
Dziennik Fanga – bohatera.
Mam na imię Fang i postanowiłem zostać bohaterem. Niestety jestem niepiśmienny, więc moje chwalebne czyny będą opisywali inni, a ja będę tego pilnował, tak na wszelki wypadek, żeby żadne z moich czynów nie umknęły. Skryba będzie zapisywał wszystko co powiem.
Coś ty powiedział? że nie nadaję się na bohatera, bo jestem za niski? I za gruby? Ty gnoju!
(fragment nieczytelny, pergamin poplamiony krwią)
Znalazłem nowego skrybę, mam nadzieję, że będzie się bardziej nadawał.
No więc przyszło mi żyć w bardzo ciekawych czasach. Akurat nasiliły się najazdy orków,czego wynikiem były moje narodziny. Chyba wiecie skąd się biorą półorki, prawda? Tatuś spłodził mnie podczas jednej wyprawy na ziemie zamieszkiwane przez ludzi. Matka jakimś cudem przeżyła gwałt i pobicie, a potem jakimś cudem przeżyła poród. Teraz będzie najlepsze: matka i jej mąż modlili się do bogów o syna, ale ich wysiłki szły na marne. Wreszcie przyjechał mój tatuś z hordą barbarzyńców i trochę dopomógł ich modłom. Bogowie bywają cyniczni i okrutni, no cóż.
Pierwsze miesiące, a może nawet lata mojego życia spędziłem w ciemnej i wilgotnej piwnicy. Jakoś tak się złożyło, że rodzina mnie nie lubiła. Wstydzili się mnie i chowali przed światem. Nie bardzo mogli mnie ukatrupić, w końcu byłem darem od bogów, ale nie powiem, żeby specjalnie się mną zajmowali. Przez ten pierwszy okres w życiu jestem teraz, jaki jestem. Bardzo późno nauczyłem się chodzić, jeszcze później mówić. Długie odleżyny zahamowały wzrost, niektóre partie mięśni nie rozwijały się tak jak należy. Nie znam się na tym dokładnie. Mój przybrany ojciec – Tom kiedyś mi o tym powiedział. Tom jest lekarzem, jedynym w wiosce. Chętnie powiedziałbym wam jak się nazywa ta wioska, ale nie wiem. Możliwe, że się wcale nie nazywa albo się nazywa, tylko nie potrafiłem tego przeczytać albo zapomniałem zapytać. Nieważne.
Kiedy tylko wypuścili mnie z piwnicy zacząłem spędzać czas z rówieśnikami, znaczy z ludźmi, bo takich dziwolągów jak ja nie było więcej. Byłem od nich głupszy, ale silniejszy. I to wystarczyło, żeby zadbać o odpowiednie relacje w towarzystwie.
Byłem bardzo niegrzecznym dzieckiem. Nie słuchałem się nikogo, łatwo wpadałem w szał. Chciałem nadrobić stracone lata spędzone w piwnicy, więc wszystko oglądałem, o wszystko pytałem, sprawdzałem jak działa i do czego może się przydać. Mój przybrany tatuś mówił, że jestem na.. ne… nadpobudliwy! Tak właśnie, dziękuję za podpowiedź panie skrybo.
A i poza tym wcale nie byłem taki zły. Często pomagałem innych w różnych pracach czy rzemiosłach, szczególnie tych wymagających siły. Chociaż szybko okazało się, że posiadam niemałe zdolności manualne. Przybranemu tatusiowi pomagałem przy operacjach. Znaczy gównie pomagałem przywiązywać pacjentów do łóżek i trzymać, żeby się nie rzucali. Przy okazji mogłem obserwować ich bogate wnętrza. Doszedłem do wniosku, że flaki są bardzo interesujące, ale niestety śmierdzą. No czemu pan się tak krzywi? Nie narzekaj, tylko pisz! Za coś ci w końcu płacę!
W naszej wiosce mieszkało wielu niedobrych ludzi. Byli źli i zepsuci, a prawo nie mogło im nic zrobić. A tam gdzie prawo nie działa muszę działać ja. Był taki jeden treser psów. Nie zwykłych psów, tylko psów wspinaczy. Może i był dobrym treserem, ale przy tym sadystą. Wyżywał się na psiakach, bił je, głodził i zamykał w ciasnych klatkach. Co jak co, ale zawsze byłem czuły na krzywdę innych istot. Zajebałem gnoja i wypuściłem zwierzęta na wolność. Tylko jeden psiak nie chciał nigdzie iść, więc wziąłem go do siebie.
Potem powiedzieli mi, że to, co zrobiłem było złe. Nie mogłem zrozumieć, ale nikt mnie nie pytał o zdanie. Zostałem wygnany z wioski. Wziąłem manatki, psa i broń. Zaczął się nowy rozdział w moim bohaterskim życiu. Co? Nie napiszesz nowego rozdziału? Nie mam czym zapłacić? Przecież jestem bohaterem! Piszę epos! A ty mi tu mówisz, że nie mam czym zapłacić, kto bym się przejmował takim prozaicznym…
(fragment nieczytelny, duża plama krwi)
No dobra. Po drobnych perypetiach znalazłem kolejnego skrybę, co na tym zadupiu wcale nie jest takie proste. Zaczął się nowy okres w moim życiu jak już wcześniej wspominałem. Od jakiegoś czasu zarabiam na życie tym co potrafię najlepiej, czyli dawaniem po ryju. Praca jak praca. Albo lejemy się jeden na jeden albo całymi bandami. O co walczymy? Różnie. Ale zwykle o dobrą sprawę. Nie dałbym się wynająć do żadnych niecnych celów. Czasem wygrywamy walki, czasem przegrywamy. Jak przegrywamy to uciekam. I za każdym razem mi się udaje, bo jestem naprawdę szybki. Kilka razy zrobiliśmy zasadzki i to inni uciekali. Ale przede mną trudno uciec. Ostatnio kupiłem sobie łuk. Teraz mogę strzelać zamiast się wysilać i ganiać uciekających jełopów.
Pies dalej za mną łazi. Naprawdę bardzo go lubię. Mimo, że w ogóle mnie nie słucha. Nawet nie reaguje na swoje imię. Znaczy być może reaguje, ale skąd ja mam wiedzieć na jakie? Zapomniałem zapytać tresera, kiedy wbijałem topór w jego czaszkę. Ja go nazywam Fargo, ale nie odpowiada. Przychodzi jak widzi jedzenie. Chętnie bym go czegoś nauczył, ale sam nie umiem, a do treserów się zraziłem.
Muszę panu pogratulować, jest pan pierwszym skrybą, który dotrwał do końca opowieści i mnie nie zdenerwował. Czy zechciałbym pan towarzyszyć mi w dalszej wędrówce i spisywać moje przygody? Nie? Jak to nie?!
(tekst urywa się po raz kolejny, na pergaminie jest kilka kleksów z atramentu)