A, więc o to chodzi... tak szczerze? Zastanawiałam się co ja tutaj właściwie robię.
Sara poczuła już przypływ pewności siebie dostarczony przez zażyty specyfik i nie zważając na to jak dziwnie mogły zabrzmieć te słowa powiedziała pierwsze co jej przyszło na myśl, licząc, że ktoś jej wreszcie wyjaśni tę całą dziwną sytuację.
Jej rozmówca zaśmiał się ironicznie pod nosem i nie odwracając głowy od ekranu laptopa rzekł:
- Czyli nic nowego. W sumie ja też się często nad tym zastawiam i wiesz do jakiego dochodzę wniosku? Że ja po prostu jestem tu dla Ciebie - kontynuował nie czekając na odpowiedź.
Sara już miała wyrazić swoje niemałe zdziwienie dopytując o sens tych słów, gdy nagle usłyszała dzwonek telefonu.
- To mój telefon? - zapytała zaskoczona. - Skąd dochodzi ten dźwięk?
Rozejrzała się po pokoju i natychmiast ruszyła na poszukiwania zguby. Przekopywała się przez to wysypisko śmieci, a dźwięk narastał i narastał.
- Możesz mi pomóc? - zadała pytanie z irytacją w głosie, jednak nikt jej nie odpowiedział, a gdy odwróciła się w kierunku chłopaka nikogo tam już nie było.
Wtem obraz przed oczami Sary zaczął wirować i stawał się coraz bardziej niewyraźny, aż wreszcie zapadła całkowita ciemność...

"Gabriel" (powieść psychologiczna - prolog)

2
Hej,
- Posypać Ci?
Zaimki osobowe piszemy wielką literą w korespondencji, jako wyraz szacunku do adresata. W tekście literackim (o ile nie cytujesz takiej korespondencji) nie jest to konieczne.
Pytanie wyrwało dziewczynę z letargu i sprawiło, że zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Widok okazał się dość zastanawiający, bowiem nie potrafiła rozpoznać miejsca, w którym się znajdowała. Siedziała po turecku na skraju grubego materaca będącego najwyraźniej czyimś łóżkiem i jeszcze przed chwilą gapiła się tępo w miejsce, gdzie kiedyś prawdopodobnie znajdowała się podłoga. Zapewne wciąż gdzieś tam była, jednak w tym momencie trudno to było określić, bo jedyne co mogła tam dostrzec to sterty brudnych
ubrań, puszki po piwie, resztki jedzenia i Bóg wie co jeszcze. W powietrzu unosił się silny zapach dymu papierosowego, a samo powietrze niemal można było ciąć nożem. Okna były szczelnie zasłonięte aranżując coś na wzór nocy polarnej. Najwidoczniej mieszkaniec tego pokoju z nieznanego jej powodu skrupulatnie bronił się przed nadejściem świtu.
Mimo to nie było tam kompletnie ciemno. Światło małej lampki znajdującej się na biurku po drugiej stronie pokoju i ekranu włączonego na nim laptopa z powodzeniem przedzierało
się przez ciemność czyniąc pomieszczenie nieco jaśniejszym. Powstały w ten sposób półmrok pozwolił jej dostrzec młodego mężczyznę siedzącego przy wspomnianym wcześniej
biurku. Nie widziała jego twarzy, ale wydawało jej się, że byli w podobnym wieku. Odwrócony do niej plecami robił coś na zagraconym blacie. Wtedy Sara przypomniała sobie, że ktoś zadał jej pytanie. Nie widząc nikogo innego niż on wydusiła z siebie w jego kierunku niepewne:
- Co?
Każdemu z nas (albo prawie każdemu) na początku drogi pisarskiej wydawało się, że tworzenie rozbudowanych, złożonych zdań jest symbolem pisarskiego kunsztu. Nie jest. A przynajmniej nie w przypadku standardowego "debiutanta". Cały ten fragment jest do solidnego pocięcia i wykarczowania. Każde z tych zdań jest niezręczne, a to dlatego, że usiłowałaś je (według mnie) na siłę ubarwić i rozwinąć. Niepotrzebnie.

Popatrz na przykład tutaj:
Siedziała po turecku na skraju grubego materaca będącego najwyraźniej czyimś łóżkiem i jeszcze przed chwilą gapiła się tępo w miejsce, gdzie kiedyś prawdopodobnie znajdowała się podłoga. Zapewne wciąż gdzieś tam była, jednak w tym momencie trudno to było określić, bo jedyne co mogła tam dostrzec to sterty brudnych ubrań, puszki po piwie, resztki jedzenia i Bóg wie co jeszcze.
Mamy bohaterkę siedzącą na materacu. Pod stopami ma bałagan tak wielki, że nie widać podłogi. Starasz się to rozwinąć, kombinujesz i wpadasz we własną pułapkę.
"(...)jeszcze przed chwilą gapiła się tępo w miejsce(...)"
Czyli już w to miejsce gdzie jest tak brudno nie patrzy.
"Zapewne wciąż gdzieś tam była, jednak w tym momencie trudno to było określić, bo jedyne co mogła tam dostrzec(...)"
Czyli jednak wciąż tam patrzy.

Nie wiem kompletnie jak właściciel brudnego mieszkania ze szczelnie zasłoniętymi zasłonami, może starać się aranżować "coś na wzór nocy polarnej". Porównanie jest... jak dla mnie absurdalne. I to nie okna aranżują lecz właściciel. Chyba, że to zabieg celowy.
Najwidoczniej mieszkaniec tego pokoju z nieznanego jej powodu skrupulatnie bronił się przed nadejściem świtu.
Skąd tak pompatyczny zwrot jak "nadejście świtu"? A może mieszkaniec pokoju ma kaca? A może to w ogóle nie jego pokój? Skąd sprecyzowany domysł?

Skąd wie, że facet jest młody skoro siedzi do niej "plecami"? A, że są w "podobnym wieku" to już kompletny kosmos. Dodatkowo zauważa przedmioty i postacie w nielogicznej kolejności. Najpierw zauważa lampkę, laptopa potem postać?

Ten fragment powinien z grubsza wyglądać tak:

Pytanie wyrwało dziewczynę z letargu.
Rozejrzała się niepewnie po zupełnie obcym pomieszczeniu. Siedziała po turecku na skraju grubego materaca, spełniającego najwyraźniej rolę łóżka. Sterty brudnych ubrań, puszek po piwie i resztek jedzenia pokrywały podłogę. W powietrzu unosił się gęsty, duszący tytoniowy dym. Okna były szczelnie zasłonięte - najwidoczniej lokator nie lubił słonecznego światła. Jedynie mała lampka znajdująca się na biurku po drugiej stronie pokoju i ekran włączonego laptopa rozświetlały ciemność. W panującym półmroku dostrzegła postać siedzącą przy biurku. Wtedy Sara przypomniała sobie o pytaniu, które zostało zadane.
- Co? - wykrztusiła niepewnie.


Całkiem na szybko ale jakoś tak. Staje się strawne, nie męczy. A usunięte informacje i zwroty tylko gmatwały. Zarówno tekst jak i odbiór.
Następnie pochyliła się nad nim i głębokim wdechem zaaplikowała jedną z białych linii we własnym nozdrzu.
Wciągnęła narkotyk, "kreskę", czy jak chcesz ale upraszczaj.

Nie jest to dobry tekst. Rada dla ciebie - upraszczaj, skracaj, podawaj tylko istotne informacje, staraj się nie ubarwiać.

Powodzenia,

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

"Gabriel" (powieść psychologiczna - prolog)

3
Godhand pisze:

Zaimki osobowe piszemy wielką literą w korespondencji, jako wyraz szacunku do adresata. W tekście literackim (o ile nie cytujesz takiej korespondencji) nie jest to konieczne.

Na przyszłość będę wiedziała :)

Każdemu z nas (albo prawie każdemu) na początku drogi pisarskiej wydawało się, że tworzenie rozbudowanych, złożonych zdań jest symbolem pisarskiego kunsztu. Nie jest. A przynajmniej nie w przypadku standardowego "debiutanta". Cały ten fragment jest do solidnego pocięcia i wykarczowania. Każde z tych zdań jest niezręczne, a to dlatego, że usiłowałaś je (według mnie) na siłę ubarwić i rozwinąć. Niepotrzebnie.

Popatrz na przykład tutaj:
Siedziała po turecku na skraju grubego materaca będącego najwyraźniej czyimś łóżkiem i jeszcze przed chwilą gapiła się tępo w miejsce, gdzie kiedyś prawdopodobnie znajdowała się podłoga. Zapewne wciąż gdzieś tam była, jednak w tym momencie trudno to było określić, bo jedyne co mogła tam dostrzec to sterty brudnych ubrań, puszki po piwie, resztki jedzenia i Bóg wie co jeszcze.
Mamy bohaterkę siedzącą na materacu. Pod stopami ma bałagan tak wielki, że nie widać podłogi. Starasz się to rozwinąć, kombinujesz i wpadasz we własną pułapkę.

Ah, no bo wcześniej umieściłam ten tekst na innym forum i tam uzyskałam inne porady. Starałam się poprawić i wyszło jak wyszło. Jak widać niezbyt dobrze. Będę to miała na uwadze.
"(...)jeszcze przed chwilą gapiła się tępo w miejsce(...)"
Czyli już w to miejsce gdzie jest tak brudno nie patrzy.
"Zapewne wciąż gdzieś tam była, jednak w tym momencie trudno to było określić, bo jedyne co mogła tam dostrzec(...)"
Czyli jednak wciąż tam patrzy.

To, że w tym momencie trudno to było określić nie znaczy, że nadal musi tam patrzeć. Przecież chyba pamięta co tam zobaczyła, mogła to wydedukować w myślach. Zresztą ten moment rozumiałam jako trochę szersze ramy czasowe, nie dokładnie tą sekundę, a tą chwilę, która trwa odtąd dotąd. Chciałam napisać "wtedy", ale to mi bardziej brzmiało jak by ta sytuacja wydarzyła się na przykład wczoraj. Wiele razy to zmieniałam. Mam chyba problem z czasem narracji :P

Nie wiem kompletnie jak właściciel brudnego mieszkania ze szczelnie zasłoniętymi zasłonami, może starać się aranżować "coś na wzór nocy polarnej". Porównanie jest... jak dla mnie absurdalne. I to nie okna aranżują lecz właściciel. Chyba, że to zabieg celowy.

Hmmm.. właściciel zasłaniając okna, ale okna same w sobie też, bo to głównie ten element się do tego przyczynia. Noc polarna to noc dłuższa niż dobra, czyli chodziło o to, że dzięki nim stale jest ciemno
Najwidoczniej mieszkaniec tego pokoju z nieznanego jej powodu skrupulatnie bronił się przed nadejściem świtu.
Skąd tak pompatyczny zwrot jak "nadejście świtu"? A może mieszkaniec pokoju ma kaca? A może to w ogóle nie jego pokój? Skąd sprecyzowany domysł?

No coś w rodzaju kaca, narkotykowego. Po stymulantach najgorsze co może być to moment nadejścia świtu. I może w tym fragmencie tego nie wiadomo, bo to tylko malutka część całości, ale jest to opis snu, w snach nie wszystko jest racjonalne. A zamysł był taki by dodatkowo bohaterka nie wiedziała gdzie jest co tam robi i tak dalej, a jednocześnie zachowywała się jakby doskonale to wiedziała i była tam nie pierwszy raz. Stąd te takie nieporozumienia i o jednych rzeczach nie wie, a o innych wie nie wiadomo skąd. Może mi nie wyszedł mój zamysł, a może dalsza część fabuły pozwoliła by czytelnikowi nie siedzącemu w mojej głowie wpaść na to co ja. Strasznie to wszystko trudne.

Skąd wie, że facet jest młody skoro siedzi do niej "plecami"? A, że są w "podobnym wieku" to już kompletny kosmos. Dodatkowo zauważa przedmioty i postacie w nielogicznej kolejności. Najpierw zauważa lampkę, laptopa potem postać?

Hmmm... no wydaje mi się, że nie trzeba widzieć czyjejś twarzy by to rozpoznać. Ja przynajmniej tak mam. Nie wiem jak inni.
Następnie pochyliła się nad nim i głębokim wdechem zaaplikowała jedną z białych linii we własnym nozdrzu.
Wciągnęła narkotyk, "kreskę", czy jak chcesz ale upraszczaj.

Nie mogłam użyć tych określeń ponieważ bohaterka nie ma zielonego pojęcia co to jest. Narracja miała to pokazać.

Nie jest to dobry tekst. Rada dla ciebie - upraszczaj, skracaj, podawaj tylko istotne informacje, staraj się nie ubarwiać.

Spróbuję :( Kiedy ja lubię czytać takie ubarwione :D Tylko sama widocznie nie potrafię tak pisać :P

Powodzenia,

Dzięki, i za ocenę i za powodzenia :)

G.

"Gabriel" (powieść psychologiczna - prolog)

4
Niestety, nie jest to dobry tekst. Najbardziej jednak zaskoczyła mnie informacja, którą podałaś w odpowiedzi na komentarz Godhanda, więc na razie tylko o tym napiszę:
Karmazynowa pisze: Następnie pochyliła się nad nim i głębokim wdechem zaaplikowała jedną z białych linii we własnym nozdrzu.
God: Wciągnęła narkotyk, "kreskę", czy jak chcesz ale upraszczaj.
Nie mogłam użyć tych określeń ponieważ bohaterka nie ma zielonego pojęcia co to jest. Narracja miała to pokazać.
Dziewczyna widzi jakiś biały proszek, nie ma pojęcia, co to jest, ale wie, że należy "zaaplikować go we własnym nozdrzu"? Litości! A skąd ma tę wiedzę?
Dlaczego nie zapytała: co to? Dlaczego nie zgarnęła odrobiny proszku, nie roztarła go w palcach albo nie polizała? Przecież tak się odruchowo testuje - czy to coś jest słodkie, słone, czy może gorzkie? Wtedy bym uwierzyła, że dziewczyna pierwszy raz widzi narkotyk. Narracja pokazuje, że ona doskonale wie, z czym ma do czynienia, a Ty nie chcesz użyć odpowiednich słów?
Poza tym, chłopak wyraźnie mówi o dokładce. Dziewczyna może mieć dziury w pamięci i nie kojarzyć, że jakiś czas temu wzięła pierwszą porcję, ale to wcale nie oznacza, że "nie ma zielonego pojęcia" na co patrzy!

Bohaterowie, owszem, mogą kłamać, zmyślać i oszukiwać, lecz tu nie mamy do czynienia z takim przypadkiem - to jest niedopatrzenie autorki. która nie bierze pod uwagę tego, że pewne zachowania są najzupełniej jednoznaczne i nie da się ich wyinterpretować inaczej.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

"Gabriel" (powieść psychologiczna - prolog)

5
Karmazynowa pisze: jest to opis snu, w snach nie wszystko jest racjonalne. A zamysł był taki by dodatkowo bohaterka nie wiedziała gdzie jest co tam robi i tak dalej, a jednocześnie zachowywała się jakby doskonale to wiedziała i była tam nie pierwszy raz. Stąd te takie nieporozumienia i o jednych rzeczach nie wie, a o innych wie nie wiadomo skąd. Może mi nie wyszedł mój zamysł,
Opisy snów czy rzeczywistości z pogranicza snu i jawy to w ogóle bardzo trudne zadanie pisarskie, raczej dla osób, które mają już pewną wprawę w przelewaniu myśli i obrazów na papier. Do tego, nie jest to dobry wybór na początek tekstu (dłuższego opowiadania czy powieści, wszystko jedno). Czytelnik szuka wówczas punktów orientacyjnych, które pozwoliłyby mu rozpoznać, w jaką rzeczywistość wprowadza go autor (współczesny obyczaj czy historia, fantasy czy sf, a może kryminał) i kim są bohaterowie. Z tego fragmentu wyraźnie wynika, że piszesz o parze narkomanów; nie widzę tu żadnych elementów wskazujących na rzeczywistość snu. Już prędzej kaca. To, że bohaterka wie i nie wie równocześnie sprawia wrażenie nie świadomego zamysłu autorskiego, lecz braku spójności. Czytelnik też przecież niczego nie wie o Twoich bohaterach, pierwszy raz się z nimi zetknął, a Ty dostarczasz mu sprzecznych informacji. Spróbuj może od opisu sytuacji jak najbardziej realistycznej, niech dziewczyna ma świadomość tego gdzie jest, co robi i co miałoby z tego wynikać.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

"Gabriel" (powieść psychologiczna - prolog)

6
Rubia pisze:
Karmazynowa pisze: jest to opis snu, w snach nie wszystko jest racjonalne. A zamysł był taki by dodatkowo bohaterka nie wiedziała gdzie jest co tam robi i tak dalej, a jednocześnie zachowywała się jakby doskonale to wiedziała i była tam nie pierwszy raz. Stąd te takie nieporozumienia i o jednych rzeczach nie wie, a o innych wie nie wiadomo skąd. Może mi nie wyszedł mój zamysł,
Opisy snów czy rzeczywistości z pogranicza snu i jawy to w ogóle bardzo trudne zadanie pisarskie, raczej dla osób, które mają już pewną wprawę w przelewaniu myśli i obrazów na papier. Do tego, nie jest to dobry wybór na początek tekstu (dłuższego opowiadania czy powieści, wszystko jedno). Czytelnik szuka wówczas punktów orientacyjnych, które pozwoliłyby mu rozpoznać, w jaką rzeczywistość wprowadza go autor (współczesny obyczaj czy historia, fantasy czy sf, a może kryminał) i kim są bohaterowie. Z tego fragmentu wyraźnie wynika, że piszesz o parze narkomanów; nie widzę tu żadnych elementów wskazujących na rzeczywistość snu. Już prędzej kaca. To, że bohaterka wie i nie wie równocześnie sprawia wrażenie nie świadomego zamysłu autorskiego, lecz braku spójności. Czytelnik też przecież niczego nie wie o Twoich bohaterach, pierwszy raz się z nimi zetknął, a Ty dostarczasz mu sprzecznych informacji. Spróbuj może od opisu sytuacji jak najbardziej realistycznej, niech dziewczyna ma świadomość tego gdzie jest, co robi i co miałoby z tego wynikać.
No właśnie taki był mój zamysł. Czytelnik miał być rzucony na głęboką wodę. Już pierwsze słowa mówią o narkotykach, jest jakaś melina, dwoje ludzi, nie wiadomo gdzie są i kim są, nie wiadomo o co w ogóle chodzi, jedna wielka niewiadoma. Ma zachęcić do znalezienia wyjaśnienia. Nie jest to przecież nie wiadomo jak długie, żeby zdążyło znudzić i zmęczyć chaosem. Dopiero w trakcie czytania się wszystko wyjaśnia. Problemem jest to, że umieściłam tu tylko mały fragment i jest to PROLOG, znaczy jego część. Sądziłam, że należy traktować czytelnika jako osobę inteligentną i dać jej się wykazać, a nie podać wszystko na tacy. Pierwsze wrażenie ma być "o co tu do cholery chodzi", a później "aaaa, więc to tak..". Na początek jest sen i moment po nim, następnie właściwa fabuła i w jej trakcie sen z pierwszych stron się wyjaśnia i jednocześnie on wyjaśnia dalsze wydarzenia. To wszystko się łączy. Zresztą to nie miał być zwykły sen tylko coś w rodzaju, no nie wiem jak to opisać... tak jakby naprawdę tam była, a tym samym była tylko senną postacią. Dlatego postać wie co jest grane, a prawdziwa bohaterka nie i to się miesza specjalnie wywołując zamęt. Moim zdaniem ten fragment bardzo dobrze opisuje w jaką rzeczywistość wprowadza autorka. To taka esencja. No ale trudno to ocenić mając do dyspozycji tylko taki ułamek. Miałam jednak nadzieję, że mimo braku dalszej części da radę ocenić ten fragment, ale widzę, że wszyscy do tej pory, również inni z poza forum, mają z tym problem.

Added in 1 hour 9 minutes 4 seconds:
Rubia pisze:
nie widzę tu żadnych elementów wskazujących na rzeczywistość snu.
A fakt iż nie wie gdzie jest i skąd się tam wzięła? To prosty test rzeczywistości wykonywany przy świadomych snach. A to, że wszystko jest pogmatwane, niewiadome, dziwne i tajemnicze? Także typowa cecha snów. A to że kluczowy fragment o największym zabarwieniu emocjonalnym jest nagle przerywany i dzieją się absurdalne rzeczy? Również typowe dla snów, kiedy dzieje się coś zaskakującego człowiek zaczyna się wybudzac i docierają do niego dźwięki z otoczenia w tym przypadku telefon (niestety jest to w dalszej niezamieszczonej tu części) postać znika, cały obraz znika... chciałam też zwrócić uwagę że gdy się śni to się o tym nie wie i dopiero po przebudzeniu można sobie zdać sprawę z tego że to był sen. Tu miałybyć podobnie, że czytelnik dopiero po wszystkim miał się dowiedzieć że to sen i wtedy rzeczy nabierają sensu. Tak jak w rzeczywistości to bywa.

Strasznie trudne jest przekazanie tego co miałam w planach. Myślałam że tekst będzie po prostu kiepsko napisany, a widzę, że on jest nie tyle kiepski co niezrozumiały :cry:

"Gabriel" (powieść psychologiczna - prolog)

7
Karmazynowa pisze: Sądziłam, że należy traktować czytelnika jako osobę inteligentną i dać jej się wykazać, a nie podać wszystko na tacy. Pierwsze wrażenie ma być "o co tu do cholery chodzi", a później "aaaa, więc to tak..".
Przykro mi, że swoją inteligencją Twoich zamiarów nie ogarniam. Trudno, mam jej tyle, ile mam i żadnych rezerw na okoliczność czytania tekstów na Wery. Co gorsza, lubię, kiedy to autor się wykazuje, gdyż jakość tekstu naprawdę nie zależy od czytelnika. To raczej on ma pewne oczekiwania wobec autora. Po wszystkich Twoich wyjaśnieniach nadal nie widzę tych subtelności, które wskazujesz we własnych komentarzach. Twoje zamiary drastycznie rozmijają się ze stanem faktycznym. Dlaczego np. słowa "Posypać ci" rozpoczynające tekst mają się kojarzyć z narkotykami, a nie np. z posypywaniem sałatki siekanymi orzechami?
I wiesz, wrażenie "o co tu do cholery chodzi" wcale nie jest intrygujące, jak na początek opowieści. Raczej zniechęca.

Ale nie przejmuj się, może jednak znajdziesz gdzieś czytelników, którzy mają wystarczająco wysoki poziom inteligencji i samozaparcia, żeby sprostać Twoim wymaganiom.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

"Gabriel" (powieść psychologiczna - prolog)

8
Karmazynowa pisze: Czytelnik miał być rzucony na głęboką wodę. Już pierwsze słowa mówią o narkotykach
Karmazynowa pisze: Nie mogłam użyć tych określeń ponieważ bohaterka nie ma zielonego pojęcia co to jest. Narracja miała to pokazać.
Myślę, że problem polega na tym, iż Ty dokładnie wiesz co chcesz pokazać, jak chcesz "zagrać" na czytelniku i co w nim aktywować.
I to jest fajne, bo znaczy, że masz plan.
Natomiast to co chciałaś zrobić, się nie stało - czytelnik nie odbiera Twoich sygnałów w sposób, jaki założyłaś. A to znaczy, że nie są nie są one czytelne, a nie są czytelne dlatego, że nie masz jeszcze warsztatu odpowiedniego do wykonania założonego planu.
Więc - jeśli chodzi o ten tekst - możesz uprościć plan albo szlifować warsztat. Albo jedno i drugie.

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

"Gabriel" (powieść psychologiczna - prolog)

9
[quote="Rubia"] Dlaczego np. słowa "Posypać ci" rozpoczynające tekst mają się kojarzyć z narkotykami, a nie np. z posypywaniem sałatki siekanymi orzechami? [/quote]

Właśnie! Czytając pierwsze zdanie, miałam wrażenie, że chodzi o np. cukier czy inny dodatek do jakiegoś jedzenia; że po prostu ktoś przygotowuje śniadanie i pyta drugiego bohatera, czy życzy sobie ów dodatkowy składnik w swojej porcji czy nie. Dlatego też dalsza część trochę mi nie pasowała - w sensie: nie pasowało mi, dlaczego to, w obliczu takich przeżyć bohaterki, miałoby mieć jakieś znaczenie, skoro to coś w sumie prozaicznego. To, że chodzi o narkotyki, zrozumiałam dopiero wtedy, kiedy zostało powiedziane to wprost - do tego momentu naprawdę tkwiłam w nieświadomości i starałam się znaleźć jakiś wspólny mianownik "niechęci do świtu" i tegoż tajemniczego posiłku.

"Gabriel" (powieść psychologiczna - prolog)

10
Carousel pisze:

Właśnie! Czytając pierwsze zdanie, miałam wrażenie, że chodzi o np. cukier czy inny dodatek do jakiegoś jedzenia; że po prostu ktoś przygotowuje śniadanie i pyta drugiego bohatera, czy życzy sobie ów dodatkowy składnik w swojej porcji czy nie. Dlatego też dalsza część trochę mi nie pasowała - w sensie: nie pasowało mi, dlaczego to, w obliczu takich przeżyć bohaterki, miałoby mieć jakieś znaczenie, skoro to coś w sumie prozaicznego. To, że chodzi o narkotyki, zrozumiałam dopiero wtedy, kiedy zostało powiedziane to wprost - do tego momentu naprawdę tkwiłam w nieświadomości i starałam się znaleźć jakiś wspólny mianownik "niechęci do świtu" i tegoż tajemniczego posiłku.
Po prostu wydaje mi się, że to co chcę napisać nie będzie odpowiednie dla każdego. Ale jeszcze się w sumie zastanawiam czy pisać dla węższego czy szerszego grona odbiorców. Próbuję się odnaleźć w tym wszystkim :P

Added in 11 minutes 18 seconds:
Rubia pisze:

Przykro mi, że swoją inteligencją Twoich zamiarów nie ogarniam. Trudno, mam jej tyle, ile mam i żadnych rezerw na okoliczność czytania tekstów na Wery.
Ale nie przejmuj się, może jednak znajdziesz gdzieś czytelników, którzy mają wystarczająco wysoki poziom inteligencji i samozaparcia, żeby sprostać Twoim wymaganiom.
Ależ ja nie miałam zamiaru nikogo obrazić. Zwyczajnie czytając różne fora i porady trafiłam na takie właśnie wskazówki jak na przykład strzelba Czechowa czy zasada show don't tell. To nie moje słowa o tej inteligencji, starałam się pokazać, a nie mówić, a to, że nie zostało to właściwie odebrane to nie z powodu braku inteligencji tylko braku moich umiejętności a ja zwyczajnie chciałam wytłumaczyć dlaczego zrobiłam tak a nie inaczej.

"Gabriel" (powieść psychologiczna - prolog)

11
Karmazynowa, napisz opowiadanie. Wybierz jeden epizod z życia swojej bohaterki i potraktuj go jako zamkniętą całość. Niech ona wciąga sobie tę kokę, niech się później coś z nią dzieje, niech ma jakieś wizje albo sny - ale zacznij od sytuacji jak najbardziej realnej. Nie komplikuj początku wprowadzaniem dwóch rzeczywistości, jawy i snu. W tej chwili to przekracza Twoje możliwości, trzeba pewnej biegłości pisarskiej, żeby sobie poradzić z takim zadaniem.
I przemyśl, co chcesz przekazać w tym epizodzie. Bo "nie wiem, gdzie jestem, nie wiem, co się ze mną dzieje, nie wiem, kim są ludzie, z którymi rozmawiam" to nie jest dobry scenariusz.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

"Gabriel" (powieść psychologiczna - prolog)

12
Karmazynowa pisze:
Carousel pisze:

Właśnie! Czytając pierwsze zdanie, miałam wrażenie, że chodzi o np. cukier czy inny dodatek do jakiegoś jedzenia; że po prostu ktoś przygotowuje śniadanie i pyta drugiego bohatera, czy życzy sobie ów dodatkowy składnik w swojej porcji czy nie. Dlatego też dalsza część trochę mi nie pasowała - w sensie: nie pasowało mi, dlaczego to, w obliczu takich przeżyć bohaterki, miałoby mieć jakieś znaczenie, skoro to coś w sumie prozaicznego. To, że chodzi o narkotyki, zrozumiałam dopiero wtedy, kiedy zostało powiedziane to wprost - do tego momentu naprawdę tkwiłam w nieświadomości i starałam się znaleźć jakiś wspólny mianownik "niechęci do świtu" i tegoż tajemniczego posiłku.
Po prostu wydaje mi się, że to co chcę napisać nie będzie odpowiednie dla każdego. Ale jeszcze się w sumie zastanawiam czy pisać dla węższego czy szerszego grona odbiorców. Próbuję się odnaleźć w tym wszystkim :P
Nic nie jest odpowiednie dla każdego. A przynajmniej: nie powinno być, bo jeśli dąży się, by każdemu się spodobało, to zwyczajnie zatraca się charakter dzieła. Dzieło musi budzić jakieś emocje, a nie być czymś, co 100% odbiorców skomentuje jako "fajne", ale właściwie tylko wzruszy ramionami i pójdzie dalej. Ale trafienie bądź nie w gusta to nie to samo co fakt, że przeciętny czytelnik się po prostu gubi w tym, co czyta. Wiesz, taka osnowa tajemnicy - sprawiająca, że czytelnik, nie mając wszystkiego na tacy, chce drążyć, zagłębiać się w fabułę i zaczyna się zastanawiać, co, gdzie i dlaczego - jest super, ale bardzo łatwo z nią przesadzić. Nie wszystko można opisać półsłówkami i niedopowiedzeniami, niektóre rzeczy lub fakty trzeba nazwać wprost i użyć takiego określenia, jakie funkcjonuje w powszechnym obiegu. Może głupi przykład, ale czy jabłko możesz opisać jako "niewielką czerwoną bryłę zbliżoną kształtem do kuli, która na swoim szczycie ma ogonek"? Teoretycznie - tak, nikt Ci nie zabroni. Ale po co to robić? Wciskanie na siłę nieoczywistych określeń tam, gdzie one wybitnie się nie nadaje i gdzie aż prosi się, by użyć czegoś "banalnego", to wręcz groteska.

"Gabriel" (powieść psychologiczna - prolog)

13
Karmazynowa pisze: Okna były szczelnie zasłonięte aranżując coś na wzór nocy polarnej. Najwidoczniej mieszkaniec tego pokoju z nieznanego jej powodu skrupulatnie bronił się przed nadejściem świtu. Mimo to nie było tam kompletnie ciemno. Światło małej lampki znajdującej się na biurku po drugiej stronie pokoju i ekranu włączonego na nim laptopa z powodzeniem przedzierało się przez ciemność czyniąc pomieszczenie nieco jaśniejszym. Powstały w ten sposób półmrok pozwolił jej
w powieściach zazwyczaj używa się zwrotu: "W pomieszczeniu panował półmrok." - unika się dzięki temu konieczności opisywania pokoju i przechodzi do akcji, zamiast mielić w pięciu zdaniach jedno i to samo
Karmazynowa pisze: W powietrzu unosił się silny zapach dymu papierosowego, a samo powietrze niemal można było ciąć nożem.
normalnie mówi się, że siekiery można wieszać, albo po prostu: siekiera, tu "wymyśliłaś" wariant z nożem, sorry, ale tak się nie robi metafor ani przenośni
Karmazynowa pisze: Następnie pochyliła się nad nim i głębokim wdechem zaaplikowała jedną z białych linii we własnym nozdrzu.
a! to taki instruktaż też będzie, łopatologiczny: od zera do wciągera
Karmazynowa pisze: Kosmiczny ból wypełnił jej zatoki, a gorzki smak używki spłynął po jej gardle.
i tu mój ulubiony punkt i wspólny mianownik aspirujących twórców: przypadkowa semantyka. utwór musi być spójny na każdym poziomie języka, a tu mamy klasykę:
1. kosmiczny ból - tania onanistyka, w dodatku ani to metaforyczne, ani środowiskowe, taki zupełny przypadek
2. gorzki smak używki - cytat zaczerpnięty z poradnika: "Czy twoje dziecko ćpie?"

za mało jest tu o dziewczynie: - „Co na litość Boską...?!” - pomyślała Sara. - „Co to kurcze jest?! Aaa...!” - zapis myśli jest zawsze cenny i powinien wnosić coś unikatowego, tu jest najpodlejsze drewno.
za mało jest o niej, jej dezorientacja ma precyzję schematu silnika kosmicznego nakreślonego przez przedszkolaka rysującego patykiem na piasku - nie zasprzęgliło, nie da się tego odczuć ani nawet tym zainteresować, nic.
a potencjał takich scen jest nieprzebrany, jest pole do popisu dla penetracji emocjonalnej, ale i waginalnej - jak u Remigiusza Mroza, gdzie w podobnej sytuacji jak Sara budzi się w motelu anonimowa pani premier :lol: - ta jednak na chłodno analizuje sytuację: kiecka jest-ok, majtki są-ok, ale i tak pójdę lepiej do dżina czy aby na nieświadomce nie wygrzmociła mnie frakcja antypartyjna :mrgreen:

podsumowywując: wyciąć łopatologię, wniknąć w emocje, bo to jest teraz płaskie jak lodowisko, no i dogłębnie przemyśleć całą koncepcję

"Gabriel" (powieść psychologiczna - prolog)

14
Smoke pisze:
Karmazynowa pisze: "W pomieszczeniu panował półmrok." - unika się dzięki temu konieczności opisywania pokoju i przechodzi do akcji, zamiast mielić w pięciu zdaniach jedno i to samo

Równie dobrze mogłam napisać. "Jest brudno, ciemno. Ogólnie melina. Nie ma o czym gadać..."? Nie zależało mi na tym by napisać, że jest półmrok tylko by opisać kilka aspektów z czego półmrok był tylko jednym elementem. To również było przemyślane i po pierwszym chwytliwym zdaniu miał nastąpić przerywnik na opis pomieszczenia, sytuacji, co jest dość istotne.

normalnie mówi się, że siekiery można wieszać, albo po prostu: siekiera, tu "wymyśliłaś" wariant z nożem, sorry, ale tak się nie robi metafor ani przenośni

Nie wiem jak u ciebie, ale u mnie mówi się, że powietrze można było ciąć nożem, a nie, że wiesza się siekiery więc nic nie wymyśliłam

a! to taki instruktaż też będzie, łopatologiczny: od zera do wciągera

Tego nie rozumiem. Dlaczego niby miałoby to być złe

i tu mój ulubiony punkt i wspólny mianownik aspirujących twórców: przypadkowa semantyka. utwór musi być spójny na każdym poziomie języka, a tu mamy klasykę:
1. kosmiczny ból - tania onanistyka, w dodatku ani to metaforyczne, ani środowiskowe, taki zupełny przypadek
2. gorzki smak używki - cytat zaczerpnięty z poradnika: "Czy twoje dziecko ćpie?"

Nie znam się do końca na tych trudnych słowach, ale czy to źle, że ja tak mówię jak napisałam? To nie jest wymyślone, to nie żadne poradniki, ani domysły.

za mało jest tu o dziewczynie: - „Co na litość Boską...?!” - pomyślała Sara. - „Co to kurcze jest?! Aaa...!” - zapis myśli jest zawsze cenny i powinien wnosić coś unikatowego, tu jest najpodlejsze drewno.

to jest cenne. Kolejny raz daje do zrozumienia o sprzeczności sytuacji, o tym, że bohaterka nie wie z czym ma do czynienia. Ukazuje również co siedzi w jej głowie, co jest niezwykle istotne, bo to cały sens powieści. Ważne jest by ukazać nawet taką pierdołę jak "kosmiczny ból wypełniający zatoki". Pozwala także na przedstawienie sytuacji gdzie po raz kolejny jest wyrwana ze swoich myśli przez owego chłopaka. No nawet nie wiem jak to opisać, ale to jest cenny zapis, bez niego nie byłoby to takie jak chciałam."

podsumowywując: wyciąć łopatologię, wniknąć w emocje, bo to jest teraz płaskie jak lodowisko, no i dogłębnie przemyśleć całą koncepcję
Szkoda, że nikt nie jest wstanie wniknąć do mojej głowy i napisać tego fragmentu tak jak ja to widzę tylko tak by nie było to dnem, a dało się to czytać, bo nie wiem jak to powinno wyglądać, żeby było dobrze :P Gdybym tylko potrafiła zrealizować moje założenia to byłoby świetnie..
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”