 
 Jeśli ktokolwiek cokolwiek, będę niepomiernie szczęśliwa - ciekawa jestem, czy w ogóle ktoś uzna taką kombinację za możliwą do przeprowadzenia

 
 
Tu się z całym szacunkiem nie zgodzę. Fanfik to bardzo szerokie pojęcie - w sumie spinoffy Conana pisane przez takie nazwiska jak Carter i de Camp oraz sporo spinoffów Lovecrafta ( w których szeroko partycypował) to też, było nie było, fanfiki. I cały Expanded Universe SW.
 ale Karpowicz wiedział, dla kogo pisze i co chce powiedzieć.
 ale Karpowicz wiedział, dla kogo pisze i co chce powiedzieć.
Wracając do czytania ze zrozumieniem: pisałem o fanfikach w kontekście trenowania warsztatu
 Czym innym jest popełnienie fanfika przez doświadczonego pisarza.
 Czym innym jest popełnienie fanfika przez doświadczonego pisarza.Nie mam i nigdy nie miałam zamiarów wydawać czegokolwiek - piszę mało, rzadko, "nieprofesjonalnie" i traktuję to wyłącznie w kategoriach hobby
 Jako czytelnik - jeśli historia jest ciekawa, napisana w fajnym stylu, wciąga i fajnie się czyta, to jest mi obojętne, czy to utwór oryginalny czy fanfik. Czytałam fatalne "autorskie" powieści, czytałam też genialne fanfiki
 Jako czytelnik - jeśli historia jest ciekawa, napisana w fajnym stylu, wciąga i fajnie się czyta, to jest mi obojętne, czy to utwór oryginalny czy fanfik. Czytałam fatalne "autorskie" powieści, czytałam też genialne fanfiki  
W moim odczuciu fanfiki pisze mi się trudniej i więcej ode mnie wymagają niż opowiadania z własnymi bohaterami. Z własną postacią mogę zrobić absolutnie wszystko, nic mnie nie ogranicza (w takim sensie, że mogę ją nagiąć i dopasować w dowolny sposób do dowolnego pomysłu) - a już w fanfiku muszę kombinować, co i w jaki sposób mogę napisać, żeby nie wywrócić do góry nogami pierwotnej konstrukcji postaci, jakie jej zachowania i interakcje z otoczeniem będą najbardziej prawdopodobne itd
 
 
A nie, nie chodzi mi o pisanie o stuletnich staruszkach - biorę Borowieckiego i spółkę jako grupę ludzi o określonych charakterach i powiązaniach między sobą i w takim kształcie ładuję ich w lata po IIWŚ, osadzając ich w takich realiach. Czyli, gdybym pisała fanfika do "Lalki" w dzisiejszych czasach, to Wokulski byłby biznesmenem z siecią centrów handlowych, a Izabela lansowałaby się na Facebooku :wink:
Na książce.
Głównie szalony eksperyment dla poćwiczenia szarych komórek

O! Rokuje!Isabel pisze: Z własną postacią mogę zrobić absolutnie wszystko, nic mnie nie ogranicza (w takim sensie, że mogę ją nagiąć i dopasować w dowolny sposób do dowolnego pomysłu) - a już w fanfiku muszę kombinować, co i w jaki sposób mogę napisać, żeby nie wywrócić do góry nogami pierwotnej konstrukcji postaci, jakie jej zachowania i interakcje z otoczeniem będą najbardziej prawdopodobne itd

To może być zabawne / ciekawe. Zwłaszcza w kontekście Niemca i Żyda w powojennej Polsce. You got my attention

 ma to sens, jeśli łączysz dwa światy jak w "Balladynach i romansach" Karpowicza, wiedząc, po co chcesz takiej formy użyć, co przez nią powiedzieć. Może to ślepa uliczka, niemniej - dostała Nike
 ma to sens, jeśli łączysz dwa światy jak w "Balladynach i romansach" Karpowicza, wiedząc, po co chcesz takiej formy użyć, co przez nią powiedzieć. Może to ślepa uliczka, niemniej - dostała Nike 

 To nadaje jego opowieści zupełnie inny wymiar i - nie ma co się czarować - bardzo ułatwia konstruowanie fabuły, która zresztą, być może właśnie ze względu na tę łatwość, szybko rozłazi się i grzęźnie w dygresjach
 To nadaje jego opowieści zupełnie inny wymiar i - nie ma co się czarować - bardzo ułatwia konstruowanie fabuły, która zresztą, być może właśnie ze względu na tę łatwość, szybko rozłazi się i grzęźnie w dygresjach  Wszędzie tam, gdzie część bohaterów pochodzi z wymiaru, umownie mówiąc, metafizycznego, autor dysponuje swobodą nieporównywalnie większą niż wówczas, gdy pozostaje w realiach historycznie uwarunkowanego tu i teraz.
 Wszędzie tam, gdzie część bohaterów pochodzi z wymiaru, umownie mówiąc, metafizycznego, autor dysponuje swobodą nieporównywalnie większą niż wówczas, gdy pozostaje w realiach historycznie uwarunkowanego tu i teraz. Jednak ze względu na dramatycznie inny punkt wyjścia taka książka nie miałaby nic wspólnego z fanfikiem i "postmodernistyczną" żonglerką postaciami, motywami i tekstami. To mogłaby być mądra i poważna książka o sprawach naprawdę ważnych. Może czeka na swojego autora?
 Jednak ze względu na dramatycznie inny punkt wyjścia taka książka nie miałaby nic wspólnego z fanfikiem i "postmodernistyczną" żonglerką postaciami, motywami i tekstami. To mogłaby być mądra i poważna książka o sprawach naprawdę ważnych. Może czeka na swojego autora? jeśli tylko się pobawić konwencją, to owszem, niewiele to wniesie. Ale jeśli przez żonglerkę elementami uda się uzyskać coś większego, to dlaczego nie?
 jeśli tylko się pobawić konwencją, to owszem, niewiele to wniesie. Ale jeśli przez żonglerkę elementami uda się uzyskać coś większego, to dlaczego nie? 


Leszek, ładnie wyłapałeś luki w logiceLeszek Pipka pisze: Najmniejszy problem byłby z Borowieckim – ale Moryc?! Skąd? Z obozu koncentracyjnego, z Urzędu Bezpieczeństwa, z zagranicy? Bo że się uchował po likwidacji ostatniego w okupowanej Polsce getta, to raczej nie. A Max Baum?! Przecież wtedy jeszcze PUBLICZNIE wieszano byłych okupantów! Z NRD przyjechał?! Kapitalista?

Istotnie, mogę się zgodzić, odpowiedziałeś, Romku :-) Choć tylko w kwestii sensowności zamierzenia. Miałem replikować na temat różnicy między Karpowiczem, a fanfikiem z... głowy, ale na Panią Rubię zawsze można liczyć
 Na pewno w każdym razie uwaga o ślepej uliczce dotyczy początkujących, przekonanych, że błyskotliwy pomysł załatwi cały ten jazz związany z pisaniem.
  Na pewno w każdym razie uwaga o ślepej uliczce dotyczy początkujących, przekonanych, że błyskotliwy pomysł załatwi cały ten jazz związany z pisaniem.
Ano właśnie. To jest ten moment, kiedy autor in spe robi wielkie oczy, zapowietrza się i - na ogół - milknie. Dość typowe zjawisko.
Dzięki :-) To było ze sfery "negatywnej", zaraz się okaże, że w drugiej łapie mam też "pozytywną".