Bezosobowa Materia
Mozolnie świadomość buduje wieżowiec
By w przyszłości oddzielić ziarna od plew
Przed oczyma mam wzniosły wodospad
Co szumi wolnością i nie zna miast
Boki pokrywa jasno zielony gęsty mech
Z wysoka majestatycznie opada krystaliczna woda
Na głębokie rozległe jezioro ze skarpą
Tafla delikatnie dryfuje zgodnie z kierunkiem wiatru
Powietrze wzmacnia intensywność swobody myśli
Owady koncertują wyniośle pieśń w nieznanym języku
Brak zmartwień wzmacnia kontakt duchowy
Zamieniam się w bezosobową materie
Z dala od smogu i ludzkich niesnasek
Poznając stopniowo historie o sensie istnienia
Otwarłem oczy … ujrzałem mój kwadrat
Wszystkiego z moment mi się odechciało …
Mechanizm Sens Istnienia
Interesuje mnie już tylko sam proces twórczy
Bo tworząc czuje się wolny
A wolny jestem jedynie gdy tworze
Wiec gdy kończę tworzyć znów jestem więźniem
Co czeka na moment początku tworzenia
I nie ma w tym sensu bo sens to dzieło
Czy też bohomaz na którym skupiasz teraz uwagę
Nie ma słuszności i nikt nie ma racji
Bo racja nie żyje tu między nami
Właściwie nikt nie musi nic mówić
Bo i tak wyjdzie w sumie na jedno
A na to iż każdy ma swoją prawdę
Stworzoną według własnych upodobań
Wiec nad czym tu gdybać ?
Gdy nas tu dawno już nie ma …
Pamiętaj tej treści nigdy nie było
Zimna Herbata
Wzrok mój sięga tu ponad horyzont
Gdzie widzę detale kamiennych ciasnych ścieżek
Pokrytych tropami zaginionych nas samych
Pije gorzką herbatę napawając widokiem swe oczy
W czasie gdy morskie fale obijają brzeg
Pod paznokciami mam piasek oraz wspomnienia
Które traktuje niczym syna pierworodnego
Puste molo skrzypi gdy stawiam kroki na spróchniałych deskach
Okna pobliskich są rozstawione nierównomiernie
Nad nimi wyłania się granat gdzie niebo
A powietrze przeszywa przyjemnym chłodem skórę
Na którą chwile potem padają drobne strugi
Wyrzucam w głąb toni opróżnione naczynie
A krople zwiększają tempo opadów
I zdobią tkaninę symbolem powodzi
Zmierzam powoli do morskiej latarni
Nie jestem człowiekiem …
Miłość to biżuteria kupiona u cygana
Na dworcu centralnym …
Albo sos z kapiącego kebabu
Na osrany przez gołębia nierówny krawężnik
Na którym można sobie wybić zęby
I zaliczyć wpadkę w niezłe gówno …
Niknę …
Zmęczony gapię się bezmyślnie w monitor
Gdzie rój liter zlewa się w bełkot
Czuje się jak bym nie miał mózgu
I jak by mi na niczym nie zależało
Karmiony wiedzą bezużyteczną niknę
Osuwając się powoli po obiciu krzesła
Jestem zmęczony a mimo to nie chce snu
Bo przyśpieszy od powód mojego zmęczenia
Wiec nadal wertuje strony
Których nawet dokładnie nie czytam …
Tak właściwie to nic mnie nie interesuje
Spędzam tak po prostu swój wolny czas
Bo kocham go trwonić …
Wielkie Te
Tule tułaczkę tutejszą tubylczo
Tłumy tupoczą triumfalnie tu
Tłumacze tłuczeniem triumfy toporne
Tudzież terapie traktuje tombakiem
Talizman towarem tępoty tematu
Tamtejsze truchła tarotem tragedii
Tornado torowiskiem tego terenu
Tamuje tusze trygon talerzy
Taranem talentu tasuje talie
Targa truizmy tandetna taśma
Teoria tumanów tyldy trucizna
Tyka tura tresurą temperatury
Tętni tekst tekstyliom traktatu
Trafny towarzysz trafia trybem
Turbina terroru trochę trapezem
Takowy tunel teatrem twarzy
Ja Mitoman
I kiedy się wypale
To pustka pochłonie mnie na zawsze
Nie mam już niczego oprócz liter
I pozostałości papierowej rodziny
Nie chce narzekać bo niby nie mam na co
Lecz czuje niekompatybilność wobec reguł życia
Chaos zniewala mój umysł i ciało
Zmuszając do perfidnego kłamania samego siebie
To stało się ulgą scenariusza mistyfikacji
Tracę młodzieńczy zapał i to mnie przeraża
Wypuszczam a rąk okazje nie łapiąc chwil
Zepsuty leży niczym zabawka co świata nie widzi
I gdyby istniały części zamienne do ludzi
To pewnie nigdy niczego bym nie napisał
I było by to słuszniejsze na pewno
Lecz los nie dość że ślepy to jeszcze mnie nie zna
Właśnie Zwiedziłem Syberię …
Sztuka śmieje się podle z ludzi
Iż większość z nas myśli że ją pojmuje
Lecz jest to tylko smutna fikcja
Nie mamy z nią nigdy niczego wspólnego
Nawet gdy inni twierdzą inaczej
I spadasz jak gwiazda poza horyzont
Gdzie nigdy nikogo nie było
Tam właśnie narodziła się sztuka
Co nie zna rodziców lecz masy Wieruszów
Co mówią za wiele o niczym na serio
Nie neguj niewiedzy naroślą przekonań
Bo padniesz rażony nieznanym ci nurtem
Wtórność nigdy nie upadnie wiec milcz
Kąśliwa istoto szukająca unikatów
Porzuć te pozy nie paraj się nimi
Bo wielbisz tym samym ślepy zaułek
Naiwni Gromadzą Hedonizm
Cenimy tylko zdobyte sukcesy
Zamiatając pod dywan zdobyte porażki
Chyba gardzę układaniem sobie życia
Bo gdy za bardzo uwierzę w te wizje
Zatracę cząstki samego siebie w imię wyobrażenia
Godne egzystowanie przeminie niczym znajomość
A co z duszą … większość z nas wiecznie ją zaniedbuje
Wierząc tylko w diagramy przyziemnych zachcianek
Jeżeli nie masz czas to znaczy że kłamiesz
Lub jesteś szaleńczo pochłonięty własnym ja
Kto nie spogląda wyobraźnią w nieznane
Ulega chorym impulsom ludzkiej naiwności
Pamiętajcie że śmierć nie jest końcem
To początek nowego wiecznego wcielenia
Które wykracza poza nasze proste rozumowanie
Czyń swoje nie oceniają innych pochopnie
Fabuła Zgnilizny Wszechświata
Twoje prawda nie jest moją prawdą
Więc czemu nadal wmawiasz mi truizm
Nie rozumiesz mimiki czy tylko udajesz
Traktujesz dzień na serio czy coś ukrywasz
Kto twierdzi że nie ma tajemnic
Pija wódkę do lustra i płacze
Szukając w sobie przyczyny upadku
Gdy noc pokrywa budynki mieszkalne
Poranek smakiem pogardy uniesień
Dalszym gniewem lub porzuceniem tej drogi
Wiec nie radź i rad nie słuchaj
Być nie musiał tłumaczyć się wielkim
Co twej prawdy nigdy nie przyjmą za swoją
I odejdź w stronę nadaną przez umysł
Gdzie cisza królestwem ostateczności
… właśnie rzuciłem się w przepaść !
Mechanizm Sensu Istnienia ( TOM VII )
2"Albo jest się artystą albo człowiekiem przystosowanym do życia wśród ludzi, niektórzy mają nawet instynkt do obcowania. Nie ma żadnego złotego środka. On, artysta dotarł w samotności swej świadomości do zbawczych głębi gdzie wszyscy żyją jednym rytmem" cytat z Junga.
To chyba najlepszy z twoich utworów, bo bogactwo słów, przekłada się na bogactwo znaczeń które i dla mnie są nie obce psychicznie. Gdy sie zrozumie wtedy jest przejmujący i poważny, bo prawdziwy i autentyczny.
Trochę twórca i tworzywo zarazem. tętni to samorodnym talentem bez porównania, zresztą ja nie jestem zbyt oczytany. Wyrażnie daje się odczuć że treść i sens próbuje odkryć a nie zakamuflować rzeczywistość. Są więc dwa rodzaje sztuki, ta zakładająca maski , błazeńska i powierzchowna oraz ta druga, która próbuje odsłonić byt w jego prawdzie , czasem szkaradnej i bolesnej, ludzie nie rozumieją tej drugiej, wolą żyć w komforcie ułudy którą z taką nienawiścią gardzisz.
W jednym z wersów porównujesz wspomnienia do syna pierworodnego, to osobiście wiele dla mnie znaczy bo ani nie jestem pierworodnym ani nie mam syna, ale to bardzo ważnym symbol znaczeniowy, doniosły. O tym dużo pisałem.
Bez reszty rozumiesz własny sposób tworzenia, fragment czym jest sztuka i gdzie się to dziwne zjawisko pojawia i dlaczego.
Koniec jest samobójstwem, trzymałeś wszystko do samotnego końca i tak trzeba, niestety.
To tyle, aczkolwiek trzeba oceniać dzieło a nie autora, choć dzieło niesie dużo materiału dla analiz różnego typu.
To chyba najlepszy z twoich utworów, bo bogactwo słów, przekłada się na bogactwo znaczeń które i dla mnie są nie obce psychicznie. Gdy sie zrozumie wtedy jest przejmujący i poważny, bo prawdziwy i autentyczny.
Trochę twórca i tworzywo zarazem. tętni to samorodnym talentem bez porównania, zresztą ja nie jestem zbyt oczytany. Wyrażnie daje się odczuć że treść i sens próbuje odkryć a nie zakamuflować rzeczywistość. Są więc dwa rodzaje sztuki, ta zakładająca maski , błazeńska i powierzchowna oraz ta druga, która próbuje odsłonić byt w jego prawdzie , czasem szkaradnej i bolesnej, ludzie nie rozumieją tej drugiej, wolą żyć w komforcie ułudy którą z taką nienawiścią gardzisz.
W jednym z wersów porównujesz wspomnienia do syna pierworodnego, to osobiście wiele dla mnie znaczy bo ani nie jestem pierworodnym ani nie mam syna, ale to bardzo ważnym symbol znaczeniowy, doniosły. O tym dużo pisałem.
Bez reszty rozumiesz własny sposób tworzenia, fragment czym jest sztuka i gdzie się to dziwne zjawisko pojawia i dlaczego.
Koniec jest samobójstwem, trzymałeś wszystko do samotnego końca i tak trzeba, niestety.
To tyle, aczkolwiek trzeba oceniać dzieło a nie autora, choć dzieło niesie dużo materiału dla analiz różnego typu.
Mechanizm Sensu Istnienia ( TOM VII )
3Ohydna, to nie jest Twoje pierwsze tsunami z ortografią i gramatyką. Nie wstyd Ci?