Prolog [powieść obyczajowa]

1
Cierpka woń alkoholu unosiła się w ciężkim, dusznym powietrzu. Niewielki lokal o przygaszonym, ciemnawym wystroju powoli pustoszał — w końcu było już późno, chociaż, zasadniczo, równie dobrze można by powiedzieć, że wcześnie.
— Jeszcze raz to samo — wymamrotał bełkotliwie i nieskoordynowanym ruchem dłoni podsunął barmanowi pustą szklankę.
On nie zamierzał stamtąd wychodzić, na pewno nie z własnej woli. Właściwie, to czekał. Nie wiadomo na co, ale czekał. Tak, jakby jednak podświadomie miał nadzieję, że ktoś go znajdzie i wyprowadzi — nie tylko z tego klubu, ale i z tego całego życiowego marazmu, w którym tkwił po łokcie i nie potrafił się wydostać. Szkoda, że nikt nawet nie pomyślał, że właśnie ma zamiar upić się do nieprzytomności, by zagłuszyć te cholerne wyrzuty sumienia.
Chwiejnie i niepewnie siedział na barowym krześle. Ledwie utrzymując pion swojej sylwetki, bezwładnie opadał na ladę tylko po to, by za chwilę znów się podnieść i sięgnąć po kolejną porcję alkoholu. Powoli zatracał poczucie czasu i kontakt z rzeczywistością. Nie pamiętał, kiedy ostatnio był tak pijany — chyba nigdy. Zresztą, tego wieczoru też prawdopodobnie nie będzie pamiętał.
Rzadko cokolwiek pił, w końcu całe jego życie podporządkowane było pracy, która przecież wymagała precyzji, skupienia, gotowości i — przede wszystkim — całkowitej trzeźwości. Pewnie dlatego spożyte dzisiejszego wieczoru procenty uderzyły w niego ze zwielokrotnioną siłą.
— O, tu pan jest. — Młody mężczyzna wparował do lokalu i od razu zauważył osobę, której szukał. — Już wystarczy, panie Wysocki. Idziemy.
— Nie — wybełkotał, po czym haustem wypił kolejną porcję alkoholu. — Jeszcze raz to samo — powtórzył utartą formułkę.
— Nie. Dość — powiedział stanowczo, zdecydowanym gestem powstrzymując barmana.
— Zabiłem ją, słyszysz?! Schrzaniłem wszystko, rozumiesz?! — Zsunął się z krzesła i chwycił swojego towarzysza za kołnierz. — Wszystko! — ryknął, potrząsając nim spazmatycznie.
— Chodźmy — zadecydował, wyswobodziwszy się z tego chwytu.
Nie było to trudne, w końcu Wysocki ledwie trzymał się na nogach.
— Pogadamy, jak wytrzeźwiejesz — dodał, gładko przechodząc z nim na ty.

Prolog [powieść obyczajowa]

2
Niedobre, niestety - przegadane, zero dynamiki w opisie, jakby pisane na ilość. Gdyby to wykręcić z wody, nie byłoby nawet na kielonka.
Taka karczma fantasy, ino w obyczaju.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

Prolog [powieść obyczajowa]

3
Nie jest tak źle ale jest to jakieś szablonowe i wyświechtane. Właściwie nic się nie dzieje i niczym ten prolog nie zachwyca, nie ma jakiegoś przekazu. Po prostu pijany gość i facet, który do niego zagaduje. Nie zaciekawia.

Pozdrawiam.

Prolog [powieść obyczajowa]

4
Jest to prolog in medias res , rozwinięcie tej sceny jest w powieści dużo, dużo później. Celowo w sumie wybrałam taki fragment dość "stateczny", żeby wprowadzić w pewien klimat, specjalnie nie planowałam niczego bardziej wartkiego. Ale ja też wiem, co było przed, a co po, dlatego ciężko mi ocenić, czy to nudne czy nie. Wy tego nie wiecie, więc na pewno macie świeższe spojrzenie - dzięki zatem za opinie, będę musiała przemyśleć ten prolog. :)

Prolog [powieść obyczajowa]

5
Przykro mi - ale nie zrealizowałaś zamiaru.
funkcją prologu jest tzw. przedakcja lub autorskie (narracyjne) wprowadzenie
in medias res - ok, ale czemu tak bez ikry, bez zawieszenia sensów, bez obudzenia ciekawości? Dla mnie w tym obrazie nie ma bigla
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

Prolog [powieść obyczajowa]

6
Jak wyżej - in medias res bez 'pierdyknięcia' jest kompletnie nieefektowne. Mamy zwykłego, nudnego(bo nie było czasu na zbudowanie kogoś ciekawego) człowieka, który obwinia się za czyjąś śmierć i reaguje w najbardziej przewidywalny sposób, jaki da się wymyślić. Nawet gdybym dobrze znał bohatera, to i tak nieszczególnie interesowałoby mnie to, co mu się przytrafiło, bo cała sytuacja jest oklepana. W sumie byłbym bardziej zaintrygowany, gdybym nie wiedział dlaczego się zapija, bo to w jakimś minimalnym stopniu pobudza moją wyobraźnię, a jak słyszę, że ktoś przez niego umarł, to pierwsze co mi się maluje przed oczami to jakieś banały typu 'prowadziłem po pijaku' itp. i mi się odechciewa czytać.

Na Twoim miejscu zadałbym sobie pytanie - czy śmierć X osoby jest ciekawa. Jeśli zaczynasz powieść w ten sposób, to musi być, inaczej będzie niewypał. Jeśli jest, zbudowałbym fragment sugerujący czytelnikowi, że ten element jest interesujący i warto go poznać. Oczywiście bez wykładania kawy na ławę, ale wyjawiając wystarczająco dużo, by pociągnąć ciekawość czytelnika w dalszą część powieści.

Jeśli śmierć jest banalna i ma być tylko pretekstem do przemiany/zmagań bohatera, to w ogóle bym się na niej nie skupiał na początku. W tym wypadku to wewnętrzne rozterki Wysockiego powinny wyjść na pierwszy plan, a czytelnik zadać sobie pytanie - co mu się przytrafiło, że taki jest? Niestety, zapijanie się w barze i deprecha nie jest w żadnym stopniu ciekawą zmianą/reakcją, więc w tym kontekście fragment się nie nadaje.

Krótko mówiąc, zaczynając powieść od środka powinnaś pokazać czytelnikowi, że będzie się działo i będzie ciekawie. Ten fragment niestety nie ma w sobie nic ciekawego, więc jeśli starannie wybrany przez autora kawałek całości jest tak nieciekawy, to nie wróży to dobrze reszcie powieści.

Prolog [powieść obyczajowa]

7
Dahaka, w życiu bym na to nie wpadła, że ktoś może pomyśleć, że tu chodzi o prowadzenie po pijaku albo inny tego typu banał. Naprawdę to było Twoim pierwszym skojarzeniem?

I, wiesz, ta śmierć jest ciekawa. W ogóle: nie jest to taka oczywista sprawa, ale pomijając już ten fakt, to jest to punkt, wokół którego skupiają się wątki wszystkich głównych bohaterów, więc jest dość ważnym momentem w powieści, dlatego wybrałam właśnie ten fragment. Widać, niefortunnie - cóż, mówi się trudno. :)

Możesz mi tylko wyjaśnić jedną rzecz? Napisałeś, że - według Ciebie - rozterki bohatera powinny wyjść na pierwszy plan. Ok, może zapijanie się barze jest dość banalne, ale, przepraszam, gdzie te jego rozterki miałyby się urzeczywistnić? W operze? W wesołym miasteczku? Jeśli coś jest oklepane, to znaczy też, że często się dzieje w rzeczywistości, że ten motyw jest zaczerpnięty po prostu z życia. Miałbym wybrać jakąś wyszukaną, ale za to kompletnie nierealną sytuację, tylko po to, żeby jakoś to wyróżnić? Wydaje mi się, że wtedy napisałbyś, że nikt mający takowe rozterki nie robi tego czy tamtego, więc też byłoby źle, bo przecież niemające odzwierciedlenia w rzeczywistości.

Added in 2 minutes 5 seconds:
Natasza, w porządku, nie będę się z Tobą sprzeczać i wmawiać na siłę, że coś jest ciekawe, skoro ewidentnie dałaś do zrozumienia, że nie. Nie neguję tego. :) Bardzo dobrze, że wyraziłaś swoją opinię, bo ja w życiu nie wejdę w perspektywę osoby, która ma tylko ten fragment i tylko na jego podstawie wyciąga wnioski co do dalszej fabuły.

Prolog [powieść obyczajowa]

8
Carousel pisze:Bardzo dobrze, że wyraziłaś swoją opinię, bo ja w życiu nie wejdę w perspektywę osoby, która ma tylko ten fragment i tylko na jego podstawie wyciąga wnioski co do dalszej fabuły.
Czytelnik wyrabia sobie zdanie na podstawie krótkiego fragmentu i albo zainteresowany czyta dalej, albo rzuca tekst w cholerę :) Nikt nie będzie się umartwiał brnąc dalej, aby ocenić całość. Tekst nie jest beznadziejny, ale musisz dużo ćwiczyć, zwroty w rodzaju "ledwie utrzymując pion swojej sylwetki" nie dodają mu głębi ;)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Prolog [powieść obyczajowa]

9
Carousel pisze: Dahaka, w życiu bym na to nie wpadła, że ktoś może pomyśleć, że tu chodzi o prowadzenie po pijaku albo inny tego typu banał. Naprawdę to było Twoim pierwszym skojarzeniem?
Tak. Użalanie się nad sobą przy barze to banał, więc wprowadza to moje oczekiwania co do reszty na podobny poziom. Taki fragment powinien obiecywać coś ciekawego, ale tego nie robi. Rzuca tylko ogólnikiem - ktoś zginął i bohater obwinia siebie. Nie mam żadnych podstaw, by rozważać jakieś ciekawe scenariusze.
Carousel pisze: Możesz mi tylko wyjaśnić jedną rzecz? Napisałeś, że - według Ciebie - rozterki bohatera powinny wyjść na pierwszy plan. Ok, może zapijanie się barze jest dość banalne, ale, przepraszam, gdzie te jego rozterki miałyby się urzeczywistnić? W operze? W wesołym miasteczku? Jeśli coś jest oklepane, to znaczy też, że często się dzieje w rzeczywistości, że ten motyw jest zaczerpnięty po prostu z życia. Miałbym wybrać jakąś wyszukaną, ale za to kompletnie nierealną sytuację, tylko po to, żeby jakoś to wyróżnić? Wydaje mi się, że wtedy napisałbyś, że nikt mający takowe rozterki nie robi tego czy tamtego, więc też byłoby źle, bo przecież niemające odzwierciedlenia w rzeczywistości.
Mogą i w barze, ale muszą być napisane tak, żeby choć trochę wyróżniać się spośród miliona podobnych, barowych scen. Ten fragment jest dla mnie nieciekawy nie tylko dlatego, że opiera się na wyświechtanym szablonie(knajpa, użalanie, zapijanie się w trupa) ale też z powodu braku czegokolwiek, co by go wybiło ze sztampy. Jest mdły na każdej płaszczyźnie. A same rozterki można przedstawić na dziesiątki różnych sposobów, naprawdę. Tu nie chodzi o to, że scena jest życiowa i przez to nudna. Jest nudna, bo widziałem ją już setki razy, a ta wariacja niczym się nie wyróżnia.

Prolog [powieść obyczajowa]

10
A ja mam wprost przeciwne zdanie. Mi fragment się spodobał i powiem, że po takim początku na pewno bym nie odłożyła tekstu.
Jedna mała uwaga
Carousel pisze: — Jeszcze raz to samo — wymamrotał bełkotliwie i nieskoordynowanym ruchem dłoni podsunął barmanowi pustą szklankę.
On nie zamierzał stamtąd wychodzić, na pewno nie z własnej woli. Właściwie, to czekał. Nie wiadomo na co, ale czekał.
Te dwa zdania napisałabym razem , bo wtedy "on" pełni dodatkową funkcję podkreślenia atmosfery.
Nie wiem co tu niby ma być przegadane - tekst na góra trzy rzuty okiem, spójny, wstępujący... Przegadane, w którym momencie? A że kalka? Boże napisz coś do tej sceny tak odkrywczego, że powali na kolana, jeśli nie jesteś Kingiem, a pochylę na tym zapisem czoła. A na razie dobry wstęp do czegoś co dopiero się rozwinie. Napisane poprawnie i do czytania.
Tyle ode mnie :)
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

Prolog [powieść obyczajowa]

12
Carousel pisze: Chwiejnie i niepewnie siedział na barowym krześle. Ledwie utrzymując pion swojej sylwetki, bezwładnie opadał na ladę tylko po to, by za chwilę znów się podnieść i sięgnąć po kolejną porcję alkoholu.
a mógł siedzieć chwiejnie i pewnie? albo stabilnie i niepewnie?
pion sylwetki opadał i sięgał po kolejną porcję?
Carousel pisze: Pewnie dlatego spożyte dzisiejszego wieczoru procenty uderzyły w niego ze zwielokrotnioną siłą.
procenty uderzały w niego?
gebilis pisze: Carousel pisze:
Source of the post — Jeszcze raz to samo — wymamrotał bełkotliwie i nieskoordynowanym ruchem dłoni podsunął barmanowi pustą szklankę.
On nie zamierzał stamtąd wychodzić, na pewno nie z własnej woli. Właściwie, to czekał. Nie wiadomo na co, ale czekał.
braman nie zamierzał?
Litości!


Cały ten prolog napisany jest w takim pseudo-noir klimacie niby z Hoppera i Chandlera i właśnie dlatego, że językowo jest tu potencjał proponuję solidną pracę nad tym, wyjście w myślenia kliszami.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

Prolog [powieść obyczajowa]

13
Gdyby to był akapit, no dobra - aż dwa, wyczyszczone, wtedy ujdzie. Natomiast jako minimum strona druku, niestety zieeew. Głównie ze wskazanego już powodu: sytuacja jest tak kliszowa, że czytelnik oczekuje czegoś zaskakującego. Np. ten, który wszedł, zamawia wódkę odpowiada rozzłoszczony: - Nie, to ja ją zabiłem!, wywracając sytuację do góry nogami, zmuszając czytelnika do próby ustalenia prawdy. Rozumiesz?
Nie sugeruję ci rozwiązania, tylko wskazuję, że poprzednicy zdecydowanie mają rację. Większość czytelników odrzuci taki tekst nie dlatego, że in media res, tylko z powodu braku lekturowej satysfakcji.
I nie, nie trzeba wcale zaczynać wielką akcją. Ale jeśli piszesz obyczaj, musisz zajrzeć pod skórę, zaproponować coś czytelnikowi, haczyk fabularny. Nie wystarczy podrzucenie rybki w postaci winy za śmierć. Albo inaczej - aby to wystarczyło, musiałabyś to napisać jak King, u którego w jednej z jego najlepszych powieści na samym początku przychodzi kobieta na posterunek policji i mówi: To ja zabiłam swojego męża.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Prolog [powieść obyczajowa]

14
Natasza pisze:
Carousel pisze: Chwiejnie i niepewnie siedział na barowym krześle. Ledwie utrzymując pion swojej sylwetki, bezwładnie opadał na ladę tylko po to, by za chwilę znów się podnieść i sięgnąć po kolejną porcję alkoholu.
a mógł siedzieć chwiejnie i pewnie? albo stabilnie i niepewnie?
pion sylwetki opadał i sięgał po kolejną porcję?
Próbujesz się na siłę przyczepić czy serio nie rozumiesz sensu imiesłowu? On ledwie utrzymywał pion sylwetki i on opadał na ladę.

Natasza pisze:
gebilis pisze: Carousel pisze:
Source of the post — Jeszcze raz to samo — wymamrotał bełkotliwie i nieskoordynowanym ruchem dłoni podsunął barmanowi pustą szklankę.
On nie zamierzał stamtąd wychodzić, na pewno nie z własnej woli. Właściwie, to czekał. Nie wiadomo na co, ale czekał.
braman nie zamierzał?
Litości!
ON podsunął BARMANOWI. I ON nie zamierzał wychodzić. Wysocki, nie barman.

Rozumiem, że Ci się nie podoba, ale... litości. :)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron