[ZAKOŃCZONA] Ano2 vs. Nim2

1
Wyzywający Ano2 vs. Przyjmujący Wyzwanie Nim2
Temat: Powrót z martwych
Gatunek: dowolny
Limit znaków liczonych ze spacjami: 10 000 (z możliwością "rozpisania się")
Czas: do 19.07 godz.23:59 (z możliwością wcześniejszego rozpoczęcia za zgodą walczących) teksty muszą zostać wysłane na PW do Faraona.
Dodatkowe warunki: anonimowość walczących, widoczne oceny.


Użytkownicy mogą przyznawać opowiadaniom punkty wg schematu:

Pomysł - max 20 punktów.

Styl - max 20 punktów.

Realizacja tematu - max 10 punktów.

Schematyczność - max 10 punktów. (im więcej punktów, tym mniejsze chodzenie utartymi ścieżkami)

Błędy - max 20 punktów. (ort, gram, styl oraz językowe; im więcej punktów, tym mniej błędów)

Ogólnie - max 20 punktów. (wrażenia ogólne, przesłanie, wartości, itp.)

Ocena końcowa - zsumowane punkty

Konkurs dla chętnych: za poprawne wytypowanie nicków obu autorów oferuję rangę specjalną do końca wakacji.


Oceniać można przez tydzień od wstawienia, tak więc w tym przypadku ostateczny termin wystawienia oceny to zostanie podany po rozpoczęciu bitwy. Po tym czasie temat zostanie zamknięty, a punkty podliczone.
Adres e-mail: kontakt(M@ŁP@)weryfikatorium.pl
WeryfikatoriuM na Facebooku

Land of Fairy Tales

Eskalator.exe :batman:

Ano2 vs. Nim2

2
Kto pierwszy obstawi poprawnie nicki 2 autorów, otrzyma rangę "Detektyw Stylu" (ew. podobną, jeśli taki tytuł zwycięzcy nie będzie odpowiadał, jestem otwarty na kulturalne propozycje ;) ). Konkurs jest nieobowiązkowy, można oceniać prace bez zgadywania tożsamości wojowników. Odgadnięcie jednego pseudonimu nie uczyni wygranym. Liczy się wyłącznie 100%-owy strzał w jednej próbie. Weryfikatorzy i Moderatorzy mogą brać udział, loginy walczących znam wyłącznie ja. Powodzenia!
W poście z oceną proszę o dodatkowe pole:
Ano2 = ...
Nim2 = ...

Również ocenię bitwę, jednak z oczywistych powodów moje punkty nie będą się liczyć w końcowym rezultacie.
Oceniać (i strzelać) można przez tydzień od wstawienia, tak więc w tym przypadku ostateczny termin wystawienia oceny to 28.07.2017 godz. 23:59.
Po tym czasie temat zostanie zamknięty, a punkty podliczone.
_______________________________
Ano2 prezentuje: Tekst I
"Miecze Odkrytego Światła"
Dlaczego mam się starać? Dlaczego mam pracować? Czemu mam robić cokolwiek, skoro wszystko obróci się z czasem w gówno, proch, czy w najlepszym razie wspomnienie? Po co mają to pamiętać ludzie, którzy przeminą?
W krainie Szyrd chlubą zacnych wojowników są zaklęte Tarcze. Efektem współpracy kowala i czarnoksiężnika staje się dusza przeniesiona ze świata umarłych, wpleciona w strukturę mocnego krasnoludzkiego metalu. Szyrdowie nie potępiają czarnej magii, zakładając, że owoce kontrowersyjnej pracy okażą się pożyteczne dla obywateli.
Oczywiście zdarzają się różne zgniłe jabłka. Bestie, których świat nie widział, zwyczajowo giną w starciu z magiem lub wezwanym Zakonem Tarczowników. Ojcowie potworów częstokroć pozwalali maszkarom uciec, gdyż bali się możliwych konsekwencji wezwania pomocy. Zapis w kodeksie głosił: „Za każdego poległego Zakonnika w bitwie z plonami czarnoksięskich metod, liczy się po tyleż samo ściętych czarnoksięskich łbów począwszy od przeklętego stworzyciela bestyi”. Młodzież ceniąca praktyki ryzykowne, a najlepiej zakazane, maszerowała do akademii czarodziejów chętniej niż do wojska. Szyrd słynęło przeto z mało licznej armii, zaś wyposażonej w magiczne uzbrojenie i patenty, nad którymi pracowały zastępy naukowców. Włącznie z solidnym żołnierskim przeszkoleniem owe atuty dawały kolosalną przewagę w niemal wszelkich rodzajach starć.
Osławione Tarcze zawierają dusze legendarnych poległych Zakonu. Kiedy przemawiają, metal otacza poświata złotymi rozbłyskami akcentująca poszczególne słowa. Potrafią dokonać selekcji słyszących je osób. Taki stan rzeczy zachęca do układania interesujących taktyk.
Otóż Wradisław Czerwony, wielkolud w szkarłatnym hełmie, zawsze oczekuje ataku przeciwnika. Kiedy miecz bądź topór ze szczękiem opada na dzierżoną bordową Tarczę Yakienno, ta oślepia złotym światłem, a gromki odbijający się echem ryk wybrzmiewa w uszach nacierającego:
– TO MA BYĆ NATARCIE, PARTACZU!?!
Wtenczas przeciwnicy świadomi szyrdowskiej sławy zaklętych wojów odczuwają presję, która wyrywa oręż z dłoni! Natomiast zawadiacy przybywający z odległych krajów dogorywają w gaciach przepłukanych niezupełnie strawioną grochówką.
Cazimir Przeszkodnik podchodził do sprawy inaczej. Lubił atakować. Poprosił ducha lekkiej pomarańczowej osłony, Ikleiva, o ciągłe motywowanie i zagrzewanie do ofensywy. Ponadto zachęcił do wytykania nieprzyjacielowi choćby miniaturowych uchybień. Wszak połajanka ze strony legendarnej postaci znamiennie obniża morale.
Boresław Dumny (przez Zakonników drażniony pseudonimem Borezłarz) mocno wierzy w swoje umiejętności i ma obsesję na punkcie nieskończonego rozwoju. Otwarcie ruga Cazimira za niehonorowe przeszkadzanie rywalowi, dlatego Tarczy Hropyl (barwy indygo, masywna z naostrzoną i dodatkowo wyprofilowaną dolną krawędzią, idealną do nadziewania wroga) polecił dzielenie się doświadczeniem na licznych treningach w koszarach i wskazywanie błędów własnych.
Podsumowując tych kilka przykładów, można oczywiście rzec, że co jegomość to inne podejście i to by było na tyle, jeśli chodzi o inteligentne wnioski.
Nazywam się Zawysza i jestem największą z legend! Wieki minęły, odkąd sam nosiłem tytuł Wielkiego Mistrza Zakonu Tarczowników, gdy ramię w ramię z Frisanem, złocistym przyjacielem, ustaliliśmy granice krainy. Wielkość Szyrdu od tamtej pory nie uległa istotnym zmianom.
Krytycznie podchodziłem do większości praktyk czarnoksiężników. Wolałem, żeby skupili się na rozwijaniu militarnych technologii, jednakże szybko usłyszałem zawodzenie o „ataku na wolność nauki”. Zareagowałem emocjonalnie, spisując testament. Podkreśliłem w ostatniej woli: nie życzę sobie żadnych eksperymentów z duszą i ciałem Zawyszy. Włączając w to pośmiertne zostanie Tarczą. Nie miałem zamiaru skończyć za szkłem muzealnej wystawy – takie było podziękowanie za wieloletnią służbę u boku Zakonnika.
Minęło sporo czasu nim największy kraj kontynentu doczekał się czarnych stron na kartach historii. Aż w końcu jakiemuś czarującemu idiocie „udało się” stworzyć całą armię zgniłych jabłek. Na czele potworów stanął potężny golem, w którym zaklęto duszę wrogiego dowódcy poległego w dawnej bitwie o granice Szyrdu. Był to Ulrych Twardy herbu trójgłowego węża.
Ze spokojnej medytacji w grobie wyrwał mnie lament jednego z magów. Po streszczeniu sytuacji rzecz jasna („W imieniu ludu…!”) błagał o pomoc.
– Przepędzę z kraju zgraję czarnoksięskiej partaniny – odpowiedziałem po dłuższej chwili – ale to ostatnia rzecz, jaką zrobię dla Szyrdu. Po wojnie chcę powrócić z martwych naprawdę. W nowym ludzkim ciele. Umiecie stworzyć armię najgorszych paskudztw na tym świecie, więc przydajcie się i ofiarujcie mi nowe życie. Bycie zamkniętym w kawałku metalu to wcale nie jest powrót z martwych. Obserwowałem dziesiątki braci karmionych ułudą, wspomnieniem, namiastką poprzedniego życia. Towarzyszy nie słyszących nic innego poza brzękiem metalu i jękiem pokonanych. W grobie zrozumiałem, że Szyrd nie wart jest niewoli. Jeśli nie znajdziecie sposobu, wrzućcie Tarczę z mym duchem w ognie wulkanu. Wolę płomienie piekielne od asystowania czarnej magii.
Jeśli wcześniej mówiłem o wyjątkowych materiałach używanych w produkcji oręża, to w tym jednym przypadku Szyrdowie przeszli samych siebie. Obecny Wielki Mistrz Herman Zawzięty stał w ciemnej zbroi ze specjalnie zmodyfikowanej wersji krasnoludzkiego metalu. W jednej ręce dzierżył miecz odziedziczony po wcześniejszych dowódcach, natomiast w drugiej Tarczę Zawysza z tłem o nieprzeniknionej głębokiej czerni i herbem Zakonu pośrodku. Zalśniły trzy jaskrawe miecze. Klingi skierowane ku górze, by ostrza wbijały się w otaczający mrok. Miecze Odkrytego Światła. Znak pojaśniał, a wokół czerni pojawiła się złota poświata, gdy oznajmiłem:
– Jesteśmy gotowi!
Nigdy wcześniej nie odnieśliśmy takich strat jak podczas ostatecznej bitwy na przedpolach stolicy. Gdyby starcie Zakonu Tarczowników z armią kreatur dokładnie uwieczniono na obrazie, autor z miejsca zostałby wyniesiony na szczyt dokonań szyrdowskich artystów. Jeśliby zdolny pisarz spróbował ująć wspaniałość pojedynku Hermana Zawziętego i golema Ulrycha Twardego, poległby z kretesem. I ja nie będę starał się przelać rozległych wspomnień z tamtego dnia na niewielką przestrzeń kartki papieru. Dość rzec: bestie skończyły tak jak na to zasługują – z obciętymi łbami.
Straty w Zakonie skrzętnie podliczono. Rząd białych grobowców honorował poległych bohaterów. Na przeciwko czarne groby z ledwie widocznymi nazwiskami. Kodeks obowiązuje.
Mędrzec Klevor nigdy nie splugawił się czarną magią. Za jego radą zebrano trzech chętnych i razem wyruszyliśmy ku Górom Imbozibol daleko poza granice ojczyzny. Herman i Klevor na czele; tuż za nimi Wradisław, Cazimir i Boresław eskortowali śnieżnobiałą lewitującą trumnę z moimi relikwiami. W podziemiach głęboko pod najwyższym szczytem Imbozibol zostaliśmy oślepieni przez intensywne zielone światło. Odnaleźliśmy jezioro pełne bulgocącej mazi zwane Jamą Łazarza. Legenda głosi, że Jama pozwoli uleczyć śmiertelnie chore ciało oraz ukoić cierpienia starca, czyniąc na nowo młodym. Moc uzdrawiania miała służyć pokoleniom, a oto sekretne miejsce znało niewielu. Brak wiary od zawsze ograniczał możliwości. Ileż straciliśmy istot, które byliśmy zdolni ocalić…
Opary unoszące się w jaskini utrudniały oddychanie. Uczestników wyprawy świecąca seledynowa breja nie zachęcała do radosnego pluskania. Ich kaszel odbijał się echem od skał. Rosłe nadzieje wobec budzącego respekt zjawiska odwiodły mnie od zadania pytania: Co jeśli ciało umarło, a dusza tkwi zaklęta w Tarczy? Jak na komendę Tarczownicy spojrzeli w górę. Do sklepienia przymocowany był hak. A nuż się uda…
Tarczę Zawysza ułożono w otwartej trumnie. Całość obwiązano liną i niespiesznie opuszczono. Przy kontakcie z mazią sznur nagle pękł z sykiem. Nikt nie był na tyle odważny czy też głupi, by szukać relikwii starego bohatera, ryzykując życiem. Uznano, że tak żrąca ciecz była odpowiednikiem lawy, więc obietnica została spełniona. Nie dostrzegając żadnego efektu, wyruszyli w drogę powrotną. Tak dla Szyrdów kończy się historia Zawyszy Światłego.
Dlaczego mam się starać? Dlaczego mam pracować? Czemu mam robić cokolwiek, skoro wszystko obróci się z czasem w gówno, proch, czy w najlepszym razie wspomnienie? Po co mają to pamiętać ludzie, którzy przeminą?
Ależ się udało! Tamto doświadczenie nadzwyczaj rozszerzyło moje zdolności postrzegania. Obserwowałem ludy w upalnych strefach. Zmarłych owijali w bandaże, następnie przenosili do ekscentrycznych grobowców. Widziałem młodych wpatrzonych w świecące prostokąty i wrzeszczących na „jebany zasięg”. Dorosłych trzymających się kurczowo pojedynczej drogi do wyimaginowanego celu. Podróżowałem przez kolejne miejsca ulegające transformacjom, a głód pojmowania jak przewodnik nadawał rytm wędrówce. Krętymi ścieżkami, by ujrzeć najwięcej. Zawsze, ale to zawsze szliśmy pod górę. Wiedzieliśmy, że tam, gdzie nie damy rady się wspiąć… Tam, gdzie osiągniemy swój limit. Tam, gdzie doświadczymy niemożliwego… Właśnie w tym punkcie, gdzieś na samym dole, pod powierzchnią kolosalnych trudów, czeka na nas Jama Łazarza, byśmy znowu mogli odkryć nowe wymiary niemożliwości.
Dlaczego…? Czemu…? Po co…?
Wracałem ze sklepu w lipcowy dzień. Torbę wypchałem puszkami, którymi planowałem walczyć ze Słońcem. Jeszcze tylko przejście przez zalew i kilkaset metrów leśnej ścieżki prosto do domu. Pośrodku wału usłyszałem przeraźliwe wołanie o ratunek:
– MIAUUU…!!
Przystanąłem. U podnóża betonowego zbocza rosły długie kępy traw. Namierzyłem konkretną, porzuciłem zakupy i przeskoczyłem barierki. Znalazłem rannego porzuconego kotka. Podczas gdy próbowałem zachować się jak należy, ujrzałem trzy węże ślizgające się po powierzchni wody. Zatrzymały się metr od kota i czekały. Nie wpadając na żaden sensowniejszy pomysł, machałem rękami, aż w końcu rzuciłem wygrzebanym spod buta kamieniem, burząc taflę. Na moment się wycofały. Skorzystałem z chwili i, najdelikatniej jak umiałem, chwyciłem biedną kocinę. Czym prędzej wspiąłem się na wał, a kilkanaście minut później jechaliśmy do pobliskiego weterynarza. Po udanych zabiegach pana doktora czułem dumę, jakbym przed momentem co najmniej powalił golema. Na przyszłość jednak postanowiłem odpuścić grożenie wężom gołymi rękami.
– Jesteśmy tu tylko chwilę – mówiłem kilka tygodni później, głaszcząc Florę. – Wybierzmy szczęście chwilkę dłużej.
– Mrrr…
*
Już nie nazywam się Zawysza. Nie potrzebuję imienia, kiedy wiem kim jestem. Wielokrotnie służyłem ciemności, aż wreszcie ukryłem mrok głęboko w sercu i przygwoździłem Mieczami Odkrytego Światła. Nigdy nie pytałem "dlaczego…? po co…?" – zawsze "jak?"!
Jak się staram? Jak działam? Jak to zrobić?
Teraz. Teraz. Teraz.
Teraz taką rzeczywistość wybrałem. Nie zmarnuję żadnej chwili na brak ekscytacji Życiem. Oto mój prawdziwy powrót z martwych.
17.07.2017r.
_______________________________
Nim2 prezentuje: Tekst II
Kryta strzechą chata z bali stoi pośrodku ogromnej działki. Na poły zawalony płot sztachetowy oddziela wybieg dla drobiu od reszty świata. Między źdźbłami bujnej zielonej trawy pomykają małe kaczuszki. W koronie wielkiego jesionu kosy uwiły gniazdko i od rana bawią wszystkich radosnym trelem. Z chaty wychodzi odziany w garnitur mężczyzna po czterdziestce. Wzuwa gumiaki, nakłada słomkowy kapelusz i fartuch rzeźnicki, po czym wyjmuje z komórki siekierę i kieruje do kurnika.
***
Cup!
Siekiera spada na pniak z głuchym stuknięciem i łebek dorodnego koguta leci na trawę. Czemu mam wrażenie, że się do mnie uśmiecha?
Niosę truchło do domu, ważę je w ręce. Będzie co jeść, kawał skurczybyka. Wrzucam go do wiadra i zalewam gorącą wodą. Muszę odparzyć, żeby pierze łatwiej wychodziło. Udaję, że smród wcale nie przyprawia mnie o wymioty. Tego momentu nie lubię najbardziej, ale pocieszam się myślą o pieczonym kurczaku w marynacie ziołowej. Mmmm...
Kiedy tusza jest sucha, opalam ją nad palnikiem ze szczeciny, która zostaje po zdarciu piór. Szykuję marynatę. Sekretny przepis babunia wyjawiła mi tuż przed zejściem z tego świata. Pieczona kura wychodzi tak dobra, że masz od razu ochotę zamordować kolejnego ptaka.
Oporządzam tuszę, wyciągam wnętrzności, nadziewam przygotowanym uprzednio farszem, zalewam całość marynatą i wstawiam do lodówki. Jak postoi przez noc, nasiąknie tym wszystkim, to sąsiadom języki do dupy uciekną od samego zapachu. Celowo otworzę okno.
***
Wstaję rano i idę do łazienki. Po drodze z powrotem zaglądam do lodówki.
No tak, mogłem się tego spodziewać – znowu uciekł.
Zakładam ubrania, pierwsze jakie znajdę, i mknę wściekły do kurnika.
A jakże, siedzi tam i siodła kureczkę, która wygląda, jakby nigdy nie poznała koguta. Masz przed sobą całe życie, koleżanko, przyzwyczaj się. Nikt ci nie powiedział, skąd się biorą jajka?
Po "robocie" mój niedoszły obiad rozwala kuper na grzędzie i odpala papierosa. Patrzy na mnie w charakterystyczny dla ptaka sposób, bokiem. Widzę w tym nutkę sarkazmu.
- No co? - pyta.
- Co "co"?
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie – parska i zaciąga się fajkiem. Chyba nie robi tego pierwszy raz.
- Dlaczego nie jesteś w lodówce?
- Zabrałeś mi ciuchy, było zimno, więc dałem dyla.
- Zrozum wreszcie, że chcę skonsumować twoje pieczone, nadziewane zwłoki, a w tym celu musisz umrzeć.
- A ja chcę żyć. Weź Stefanię – wskazuje mi kurkę, którą przed chwilą wyłomotał – i tak nie ma z niej pożytku.
Stefania patrzy na mnie i ze strachu składa jajo.
- Nie chcę Stefanii. Ani grama mięsa, poza tym ma zadanie znoszenia jaj – mówię.
- Dobrze wiesz, że do tanga trzeba dwojga, a jaja nie rosną na drzewach. - Zaciąga się obficie, czuję nadchodzący cios. - A może i nie wiesz, w końcu nie masz dzieci.
Kurnik wypełnia pełne podziwu gdakanie. Touche.
- Słuchaj, Rasputin...
- Nie nazywaj mnie tak.
- Dobra, Marian, masz już swoje lata. Mięso będzie twarde i łykowate, ciężko odrzeć z piór. Są młodsi, z powodzeniem cię zastąpią. W końcu to nie jest żadna filozofia.
- A właziłeś kiedyś na kurę? - pyta. Z dogasającym petem w dziobie jego spojrzenie przekracza normy dziwaczności. - Albo na cokolwiek innego, niż czereśnia w sadzie? - Skurczybyk, nad wyraz dobrze mnie zna. - No, to się nie wypowiadaj.
Odchodzę. Świadomość bycia największym nieudacznikiem, przytłacza mnie do tego stopnia, że upijam się w samotności.
Jutro spróbuję jeszcze raz.
***
Tym razem też mi uciekł. Pilnowałem drania w każdej minucie, przygotowałem wszystko wcześniej, żeby tylko nie odwracać niepotrzebnie wzroku. Gdy wkładałem naczynia do zlewu, czmychnął. Pozbawiony głowy, pierza, rozebrany na kawałki, udka w jednym miejscu, skrzydełka w innym, a on pozbierał się do kupy, i zaczął nowe życie.
Reinkarnacja?
Rezurekcja?
Rekapitacja?
Pewnie ma swój Dzień Świstaka, Ptaka czy Kuraka. Jak Houdini unika matni i żmudnych, nieprzyjemnych procesów trawiennych w głębi moich trzewi.
Pytam księdza, co jest grane? Czy to boski plan? W odpowiedzi słyszę:
- Musi, kogut opętany, jeno chuć mu we łbie, a powrót z martwych to ani chybi sprawka Nieczystego. Daj na mszę, to sprawę załatwimy.
- Na mszę? Będzie się ksiądz modlił za nawiedzonego koguta?
Sądząc po minie kapłana, chyba powiedziałem coś nie tak. Oddaliłem się w zorganizowanym pośpiechu.
Myślę o Rasputinie. Dlaczego tak nazwałem koguta? To chyba jasne, dziad nie chce zdechnąć. Trzyma się życia, jakby miał coś ważnego do zrobienia, obalenie rządu, poprowadzenie rewolucji albo przełomowy lot w kosmos. A ja jestem coraz bardziej głodny. I coraz bardziej zły.
***
- Okej, teraz tylko opalić ze szczeciny...
Swąd palonych włosków wypełniał całą chałupę. Ciszę przerywało jedynie ciche skwierczenie i delikatny szum płomienia. Gotowa marynata w blaszce czekała na mięsny wkład. Nareszcie problem głodu gospodarza zostanie rozwiązany.
Kucharz wiedział, że mięso powinno postać w mieszance przypraw, ziół, miodu i octu balsamicznego, ale szkoda mu było na to czasu. Można zapchać żołądek i bez tego.
Po godzinie mięso nabrało kuszącej, złotej barwy i Rasputin zasiadł wraz ze Stefanią do uroczystej kolacji. Namoczyli dzioby w czerwonym winie w ramach aperitifu, po czym jęli cieszyć podniebienia idealnie przyrządzonym, ludzkim mięsem.
- Widzisz, Stefanio, nie zaprosiłem cię na ucztę bez powodu. Uważam, że powinniśmy zakończyć to, co jest między nami – powiedział beznamiętnie. - Wracałem z martwych wiele razy i wiem, jak cenne może być życie, i że nie chcę go spędzać z tobą. Jesteś nieopierzonym podlotkiem, a ja pragnę przygód. Chcę być wolny jak ptak.
- Ale – zająknęła się kureczka – ja ciebie ko-ko-kocham.
- Wybacz, złotko. Byłem z tobą tylko dla jaj.
Upił łyk wina, wyfrunął przez okno i tyle go widzieli.
_______________________________
Adres e-mail: kontakt(M@ŁP@)weryfikatorium.pl
WeryfikatoriuM na Facebooku

Land of Fairy Tales

Eskalator.exe :batman:

Ano2 vs. Nim2

3
Chyba znowu będę pierwszy...

Tekst I.

Pomysł 19/20 - urzekło mnie. O ile sama idea zaklinania duszy w przedmiot w celu nadania mu mocy nadprzyrodzonych jest nieco oklepana (Jak choćby The Elder Scrolls III: Morrowind), to pomysł, by tarcze w trakcie bitwy lżyły wrogów... sympatyczny. Może rozwinięcie? Jakieś dłuższe opowiadanie lub powieść?

Styl 12/20 - Kilka denerwujących rzeczy. Słabo zaznaczony moment, kiedy Zawysza zostaje zaklęty w tarczę. Podoba mi się fakt, że go oszukali, bo przecież miał albo wrócić z martwych, albo wcale. Jednakże w pewnym momencie zastanawiam się: "Kto to mówi?". Nie lubię.
Agresywne, opętane węże... Neee... Kilka zdań, które aż proszą się o zmianę słów lub szyku co chętnie wytknę, jeśli autor dysponuje odwagą, by ulokować dzieło w Tuwrzuciu. Ów sposób zapisu kilkakrotnie wybił mnie z całkiem przyjemnego rytmu. Trochę więcej o postaciach, jakiś zarys ich chociaż, jakakolwiek sylwetka, strzęp informacji o charakterze. Nie miałem przed oczami ludzi tylko manekiny.

Realizacja tematu 7/10 - nie znoszę tego punktu. Autorom daję remis, bo każdy na swój sposób wybrnął IMO.

Schematyczność 4/10 - nie mogę pozbyć się wrażenia, że coś takiego już było. Chociażby wcześniejsze odniesienie do Morrowinda.

Błędy 14/20 - za każdy odejmowałem punkty. Aż cztery poleciały za "Na przeciwko".

Ogólnie 18/20 - fajniejszy niż drugi tekst. Przyjemnie się czytało poza potknięciami stylowymi, o których mówiłem. Jak tylko poznam tożsamość autora, spróbuję go namówić na coś dłuższego.

Tekst II.

Pomysł 11/20 - tekst o próbach zabicia koguta... Meh. Ale zawsze lepsze niż pierdyliardowe wynurzenia o zombie w celu realizacji tematu.

Styl 14/20 - Nie znoszę takiego pisania, ale czytało się nieco przyjemniej niż pierwszy tekst.

Realizacja tematu 7/10 - remis, jak mówiłem.

Schematyczność 5/10 - nadal myślę, że coś takiego było, aczkolwiek w mniejszym stopniu, niż Tekst I. Chyba chodzi trochę o fakt, że nikt wcześniej nie wpadł na tak głupi pomysł.

Błędy 19/20 - mniej.

Ogólnie 14/20 - pewnie oceniłbym niżej, gdyby nie fakt, że ś. p. babcia miała kury, więc opko na swój sposób zabawne. Plus, to jak kogut wjeżdża na gospodarza... Ale nadal, nie w moim guście. Jakieś takie durnowate.

Podsumowanie:
Tekst I: 74
Ciekawszy, bardziej wciągający, choć do dopracowania.
Tekst II: 70
Nie w moim guście, ale poprawniej napisany.

Autorom gratuluję.

Co do ich tożsamości...
Pierwszy tekst... może ravva?
Drugi... Baribal? Chociaż nie, nie ma bluzgów... Kuźwa... A niech będzie Baribal.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

Ano2 vs. Nim2

4
Tekst 1
Jeśliby zdolny pisarz spróbował ująć wspaniałość pojedynku Hermana Zawziętego i golema Ulrycha Twardego, poległby z kretesem
'nuff said.
Chaotycznie napisane. Niektóre akapity musiałem czytać 2-3 razy. "Zgniłe jabłka" to faile przy produkcji tarcz czy ogólne określenie efektów babrania się w czarnej magii? Jeden czarnoksiężnik zabity za jednego poległego brata? Z pogrzebem naprzeciwko jego grobu? Kupuję to, zarechotali wszyscy villaini z okolicy.
Aż w końcu jakiemuś czarującemu idiocie „udało się” stworzyć całą armię zgniłych jabłek
Na szczęście Pektowin Nienasycony wiedział, co z tym zrobić.
Zawsze, ale to zawsze szliśmy pod górę. Wiedzieliśmy, że tam, gdzie nie damy rady się wspiąć… Tam, gdzie osiągniemy swój limit. Tam, gdzie doświadczymy niemożliwego… Właśnie w tym punkcie, gdzieś na samym dole,
Pomysł 15/20 Motyw z tarczami niezły, ale rozwinięcie... tarcza mówi "to potem wrzućcie mnie z ciałem tam a tam", bo nikt jeszcze na to nie wpadł...
Styl 9/20 zatrąca o grafomanię.
Realizacja tematu 4/10 po najmniejszej linii oporu
Schematyczność 6/10 plus za podwójną reinkarnację
Błędy 12/20 trochę jest.
Wrażenie 9/20
Ogólnie 55/100

Crossover: szkoda że Zawysza nie odrodził się jako kogut :D

Tekst 2
Przypomniał mnie się komiks niejakiego Śledzia pt "Kurror". Oraz opowiadanie T. Kołodziejczaka "Kogut, który tylko gdacze".
Sprawnie napisany, z humorem. Twist w postaci jedzenia gospodarza - nawet zaskakuje. Brakuje mi jakoś sceny śmierci gospodarza, np że oprawiony i wypatroszony kogut chwyta łapą za nóż i dźga w tętnicę udową ;) Suchar na koniec to... jednak suchar.
Po co jeść koguta, który ma łykowate i niesmaczne mięso? (wiem, plot critical).
Pomysł 13/20 jw
Styl 16/20 płynnie, bez zahaczek i osochoziów
Realizacja tematu 4/10 jak u oponenta
Schematyczność 5/10
Błędy 19/20
Wrażenia 15/20
Ogólnie 72/100

Moje typy
1 - Escort
2 - Slavec
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Ano2 vs. Nim2

5
Bardzo krótko.

Tekst 1

Pomysł: 17

Fajny, RPG-owy. Moje klimaty. Niestety zarżnięty przez...

Styl: 10

Kiepski.

Realizacja tematu: 7

Wzięty dosłownie i zrealizowany.

Schematyczność: 7

Aura fantasy schematyczna do bólu, ale Twój pomysł dość oryginalny.

Błędy: 13

Sporo. Tekst do odkurzenia Rainbowem.

Ogólnie: 14

Dobry pomysł, dobra idea kompozycji, kiepski styl i wykonanie.

Ocena końcowa: 68

Tekst 2

Pomysł: 11

Mi nie siada, bo wali żartem między oczy. Ale ostatnio jestem za poważny ;)

Styl: 15

Nie powala na kolana, ale też nie krwawią oczy.

Realizacja tematu: 8

Jest.

Schematyczność: 7

Z jednej strony takich durnych opowiastek były setki, z drugiej, żadnej nie potrafię sobie przypomnieć...

Błędy: 18

Nic poważnego nie zauważyłem.

Ogólnie: 15

Durne to to straszliwie - ale może taki był zamysł i świadome założenie Autora. Styl i wykonanie lepsze niż w jedynce, mimo że tematyka i stylizacja nie moje kompletnie.


Ocena końcowa: 75


Pierwszy - Escort
Drugi - Ruin
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

Ano2 vs. Nim2

6
Tekst I

Pomysł - 14/20
Ciekawy, intrygujący, na pewno sam klimat może nie skłonić do przychylnej oceny nie-zwolenników tego gatunku. Wiemy o jakim mówimy, a zaraz może dojść do odparć. Oceniam tu sam pomysł.

Styl - 14/20
Lekki, ale czasami coś mi zgrzytało. Więc wszystko jest ok., ale w powietrzu wisi „ale”.

Realizacja tematu 4/10
Nie uznaję, że zrealizowany, bo poczułem, że taki przepchany na siłę.

Schematyczność 3/10
Wiele razy czyta się o powrocie ze świata umarłych. Ale nie kupuję nadal końcówki i pomocy kotu, trochę to takie dla mnie nawet nie lepkie.

Błędy 14/20
No, były. Szczególnie gdzieś czasem coś zgrzytało, imo, stylistycznie. Na tym polu do poprawy znalazłoby się trochę.

Ogólnie 8/20
Wszystko fajnie, cała otoczka, no i jeden akapit bardzo przypadł mi do gustu. Szkoda, że akapit („Przepędzę z kraju zgraję czarnoksięskiej partaniny(...)”), nie wiem jednak, jak można tworzony klimat mroku ostateczną sceną z kotem i caps lockiem pisać miauczenie kota. Za to w trakcie oceniania zbiłem sobie ocenkę z 9 na 8 (okrutny ze mnie giermek). Żyłowanie nastąpiło w środku tekstu, kiedy nudziłem się jak mops, kiedy ten Zawysza wyraźnie mnie irytował, przynudzał strasznie. Dużo treści, mało przekazu (i nie chodzi mi o filozoficzny). Jak klimat około fantasy jest ciekawy dla mnie i doceniam pomysł, tak ogółem w ogóle tego nie kupiłem. Tekst dla mnie do zapomnienia. Powrót do życia też napisany taki z kpiną, bo uratował kotka i radość. Sądziłem, że będzie ciekawie, chociaż z utworzonym nazewnictwem, może to być tekst dla kilku osób trudny do poczytania. Zaczyna się też jak wstęp do powieści, a to tylko króciak (dla mnie króciak).

Tekst I: 57/100


Tekst II

Pomysł - 19/20
Niesamowite. Genialnie zrealizowane w moim mniemaniu.

Styl - 17/20
Świetnie się czytało. Z dwoma zgrzytami, więc chyba nigdy nie jest idealnie.

Realizacja tematu 9/10
No właśnie. Mi pasuje.

Schematyczność 8/10
Ta kpina w tekście. Naprawdę nadal nie mogę się pozbierać, więc przeczytam jeszcze raz.

Błędy 16/20
Niewiele tego.

Ogólnie 17/20
Szybko znalazłem tekst lepszy niż w poprzedniej bitwie. Nie wiedziałem, że ocenię tak wysoko, ale skupiłem się na tym, by czerpać radość z krótkiego opowiadanka. Naprawdę jestem zachwycony pomysłem. I tą kpiną. Jak autor pierwszego tekstu dotykał opuszkami palców sfery absurdalności, tak drugi autor żre obłoki absurdalności na obiad. I do tego przedstawił tekst tak rewelacyjnie, że sobie „obiad” pali faję, a potem jeszcze zasiada do wieczerzy, czym tym bardziej kupił mnie jako czytelnika. I jeszcze podczas czytania tekstu, jak rzadko, obudził się we mnie instynkt „zazdrości”. Chciałbym coś takiego napisać. Po przeczytaniu naszło mnie na rozmyślanie, czemu ja nie wpadłem ostatnio na pomysł takiego prześmiewczego, absurdalnego, czy jak to można nazwać, tekściora? Rewelacja. Znudzeni czytacze mogą być zawiedzeni, kiedy ja uwielbiam tekst, który pochłania moją wyobraźnię do innego świata, chociaż myślę o kilku rzeczach naraz i często podczas czytania się odpływa. Też tak mam, ale tym razem, choćbym myślał o czymś całkiem innym, ten tekst wyświetlał małą klatkę z realizacją.

Tekst II: 86/100

1. tekst - slavec
2. tekst - byłby ruina, ale on chyba nie pisze takich tasiemców, więc Jason? Czyste strzały.

PS Pozdrawiam też fanów mojego fatalnego stylu :D #zaszufladkowany
Pisarz miłości.

Ano2 vs. Nim2

7
Pomysł
W jedynce pomysł jest ciekawy, ale niewprawnie podany. W każdym razie jest z czym pracować.
Dwójka jest dla mnie nudna i przewidywalna, co odbije się też w schematyczności.

I 15
II 5

Styl
Połowa jedynki jest przegadana. Niby ma budować nastrój, ale skupia się na wyliczaniu rzeczy, które nie mają dla dalszej część tekstu żadnego znaczenia.
W drugim tekście styl jest o wiele lepszy niż w pierwszym, płynniej się czyta, język jest użyty bardziej precyzyjnie. Głównym zgrzytem było to, że w pierwszej scenie bohater zachowuje się tak, jakby normalnie przygotowywał kurczaka, nie spodziewając się niczego niezwykłego poza dobrym obiadem, a potem okazuje się, że to nie pierwszy raz kogut mu uciekł. Skąd taki spokój i rozważania jak sąsiedzi zareagują na pieczyste?

I 5
II 15

Realizacja tematu
Temat jest zrealizowany
I 10
II 10

Schematyczność
Jedynka używa typowych dla fantasy motywów, ale one nie są sednem, tylko dekoracją.
Dwójka to któryś kolejny tekst o kurach, który czytam na forum. Do tego poza plastycznie opisanymi scenami jest pusty.
I 8
II 3

Błędy
Bez wczytywania się, po jednokrotnym przejrzeniu: w pierwszym rzucają się w oczy, w drugim nie.
I 5
II 15

Ogólnie
Drugi tekst mi się nie podobał, po prostu. Po dobrze napisanym początku spodziewałem się więcej, więc i zawód dotkliwszy. Opowiadanie wymagało ode mnie olbrzymiego zawieszenia niewiary, by w dzisiejszych realiach przełknąć gadającego, zmartwychwstającego z poćwiartowania koguta z rękami, a to wszystko w imię przewidywalnego zwrotu akcji i puenty w której kury mówią o jajach.
A ja się pytam dlaczego niby "dla jaj"? Jasne, że dla żartu, ale co częścią dosłowną? Jajka były mu do czegoś potrzebne, zależało mu na nich? Już "chodzić spać z kurami" byłoby tu lepszą bazą do żartu językowego.

Jedynka coś w sobie ma. Jest niedopracowana, a język kulawy, ale można nad nią dyskutować i poprawiać, a to już jest coś.

I 15
II 5

Ocena końcowa
I 58
II 53
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

Ano2 vs. Nim2

8
Wpadłem dziś tylko ocenić bitwę, póki czas. Wybaczcie, że tak na szybko, więcej mogę dopisać Anonimom2 prywatnie jutro. :)
Jutro też będą ostateczne wyniki, bo już dziś nie będę online. Jeśli macie ochotę ocenić pojedynek, przyznane do południa punkty będą miały wpływ na werdykt.

Pomysł - max 20 punktów.
I: 16
Na początku myślałem, że pójdzie w stronę "Eragona" (Rycerze&Smoki vs Rycerze&Tarcze), ale z jednej rzeczywistości, na której się skupiłeś/aś, przeszedłeś/aś do nieskończenie wielu w jednym akapicie. :P Może złe proporcje?

II: 13
Kury to moje ulubione zwierzęta, więc subiektywne walory są. ;) Wolałbym inne zakończenie, niż ilustracja przysłowia "nosił wilk razy kilka...".

Styl - max 20 punktów.
I: 5
Czeka Cię duużooo pracy, chłopie/dziołcho! Raduj się, bo lubisz to, co robisz i musisz teraz robić tego jak najwięcej/najczęściej. :)

II: 14
Lekko, przyjemnie i do tego z jajem! Styl odpowiedni do treści, ale też bez wywoływania gromkiego śmiechu.

Realizacja tematu - max 10 punktów.
I: 10
Właśnie tak rozumiem realizację tematu - motyw przewodni wielokrotnie przemielony na różne sposoby, na wielu planach i płaszczyznach.

II: 7
Bardzo dobrze zrealizowany (-3pkty dla podkreślenia przewagi Ano2 w tej kategorii).

Schematyczność - max 10 punktów. (im więcej punktów, tym mniejsze chodzenie utartymi ścieżkami)
I: 8
Wybrnąłeś/aś z "Eragona", więc nie jest tak źle. ;)

II: 4
Chciałbym zobaczyć wersję z innym zakończeniem. Albo takie zadanie: ile, drogi Nim2, jesteś w stanie napisać różnych zakończeń po ostatnich gwiazdkach (na podobną ilość znaków)?

Błędy - max 20 punktów. (ort, gram, styl oraz językowe; im więcej punktów, tym mniej błędów)
I: 7
Już się umówiliśmy, że czeka Cię masa pracy, więc nie będę się dłużej znęcał. Powodzenia!
II: 15
Nie rzucały się w oczy.

Ogólnie - max 20 punktów. (wrażenia ogólne, przesłanie, wartości, itp.)
I: 17
Wierzę, że to, czego nie da się nauczyć (potencjał), jest w Tobie. Teraz postaraj się dodać elementy, których nauczyć się trzeba i dopieść to, co już masz.
II: 13
Jak już wspomniałem o ulubionych zwierzętach, to muszę zadać jedno pytanie... Czy Nim2 wie, że kury znoszą jaja nawet bez pomocy koguta? :D

Ocena końcowa - zsumowane punkty
I: 63
II: 66

Dziękuję Wam za dobry mecz!
Adres e-mail: kontakt(M@ŁP@)weryfikatorium.pl
WeryfikatoriuM na Facebooku

Land of Fairy Tales

Eskalator.exe :batman:

Ano2 vs. Nim2

9
Uwaga, uwaga! FANFARY Ocenianie zakończone!

Ano2:[/b] 55+68+57+58= 238 | Średnia: 59.5
Nim2:[/b] 72+75+86+53= 286 | Średnia: 71.5

Ale zaraz... jak to tylko cztery oceny?! :shock: Przecież... Dobra, B., zakończmy ten spektakl! :waryjaci:


Ano2=Faraon
Nim2=Bartosh16



Bartosh16 zwyciężył, pokonał mnie! Gratulacje!
Dziękujemy za oceny. :)
Adres e-mail: kontakt(M@ŁP@)weryfikatorium.pl
WeryfikatoriuM na Facebooku

Land of Fairy Tales

Eskalator.exe :batman:
Zablokowany

Wróć do „Nowa bitwa!”