Listy Pani Gås

1
Niewielu ludzi wie, skąd Gåstorget ma swoją nazwę, ba! Niewielu się nad tym kiedykolwiek zastanawiało. Tak, wiem, teraz właśnie zacząłeś o tym myśleć. Na tym niepozornym placyku na sztokholmskiej starówce delektujesz się właśnie jedną z najdroższych kaw w swoim życiu, więc zastanawiasz się dwa razy, zanim pociągniesz kolejny, mały łyk. Patrzysz na pomarańczowy budynek po lewej i nierówny bruk pod swoimi stopami i zastanawiasz się: Dlaczego to miejsce nazywa się właściwie Gåstorget?

Pewnie będziesz rozczarowany, kiedy ci po prostu powiem, że w szesnastym wieku wszystkie budynki wokół tego placu należały do mężczyzny nazwiskiem Gås. Mieszkał tutaj, pod czwórką, wraz ze swoją piękną, młodą żoną. Niczego im nie brakowało, jak się zapewne domyślasz. Nawet teraz, będąc właścicielem kilku kamienic w samym centrum Sztokholmu, byłbyś ustawiony do końca życia. Tak samo było z państwem Gås. Pan Gås lubił rozpieszczać swoją małżonkę, a ona się temu nie opierała. Mówiąc, że pragnie nowej sukni, dostawała od razu trzy, a to nie byle co – wiesz przecież, jak się ubierano w tamtych czasach. Powłóczyste, bogato zdobione stroje, wymyślne nakrycia głowy… Mógłbyś pomyśleć, że ludzie, którzy swoim czynszem co miesiąc finansowali im te fanaberie, nienawidzili ich z całego serca. Może i tak, ale póki pan Gås dbał o to, by w kamienicach wszystko funkcjonowało jak należy, nikt nawet nie śmiał się skarżyć.

Jednak nie było mu dane cieszyć się tym do późnej starości, gdyż zmarł nagle i niespodziewanie. Pech chciał, że w tamtych czasach kobieta nie mogła być właścicielką nieruchomości, a pan Gås nie miał żadnych męskich krewnych. Cóż więc zrobiła pani Gås? Czyżby po prostu położyła się na swym łożu boleści i tam doczekała swojego smutnego końca? Nie, jej umysł, całkiem dobrze radząc sobie z żałobą po mężu i poczuciem nieodżałowanej straty, którą mógł przeliczać na kolejne pary butów i kapelusze, wpadł na pomysł genialny w swojej prostocie. Pani Gås siadła więc przy stole i napisała dwa listy.

Pierwszy zaadresowała do samej siebie.

Najdroższa Żono!
Gdyby mi się coś stało, dopilnuj proszę, by cały mój majątek przeszedł w ręce mojego młodszego brata.
Kochający Mąż


Drugi napisała do Rady Miasta.

Z przykrością muszę donieść, iż mój najdroższy Małżonek zszedł z tego świata. Jego ostatnią wolą było, aby cały majątek przeszedł w ręce jego brata. Niestety brat ów jest obecnie w podróży, więc póki nie wróci, pozwólcie, że zaopiekuję się dobytkiem mego Męża.

Obydwa listy zamknęła w jednej kopercie i wysłała do Rady Miasta. Nie czekała długo na odpowiedź.

Przykro nam słyszeć o śmierci Pani Męża. Proszę nas powiadomić, gdy pojawi się jego brat.

Życie pani Gås nie zmieniło się więc nawet odrobinę. Nadal posiadała comiesięczne, kosmiczne wpływy z czynszu swoich lokatorów, więc jak za dawnych czasów, mogła pozwalać sobie na wszystko. Spacerowała uliczkami starówki odziana w najdroższe suknie, które od śmierci pana Gåsa zawsze mogła wybierać sobie sama. I o ile wcześniej nikomu to nie przeszkadzało, to z upływem czasu lokatorzy coraz częściej patrzyli na nią nieprzychylnym okiem.

Pani Gås nie była chętna do wykonywania tych wszystkich robót, jakimi do tej pory zajmował się jej mąż. Na wszelkie skargi o nieszczelnych oknach, zepsutych drzwiach czy odpadającym tynku, odpowiadała zawsze krótko i zwięźle:

- Niestety nie mogę nic z tym zrobić. Proszę poczekać z tym na powrót brata mojego męża. Jeśli jest taka potrzeba, można wysłać mu list.

Wreszcie znalazł się ktoś, kto postanowił coś z tym zrobić. Jeden z lokatorów słysząc po raz kolejny tę samą wymówkę, wreszcie zrozumiał, że brat pana Gåsa nigdy nie zjawi się w Sztokholmie. Uknuł więc podłą intrygę, która miała na celu pozbycie się złej gospodyni raz na zawsze.

Pewnego wieczora wraz ze swoim przyjacielem zapukał mocno do drzwi pod numerem cztery.

- Pani Gås, szybko, musi coś pani zrobić! Pali się!

Kobieta uniosła tylko brwi. W żadnym z sąsiednich budynków nie dostrzegła dymu ani ognia, więc uznała, że to widocznie mały pożar, który może całkowicie zbagatelizować.

- Niestety nie mogę nic zrobić. Jeśli pan sobie życzy, może pan napisać list do brata mojego męża – odparła z czystej uprzejmości. Już przyzwyczaiła się do tego, że żaden list nigdy nie powstał, dlatego zdziwiła się, gdy mężczyzna zawołał:

- Z przyjemnością – po czym wszedł do środka razem ze swoim przyjacielem.

Drugi mężczyzna zasiadł za tym samym stołem, na którym powstały kiedyś dwa wcześniej wspomniane, sławne listy. Chwycił skwapliwie za pióro i zaczął przelewać na papier wszystkie swoje żale, podczas gdy pierwszy mężczyzna krążył nerwowo po pomieszczeniu.
Pani Gås poczuła się dziwnie, gdy tak spacerował, co chwilę znikając jej z pola widzenia. Nie czuła się do końca u siebie, gdy jeden mężczyzna rozsiadł się wygodnie za jej stołem, a drugi chodził w tę i z powrotem. Wsłuchiwała się w miarowy stukot jego obcasów i nagle… zapadła całkowita cisza.

Nie zdążyła się obrócić. Dłonie mężczyzny zacisnęły się na jej szyi z diabelską precyzją. Próbowała się uwolnić, ale zanim jej ręce dosięgły gardła, wydała z siebie ostatnie tchnienie.

Mężczyzna spojrzał na swoje koszmarne dzieło, nie przeczuwając jeszcze fali wyrzutów sumienia, która miała go nie opuszczać przez długie lata po zbrodni. Razem z przyjacielem zaniósł ciało pani Gås do piwnicy, a rankiem stanął na środku Gåstorget i krzyczał tak długo, aż we wszystkich oknach pojawiły się zaciekawione twarze.

- Drodzy mieszkańcy! Jestem młodszym bratem pana Gås i od dzisiaj to ja sprawuję opiekę nad kamienicami. W związku z tym mam dla was dwie wiadomości. Po pierwsze: czynsz idzie w górę. Po drugie: pani Gås musiała nagle wyjechać. Jeśli mają państwo jakąś pilną sprawę, proszę... napisać do niej list.
Kocham pisać, bo wtedy choć raz mam okazję poczuć, że posiadam kontrolę nad czyimś życiem, gdy nad własnym już dawno straciłam...

Listy Pani Gås

2
- Zaraz! - krzyknął grubas, wychylający się spomiędzy koślawych okiennic na pierwszym piętrze - to ja jestem młodszym bratem pana Gås !
- Nieprawda! - oponował rachityczny jegomość z okna piętro wyżej - to ja jestem młodszym bratem pana Gås !
- Ja!
- Kłamcy! - głosem drżącym, ale donośnym, protestował zgrzybiały staruszek, przerwawszy codzienne karmienie gołębi - to ja jestem młodszym bratem pana Gås !.
Ptaszyska wyraziły dezaprobatę dla hałasu i wzbiły się z furkotem w powietrze.
- A ja wam mówię - harmider obudził Kaprawego Lasse, włóczęgę i moczymordę, który drzemał za studnią - że to ja jestem młodszym bratem pana Gås !
(I am Spartacus!)

Jako bajka napisane całkiem sprawnie, ale końcówka przebija akceptowalny poziom kupysięnietrzymania. I niestety psuje odbiór.

Logika się upomina. Gdzie księgi parafialne, w których musiała być informacja o bracie pana G.? Kamienice niszczeją, i - nic? Nie zaczynają świecić pustkami? Nie stają się siedliskiem łotrów, prostytutek i złodziei?
Brak wzmianki, że pani G. była zepsuta. Rozpieszczona to nie to samo.
"Podła intryga" to dość szumna nazwa dla pospolitego morderstwa.
Licealistka pisze: pan Gås nie miał żadnych męskich krewnych
Już wspominałem. Byłyby tego ślady. Lepsza byłaby opcja, w której w istocie wyjechał w diabły i ślad po nim zaginął.
Licealistka pisze: Spacerowała uliczkami starówki odziana w najdroższe suknie, które od śmierci pana Gåsa zawsze mogła wybierać sobie sama
a wcześniej tak nie było?

I, last but not least:
Licealistka pisze: Niewielu ludzi wie, skąd Gåstorget ma swoją nazwę, ba! Niewielu się nad tym kiedykolwiek zastanawiało.
Masz rację, nie zastanawiałem się. A potem pomyślałem, a, cholera, sprawdzę. Wikipedia.
Lokując cokolwiek w autentycznym miejscu i czasie, trzeba zrobić research. Żeby nie popełnić historycznych baboli, takich jak:
Ktoś posiadający WSZYSTKIE kamienice wokół placu musiałby być megakrezusem, zwłaszcza w pipidówie na 9000 mieszkańców (tyle mniej więcej w XVIw żyło na Stadsholmen).
Ale nie mógł, gdyż Gåstorget powstał w 1796r. Nie miał oficjalnej nazwy, Gåsplan i Gåstorget to były nazwy potoczne.
Ale gdybyś tytułowym miejscem uczyniła ulicę Gåsgränd (która tworzy jeden z boków placu i pewnie nadała mu nazwę) to czas by się zgadzał. Dała panu G. JEDNĄ kamienicę. Niestety biografia patronki, Ragnhild Grågås, nie pasuje do historii.

Nie interesuję się Szwecją ani Sztokholmem ni chuchu. Powyższe rewelacje to 15 minut czytania Wikipedii. DO której trzeba mieć ofkz kredyt nieufności, ale...

EOT
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Listy Pani Gås

3
Językowo i stylistycznie, jak dla mnie, napisane jest całkiem fajnie i przyzwoicie - to na plus :) A fabularnie - no cóż, muszę się niestety trochę poczepiać...
Licealistka pisze: Pani Gås siadła więc przy stole i napisała dwa listy.

Pierwszy zaadresowała do samej siebie.

Najdroższa Żono!
Gdyby mi się coś stało, dopilnuj proszę, by cały mój majątek przeszedł w ręce mojego młodszego brata.
Kochający Mąż

Drugi napisała do Rady Miasta.

Z przykrością muszę donieść, iż mój najdroższy Małżonek zszedł z tego świata. Jego ostatnią wolą było, aby cały majątek przeszedł w ręce jego brata. Niestety brat ów jest obecnie w podróży, więc póki nie wróci, pozwólcie, że zaopiekuję się dobytkiem mego Męża.

Obydwa listy zamknęła w jednej kopercie i wysłała do Rady Miasta. Nie czekała długo na odpowiedź.
Baaardzo grubymi nićmi to szyte. Moja pierwsza myśl: a Rada Miasta to nie zauważyła, że oba listy pisała ta sama ręka?
Licealistka pisze: Nie zdążyła się obrócić. Dłonie mężczyzny zacisnęły się na jej szyi z diabelską precyzją. Próbowała się uwolnić, ale zanim jej ręce dosięgły gardła, wydała z siebie ostatnie tchnienie.
Czyli kobieta nie została uduszona, tylko umarła, że tak to ujmę, samoistnie? Bo na to by wychodziło, skoro przestała oddychać jeszcze zanim ręce napastnika zacisnęły się jej na gardle...

No i na koniec - serio, nikt z lokatorów nie zauważył, że rzekomy brat pana Gås jeszcze wczoraj był ich sąsiadem?...
Dobra architektura nie ma narodowości.
s

Listy Pani Gås

4
Isabel pisze: Czyli kobieta nie została uduszona, tylko umarła, że tak to ujmę, samoistnie? Bo na to by wychodziło, skoro przestała oddychać jeszcze zanim ręce napastnika zacisnęły się jej na gardle...
Nie, tu akurat jest OK, nie zdążyła złapać go za ręce, swoimi ;)
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Listy Pani Gås

5
misieq79 pisze: - Zaraz! - krzyknął grubas, wychylający się spomiędzy koślawych okiennic na pierwszym piętrze - to ja jestem młodszym bratem pana Gås !
- Nieprawda! - oponował rachityczny jegomość z okna piętro wyżej - to ja jestem młodszym bratem pana Gås !
- Ja!
- Kłamcy! - głosem drżącym, ale donośnym, protestował zgrzybiały staruszek, przerwawszy codzienne karmienie gołębi - to ja jestem młodszym bratem pana Gås !.
Ptaszyska wyraziły dezaprobatę dla hałasu i wzbiły się z furkotem w powietrze.
- A ja wam mówię - harmider obudził Kaprawego Lasse, włóczęgę i moczymordę, który drzemał za studnią - że to ja jestem młodszym bratem pana Gås !
Nie no z tym zakończeniem nie ma takiego zgrzytu na koniec, że czegoś brakuje :)
Choć jeszcze dodałbym od siebie:
Po krótkiej chwili jeden przez drugiego, każdy z mieszkańców, próbował przekrzyczeć pozostałych, aby siłą głosu uwiarygodnić wierutne kłamstwo. Taki się zrobił harmider jakby stado gęsi zebrało się na swoim sejmiku. Nikt już nie pamięta jak konkretnie historia ta się zakończyła. Ale od tej pory miasteczko nosi nazwę Gåstorget - czyli "Gęsi Plac".
"Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia""Jem kamienie. Mają smak zębów."
"A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty."

Listy Pani Gås

6
RoboTeller, siekierka :)
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Listy Pani Gås

7
misieq79 pisze: Isabel pisze:
Czyli kobieta nie została uduszona, tylko umarła, że tak to ujmę, samoistnie? Bo na to by wychodziło, skoro przestała oddychać jeszcze zanim ręce napastnika zacisnęły się jej na gardle...


Nie, tu akurat jest OK, nie zdążyła złapać go za ręce, swoimi ;)
A, prawda - usilnie czytałam "zanim ręce dosięgły jej gardła"... W takim razie ten zarzut wycofuję i przepraszam - tutaj nie miałam racji :)
Dobra architektura nie ma narodowości.
s

Listy Pani Gås

8
Styl jak dla mnie całkiem przyjemny. Jednakże, mnie osobiście denerwuje to częste zwracanie się do czytelnika. Jednym pewnie się spodoba, mi zdaje się trochę protekcjonalne.

Fabuła jednak...ehh. Rozwija się to całkiem ciekawie później łupu cupu i trup ściele się gęsto. Rozumiem jeśli miała by być to dykteryjka w stylu tej którą uknuli misieq79 i RoboTeller, ale Ty kończysz to dość znienacka, bez wyraźnej puenty. Pod koniec więc, jako czytelnik, nie wiem sam co myśleć. Mam być to humoreska? Ale przecież chłopy babę zabili. Mam być wstrząśnięty mordem? Ale przecież listy. I tak odchodzę, z mieszanymi uczuciami.
Strona autorska.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”