sci-fi i historia

1
Przypuśćmy iż piszemy opowiadanie sci-fi/cyberpunk/steampunk i mamy czytelnikowi przedstawić jak toczyły się losy wymyślonego przez nas świata. Głupio by to wyglądało gdybyśmy na wstępie zaczęli od zdania w stylu "W roku tym a tym wybuchła czwarta wojna światowa, siejąca spustoszenie bla bla bla bla

" a jeszcze głupiej wygląda to w formie dialogu, gdzie dwoje bohaterów wyjaśnia sobie historyczne zawiłości, podczas gdy powinny one być dla nich oczywiste... Jak wy rozwiązujecie ten problem?
..::Drum'n'Bass::..

2
Poprzez wspomnienia bohatera, na przykład.

Bohater snuje się zrujnowaną ulicą i wspomina, jak to tu odpierał atak zmutowanych eksperymentów, czy zbuntowane maszyny.

Albo poprzez wtrącenia narratora.

"Tak, tutaj właśnie spadły pierwsze bomby..."

Oczywiście SF pisałem tylko postapokaliptyczne ^^

Innego nie próbowałem.

Zawsze możemy rozpocząć jakąś klimatyczną gadką.

"<tu wstaw nazwę kataklizmu> zrujnował świat. Mocarstwa zaczęły tracić władze, wybuchały walki... (blablablablabla)"
Are you man enough to hold the gun?

3

"<tu wstaw nazwę kataklizmu> zrujnował świat. Mocarstwa zaczęły tracić władze, wybuchały walki... (blablablablabla)"




Głupio by to wyglądało gdybyśmy na wstępie zaczęli od zdania w stylu "W roku tym a tym wybuchła czwarta wojna światowa, siejąca spustoszenie bla bla bla bla




;-)

Dodane po 17 minutach:

A co do wspomnień to jest to ciekawy zabieg, sam niejednokrotnie stosowałem ;-)
..::Drum'n'Bass::..

4
Wink
Chodzi o to, żeby to zrobić nie jak notatkę z lekcji historii, tylko wrzucić czytelnika w świat wojny! żeby poczuł gryzący dym i huk eksplozji!

O to chodzi!
Are you man enough to hold the gun?

5
Najlepiej zacząć tak:



"War...

War never changes..."



:lol:



A tak na poważnie to popieram Testudosa. Jeśli chcecie opowiadać o historii to musicie to zrównoważyć kawałem wartkiej i niezłej akcji...

7
"War...

War never changes..."

Nie wiedziałem w ogóle, że można zacząć inaczej :D



Takie rzeczy najlepiej wcisnąć między wierszami, tak na marginesie jakiejś rozmowy o picu-picu. I nie całą historię naraz :D
- Nie skazują małych dziewczynek na krzesło elektryczne, prawda?
- Jak to nie? Mają tam takie małe niebieskie krzesełka dla małych chłopców... i takie małe różowe dla dziewczynek.

8
miałem podobny problem pisząc "Atomową ruletkę" - świat w ktorym polska wygrała II wojnę światową.



zacząłem od kompletnie złej strony - tzn chcialem pokazać ten konflikt. napisałem ze 3 strony wyszła kaszana.



Zastosowałem więc spojrzenie z innej perspektywy: minęło 60 lat. najpierw pokazałem skutki wojny, potem wpakowałem w to rozmowę bohatera z weteranem i zdawkowo wspomniałem o kronikach filmowych.



myślę że to dobra droga: pokazujemy skutki. U mnie polski Lwów, za margines robią kolesie w dresach i haftowanych soroczkach.



podobnie wplatane sa informacje o postępie technicnym. Transfer danych rzędu 2 giga na sekundę bohater uważa za badziew. Ma aparat cyfrowy o matrycy takiej że szczena opada i psioczy że nie ma forsy by kupić coś nowszego etc.



"stan świata" poznajemy po tym że bohater słucha serwisu radiowego a tam amerykance żebrzą o zniesienie wiz a polskie korpusy epsedycyjne pacyfikują sudan. .



Gdy w "samolocie von Ribbentropa" wracałem raz jeszcze do tej rzeczywistości bohaer obejrzał sobie scenę kluczową dla wybuchu wojny po prostu oglądając ulubiony film fabularny z Bogusiem Lindą w roli polskiego ambasadora.



W obu przypadkach trochę to pójście na łatwiznę - za bardzo kawa wywalona na ławę. Należało zrobić to delikatniej - ale nie bardzo mialem koncepcję jak.



Rzuććie też sobie okiem w ksiązkę "Misja Ramzesa Wielkiego" K.T.Lewandowskiego - on zrobił to inaczej - bohater podczytuje sobie monografie historyczną i jeje fragmenty wrzucon są dosłownie. Albo "wyjście z cienia" Janusza A.ZAjdla - gdzie jedną z pierwszych scen jest lekcja historii w szkole. Moim zdaniem to też nie jest dobra droga - ale gdyby zrobić to jakoś delikatniej...



Poprobojcie.

9
Cóż... ostatnio wziąłem się za ambitny projekt ,,pełnometrażowej" powieści [leci straasznie powoli, ale to dobrze, na wielkie dzieła trzeba czekać hahahaha :D [joke ;P] ] anyway doszedłem do wniosku że historii świata nie będę przedstawiał W OGóLE. Z jednej strony [przynajmniej mam taką nadzieję ^^ ] będzie bardziej tajemniczo, z drugiej zaś... cóż... co myślicie o tym pomyśle? [znaczy o tym żeby w ogóle nie przedstawiać historii świata ^^ ]
..::Drum'n'Bass::..

10
- Ach... To tylko pamiątka z Wojny Koszałkowej - rzekł Rzodkiewka - dwa lata po Wielkim łamaniu Pióra chłopaki z Diabetycznych Wyżyn przynieśli go niosąc przez całą drogę od Wielkiego Wołu do Kresowych Dziur.

- Czy to było przed czy po Latach żiroskpu?

- żiroskup dotknął nas 9 lat wcześniej i niemal wszyscy nosiliśmy w sobie jego piętno; Był tym, czym może wkrótce okazać się Barakobama jeśli ktoś nie przypomni Radzie o 13 Kupczykach z Krochmalu...



Oby tylko nie wyglądał jak wyżej... Bo jakaś linia czasu mimo wszystko powinna jednak być...

11

A tak na poważnie to popieram Testudosa. Jeśli chcecie opowiadać o historii to musicie to zrównoważyć kawałem wartkiej i niezłej akcji...


Popieram.

Historia toczy się w tle i może np. posłużyć do umotywowania tego jak teraz się niektórzy zachowują.



Jest np. opis manifestacji. Zamiast od razu pokazać walkę, pokaż walkę z perspektywy tego co już było... Chociaż spróbuj.



A potem zacznij strzelać w tłum [joke :P]...



Ale naprawdę dobrym rozwiązaniem jest

"War...

War never changes..."

:twisted:
Huginn ok Muninn flięga hverian dag



i??rmungrund yfir;

óomk ek of Huginn, at hann aptr ne komit,

þó si??mk meirr um Muninn.



-------------------------------------------------------



Witajcie w Kraju Umarłych!

Tutaj śmiech zniewoli Wasze lęki!

A marzenia i sny...

Spełni Wielki Papier!!!

12
L3gion pisze:Cóż... ostatnio wziąłem się za ambitny projekt ,,pełnometrażowej" powieści [leci straasznie powoli, ale to dobrze, na wielkie dzieła trzeba czekać hahahaha :D [joke ;P] ] anyway doszedłem do wniosku że historii świata nie będę przedstawiał W OGóLE. Z jednej strony [przynajmniej mam taką nadzieję ^^ ] będzie bardziej tajemniczo, z drugiej zaś... cóż... co myślicie o tym pomyśle? [znaczy o tym żeby w ogóle nie przedstawiać historii świata ^^ ]


Z reguły (są wyjątki) czynię podobnie w opowiadaniach. Czytelnik o historii i każdym innym aspekcie świata robiącego za tło opowieści dowiaduje się tylko tyle, ile wyczyta "między wierszami" toczącej się fabuły. żadnych kawoławowych wyjaśnień. Ni dudu. Można jednak, nawet jej nie ujawniając, taką historię opracować, choćby z grubsza, co da opowiadaniu fundament ułatwiający zachowanie wewnętrznej spójności świata przedstawionego. Efekt mi się z reguły podoba. Jest dla czytelnika intrygujący, wiele zostawia jego wyobraźni i domyślności, pozwala na satysfakcjonującą indukcję obrazu świata z drobnych wzmianek umieszczanych w dialogach i opisach (tylko i wyłącznie wtedy, gdy ma to niezachwiane uzasadnienie fabularne, gdy wynika naturalnie z biegu wydarzeń). Warto też zaobserwować, ile my na co dzień mówimy o świecie w którym żyjemy, w jaki sposób to czynimy, w jakich sytuacjach oraz w jakim zakresie i wzorować się na tym pisząc, stawiając się na miejscu mieszkańca naszego nibylandu, przenosząc powyższą obserwację na jego życie. W powieściach chyba można z sukcesem czynić podobnie, po prostu, jako, że powieść zawiera większą liczbę wierszy, czytelnik więcej między nimi wyczyta i otrzyma bardziej kompletny obraz. Tu bym już nie ryzykował pisania bez roboczego szkicu owego świata i jego dziejów, zbyt duże ryzyko strzelenia gafy.



Za to jeśli już z jakiegoś powodu chciałbym objaśnić czytelnikowi świat - to z pewnością nie za pomocą tzw. "dialogów wyjaśniających" ("- jak wiesz Conanie, w naszym świecie magia jest powszechna")" bo chyba nic tak nie wkurza jak one lub inne, równie prymitywne, "grubymi szyćmi nite" zagrywki.

13
Rydygier pisze:
Z reguły (są wyjątki) czynię podobnie w opowiadaniach. Czytelnik o historii i każdym innym aspekcie świata robiącego za tło opowieści dowiaduje się tylko tyle, ile wyczyta "między wierszami" toczącej się fabuły. żadnych kawoławowych wyjaśnień. .


popieram.



ale o ile jest to w miarę łatwe w fantasy o tyle robi sie problem gdy osadzamy fabułę w prawdziwych realiach historycznych. prblem rośnie gdy mamy do czynienia z intrygą obejmującą spory wycinek swiata i gdy czytelnik musi ten świat w miarę dobrze poznać by zrozumieć dlaczego intryga którą opisaliśmy jest taka fajna i warta opisania.



przykład? moje "Oko Jelenia".



czytelnik - ofiara polskiego systemu szkolnego - dostaje do ręki książkę której akcja osnuta jest wokół historii Hanzy a dzieje się w roku 1559-tym.



95% czytelników nie wie co to była Hanza

99,9% nie wie czemu rok 1559 jest tak ważny. (nie mówiać juz o tym że nie wiedzą co sie wtedy działo w europie...)



tylko ja sądzę że była to data absolutnie przełomowa - i wypadki ktore zaszły zimą tego roku w Bergen ukształtowały z znacznym stopniu świat który dzis nas otacza.



Zadanie?



1) wyjaśnić ludkom co to jest hanza i napomnknąć o jej historii tak żeby wyglądało to naturalnie



2) ponieważ jedną z osi fabularnych jest pierońsko skomplikowana miedzynarodowa intryga dypomatyczna trzeba przemycić wiedzę co się działo w tym czasie w Polsce, Rosji na Ukranie, w krajach niemieckich, Niderlandach, Inflantach Danii, Szwecji i Norwegii.



3) gdy juz posiadą tę wiedzę należy przedstawić swoja teorię.



wdodatku zasadniczy zrąb trzeba wpakowac w pierwsze dwa-trzy tomy. potem juz tylko uzupełnienia...

14
Pisuję głownie fantasy, czasami SF, więc krótko się wypowiem.



Jeśli o książkę, według mnie nie należy silić się na opis świata etc. W prologu. To bez sensu. Samo przyjdzie. Czytelnik po kolei pozna realia w jakich umieszczasz bohatera. Choć podobał mi się wstęp u Sapkowskiego, gdzie stary dziadzio (czy kto tam) opowiada co się działo w przeciągu paru lat. Tak w telegraficznym skrócie kto komu obił rzyć. Tylko to jest książka fantasy-historyczna. Wydaje mi się, że takie są wyjątkiem o reguły, wstęp historyczny pasuje całkiem, całkiem. Na razie jednak jestem za głupia by brac się za wątki historyczne :>


będzie bardziej tajemniczo, z drugiej zaś... cóż... co myślicie o tym pomyśle?


Tylko żeby nie było zbyt tajemniczo. Czytelnik jakby nie było choć cześć tekstu musi zrozumieć. A czasami "ciemność widzę", czytając niektóre opowiadanka. Choć może i na nie zwyczajnie za głupia jestem.



A i co do opowiadań, to chyba jest większy zgryz. Musisz czytelnikowi wyjaśnić co się w tym cholernym świecie dzieje, bo inaczej całego opowiadanka nie zrozumie. Ostatnio pisałam o pewnej bitwie (zmyślonej rzecz jasna) i nie mogłam tego przedstawić w sposób "była sobie bitwa, fin".



Ten.
Małe, żółte i kopie? Mała, żółta kopareczka.

15
"Można jednak, nawet jej nie ujawniając, taką historię opracować, choćby z grubsza, co da opowiadaniu fundament ułatwiający zachowanie wewnętrznej spójności świata przedstawionego." - zdecydowanie popieram. Bez historii świata i historii bohatera nie poznamy wystarczająco dobrze jego motywów i nie osiągniemy odpowiedniej spójności jego zachowań i zachowań innych.



Co innego ile z tego mają wiedzieć czytelnicy - tylko tyle żeby nie narobić im mentliku.

Nie przedstawiał bym historii od "war never changes..." chociaż ten fantastyczny cytat miał swoje dobre chwile. Wejście od razu w akcję i odsłanianie powoli fragmentów świata poprzez dialogi, myśli i wspomnienia zgorzkniałego bohatera daje odpowienią dozę suspensu.
10% talentu 90% warsztatu.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”